Opowiadanie przeniesione z Onetu.

Akcja opowiadania rozpoczyna się zimą w roku 1978, gdy Severus uczęszcza do siódmej klasy. Fabuła może znacznie odbiegać od tego, co wydarzyło się w powieściach pani Rowling. Mogą pojawić się przekleństwa i brutalne sceny.

Szablon wykonała Elfaba.

piątek, 2 marca 2012

Wspomnienie 52: Postanowienia


[…] nawet w piekle ludzie dostają czasem łyk wody, nawet jeśli tylko po to, żeby głębiej przeżywać pełny horror niezaspokojonego pragnienia, kiedy znowu ich ono ogarnie.
Stephen King – Czarna bezgwiezdna noc
30 czerwca 1982
Był wyjątkowo ciepły dzień jak na typowy angielski początek lata. Słońce jasno świeciło, ogrzewając zimne mury zamku. Wiatr leniwie gnał małe, puchate obłoczki po lazurowym niebie.
Niczym statki na wodzie dążące do portu swego przeznaczenia. Jednak dokąd zmierzał mój statek? Gdzie mieścił się mój port?
Miałem wrażenie, że w ciągu minionego roku nic nie osiągnąłem. Każdy chciał być lalkarzem pociągającym za moje sznurki. Wcale nie posunąłem się w odkryciu przeszłości matki. A na dodatek od czasu śmierci męża Morrigan nawet jej nie odwiedziłem, nie napisałem chociażby jednego listu.
Zaczynałem niezliczoną ilość razy, lecz w końcu dochodziłem do wniosku, że sam nie wiedziałem, co chciałbym w nim ująć. Przepełniało mnie zbyt wiele emocji. Tak wiele sprzecznych odczuć. Raz nawet miałem zamiar ją odwiedzić, by przekonać się na własne oczy, czy rzeczywiście jest jej teraz lepiej. Lecz ostatecznie zdezerterowałem i wykorzystałem wolny dzień na włóczeniu się wzdłuż zachodniego wybrzeża Walii.
Patrząc na nieruchomą, granatową taflę jeziora, obiecałem sobie, że w ciągu tych dwóch miesięcy wakacji nie będę siedział bezczynnie. Znajdę sposób, by wyciągnąć wszystko od Majere i odwiedzę Morrigan. Nim znów będzie za późno…
– Jak oceniasz swój pierwszy rok tutaj, Severusie? – Usłyszałem za sobą aż za bardzo znajomy głos.
– Miałem nadzieję zobaczyć cię dopiero na uczcie kończącej rok – rzekłem, nie kryjąc sarkazmu, w stronę zbliżającego się w moją stronę Majere.
Znów miał na sobie te charakterystyczne, czerwone szaty. Musiał lubić ten kolor lub chciał wyróżniać się z tłumu. Jego złote oczy błyszczały chytrze w promieniach słońca. Przez chwilę miałem nieodparte wrażenie, że w tym płynnym złocie zamknął już tak wielu ludzi, pociągał za tak wiele sznurków. I często nawet się z tym nie krył. Lecz mnie nigdy nie dostanie. Nie będę jego kolejną zabawką.
Przez chwilę naszła mnie ochota, by poznać tajemnicę tego złotego spojrzenia, lecz szybko odrzuciłem ją od siebie. Teraz nie czas na takie błahostki. Może kiedyś.
– Problemy z tą śliczną, młodą wdową? – zagadnął, a jego usta ułożyły się w przebrzydłym uśmieszku. Jak on to robił, że zawsze trafiał w sedno?
– Nawet jakby? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
– To najwyższy czas coś z tym zrobić, bo kolejny wysoko urodzony sprzątnie ci ją sprzed nosa.
– Sam jesteś arystokratą.
Przypomniałem sobie ostatnie wspomnienie, które widziałem w myślodsiewni.
– Mnie nie interesuje ta śliczna, młoda wdowa. Byłoby to nawet bardzo niestosowne małżeństwo – zaśmiał się, chociaż ja nie widziałem w tym nic zabawnego. – I rzeczywiście byłem arystokratą, ale to stare dzieje – dodał i spojrzał na taflę jeziora.
Jego twarz była nieprzenikniona niczym posąg, nie mogłem stwierdzić jakie emocje nim targają, o czym myślał. Lecz przez jedna ulotną chwilę miałem wrażenie, że w tych wiecznie zimnych oczach dostrzegłem… smutek?
– Nie można przestać być arystokratą – przerwałem ciszę. – Takim się już rodzi.
– Można, Severusie, ale nie sądzę, aby to cię interesowało – odparł obojętnie, lecz czułem, że kryło się za nią coś jeszcze.
Zza pazuchy wyjął szklaną fiolkę wypełnioną srebrnoszarą substancją i podał mi ją.
Kolejne wspomnienie…
– W przyszłym roku nie będzie mnie w szkole, więc masz dużo czasu na przemyślenia i podjęcie decyzji.
– Słucham? – dopiero po chwili dotarło do mnie, co on powiedział. – Jak to nie będzie? Rezygnujesz z posady nauczyciela?
– Nie. Wyjeżdżam tylko na rok. Do Kanady. Muszę ostatecznie załatwić pewne sprawy rodzinne. Ale to nie twój interes. Odwiedź swoją śliczną wdowę i… dbaj o matkę.
– Co łączyło cię z moja matką? Wspomniała raz o tobie, wspomniała twoje imię.
Lecz Majere nie odpowiedział, kierując się już w stronę zamku. Czerwona peleryna powiewała za nim niczym krwawy sztandar. Nie wiedziałem, jak wpłynęły na niego moje słowa.
Zerknąłem na fiolkę trzymaną w dłoni. Zapewne znów niewiele dowiem się z tego, co chciał mi pokazać. Prychnąłem. Właśnie to chciał było w tym wszystkim najgorsze. Selekcjonował wspomnienia tak, aby ostatecznie to i tak wyszło na jego. Kto wie, czy w momencie, w którym zmienia się scena, nie padło najważniejsze zdanie mające dać odpowiedź lub chociażby wskazówkę na targające mną wątpliwości.
I, do cholery, o co chodziło mu z Morrigan? Nie jego interes, co zrobię. Swoimi radami chciał rzeczywiście mnie do tego zachęcić, czy wręcz przeciwnie? Może jego słowa miały wywołać u mnie efekt odwrotny? Jakoś nie mogłem sobie wyobrazić, by chciał dla mnie dobrze.
~ * ~
Tym razem znalazłem się w jednym z zamkowych korytarzy. Raistlin i Caramon szli szybko, jakby gdzieś się spieszyli.
– Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? – zapytał Caramon.
Jego brat zrobił taką minę, jakby słyszał to już kilkanaście razy. Nic nie odpowiedział, lecz mogło to też być spowodowane zadyszką.
– Co sobie inni o nas pomyślą?
– Czasami trzeba poświęcić się dla słusznej sprawy. W przyszłości będziemy bohaterami, którzy wykryli i zdusili w zarodku tę bzdurę. A gdy ktoś się postawi, wystarczy pokazać mu gdzie jego miejsce. Obecnie to my jesteśmy najbardziej szanowani w Hogwarcie. Pamiętaj o tym, Caramonie. Byleby tylko Kit o niczym się nie dowiedziała – dodał po chwili.
– To ty mówisz jej o wszystkim, nie ja.
– Tak się składa, że nie jesteś lepszy – skwitował Raistlin.
Zatrzymali się pod drzwiami jakiejś klasy i weszli do środka. W środku w ławkach siedziały same dziewczyny. Wszystkie były ze starszych roczników, zapewne z klas owutemowych. Nienagannie ubrane i uczesane, żadna nie miała nawet lekkiego makijażu.
Od razu dostrzegłem wśród nich Eileen. Raistlin też przelotnie spojrzał w jej stronę. Obok niej z jednej strony siedziała Juliet, natomiast z drugiej niska, smukła dziewczyna o płomiennorudych włosach. Jeden z kręconych kędziorów wypadł ze starannie uczesanego koka. Mogłem się założyć, że nie był to przypadek. Swoimi ciemnoniebieskimi, głęboko osadzonymi oczami patrzyła z pogardą w stronę przybyszów.
Miałem nieodparte wrażenie, że gdzieś już tę dziewczynę widziałem, lecz nie mogłem sobie przypomnieć kiedy ani w jakich okolicznościach.
– Dzień dobry, profesor Tarth. – Do rzeczywistości przywrócił mnie głos Raistlina przesycony fałszywą serdecznością.
Dopiero teraz dostrzegłem starszą nauczycielkę stojącą na przedzie klasy. Nigdy wcześniej jej nie widziałem ani o niej nie słyszałem. Musiała już dawno przejść na emeryturę. Wyglądała jak starsza wersja swoich podopiecznych. Taki sam strój, fryzura i sztywne, sztuczne maniery. Nawet jej twarz wyrażała takie samo znudzenie jak u uczennic.
– My także chcielibyśmy uczęszcza na zajęcia. Dobrego wychowania nigdy za wiele – kontynuował Ślizgon, posyłając kobiecie jeden ze swoich uśmiechów. Dziewczyny były tym wyraźnie poruszone i zaskoczone, nie mniej niż ich nauczycielka.
– Ależ oczywiście panie Majere i… panie Majere – powiedziała monotonnym tonem głosu przypominającym mi Binnsa. – Zajmijcie miejsca.
Eileen posłała Raistlinowi piorunujące spojrzenie.
Scena zmieniła się.
– W co ty pogrywasz, Majere?! – zawołała rozwścieczona Eileen, doganiając go na korytarzu.
– Minęły dopiero – spojrzał na zegarek – dokładnie trzy godziny i dwadzieścia dwie minuty od zakończenia lekcji dobrego wychowania, a ty już łamiesz zasady etykiety, Eileen.
– Spójrz na siebie – skwitowała.
– Och, chodzisz na te zajęcia dłużej ode mnie. Dwie godziny nie wyplenią od razu ze mnie wszystkich złych nawyków.
Jego słowa wyraźnie jej się nie spodobały, lecz nic nie odpowiedziała. Zmarszczyła brwi, co nie wpłynęło korzystnie na jej wizerunek.
– Może porozmawiamy gdzieś, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał? – zaproponował, gdy minęły ich idące w równym rzędzie Puchonki, które przyglądały się całej scenie z ogromnym zaciekawieniem.
Eileen skinęła głową i pozwoliła, by Raistlin prowadził. Kluczyli wśród krętych korytarzy, by w końcu wyjść na szkolne błonia jednym z tajnych przejść, a nie przez wrota wejściowe jak nakazywałaby przyzwoitość.
– Gdzie idziemy? – spytała dziewczyna, nie mogąc się powstrzymać.
– Do Zakazanego Lasu, tam nikt nas nie podsłucha.
– Jeżeli chcesz mnie zgwałcić jak Ygritte Smallwood, to wiedz, że ci się to nie uda.
Raistlin wybuchnął śmiechem na jej słowa, strasząc ptaki siedzące na pobliskim krzaku.
– Wierz mi, jest to ostatnia rzecz, na jaką miałbym ochotę, a Ygritte Smallwood nic nie zrobiłem.
– Ona mówiła co innego.
– Gdyby powiedziała ci, że istnieją smoki potrafiące pluć sokiem dyniowym, to byś jej uwierzyła?
Raistlin poprowadził ją wąską ścieżką pomiędzy ogromnymi drzewami. Nie weszli w las daleko, lecz trudno było dostrzec stąd drogę powrotną.
– Jakby nagle dopadł cię jeden z twoich napadów złego humoru, to biegnij w tę stronę, z której przyszliśmy, bo nie chcę mieć ciebie na sumieniu, gdy się zgubisz w lesie i dopadną cię centaury lub jeszcze gorsze kreatury. Teraz słucham. Co chciałaś mi powiedzieć?
– Dlaczego poszedłeś na te zajęcia? Tylko nie próbuj mnie okłamywać. Wiem, że jesteś w tym dobry. Wielu leci na te twoje fałszywe słodkie słówka, półuśmieszki, błyszczące oczka i pełne pokory zachowanie. Lecz mnie nie oszukasz.
– Już ci mówiłem, Eileen. Na naukę dobrego wychowania nigdy nie jest za późno.
– Ach tak. I z tego powodu postanowiłeś umówić się na herbatę z Juliet podczas najbliższego wypadu do Hogsmeade?
– Jesteś zazdrosna? – odparł jakby od niechcenia, jednak ta informacja zbiła go lekko z pantałyku. Mogłem się założyć, że nie spodziewał się, iż Juliet tak szybko opowie przyjaciółce o wszystkim. – Zawsze możesz iść z tą małą rudą – zasugerował.
– O, to będziesz bardzo zaskoczony, bo Tika również dostała dzisiaj zaproszenie…
– Cóż za przypadek – przerwał jej bezceremonialnie.
– Od twojego brata – dokończyła, nie przejmując się jego słowami.
Chłopak przez chwilę zaciął się całkowicie, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Cała maska opanowania i obojętności w jednej chwili zniknęła z jego twarzy zastąpiona przez zaskoczenie i złość.
Ucieszyłem się w duchu, że chociaż coś nie poszło po jego myśli. Widząc wyraz twarzy Eileen, mogłem się zorientować, że odczuwała to samo.
– Cóż za zbieg okoliczności. Nic o tym nie wiedziałem – starał się powrócić do swojego zwykłego tonu głosu, lecz nie udało mu się to. Nawet głupiec zorientowałby się, że jego słowa nie były prawdą.
– Kłamiesz – stwierdziła fakt Eileen.
– A udowodnisz mi to?
– Tak myślałem – dodał, gdy dziewczyna się nie odezwała, zaciskając pięści z wściekłości.
– Nie pozwolę ci skrzywdzić mojej przyjaciółki – rzekła stanowczo, patrząc Raistlinowi prosto w oczy. Nie bała się, że ją pochłoną, miała w sobie jakąś nienazwaną siłę, która broniła ją przed tym płynnym złotem.
– Jaka ty jesteś uparta, zawzięta, buntownicza, tajemnicza… – mówił, robiąc z każdym słowem jeden krok w jej kierunku.
Eileen zrobiła krok do tyłu, chcąc cofnąć się przed Ślizgonem, lecz natrafiła na pień ogromnego dębu. Przywarła do niego plecami, gdy Raistlin znalazł się tuż przed nią, uniemożliwiając ucieczkę.
Zbliżyłem się do niego, chcąc odciągnąć go od matki, lecz po chwili dotarło do mnie, że to wspomnienie i nic nie mogłem zrobić. To już się wydarzyło.
Długimi palcami bladej dłoni pogłaskał jej policzek. Eileen zadrżała.
– Coś ci mowę odebrało, ptaszyno – szepnął, zbliżając swoje usta do jej. Na policzkach Krukonki pojawiły się szkarłatne rumieńce. – Nie uczynię ci tego dyskomfortu, pani. W końcu jesteś już zaręczona.
– Nie wyjdę za mąż za Charles Pottera, chociaż nie wiem co by mi proponowali w zamian.
– O ile wiem, w zamian nic ci nie zaproponują. I nawet ten upór nic ci nie pomoże. Jak nie Potter, to ktoś inny.
– W małżeństwie chcę miłości.
Miałem wrażenie, że te słowa wyrwały jej się mimowolnie, że nie planowała w ogóle zdradzać tego Raistlinowi.
– Wśród ludzi nie ma miłości, Eileen. Żadnej.
– Powiedz to Kit.
Zaczął padać deszcz.
Scena zmieniła się.
Znalazłem się w dormitorium Ślizgonów. Ociekający wodą Raistlin wchodził właśnie do swojej sypialni.
– Prince oblała cię wiadrem wody, że tak wyglądasz – zakpił Caramon, gdy tylko brat zamknął drzwi.
– Nie, byłem z nią na dworze, gdy się rozpadało – powiedział, ściągając mokre rzeczy i rzucając je na posadzkę. – Rybka połknęła haczyk tak, jak planowałem. A ty mógłbyś zachować więcej rozsądku, idioto! Nie musiałeś od razu lecieć do Waylan. Prince aż tak głupia nie jest jeżeli chodzi o dobro jej najdroższych przyjaciółek.
Spojrzał na brata tymi przeszywającymi na wylot złotymi oczami, teraz pełnymi gniewu i triumfu.
– Przepraszam – niewyraźnie wymamrotał Caramon, odwracając głowę. Niezadowolenie brata musiało być dla niego ciosem prosto w serce. – Następnym razem bardziej pomyślę, Raist. Obiecuję.
– Miejmy nadzieję.
– Dowiedziałeś się czegoś? – nieśmiało zagadnął Caramon po dłuższej chwili milczenia.
– Od Prince? – prychnął wzburzony. – Czyś ty już do reszty zidiociał? Czasami jesteś większym przygłupem niż Hagrid, a to już niemały wyczyn. Ona nie jest aż tak durna. Wszystkiego dowiem się od Colfer podczas wypadu do Hogsmeade. A gdy będziemy już mieć dowody, Prince pożegna się z dobrą opinią, a może nawet i szkołą.
~ * ~
I jest kolejna notka. Jestem zdziwiona moją regularnością sprzed ostatnich tygodni. Ostatnio dodawałam co dwa tygodnie, a nie co tydzień. Myślałam, że ta po przepisaniu będzie dłuższa, ale nie wyszło. Mogę wam obiecać, że 55 na pewno taka będzie, bo miałam wenę i się rozpisałam.
Nawet nie wiecie, jak byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam kolejną gwiazdkę. Tym bardziej, że tamten rozdział nie wyszedł tak, jak to sobie zaplanowałam. Czym ja sobie na niż zasłużyłam, kochani?
Pozdrawiam serdecznie :)

23 komentarze:

  1. No to tak: Wspomnienie było świetnie opisane. Lubię tą nutkę tajemniczości ^^. Ja zawsze wyobrażałam sobie (w czasach szkolnych) Eileen jako dziewczynę, która jest trochę ponura (jak Sev) i z której wszyscy się wyśmiewają (jak z Seva Huncwoci). Ty ją przedstawiłaś w zupełnie innym świetle, i to mi się bardzo spodobało :D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz już widzę wyraźną różnicę pomiędzy Majerem sprzed lat, a Majerem w teraźniejszości. Odnoszę nieodparte wrażenie, że mimo wcześniejszego, podłego charakteru, zmienił się po ukończeniu szkoły. Kto wie, może to sprawka Eileen? Z boku wygląda na to, że chcąc ją uwieść i zniszczyć równocześnie jej reputację, poznają się bliżej, co pozwoliło Majerowi z czasem spojrzeć na świat w innym świetle. Sama już nie wiem, czy powinnam mówić o nim sprośnie, czy okazać trochę więcej wyrozumiałości... Nigdy nie byłam dobrą dyplomatką, ale cóż, trening czyni mistrza ;)
    Zastanawiam się, czemu tak nagle palnął w obecności Snape'a o Morrigan? Czyżby się znali?
    Odkąd Majere pojawił się w Twoim opowiadaniu, namieszał za dwóch, a nawet trzech. Nic nie jest takie, jakie się kiedyś wydawało xD Tyle pytań, a znikąd odpowiedzi.
    Bardzo fajny rozdział, nie pierwszy i nie ostatni zresztą ;*
    Pozdrawiam serdecznie, i życzę dalszego rozkwitu weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O, kolejne wspomnienia! Mówiąc szczerze to najciekawszy, zaraz po relacjach Sev-Morrigan, wątek w twoim opowiadaniu.
    Bardzo mi się podoba jak wykreowałaś Majere. Jest tajemniczy, wredny, ale zarazem czarujący...Zawsze podziwiałam autorki książek że stworzyły takie postacie, więc tobie też gratuluję, szczególnie, że jesteś jeszcze młodą pisarką :)
    Szkoda, że Severus nie porozmawiał z Morrigan, przecież minęło pół roku od jej wizyty! Ale rozumiem, że targały nim wątpliwości, ja sama chyba też bym się tak czuła. Mimo tego mam nadzieję, że Snape wkońcu się przełamie...
    Co do wspomnienia- było świetne! Najbardziej podobała mi się ta scena w lesie. Czyżby między Majere a Eileen miało coś...zakwitnąć? Pewnie nie od razu, gdyż obecnie się nie cierpią, ale może potem...Skrycie czekam na to:)
    Pozdrawiam cieplutko^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Taa Zwariowanaa16 lipca 2012 18:34

    Chyba będzie mi brakowało Majere... W sumie to nigdy za nim nie przepadałam, ale teraz, kiedy ma zamiar wyjechać na rok, chyba jednak będzie mi go brakowało. ;p To taka specyficzna postać... Uwielbiam fragmenty z nim, choć nieźle mnie czasem denerwuje.
    Kolejne wspomnienia; to z pewnością jedne z najciekawszych momentów rozdziałów. Ubóstwiam je :D Eileen w młodości była taka silna... buntownicza. A potem pojawił się Tobiasz i Eileen w pewnym sensie się zmieniła...
    Notka naprawdę świetna!
    (Nie)cierpliwie czekam na kolejną :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę wyjść z podziwu w jaki sposób opisujesz przeszłość Eileen. Widać tą wielką różnice między tymi czasami a przeszłością.
    To wszystko jest takie tajemnicze, że zżera mnie ciekawość co do przeszłości Eileen.
    Czym sobie zasłużyłaś na kolejną gwiazdkę? Tym samym co na poprzednie. Po prostu świetnie piszesz :) Masz ogromny talent i życzę więcej gwiazdek :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co ta Eileen zrobiła kiedyś Majere, że ten chciał się jej pozbyć ze szkoły i zrównać z ziemią? Uraziła pewnie jego wielkie ego, to niemal pewne, ale... No nie wiem, nie wiem. Wszystko jest takie dziwne. No i o co chodziło dokładnie z tą "utratą arystokracji"? Zapewne miał na myśli zmianę zachowania i pewne czyny, ale... Hmm... W każdym razie widać, że trochę dojrzał. Ale co z tego, skoro nadal lubi pogrywać sobie z ludźmi? A może to jakiś sentyment do rodziny Eileen? xD
    No i szok, Eileen była "obiecana" Potterowi. Osobiście uważam, że lepiej się stało, że wyszła za Tobiasza xD Jak dla mnie to wszystko lepsze od Jamesa.
    Pozdrawiam
    [violent-storm]

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział był bardzo interesujący. Bardzo mnie zaciekawiła ta historia Eileen. Jestem to ciekawa, dlaczego Majere tak postępuje. Czemu tak bardzo chce ją upokorzyć. Choć przyznam, rozmowa Majere i Severusa także mnie zaciekawiła. "dbaj o matkę" - Czyżby jednak coś zaiskrzyło między Eileen i Marjerem? Czekam już na next. Pozdrawiam serdecznie:**

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne wspomnienie. :) Tylko wydało mi się, jakieś takie krótkie, ale nie mnie coś mówić na ten temat, bo sama demonem długich rozdziałów to ja nie jestem. :D
    Gratuluję kolejnej gwiazdki i nie bądź tak skromna. Bo Twój rozdział, każdy, bez wyjątku jest świetny. ;)

    [byc-jak-snape]

    OdpowiedzUsuń
  9. Co za udany rozdział, naprawdę mi się spodobał. Jestem bardzo ciekawa co takiego słychać u naszej młodej wdowy, czy jest szczęśliwa po śmierci męża, czy też może żałuje. Co ja gadam? Ona, żałuje? Podobało mi się jak opisałaś Mojere, a szczególnie to, że jego płaszcz powiał na wietrze jak płonący sztandar, coś takiego - strasznie mi się spodobało to określenie.
    Czekam na dalsze, może nareszcie Sev napisze list do Morrigan (czy jak pisze się jej imię?) czy może odwiedzi ją osobiście. Pozdrawiam.
    [ mysterious-strangers ]

    OdpowiedzUsuń
  10. Och, nienawidzę Majere. Co za wredota! Nie rozumiem tylko, jaki on tak naprawdę ma sens w dawaniu Severusowi tych wspomnień... Jestem też ciekawa, czy uda mu się wyciągnąć coś od Juliet. Choć, znając życie, uda mu się. Zaczynam bać się o Eilleen.
    Hah, robawił mnie brat Majere'a, czyli drugie Majere (kurde, nie pamiętam jego imienia :/), który zaprosił tą rudą do Hogseade xDDD
    Gratuluję kolejnej gwiazdki! ;P
    Całuję,
    Leszczyna [dowiesc-niewinnosci]

    OdpowiedzUsuń
  11. No tak... poklepałam sobie nawet za dużo ;)
    Gratuluję kolejnej gwiazdki ;) Całkowicie na nią zasłużyłaś.

    No to mamy kolejne wspomnienie o Eileen. Na początku trochę mnie to zdziwiło, bo wcześniej wspomnienia dodawałaś kursywą, a tu normalnie, ale kiedy już się zorientowałam o co chodzi odkryłam gierki Majere. Czy ten człowiek nie ma serca?
    A co do Severusa - nadchodzi lato i powrót do matki. Mam nadzieję, że z nią szczerze porozmawia. Korci mnie, żeby dowiedzieć się więcej o jej przeszłości. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się to jeszcze bardziej zagmatwane, niż jestem sobie w stanie to wyobrazić. No i jeszcze Potter. Jak to się stało, że to jej przyjaciółka wyszła za niego, kiedy ona miała być z nim zeswatana?
    No cóż... Mam wielką nadzieję, że się ego dowiem ;)
    Tymczasem: pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Każdy Twój rozdział zasługuje na gwiazdkę. Wszystkie są wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Nie ma się więc co dziwić.
    Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem ciekawa całej historii Eileen. W tym temacie masz duże pole do popisu i wierzę, że wykorzystasz przy tym wszystkie swoje zdolności pokazując jej przeszłość. Już mogę powiedzieć, że jest interesująco. Prince i Potter! Zaciekawiło mnie to. Czy Sev dowie się czegoś, co zmieni jego, już i tak poplątane, życie? A co do zbliżających się wakacji, mam nadzieję, że spędzie je jakoś pożytecznie, a nie siedząc na kanapie w swoim pokoju z książką w ręku rozmyślając o przeszłości.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Podoba mi się sposób w jaki "dawkujesz" nam wspomnienia Majere. Nie ładujesz od razu wszystkich informacji do jednego wspomnienia. Wszystko dzieje się powoli, a kiedy już odkryjesz przed nami jakąś małą tajemnicę w jej miejsce pojawia się tuzin następnych. A ja znów nie mogę się doczekać ciągu dalszego!
    Jestem bardzo ciekawa jak rozwinie się sprawa z Morrigan. Bo rozwinie się, prawda? Mam taką cichą nadzieję, że tak.
    I jeszcze taka malutka uwaga. Często wspominasz motyw marionetki (albo ja jestem na tym punkcie przeczulona).
    Gratuluję poleceń! ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. W końcu udało mi się nadrobić zaległy odcinek i przeczytać ten. Bardzo Cię przepraszam za opóźnienie, ale ostatnio nie mam ani siły, ani ochoty na jakiekolwiek blogi, nawet na pisanie swoich. Ale w końcu zebrałam się w sobie i jestem.
    Może zacznę od poprzedniego wspomnienia. Najpierw wystraszyłam się, że to ktoś ze śmierciożerców przylazł do Severusa, ale na szczęście to Morrigan. Jakkolwiek okropnie by to nie zabrzmiało, dobrze postąpiła, jeśli to była jedyna droga uwolnienia siebie i syna od męża. Może teraz uda się jej i Severusowi? Liczę na to. Bardzo mi się podobało to wspomnienie.
    Natomiast co do drugiego znów mam mieszane uczucia. Jestem bardzo ciekawa, jak to rozwiniesz, co stało się w Hogwarcie w tych latach. Zaskoczyło mnie, że mama Seva była zaręczona z ojcem Jamesa. Ale to całkiem fajny pomył, bardzo ciekawy. Ciekawe, jak wyplątała się z tego małżeństwa i wyszła za ojca Severusa.
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Marionetka Losu16 lipca 2012 18:39

    Cztery notki ! Możesz mi wymyślić najgorsze tortury… Zasługuje na nie. :/
    Wspomnienie 49 – Jasne, że Lucjusz do więzienia nie trafił. Takim bezczelnym arystokratom, nigdy się takie coś nie przytrafi. Kłamanie i obłuda – mają to wyćwiczone do perfekcji. Ach, no i potęga pieniądza… ;)
    Za każdym razem, gdy wspominasz o uczuciu Seva do Lily, nie mogę wyjść z podziwu. To już nie szczenięca miłość, a taka prawdziwa, głęboka – cieszenie się ze szczęścia drugiej osoby mimo że samemu jest się samotnym i ten brak żalu. Przecież Snape nigdy o nic jej nie oskarżał, zawsze widział ją jako miłą, zabawną, niezapomnianą towarzyszkę. I to jest naprawdę piękne, zachować takie miłe wspomnienia… :)
    Szkoda mi tego Jacka… Co takiego zrobił, że los go ukarała takim życiem? Dobrze, że Sev ma takiego kumpla. :)
    O Jack wspomniał o Morrgian. :D Liczę na to, że nie zrezygnowałaś z planów związanych z tą dziewczyną. :)
    Co byśmy zrobili bez tych naszych mam? Jednym gestem, słowem potrafią sprawić, że wszystkie starannie ukrywane smutki mimowolnie wychodzą z kryjówki . :)
    Wspomnienie 50 – Dziękuję bardzo pięknie za dedykacje. I aż mi głupio, że nie przeczytałam na czas. :( Domyślam się, że w tym rozdziale pojawi się wspomnienie o Eileen albo Morrigan, więc zabieram się za czytanie. :)
    Rozśmieszył mnie fragment z Hagridem. Już wyobrażam sobie tego wielkoluda szperającego w szafkach. Widok nie do podrobienia. :)
    List napisany pięknym, poprawnym językiem i szyderski dodatek w nawiasie. Nikt inny, jak tylko Raistlin! I jaki ładny podpis na końcu… Czyli miałam rację – wspomnienie.
    Majere nawet, gdy był młody, odznaczał się tymi samym cechami, co teraz i dość taktownym sposobem wywyższania się.
    Doskonale wyobrażam sobie to podekscytowanie na twarzy uczniów, zwłaszcza tych najmłodszych, podczas kłótnie. Tak często się z tym spotykam... ;)
    Wstrętny Majer. Nienawidzę ludzi, którzy zawsze muszą być najwyżej, nie odpuszczają, choć ich działania są niepotrzebne, ludzi, którzy psują plany innych tylko dlatego, że chcą wypaść dobrze w świetle wyższych osobistości, którzy pragną upokorzyć dla własnej przyjemności. Precz z nimi! Błagam ukarz jakoś tego Raistlina! Chociażby na końcu opowiadania. Będę czekać cierpliwie. :)
    I czego on chce od Eileen, dlaczego tak jej nie lubi?
    No i tak na podsumowanie, bardzo lubię wspomnienia z Eileen. :)
    Wspomnienie 51 - Morrigan! Jest Morrgian! :)
    Nie, nie wierzę. Silna, zawsze mająca jakąś cięta ripostę, nie umie poradzić sobie z życiem? To niemożliwie… Dziwnie czyta mi się o takiej smutnej, zrezygnowanej Morrigan. Mam nadzieje, że Sev nie dopuści do tego, by dziewczyna zrobiła coś głupiego.
    A jednak… Mimo wszystko jestem pewna, że Morrigan sobie poradzi, a morderstwo nie będzie jej tak ciążyło. W końcu jest silna, a brak obecności męża tyrana na pewno ją wzmocni i przywróci dawną postawę.
    Czy Sev szybko zapomni o tym spotkaniu? Czy będzie je rozpamiętywał? Czy drogi Seva i Morrigan znów złączą się chociażby na chwilę? Czy Sev wykorzysta zapewnienie Morrigan? I znów tyle pytań! :)
    Wspomnienie 52 – Rozczarowałam się trochę, gdy okazało się, że Sev nawet nie napisał do Morrigan…
    „Nazbyt znajomy głos” od razu kojarzy mi się z Majere. Ja też wolałabym spotkać się z nim trochę później i dać Severusowi jeszcze trochę czasu na przemyślenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Marionetka Losu16 lipca 2012 18:39

    I jakoś pierwszy raz Majere mnie nie odrzucał, nie czułam do niego niechęci. Dlaczego? Może nie było w nim aż tak dużo tej ohydnej ironii? Ukazało się w nim trochę jakiegoś człowieczeństwa? A może udobruchał mnie ten niby smutek?
    I właśnie, co łączyło go z Eileen? Ja również chciałabym zobaczyć wyraz jego twarzy po słowach Seva. Musiał się akurat odwrócić?! :)
    I kolejne wspomnienie. Mimowolnie na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
    Majere i lekcja dobrego wychowania? Po co mu to? I tak już jest wystarczająco sztywny i bezczelny. A w Zakazanym Lesie naprawdę bałam się o Eileen. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po Raistlinie. I jak wyjdą na tym wszystkim przyjaciółki matki Severusa? Czy braciom Majere uda się wyciągnąć prawdę?
    Czekam na kolejne wspomnienie i jeszcze raz bardzo przepraszam za zaległości. :/ [ marionetka-losu]

    OdpowiedzUsuń
  17. No kurcze, nie spodziewałam się, że tak to wszystko połączysz. A, że Sev znów zobaczy Morrigan... wyobrażam sobie jej wyraz twarzy i przygnębienie. Swoją droga sprytnie podeszła do Severusa, przypominając mu o jego własnym dzieciństwie. No i Majere. Kurcze, to dopiero intrygant. Uwielbiam czytać wątki o nim, naprawdę. Są zagadkowe i wzbudzają napięcie ;)

    Pozdrawiam!

    Ps. Wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Na samym początku wpsomnę może o szablonie, którego kolorystyka po prostu skradła mi serce,śliczny jest ;) co do rozdziału - wprawdzie nie wiem, o co tak we wszystkim chodzi, bo mam do nadrobienia pięćdziesiąt rozdziałów, jednak Snape'a wielbię, dlatego też stanę się chyba częstym gościem, aaa, gratuluję polecenia, w pełni zasłużone ;)

    pozdrawiam, Luthien

    /recepta-na-optymizm/

    OdpowiedzUsuń
  19. Condawiramurs16 lipca 2012 18:40

    super post... coraz ciekawsza ta preszłośc Eileen... miała wyjść za POttera? myślę, że mogła odmówić ze wezględu na pryjaciółkę, która pewnie już wtedy go kochała... ale mam wrażenie, że może byc tak, iz chcąc nie chcąc, coś do siebie Eillen z Majerem poczują... ech cóż za życie...

    OdpowiedzUsuń
  20. Przepraszam, że dopiero teraz czytam, ale ostatnio mam czasu wolnego jak na lekarstwo i z niczym się nie wyrabiam. Oczywiście, jak zwykle świetny rozdział, aczkolwiek żałuję, że trochę przykrótki ;) Majere to intrygant do potęgi. Ciągle coś miesza i podejrzewam, że to dopiero przedsmak tego, co nas czeka. W gruncie rzeczy, po latach zmienił się chyba na lepsze, "wydoroślał"... Czekam na next! Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  21. Jakoś tak ten rozdział wydawał mi się strasznie krótki. Właściwie to same wspomnienia Majere, ale za to jakie. Ja już kompletnie nie domyślam się, o co mogło chodzić i czekam, aż sama to stopniowo zaczniesz przybliżać czytelnikom.
    Eileen zaręczona z Potterem? Dobra, tego w życiu bym się nie spodziewała.
    Zaskakujesz, cały czas zaskakujesz. A ciekawość rośnie z każdym dniem, gdy nie dodajesz nowego rozdziału :>
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. arwen_LivTyler16 lipca 2012 18:41

    Intrygujące wspomnienia, ale wciąż nienawidzę Mjaere tak, ze aż boli.

    OdpowiedzUsuń
  23. Komentuję, jak zwykle, z duuuuuuuużym opóźnieniem. Przepraszam. A teraz do rzeczy: Notka, też jak zwykle, rewelacyjna. Piszesz tak świetnie, że normalnie komentowanie staje się nudne. Nie ma do czego się przyczepić :D Przyznam, że o wiele bardziej od historii Severusa interesuje mnie historia Eileen. Ten dawny Hogwart jest taki... inny i tojest w nim intrygujące. Klub dobrych manier? Przyznam, że na myśl o czymś takim, dostaje ataku głupawki i strasznie mnie to śmieszy, pomimo, że to nie miało być (i nie jest) śmieszne. Ja chyba jakoś nie tak reaguję... Pomysł z tym świethy, wydaje się absurdalny, a wcale taki nie jest. Zastanawiają mnie te relacje Majera i Eileen. Co on knuje? A co do Severusa... coś czuję, że pomięzy nim, a Morrigan nic się nie zmieni, a szkoda. Byli taką dobraną parą... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń