[…] nawet w
piekle ludzie dostają czasem łyk wody, nawet jeśli tylko po to, żeby głębiej
przeżywać pełny horror niezaspokojonego pragnienia, kiedy znowu ich ono
ogarnie.
Stephen King – Czarna bezgwiezdna noc
30 czerwca 1982
Był wyjątkowo ciepły dzień jak na typowy angielski
początek lata. Słońce jasno świeciło, ogrzewając zimne mury zamku. Wiatr
leniwie gnał małe, puchate obłoczki po lazurowym niebie.
Niczym statki
na wodzie dążące do portu swego przeznaczenia. Jednak dokąd zmierzał mój
statek? Gdzie mieścił się mój port?
Miałem
wrażenie, że w ciągu minionego roku nic nie osiągnąłem. Każdy chciał być
lalkarzem pociągającym za moje sznurki. Wcale nie posunąłem się w odkryciu
przeszłości matki. A na dodatek od czasu śmierci męża Morrigan nawet jej nie
odwiedziłem, nie napisałem chociażby jednego listu.
Zaczynałem
niezliczoną ilość razy, lecz w końcu dochodziłem do wniosku, że sam nie
wiedziałem, co chciałbym w nim ująć. Przepełniało mnie zbyt wiele emocji. Tak
wiele sprzecznych odczuć. Raz nawet miałem zamiar ją odwiedzić, by przekonać
się na własne oczy, czy rzeczywiście jest jej teraz lepiej. Lecz ostatecznie
zdezerterowałem i wykorzystałem wolny dzień na włóczeniu się wzdłuż zachodniego
wybrzeża Walii.
Patrząc na
nieruchomą, granatową taflę jeziora, obiecałem sobie, że w ciągu tych dwóch
miesięcy wakacji nie będę siedział bezczynnie. Znajdę sposób, by wyciągnąć
wszystko od Majere i odwiedzę Morrigan. Nim znów będzie za późno…
– Jak oceniasz
swój pierwszy rok tutaj, Severusie? – Usłyszałem za sobą aż za bardzo znajomy
głos.
– Miałem
nadzieję zobaczyć cię dopiero na uczcie kończącej rok – rzekłem, nie kryjąc
sarkazmu, w stronę zbliżającego się w moją stronę Majere.
Znów miał na
sobie te charakterystyczne, czerwone szaty. Musiał lubić ten kolor lub chciał
wyróżniać się z tłumu. Jego złote oczy błyszczały chytrze w promieniach słońca.
Przez chwilę miałem nieodparte wrażenie, że w tym płynnym złocie zamknął już
tak wielu ludzi, pociągał za tak wiele sznurków. I często nawet się z tym nie
krył. Lecz mnie nigdy nie dostanie. Nie będę jego kolejną zabawką.
Przez chwilę
naszła mnie ochota, by poznać tajemnicę tego złotego spojrzenia, lecz szybko
odrzuciłem ją od siebie. Teraz nie czas na takie błahostki. Może kiedyś.
– Problemy z tą
śliczną, młodą wdową? – zagadnął, a jego usta ułożyły się w przebrzydłym
uśmieszku. Jak on to robił, że zawsze trafiał w sedno?
– Nawet jakby?
– odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
– To najwyższy
czas coś z tym zrobić, bo kolejny wysoko urodzony sprzątnie ci ją sprzed nosa.
– Sam jesteś
arystokratą.
Przypomniałem
sobie ostatnie wspomnienie, które widziałem w myślodsiewni.
– Mnie nie
interesuje ta śliczna, młoda wdowa. Byłoby to nawet bardzo niestosowne
małżeństwo – zaśmiał się, chociaż ja nie widziałem w tym nic zabawnego. – I
rzeczywiście byłem arystokratą, ale to stare dzieje – dodał i spojrzał na taflę
jeziora.
Jego twarz była
nieprzenikniona niczym posąg, nie mogłem stwierdzić jakie emocje nim targają, o
czym myślał. Lecz przez jedna ulotną chwilę miałem wrażenie, że w tych wiecznie
zimnych oczach dostrzegłem… smutek?
– Nie można
przestać być arystokratą – przerwałem ciszę. – Takim się już rodzi.
– Można,
Severusie, ale nie sądzę, aby to cię interesowało – odparł obojętnie, lecz
czułem, że kryło się za nią coś jeszcze.
Zza pazuchy
wyjął szklaną fiolkę wypełnioną srebrnoszarą substancją i podał mi ją.
Kolejne
wspomnienie…
– W przyszłym
roku nie będzie mnie w szkole, więc masz dużo czasu na przemyślenia i podjęcie
decyzji.
– Słucham? –
dopiero po chwili dotarło do mnie, co on powiedział. – Jak to nie będzie?
Rezygnujesz z posady nauczyciela?
– Nie.
Wyjeżdżam tylko na rok. Do Kanady. Muszę ostatecznie załatwić pewne sprawy
rodzinne. Ale to nie twój interes. Odwiedź swoją śliczną wdowę i… dbaj o matkę.
– Co łączyło
cię z moja matką? Wspomniała raz o tobie, wspomniała twoje imię.
Lecz Majere nie
odpowiedział, kierując się już w stronę zamku. Czerwona peleryna powiewała za
nim niczym krwawy sztandar. Nie wiedziałem, jak wpłynęły na niego moje słowa.
Zerknąłem na
fiolkę trzymaną w dłoni. Zapewne znów niewiele dowiem się z tego, co chciał mi
pokazać. Prychnąłem. Właśnie to chciał
było w tym wszystkim najgorsze. Selekcjonował wspomnienia tak, aby ostatecznie
to i tak wyszło na jego. Kto wie, czy w momencie, w którym zmienia się scena,
nie padło najważniejsze zdanie mające dać odpowiedź lub chociażby wskazówkę na
targające mną wątpliwości.
I, do cholery,
o co chodziło mu z Morrigan? Nie jego interes, co zrobię. Swoimi radami chciał
rzeczywiście mnie do tego zachęcić, czy wręcz przeciwnie? Może jego słowa miały
wywołać u mnie efekt odwrotny? Jakoś nie mogłem sobie wyobrazić, by chciał dla mnie
dobrze.
~ * ~
Tym razem
znalazłem się w jednym z zamkowych korytarzy. Raistlin i Caramon szli szybko,
jakby gdzieś się spieszyli.
– Jesteś
pewien, że chcesz to zrobić? – zapytał Caramon.
Jego brat
zrobił taką minę, jakby słyszał to już kilkanaście razy. Nic nie odpowiedział,
lecz mogło to też być spowodowane zadyszką.
– Co sobie inni
o nas pomyślą?
– Czasami
trzeba poświęcić się dla słusznej sprawy. W przyszłości będziemy bohaterami,
którzy wykryli i zdusili w zarodku tę bzdurę. A gdy ktoś się postawi, wystarczy
pokazać mu gdzie jego miejsce. Obecnie to my jesteśmy najbardziej szanowani w
Hogwarcie. Pamiętaj o tym, Caramonie. Byleby tylko Kit o niczym się nie
dowiedziała – dodał po chwili.
– To ty mówisz
jej o wszystkim, nie ja.
– Tak się
składa, że nie jesteś lepszy – skwitował Raistlin.
Zatrzymali się
pod drzwiami jakiejś klasy i weszli do środka. W środku w ławkach siedziały
same dziewczyny. Wszystkie były ze starszych roczników, zapewne z klas
owutemowych. Nienagannie ubrane i uczesane, żadna nie miała nawet lekkiego
makijażu.
Od razu
dostrzegłem wśród nich Eileen. Raistlin też przelotnie spojrzał w jej stronę.
Obok niej z jednej strony siedziała Juliet, natomiast z drugiej niska, smukła
dziewczyna o płomiennorudych włosach. Jeden z kręconych kędziorów wypadł ze
starannie uczesanego koka. Mogłem się założyć, że nie był to przypadek. Swoimi
ciemnoniebieskimi, głęboko osadzonymi oczami patrzyła z pogardą w stronę
przybyszów.
Miałem
nieodparte wrażenie, że gdzieś już tę dziewczynę widziałem, lecz nie mogłem
sobie przypomnieć kiedy ani w jakich okolicznościach.
– Dzień dobry,
profesor Tarth. – Do rzeczywistości przywrócił mnie głos Raistlina przesycony
fałszywą serdecznością.
Dopiero teraz
dostrzegłem starszą nauczycielkę stojącą na przedzie klasy. Nigdy wcześniej jej
nie widziałem ani o niej nie słyszałem. Musiała już dawno przejść na emeryturę.
Wyglądała jak starsza wersja swoich podopiecznych. Taki sam strój, fryzura i
sztywne, sztuczne maniery. Nawet jej twarz wyrażała takie samo znudzenie jak u
uczennic.
– My także
chcielibyśmy uczęszcza na zajęcia. Dobrego wychowania nigdy za wiele –
kontynuował Ślizgon, posyłając kobiecie jeden ze swoich uśmiechów. Dziewczyny
były tym wyraźnie poruszone i zaskoczone, nie mniej niż ich nauczycielka.
– Ależ
oczywiście panie Majere i… panie Majere – powiedziała monotonnym tonem głosu
przypominającym mi Binnsa. – Zajmijcie miejsca.
Eileen posłała
Raistlinowi piorunujące spojrzenie.
Scena zmieniła
się.
– W co ty
pogrywasz, Majere?! – zawołała rozwścieczona Eileen, doganiając go na
korytarzu.
– Minęły
dopiero – spojrzał na zegarek – dokładnie trzy godziny i dwadzieścia dwie
minuty od zakończenia lekcji dobrego wychowania, a ty już łamiesz zasady
etykiety, Eileen.
– Spójrz na
siebie – skwitowała.
– Och, chodzisz
na te zajęcia dłużej ode mnie. Dwie godziny nie wyplenią od razu ze mnie
wszystkich złych nawyków.
Jego słowa
wyraźnie jej się nie spodobały, lecz nic nie odpowiedziała. Zmarszczyła brwi,
co nie wpłynęło korzystnie na jej wizerunek.
– Może
porozmawiamy gdzieś, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał? – zaproponował,
gdy minęły ich idące w równym rzędzie Puchonki, które przyglądały się całej
scenie z ogromnym zaciekawieniem.
Eileen skinęła
głową i pozwoliła, by Raistlin prowadził. Kluczyli wśród krętych korytarzy, by
w końcu wyjść na szkolne błonia jednym z tajnych przejść, a nie przez wrota
wejściowe jak nakazywałaby przyzwoitość.
– Gdzie
idziemy? – spytała dziewczyna, nie mogąc się powstrzymać.
– Do Zakazanego
Lasu, tam nikt nas nie podsłucha.
– Jeżeli chcesz
mnie zgwałcić jak Ygritte Smallwood, to wiedz, że ci się to nie uda.
Raistlin
wybuchnął śmiechem na jej słowa, strasząc ptaki siedzące na pobliskim krzaku.
– Wierz mi,
jest to ostatnia rzecz, na jaką miałbym ochotę, a Ygritte Smallwood nic nie
zrobiłem.
– Ona mówiła co
innego.
– Gdyby
powiedziała ci, że istnieją smoki potrafiące pluć sokiem dyniowym, to byś jej
uwierzyła?
Raistlin
poprowadził ją wąską ścieżką pomiędzy ogromnymi drzewami. Nie weszli w las
daleko, lecz trudno było dostrzec stąd drogę powrotną.
– Jakby nagle
dopadł cię jeden z twoich napadów złego humoru, to biegnij w tę stronę, z
której przyszliśmy, bo nie chcę mieć ciebie na sumieniu, gdy się zgubisz w
lesie i dopadną cię centaury lub jeszcze gorsze kreatury. Teraz słucham. Co
chciałaś mi powiedzieć?
– Dlaczego
poszedłeś na te zajęcia? Tylko nie próbuj mnie okłamywać. Wiem, że jesteś w tym
dobry. Wielu leci na te twoje fałszywe słodkie słówka, półuśmieszki, błyszczące
oczka i pełne pokory zachowanie. Lecz mnie nie oszukasz.
– Już ci mówiłem,
Eileen. Na naukę dobrego wychowania nigdy nie jest za późno.
– Ach tak. I z
tego powodu postanowiłeś umówić się na herbatę z Juliet podczas najbliższego
wypadu do Hogsmeade?
– Jesteś
zazdrosna? – odparł jakby od niechcenia, jednak ta informacja zbiła go lekko z
pantałyku. Mogłem się założyć, że nie spodziewał się, iż Juliet tak szybko
opowie przyjaciółce o wszystkim. – Zawsze możesz iść z tą małą rudą –
zasugerował.
– O, to
będziesz bardzo zaskoczony, bo Tika również dostała dzisiaj zaproszenie…
– Cóż za
przypadek – przerwał jej bezceremonialnie.
– Od twojego
brata – dokończyła, nie przejmując się jego słowami.
Chłopak przez
chwilę zaciął się całkowicie, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Cała maska
opanowania i obojętności w jednej chwili zniknęła z jego twarzy zastąpiona
przez zaskoczenie i złość.
Ucieszyłem się
w duchu, że chociaż coś nie poszło po jego myśli. Widząc wyraz twarzy Eileen,
mogłem się zorientować, że odczuwała to samo.
– Cóż za zbieg
okoliczności. Nic o tym nie wiedziałem – starał się powrócić do swojego
zwykłego tonu głosu, lecz nie udało mu się to. Nawet głupiec zorientowałby się,
że jego słowa nie były prawdą.
– Kłamiesz –
stwierdziła fakt Eileen.
– A udowodnisz
mi to?
– Tak myślałem
– dodał, gdy dziewczyna się nie odezwała, zaciskając pięści z wściekłości.
– Nie pozwolę
ci skrzywdzić mojej przyjaciółki – rzekła stanowczo, patrząc Raistlinowi prosto
w oczy. Nie bała się, że ją pochłoną, miała w sobie jakąś nienazwaną siłę,
która broniła ją przed tym płynnym złotem.
– Jaka ty
jesteś uparta, zawzięta, buntownicza, tajemnicza… – mówił, robiąc z każdym
słowem jeden krok w jej kierunku.
Eileen zrobiła
krok do tyłu, chcąc cofnąć się przed Ślizgonem, lecz natrafiła na pień
ogromnego dębu. Przywarła do niego plecami, gdy Raistlin znalazł się tuż przed
nią, uniemożliwiając ucieczkę.
Zbliżyłem się
do niego, chcąc odciągnąć go od matki, lecz po chwili dotarło do mnie, że to
wspomnienie i nic nie mogłem zrobić. To już się wydarzyło.
Długimi palcami
bladej dłoni pogłaskał jej policzek. Eileen zadrżała.
– Coś ci mowę
odebrało, ptaszyno – szepnął, zbliżając swoje usta do jej. Na policzkach
Krukonki pojawiły się szkarłatne rumieńce. – Nie uczynię ci tego dyskomfortu,
pani. W końcu jesteś już zaręczona.
– Nie wyjdę za
mąż za Charles Pottera, chociaż nie wiem co by mi proponowali w zamian.
– O ile wiem, w
zamian nic ci nie zaproponują. I nawet ten upór nic ci nie pomoże. Jak nie
Potter, to ktoś inny.
– W małżeństwie
chcę miłości.
Miałem
wrażenie, że te słowa wyrwały jej się mimowolnie, że nie planowała w ogóle
zdradzać tego Raistlinowi.
– Wśród ludzi
nie ma miłości, Eileen. Żadnej.
– Powiedz to
Kit.
Zaczął padać
deszcz.
Scena zmieniła
się.
Znalazłem się w
dormitorium Ślizgonów. Ociekający wodą Raistlin wchodził właśnie do swojej
sypialni.
– Prince oblała
cię wiadrem wody, że tak wyglądasz – zakpił Caramon, gdy tylko brat zamknął
drzwi.
– Nie, byłem z
nią na dworze, gdy się rozpadało – powiedział, ściągając mokre rzeczy i
rzucając je na posadzkę. – Rybka połknęła haczyk tak, jak planowałem. A ty
mógłbyś zachować więcej rozsądku, idioto! Nie musiałeś od razu lecieć do
Waylan. Prince aż tak głupia nie jest jeżeli chodzi o dobro jej najdroższych przyjaciółek.
Spojrzał na
brata tymi przeszywającymi na wylot złotymi oczami, teraz pełnymi gniewu i
triumfu.
– Przepraszam –
niewyraźnie wymamrotał Caramon, odwracając głowę. Niezadowolenie brata musiało
być dla niego ciosem prosto w serce. – Następnym razem bardziej pomyślę, Raist.
Obiecuję.
– Miejmy
nadzieję.
– Dowiedziałeś
się czegoś? – nieśmiało zagadnął Caramon po dłuższej chwili milczenia.
– Od Prince? –
prychnął wzburzony. – Czyś ty już do reszty zidiociał? Czasami jesteś większym
przygłupem niż Hagrid, a to już niemały wyczyn. Ona nie jest aż tak durna.
Wszystkiego dowiem się od Colfer podczas wypadu do Hogsmeade. A gdy będziemy
już mieć dowody, Prince pożegna się z dobrą opinią, a może nawet i szkołą.
~ * ~
I jest kolejna notka. Jestem zdziwiona moją regularnością sprzed ostatnich
tygodni. Ostatnio dodawałam co dwa tygodnie, a nie co tydzień. Myślałam, że ta
po przepisaniu będzie dłuższa, ale nie wyszło. Mogę wam obiecać, że 55 na pewno
taka będzie, bo miałam wenę i się rozpisałam.
Nawet nie wiecie, jak byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam kolejną gwiazdkę.
Tym bardziej, że tamten rozdział nie wyszedł tak, jak to sobie zaplanowałam.
Czym ja sobie na niż zasłużyłam, kochani?
Pozdrawiam serdecznie :)
No to tak: Wspomnienie było świetnie opisane. Lubię tą nutkę tajemniczości ^^. Ja zawsze wyobrażałam sobie (w czasach szkolnych) Eileen jako dziewczynę, która jest trochę ponura (jak Sev) i z której wszyscy się wyśmiewają (jak z Seva Huncwoci). Ty ją przedstawiłaś w zupełnie innym świetle, i to mi się bardzo spodobało :D.
OdpowiedzUsuńTeraz już widzę wyraźną różnicę pomiędzy Majerem sprzed lat, a Majerem w teraźniejszości. Odnoszę nieodparte wrażenie, że mimo wcześniejszego, podłego charakteru, zmienił się po ukończeniu szkoły. Kto wie, może to sprawka Eileen? Z boku wygląda na to, że chcąc ją uwieść i zniszczyć równocześnie jej reputację, poznają się bliżej, co pozwoliło Majerowi z czasem spojrzeć na świat w innym świetle. Sama już nie wiem, czy powinnam mówić o nim sprośnie, czy okazać trochę więcej wyrozumiałości... Nigdy nie byłam dobrą dyplomatką, ale cóż, trening czyni mistrza ;)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czemu tak nagle palnął w obecności Snape'a o Morrigan? Czyżby się znali?
Odkąd Majere pojawił się w Twoim opowiadaniu, namieszał za dwóch, a nawet trzech. Nic nie jest takie, jakie się kiedyś wydawało xD Tyle pytań, a znikąd odpowiedzi.
Bardzo fajny rozdział, nie pierwszy i nie ostatni zresztą ;*
Pozdrawiam serdecznie, i życzę dalszego rozkwitu weny! <3
O, kolejne wspomnienia! Mówiąc szczerze to najciekawszy, zaraz po relacjach Sev-Morrigan, wątek w twoim opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba jak wykreowałaś Majere. Jest tajemniczy, wredny, ale zarazem czarujący...Zawsze podziwiałam autorki książek że stworzyły takie postacie, więc tobie też gratuluję, szczególnie, że jesteś jeszcze młodą pisarką :)
Szkoda, że Severus nie porozmawiał z Morrigan, przecież minęło pół roku od jej wizyty! Ale rozumiem, że targały nim wątpliwości, ja sama chyba też bym się tak czuła. Mimo tego mam nadzieję, że Snape wkońcu się przełamie...
Co do wspomnienia- było świetne! Najbardziej podobała mi się ta scena w lesie. Czyżby między Majere a Eileen miało coś...zakwitnąć? Pewnie nie od razu, gdyż obecnie się nie cierpią, ale może potem...Skrycie czekam na to:)
Pozdrawiam cieplutko^^
Chyba będzie mi brakowało Majere... W sumie to nigdy za nim nie przepadałam, ale teraz, kiedy ma zamiar wyjechać na rok, chyba jednak będzie mi go brakowało. ;p To taka specyficzna postać... Uwielbiam fragmenty z nim, choć nieźle mnie czasem denerwuje.
OdpowiedzUsuńKolejne wspomnienia; to z pewnością jedne z najciekawszych momentów rozdziałów. Ubóstwiam je :D Eileen w młodości była taka silna... buntownicza. A potem pojawił się Tobiasz i Eileen w pewnym sensie się zmieniła...
Notka naprawdę świetna!
(Nie)cierpliwie czekam na kolejną :)
Nie mogę wyjść z podziwu w jaki sposób opisujesz przeszłość Eileen. Widać tą wielką różnice między tymi czasami a przeszłością.
OdpowiedzUsuńTo wszystko jest takie tajemnicze, że zżera mnie ciekawość co do przeszłości Eileen.
Czym sobie zasłużyłaś na kolejną gwiazdkę? Tym samym co na poprzednie. Po prostu świetnie piszesz :) Masz ogromny talent i życzę więcej gwiazdek :)
Pozdrawiam :)
Co ta Eileen zrobiła kiedyś Majere, że ten chciał się jej pozbyć ze szkoły i zrównać z ziemią? Uraziła pewnie jego wielkie ego, to niemal pewne, ale... No nie wiem, nie wiem. Wszystko jest takie dziwne. No i o co chodziło dokładnie z tą "utratą arystokracji"? Zapewne miał na myśli zmianę zachowania i pewne czyny, ale... Hmm... W każdym razie widać, że trochę dojrzał. Ale co z tego, skoro nadal lubi pogrywać sobie z ludźmi? A może to jakiś sentyment do rodziny Eileen? xD
OdpowiedzUsuńNo i szok, Eileen była "obiecana" Potterowi. Osobiście uważam, że lepiej się stało, że wyszła za Tobiasza xD Jak dla mnie to wszystko lepsze od Jamesa.
Pozdrawiam
[violent-storm]
Rozdział był bardzo interesujący. Bardzo mnie zaciekawiła ta historia Eileen. Jestem to ciekawa, dlaczego Majere tak postępuje. Czemu tak bardzo chce ją upokorzyć. Choć przyznam, rozmowa Majere i Severusa także mnie zaciekawiła. "dbaj o matkę" - Czyżby jednak coś zaiskrzyło między Eileen i Marjerem? Czekam już na next. Pozdrawiam serdecznie:**
OdpowiedzUsuńŚwietne wspomnienie. :) Tylko wydało mi się, jakieś takie krótkie, ale nie mnie coś mówić na ten temat, bo sama demonem długich rozdziałów to ja nie jestem. :D
OdpowiedzUsuńGratuluję kolejnej gwiazdki i nie bądź tak skromna. Bo Twój rozdział, każdy, bez wyjątku jest świetny. ;)
[byc-jak-snape]
Co za udany rozdział, naprawdę mi się spodobał. Jestem bardzo ciekawa co takiego słychać u naszej młodej wdowy, czy jest szczęśliwa po śmierci męża, czy też może żałuje. Co ja gadam? Ona, żałuje? Podobało mi się jak opisałaś Mojere, a szczególnie to, że jego płaszcz powiał na wietrze jak płonący sztandar, coś takiego - strasznie mi się spodobało to określenie.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze, może nareszcie Sev napisze list do Morrigan (czy jak pisze się jej imię?) czy może odwiedzi ją osobiście. Pozdrawiam.
[ mysterious-strangers ]
Och, nienawidzę Majere. Co za wredota! Nie rozumiem tylko, jaki on tak naprawdę ma sens w dawaniu Severusowi tych wspomnień... Jestem też ciekawa, czy uda mu się wyciągnąć coś od Juliet. Choć, znając życie, uda mu się. Zaczynam bać się o Eilleen.
OdpowiedzUsuńHah, robawił mnie brat Majere'a, czyli drugie Majere (kurde, nie pamiętam jego imienia :/), który zaprosił tą rudą do Hogseade xDDD
Gratuluję kolejnej gwiazdki! ;P
Całuję,
Leszczyna [dowiesc-niewinnosci]
No tak... poklepałam sobie nawet za dużo ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję kolejnej gwiazdki ;) Całkowicie na nią zasłużyłaś.
No to mamy kolejne wspomnienie o Eileen. Na początku trochę mnie to zdziwiło, bo wcześniej wspomnienia dodawałaś kursywą, a tu normalnie, ale kiedy już się zorientowałam o co chodzi odkryłam gierki Majere. Czy ten człowiek nie ma serca?
A co do Severusa - nadchodzi lato i powrót do matki. Mam nadzieję, że z nią szczerze porozmawia. Korci mnie, żeby dowiedzieć się więcej o jej przeszłości. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się to jeszcze bardziej zagmatwane, niż jestem sobie w stanie to wyobrazić. No i jeszcze Potter. Jak to się stało, że to jej przyjaciółka wyszła za niego, kiedy ona miała być z nim zeswatana?
No cóż... Mam wielką nadzieję, że się ego dowiem ;)
Tymczasem: pozdrawiam ;)
Każdy Twój rozdział zasługuje na gwiazdkę. Wszystkie są wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Nie ma się więc co dziwić.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak bardzo jestem ciekawa całej historii Eileen. W tym temacie masz duże pole do popisu i wierzę, że wykorzystasz przy tym wszystkie swoje zdolności pokazując jej przeszłość. Już mogę powiedzieć, że jest interesująco. Prince i Potter! Zaciekawiło mnie to. Czy Sev dowie się czegoś, co zmieni jego, już i tak poplątane, życie? A co do zbliżających się wakacji, mam nadzieję, że spędzie je jakoś pożytecznie, a nie siedząc na kanapie w swoim pokoju z książką w ręku rozmyślając o przeszłości.
Pozdrawiam :*
Podoba mi się sposób w jaki "dawkujesz" nam wspomnienia Majere. Nie ładujesz od razu wszystkich informacji do jednego wspomnienia. Wszystko dzieje się powoli, a kiedy już odkryjesz przed nami jakąś małą tajemnicę w jej miejsce pojawia się tuzin następnych. A ja znów nie mogę się doczekać ciągu dalszego!
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa jak rozwinie się sprawa z Morrigan. Bo rozwinie się, prawda? Mam taką cichą nadzieję, że tak.
I jeszcze taka malutka uwaga. Często wspominasz motyw marionetki (albo ja jestem na tym punkcie przeczulona).
Gratuluję poleceń! ;)
W końcu udało mi się nadrobić zaległy odcinek i przeczytać ten. Bardzo Cię przepraszam za opóźnienie, ale ostatnio nie mam ani siły, ani ochoty na jakiekolwiek blogi, nawet na pisanie swoich. Ale w końcu zebrałam się w sobie i jestem.
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od poprzedniego wspomnienia. Najpierw wystraszyłam się, że to ktoś ze śmierciożerców przylazł do Severusa, ale na szczęście to Morrigan. Jakkolwiek okropnie by to nie zabrzmiało, dobrze postąpiła, jeśli to była jedyna droga uwolnienia siebie i syna od męża. Może teraz uda się jej i Severusowi? Liczę na to. Bardzo mi się podobało to wspomnienie.
Natomiast co do drugiego znów mam mieszane uczucia. Jestem bardzo ciekawa, jak to rozwiniesz, co stało się w Hogwarcie w tych latach. Zaskoczyło mnie, że mama Seva była zaręczona z ojcem Jamesa. Ale to całkiem fajny pomył, bardzo ciekawy. Ciekawe, jak wyplątała się z tego małżeństwa i wyszła za ojca Severusa.
Pozdrawiam serdecznie! :)
Cztery notki ! Możesz mi wymyślić najgorsze tortury… Zasługuje na nie. :/
OdpowiedzUsuńWspomnienie 49 – Jasne, że Lucjusz do więzienia nie trafił. Takim bezczelnym arystokratom, nigdy się takie coś nie przytrafi. Kłamanie i obłuda – mają to wyćwiczone do perfekcji. Ach, no i potęga pieniądza… ;)
Za każdym razem, gdy wspominasz o uczuciu Seva do Lily, nie mogę wyjść z podziwu. To już nie szczenięca miłość, a taka prawdziwa, głęboka – cieszenie się ze szczęścia drugiej osoby mimo że samemu jest się samotnym i ten brak żalu. Przecież Snape nigdy o nic jej nie oskarżał, zawsze widział ją jako miłą, zabawną, niezapomnianą towarzyszkę. I to jest naprawdę piękne, zachować takie miłe wspomnienia… :)
Szkoda mi tego Jacka… Co takiego zrobił, że los go ukarała takim życiem? Dobrze, że Sev ma takiego kumpla. :)
O Jack wspomniał o Morrgian. :D Liczę na to, że nie zrezygnowałaś z planów związanych z tą dziewczyną. :)
Co byśmy zrobili bez tych naszych mam? Jednym gestem, słowem potrafią sprawić, że wszystkie starannie ukrywane smutki mimowolnie wychodzą z kryjówki . :)
Wspomnienie 50 – Dziękuję bardzo pięknie za dedykacje. I aż mi głupio, że nie przeczytałam na czas. :( Domyślam się, że w tym rozdziale pojawi się wspomnienie o Eileen albo Morrigan, więc zabieram się za czytanie. :)
Rozśmieszył mnie fragment z Hagridem. Już wyobrażam sobie tego wielkoluda szperającego w szafkach. Widok nie do podrobienia. :)
List napisany pięknym, poprawnym językiem i szyderski dodatek w nawiasie. Nikt inny, jak tylko Raistlin! I jaki ładny podpis na końcu… Czyli miałam rację – wspomnienie.
Majere nawet, gdy był młody, odznaczał się tymi samym cechami, co teraz i dość taktownym sposobem wywyższania się.
Doskonale wyobrażam sobie to podekscytowanie na twarzy uczniów, zwłaszcza tych najmłodszych, podczas kłótnie. Tak często się z tym spotykam... ;)
Wstrętny Majer. Nienawidzę ludzi, którzy zawsze muszą być najwyżej, nie odpuszczają, choć ich działania są niepotrzebne, ludzi, którzy psują plany innych tylko dlatego, że chcą wypaść dobrze w świetle wyższych osobistości, którzy pragną upokorzyć dla własnej przyjemności. Precz z nimi! Błagam ukarz jakoś tego Raistlina! Chociażby na końcu opowiadania. Będę czekać cierpliwie. :)
I czego on chce od Eileen, dlaczego tak jej nie lubi?
No i tak na podsumowanie, bardzo lubię wspomnienia z Eileen. :)
Wspomnienie 51 - Morrigan! Jest Morrgian! :)
Nie, nie wierzę. Silna, zawsze mająca jakąś cięta ripostę, nie umie poradzić sobie z życiem? To niemożliwie… Dziwnie czyta mi się o takiej smutnej, zrezygnowanej Morrigan. Mam nadzieje, że Sev nie dopuści do tego, by dziewczyna zrobiła coś głupiego.
A jednak… Mimo wszystko jestem pewna, że Morrigan sobie poradzi, a morderstwo nie będzie jej tak ciążyło. W końcu jest silna, a brak obecności męża tyrana na pewno ją wzmocni i przywróci dawną postawę.
Czy Sev szybko zapomni o tym spotkaniu? Czy będzie je rozpamiętywał? Czy drogi Seva i Morrigan znów złączą się chociażby na chwilę? Czy Sev wykorzysta zapewnienie Morrigan? I znów tyle pytań! :)
Wspomnienie 52 – Rozczarowałam się trochę, gdy okazało się, że Sev nawet nie napisał do Morrigan…
„Nazbyt znajomy głos” od razu kojarzy mi się z Majere. Ja też wolałabym spotkać się z nim trochę później i dać Severusowi jeszcze trochę czasu na przemyślenia. :)
I jakoś pierwszy raz Majere mnie nie odrzucał, nie czułam do niego niechęci. Dlaczego? Może nie było w nim aż tak dużo tej ohydnej ironii? Ukazało się w nim trochę jakiegoś człowieczeństwa? A może udobruchał mnie ten niby smutek?
OdpowiedzUsuńI właśnie, co łączyło go z Eileen? Ja również chciałabym zobaczyć wyraz jego twarzy po słowach Seva. Musiał się akurat odwrócić?! :)
I kolejne wspomnienie. Mimowolnie na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
Majere i lekcja dobrego wychowania? Po co mu to? I tak już jest wystarczająco sztywny i bezczelny. A w Zakazanym Lesie naprawdę bałam się o Eileen. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po Raistlinie. I jak wyjdą na tym wszystkim przyjaciółki matki Severusa? Czy braciom Majere uda się wyciągnąć prawdę?
Czekam na kolejne wspomnienie i jeszcze raz bardzo przepraszam za zaległości. :/ [ marionetka-losu]
No kurcze, nie spodziewałam się, że tak to wszystko połączysz. A, że Sev znów zobaczy Morrigan... wyobrażam sobie jej wyraz twarzy i przygnębienie. Swoją droga sprytnie podeszła do Severusa, przypominając mu o jego własnym dzieciństwie. No i Majere. Kurcze, to dopiero intrygant. Uwielbiam czytać wątki o nim, naprawdę. Są zagadkowe i wzbudzają napięcie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ps. Wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet ;)
Na samym początku wpsomnę może o szablonie, którego kolorystyka po prostu skradła mi serce,śliczny jest ;) co do rozdziału - wprawdzie nie wiem, o co tak we wszystkim chodzi, bo mam do nadrobienia pięćdziesiąt rozdziałów, jednak Snape'a wielbię, dlatego też stanę się chyba częstym gościem, aaa, gratuluję polecenia, w pełni zasłużone ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Luthien
/recepta-na-optymizm/
super post... coraz ciekawsza ta preszłośc Eileen... miała wyjść za POttera? myślę, że mogła odmówić ze wezględu na pryjaciółkę, która pewnie już wtedy go kochała... ale mam wrażenie, że może byc tak, iz chcąc nie chcąc, coś do siebie Eillen z Majerem poczują... ech cóż za życie...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz czytam, ale ostatnio mam czasu wolnego jak na lekarstwo i z niczym się nie wyrabiam. Oczywiście, jak zwykle świetny rozdział, aczkolwiek żałuję, że trochę przykrótki ;) Majere to intrygant do potęgi. Ciągle coś miesza i podejrzewam, że to dopiero przedsmak tego, co nas czeka. W gruncie rzeczy, po latach zmienił się chyba na lepsze, "wydoroślał"... Czekam na next! Buziaki!
OdpowiedzUsuńJakoś tak ten rozdział wydawał mi się strasznie krótki. Właściwie to same wspomnienia Majere, ale za to jakie. Ja już kompletnie nie domyślam się, o co mogło chodzić i czekam, aż sama to stopniowo zaczniesz przybliżać czytelnikom.
OdpowiedzUsuńEileen zaręczona z Potterem? Dobra, tego w życiu bym się nie spodziewała.
Zaskakujesz, cały czas zaskakujesz. A ciekawość rośnie z każdym dniem, gdy nie dodajesz nowego rozdziału :>
Pozdrawiam!
Intrygujące wspomnienia, ale wciąż nienawidzę Mjaere tak, ze aż boli.
OdpowiedzUsuńKomentuję, jak zwykle, z duuuuuuuużym opóźnieniem. Przepraszam. A teraz do rzeczy: Notka, też jak zwykle, rewelacyjna. Piszesz tak świetnie, że normalnie komentowanie staje się nudne. Nie ma do czego się przyczepić :D Przyznam, że o wiele bardziej od historii Severusa interesuje mnie historia Eileen. Ten dawny Hogwart jest taki... inny i tojest w nim intrygujące. Klub dobrych manier? Przyznam, że na myśl o czymś takim, dostaje ataku głupawki i strasznie mnie to śmieszy, pomimo, że to nie miało być (i nie jest) śmieszne. Ja chyba jakoś nie tak reaguję... Pomysł z tym świethy, wydaje się absurdalny, a wcale taki nie jest. Zastanawiają mnie te relacje Majera i Eileen. Co on knuje? A co do Severusa... coś czuję, że pomięzy nim, a Morrigan nic się nie zmieni, a szkoda. Byli taką dobraną parą... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń