Opowiadanie przeniesione z Onetu.

Akcja opowiadania rozpoczyna się zimą w roku 1978, gdy Severus uczęszcza do siódmej klasy. Fabuła może znacznie odbiegać od tego, co wydarzyło się w powieściach pani Rowling. Mogą pojawić się przekleństwa i brutalne sceny.

Szablon wykonała Elfaba.

piątek, 24 lutego 2012

Wspomnienie 51: Ostatni dzień zimy


Często jakieś zdarzenie wydaje się dobiegać końca, kiedy właśnie się dopiero zaczyna.
Novalis
Dla Animusa, bo Twoje słowa zawsze poprawiają mi humor i mobilizują do dalszego pisania.
20 marca 1982
Wstrząśnięty tym, co przyszło mi zobaczyć tym razem, wynurzyłem się z odmętów wspomnień Majere i pewnie stanąłem na kamiennej posadzce w moim pokoju.
Co to był za Hogwart? I w co on pogrywał? Co chciał zrobić? Co zrobił?
Spojrzałem w zadumie w stronę drzwi i dopiero wtedy dotarło do mnie, że nie byłem w pomieszczeniu sam.
Wysoka postać w długiej, czarnej pelerynie. Była mokra na końcu, pewnie ze względu na śnieg, który powoli topniał na drogach. Na głowę naciągnęła kaptur, więc nie mogłem dostrzec ani rozpoznać twarzy. Stała oparta o ścianę, wyginając palce u rąk okryte w ciemne rękawiczki. Żadnej charakterystycznej cechy, która mogłaby naprowadzić mnie na tożsamość tej osoby.
Stanęła z dala od światła padającego z kominka, jakby chciała wtopić się w mroczne cienie.
Zakląłem pod nosem. Wściekły na samego siebie, że w porę nie zorientowałem się, że mam gościa. Niecałe pół roku względnego pokoju i już moja czujność się uśpiła. Zapadła w sen zimowy i nie zamierzała się z niego dobrowolnie budzić. Najwyższy czas znów powrócić do dawnych zwyczajów, bo w przyszłości może się to dla mnie źle skończyć.
– Kim jesteś? – warknąłem w stronę zakapturzonego przybysza, sięgając po różdżkę znajdującą się za pazuchą szaty.
Może straciłem trochę czujność, ale na walkę byłem przygotowany przez cały czas. Tego nauczyły mnie ostatnie miesiące wojny i wątpię, abym kiedykolwiek mógł powrócić do normalności. Stała czujność. Inaczej w każdej chwili mogłem zginąć.
– Wiem, Severusie, że powinnam wcześniej cię uprzedzić, napisać lub cokolwiek, ale nie mogłam już dłużej czekać. Taka okazja może się szybko nie powtórzyć.
Ten głos poznałbym zawsze i wszędzie bez względu na okoliczności, bez względu na cokolwiek. Nawet za pięćdziesiąt lat powodowałby we mnie kotłowanie się tak wielu różnych emocji i doznań.
Ona.
Miałem wrażenie, że serce zaczęło mocniej pracować w mojej piersi. Wybijać rytm, którego nie znałem od tak długiego czasu. Którego nigdy nie zapomniałem.
– Jak się tu dostałaś? – zadałem pierwsze rozsądne pytanie, które przyszło mi do głowy. Byleby tylko nie przedłużać tej gęstej, niemal namacalnej ciszy, która zaległa pomiędzy nami.
– Myślisz, że można dostać się do szkoły tylko tajnymi przejściami? – Mógłbym przysiąc, że pod kapturem na jej twarzy pojawił się krzywy uśmieszek. – Przyszłam przez Zakazany Las.
– Przynajmniej Majere nie ma w szkole – wyrwało mi się, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
– Sądzę, że ma on lepsze rzeczy do roboty niż wypatrywanie intruzów wychodzących z lasu. Wcześniej stawiałabym na Hagrida.
Nie byłbym do końca taki pewien.
Zdjęła kaptur z głowy. Nie mogłem oderwać wzroku od jej pięknej twarzy. Kosmyki włosów, które wypadły ze starannie uczesanego koka na lekko zarumienione od zimna policzki. Jedynie oczy się zmieniły. Nie dostrzegłem z nich ani jednej iskierki radości czy też tak często obecnej pogardy dla świata. Był tam jedynie smutek.  Wszechobecny, przytłaczający smutek i troska.
Czy jej życie aż tak bardzo się zmieniło? A ja nie wierzyłem w słowa Jacka, sądząc, że przesadza.
– Wiem, że nie widzieliśmy się od tak dawna. Nie rozmawialiśmy ze sobą – zaczęła niepewnie, nadal wyginając palce u dłoni i patrząc na własne buty.
– Czego potrzebujesz? – przerwałem jej.
Może powinienem pozwolić jej się wygadać, ale tak bardzo chciałem być pomocny. Zrobić coś, co polepszy jej życie, zmieni je na lepsze. Zakończyć to coś złego, co teraz ma miejsce.
– Jak zwykle bezpośredni – próbowała rozładować atmosferę. Bezskutecznie. – Pamiętasz ten podwieczorek u Narcyzy i Lucjusza, na którym spotkaliśmy się ten jeden jedyny raz od… - Zamilkła, próbując znaleźć odpowiednie słowo na określenie tego, co się wydarzyło. – Od tamtego czasu – zakończyła z wahaniem.
Jednak doskonale wiedziałem, co miała na myśli. Dzień, który zmienił wszystko. Dzień, w którym wszystko spieprzyłem.
– Mówiłeś wtedy o truciznach, które nie pozostawiają żadnych śladów.
Niepewnie kiwnąłem głową na znak, że pamiętam i rozumiem.
– Potrzebuję jej.
– Słucham? Co chcesz z nią zrobić? – zapytałem, mając już przed oczami najgorsze scenariusze.
Nie mogłem już powstrzymać obrazów, które kreowała moja wyobraźnia. Ona pijąca truciznę, by na zawsze odejść z tego świata, zakończyć ten żywot w tak młodym wieku. Zostawić wszystko i udać się do tego drugiego, ponoć lepszego, świata. Pozostawić po sobie żal, cierpienie i syna. Co sprawiło, że chciała podjąć aż tak ostatecznie rozwiązanie? Czy w jej życiu było aż tak źle?
– Nie wytrzymam dłużej z Thomasem. To nie jest życie. Jest dla mnie podły, nie szanuje mnie. Mam się tylko pięknie prezentować w towarzystwie, spełniać wszystkie jego zachcianki. Być zabawką w jego rękach, niewolnicą na zawołanie. Lecz ostatnio był tak wściekły na mojego syna i to z zupełnie błahego powodu. Przez jedną z najgorszych chwil w moim życiu myślałam, że coś mu zrobi. Blaise ma dopiero dwa lata, to jeszcze małe dziecko.
Coś ścisnęło mnie za serce. Bezwiednie wstrzymałem oddech, zapominając, że jest on niezbędny do życia. Wiedziałem już, że nie mogę stać obok tego obojętnie, przyglądać się z boku, jak dalej potoczy się ta tragedia, patrzeć na jej nieszczęścia i cierpienia; jej i jej syna.
Lecz ostatecznie nie mogłem spełnić tej prośby. To byłoby zaprzeczenie tego, co sobie obiecałem wraz z przejściem na stronę Dumbledore’a. Skreśleniem filozofii mojego obecnego życia. Może i nie podałbym tej trucizny osobiście, ale i tak ponosiłbym część winy. Zapewniłbym narzędzie do tego mordu i przyczyniłbym się do splamienia jej czystych rąk krwią.
– Morrigan, nie mogę – z trudem wydusiłem z siebie, chociaż serce mi krwawiło. – Nie chcę znów być odpowiedzialny za kolejną zbrodnię. Całkowicie z tym skończyłem. Nie chcę, aby historia znów się powtórzyła. Przykro mi…
Po policzkach Morrigan zaczęły płynąć łzy. Dwa słone strumienie żłobiące drogę do mojego serca, które, jeżeli potrwa to dłużej, pęknie i już nigdy nic nie będzie w stanie go naprawić.
Tak bardzo chciałem do niej podejść, przytulić ją, pocieszyć, otrzeć łzy. Lecz nie ruszyłem się z miejsca.
– Dlaczego? – jęknęła. – Nie rozumiesz, jak to się skończy, do czego to zmierza? Teraz jeszcze jestem w stanie go powstrzymywać, ale co będzie za jakiś czas? Zacznie się znęcać nad moim synem. Blaise już się go boi, boi się innych ludzi. A wszystko przez niego! Chcę, aby on miał dom i kochającą rodzinę. Nie tyranię i obawę przed kolejnym dniem! Ja też chcę żyć w spokoju. Cieszyć się życiem, a nie obawiać się, czy przeżyję kolejny atak jego złości. Przecież wiesz, o czym mówię. Tak było w twoim domu. Proszę, przemyśl to jeszcze raz. Błagam, Sev, przez wzgląd na to, co było pomiędzy nami. Co nadal do ciebie czuję – dodała niemal niesłyszalnym szeptem.
Miałem wrażenie, że serce stanęło mi w piersi.
Mówiła szczerze, czy to tylko sprytny fortel, aby zdobyć to, na czym jej zależało – przemknęło mi przez myśl.
Lecz był to ostatni okrzyk zdrowego rozsądku. Nawet jeżeli te słowa były zakamuflowanym haczykiem, to właśnie go połknąłem.
Sam do końca nie wiedziałem, czy postąpiłem słusznie, czy nie. Przed oczami stanęły mi sceny z mojego podłego dzieciństwa. Nie chciałem dopuścić, by ktoś jeszcze przeżywał to, co ja. Tym bardziej syn Morrigan, który, gdyby nie moje zachowanie, mógłby być moim dzieckiem. A jeszcze bardziej nie chciałem pozwolić, aby ona stała się drugą Eileen Prince. Zasługiwała na dobre życie, a nie tylko ból i cierpienie oraz obawę przed tym, co może zdarzyć się jutro.
Dlaczego trzy lata to za długi okres czasu, aby powrócić do miejsca, gdzie to się skończyło, wymazać to, co nam się nie udało? Dlaczego nie można zacząć jeszcze raz bez bagażu cierpienia i żalu?
Zabijmy ojca, zanim syn będzie na tyle dorosły, by zrobić to osobiście.
– Dlaczego ja? – spytałem jeszcze, chociaż już podjąłem decyzję i żadna odpowiedź nie była w stanie jej zmienić.
I ona też o tym wiedziała.
– Tylko tobie mogę w pełni zaufać – odparła, wycierając rękawem szaty łzy z policzków. Podałem jej moją chusteczkę, którą z wdzięcznością przyjęła.
– Boisz się, że ktoś mógłby cię wydać?
– Nie, że ktoś mógłby się zorientować, że była to trucizna, a nie niefortunne zdarzenie przewrotnego losu – wyjaśniła.
– Powinienem mieć coś odpowiedniego w zapasach.
– Trzymasz tutaj trucizny?! – Głos jej zadrżał. Była w szoku.
– Na zajęcia z klasami owutemowymi – wyjaśniłem pospiesznie. – Chociaż te bardziej niebezpieczne przechowuję w tajemnicy, aby McGonagall nie dowiedziała się o nich ani tym bardziej Majere.
– Masz coś do niego? Już drugi raz go wspominasz. – Jak zwykle przed nią niewiele można było ukryć.
– Wiele, dlatego nie mogę pozwolić, aby pociągał za wszystkie sznurki. Wystarczy, że już myśli, że tak jest. Nie chcę o tym teraz rozmawiać, pewnie spieszy ci się do domu. – Kolejny cios dla jej zranionego serca.
– Gdybym miała wyjście, nigdy bym tam nie wróciła.
Wyjąłem z szafy niewielką drewnianą skrzyneczkę.
– Trzymasz to w szafie z ubraniami z obawy, że Majere może ją znaleźć? – spytała jakby od niechcenia, lecz wyraźnie wyczułem w jej głosie nutkę ironii.
– I tak już tutaj wlazł bez mojej wiedzy. Trzymam ją tutaj od czasu, gdy uczniom zachciało się zrobić głupi dowcip i grzebać w moich zapasach i zniszczyć ponad połowę tego, co trzymałem w schowku.
Z tym durnym Andersonem na czele.
– Ciężkie musi być życie nauczyciela.
– Jakbyś zgadła, lecz z większością już sobie poradziłem. Obrzydliwy i długi szlaban zawsze jest dobrym rozwiązaniem problemów.
Został tylko Anderson, na którego nic nie działa.
Zdjąłem ze skrzynki ochronne zaklęcia i otworzyłem ją. W środku znajdowało się jedynie pięć niedużych, zakorkowanych fiolek. Wszystko co pozostało po mojej poprzedniej pracy. Wyjąłem jedną z nich wypełnioną jasnoszarym płynem i podałem ją Morrigan.
– Pięć kropli do filiżanki herbaty. Śmierć nastąpi po czterech, pięciu godzinach; nagle bez żadnych objawów. Serce stanie i nie podejmie już dalszej pracy. Jeżeli dodasz więcej, padnie na miejscu. Mikstura nie ma ani zapachu, ani smaku. Nie dodawaj jej do alkoholu, bo może spowodować najróżniejsze efekty uboczne. To co zostanie możesz wyrzucić.
– Dziękuję. – Jej oczy znów zaszkliły się łzami. – Jeżeli będziesz potrzebować czegokolwiek, to wiesz gdzie mnie szukać.
Schowała buteleczkę. Jakby nigdy jej tutaj nie było. Jakby nie otrzymała tego narzędzia zbrodni.
Nagle Morrigan zrobiła coś, czego w ogóle się nie spodziewałem. Podeszła do mnie i pocałowała w policzek. Palcami, jakby od niechcenia, musnęła moją dłoń, powodując powstanie przyjemnych dreszczy na całym ciele.
– Sev, gdy będzie już po wszystkim, gdy poukładasz sobie wszystko, zawsze możesz do mnie przyjść – szepnęła mi do ucha.
Odsunęła się ode mnie, nim zdołałem cokolwiek zrobić, powiedzieć czy chociażby pomyśleć. Nasunęła kaptur na głowę, szykując się do wyjścia.
– Możesz użyć kominka – zaproponowałem, nie chcąc, by została zauważona lub złapana przez kogokolwiek. Lub natknęła się na Majere wracającego ze swojej rodzinnej imprezy.
– Znajdę ci jakiś sposób na Majere, skoro tak bardzo nie możesz go ścierpieć – dodała nim zniknęła w zielonych płomieniach.
Jeszcze długo po jej odejściu patrzyłem na płomienie tańczące w kominku, nie wiedząc, co mam o tym wszystkim myśleć. Nigdy nie chciałem, aby Morrigan stała się taka jak ja czy Jack, by dołączyła do grona morderców. A teraz sam jej to ułatwiłem, dając do rąk odpowiednie narzędzie. Może sam powinienem to zrobić?
Lecz sam fakt, że po tak długim czasie mogłem ją w końcu zobaczyć, że przyszła do mnie, jakby przyćmił wszystko inne. Mogłem poczuć jej słodki, jaśminowy zapach, usłyszeć ten miękki, melodyjny głos.
Jakby znów zapłonęła iskierka szczęścia w moim życiu.
Jakbym dostał drugą szansę po tym, gdy zmarnowałem pierwszą.
Jakby teraz ode mnie zależało, czy ten płomyczek zapłonie jasnym światłem, czy znów zgaśnie, a ja pogrążę się w ciemności bez wyjścia.
Przeniosłem wzrok z dogasających płomieni na drewnianą skrzyneczkę. Najwyższy czas pozwolić odejść w spokoju widmom zmarłych. Nieważne, jak ważni byli, nie ma tutaj dla nich miejsca. Już nie. Pozostaną w pamięci i wspomnieniach.
Czas wybudować most i przejść na drugą stronę przepaści.
~ * ~
THOMAS ZABINI NIE ŻYJE
Wczorajszej nocy zmarł Thomas Zabini, znany na całym świecie działacz finansowy w przemyśle miotlarskim i od kilku miesięcy sponsor Jastrzębi z Falmouth.
Przyczyny śmierci mężczyzny nie są do końca znane. Uzdrowiciele, którzy przybyli na miejsce zastali pana Zabini martwego już od kilku godzin.
– Pani Zabini zawiadomiła nas, gdy mąż długo nie wstawał z łóżka, co było do niego niepodobne. Nie wiedziała, co się z nim stało, gdyż nie miała przeszkolenia medycznego. Sądziła, że to jakaś choroba – mówił Hamish Maurry, jeden z uzdrowicieli wezwanych do rezydencji państwa Zabinich. – Z badań przeprowadzonych przez nas wynika, że mężczyzna zmarł w nocy podczas snu. Przyczyną prawdopodobnie było zatrzymanie pracy serca. Nie wiemy jednak, co ją spowodowało.
– Czasem zdarzają się takie przypadki. Nic nie można na to poradzić – dodał jego kolega, który nie chciał podać swojego nazwiska.
– Mąż długo nie wstawał. Wczoraj wrócił z podróży do Australii, więc sądziłam, że jest zmęczony. Lecz gdy go dotknęłam, próbując obudzić… był… był taki zimny… Wczoraj wszystko było w porządku… - zdołała powiedzieć nam załamana i pogrążona w rozpaczy wdowa.
Thomas Zabini pozostawił żonę oraz osierocił dwuletniego syna, którzy dziedziczą jego pokaźny majątek.
Łączymy się w żalu z rodziną zmarłego.

Więcej informacji o zasługach Thomasa Zabini znajduje się na stronie jedenastej.

Więc jednak to zrobiła. Chociaż, czy kiedykolwiek miałem co do tego wątpliwości? Zawsze, gdy coś sobie postanowiła, brnęła do celu, dopóki go nie osiągnęła. Tylko raz zrezygnowała i stało się to jej błogosławieństwem.
Po chwili moją uwagę od artykułu odwrócił huk, który rozległ się po prawej stronie. Gdy odwróciłem głowę, Majere szedł już w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Z przewróconego przez niego złotego pucharu rozlewał się czerwony płyn na pierwszą stronę gazety leżącej na stole.
Nie wiedziałem, co wytrąciło go tak z równowagi, ale ucieszyłem się z tego. Zapowiadało się, że dzisiejszy dzień będzie znacznie lepszy od poprzedniego.
Miałem wrażenie, że ciemne chmury przyszłości jakby się rozwiały. Może kiedyś wzejdzie nad nią słońce?
~ * ~
I jest kolejna notka. Nie spodziewałam się, że przepiszę ją tak szybko, ale jednak się udało. Chyba gwiazdki dodają tej chęci ;) Wyszła trochę krótka, ale nic na to nie poradzę, a nie chciałam jej wydłużać na siłę. Mogę Wam za to obiecać, że 54 będzie długa.
Pozdrawiam serdecznie :)

21 komentarzy:

  1. Och, gratuluję czwartej gwiazdki - w pełni zasłużona. Choć według mnie większość Twoich rozdziałów nadaje się na stronę główną, serio. Jeśli nie wydasz w przyszłości książki to będzie naprawdę wielka szkoda dla polskich (a może nie tylko dla nich?) czytelników. Ale Ty wiesz, że jestem oddaną fanką Twoich opisów.
    Co do rozdziału - świetny! Nie spodziewałabym się nigdy, że Morrigan przyjdzie do Severusa i poprosi go o truciznę! Boję się tego eliksiru, skoro rzeczywiście magomedycy nie potrafią po zgonie stwierdzić, dlaczego nastąpiła śmierć. Jestem tylko ciekawa, czy Snape wróci do Mor po tej śmierci jej męża. Jednak szczerze w to watpie. To nie miałoby większego sensu, choć nie przeczę, że byłoby to ciekawe i interesujące wydarzenie.
    Rozwiązałam teścik... Niestety na dwa pytania odpowiedziałam źle. Jednego rzeczywiście nie wiedziałam i strzeliłam, ale na drugie odpowiedziałam bez pomyślenia, choć wiedziałam, że Majere uczył run, a wybrałam numerologię.
    Pozdrawiam!
    Leszczyna [dowiesc-niewinnosci] <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz czytam cały ale ja chyba zostanę Sybillą XD, kiedyś miałam pytać czy Morrigan to nie bd matka, Blaise. Tak mi się jakoś skojarzyło ale nazwisko ojca mi nie pasowało, a teraz wszystko jasne:*
    Będziesz miała dość tych moich komentarzy, ale cóż ten tym tak ma. Miałam wrażenie, że wcześniej pojawiło się nazwisko Thomasa coś mi się pomyliło :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, wiedziałam! Pamiętasz, jak coś kręciłam w komentarzu na temat Morrigan? Podejrzewałam, że jej mąż to Zabini, ale uznałam, że nic nie będę mówić. Aż w końcu mogę mieć ogromną satysfakcję.
    Ale tak ogólnie, nie obraź się, ale notka trochę słabsza niż zwykle. Nie wiem czemu. Rozmowa Severusa i Morrigan w niektórych momentach był... nudna. Nie jest to chyba najlepsze słowo, ale nie umiem znaleźć lepszego w tym momencie. Albo inaczej, nie tyle nudna, co dłużąca.
    A tak w ogóle, to oni się zejdą jeszcze? Wszyscy żyjemy w schematach więc według takowego powinni być razem. A może pozostaniesz przy kanonie?
    Pozdrawiam :)
    PS: Czy ja już wspominałam, że podoba mi się ten szablon?

    OdpowiedzUsuń
  4. Sev i Morrigan dobrze zrobili. Na jej miejscu też bym chciała się pozbyć takiego s k u r w i e la z domu. A Sev nie powinien mieć wyrzutów sumienia. Gdyby zaczęły bo go dopadać to radziłabym mu przypomnieć sobie jego ojca, a wszystko by minęło.
    Co do Ardensona - Sev, gdzie twój spryt?! Włam się do jego umysłu i znajdź jakieś bolesne wspomnienie, słaby punkcik i zadrwij z niego przed całą klasą, a chłopak od razu się uspokoi! Ech, geniusz zła ze mnie xD
    Zapomniałam napisać pod ostatnim rozdziałem jedno zdanie: skoro tylu lalkarzy chce pociągać za sznurki jednej lalki, to znaczy, że owa lalka jest bardzo atrakcyjna :)

    Co wy macie z tymi testami? Według mnie to trochę... głupie. Ale ja jestem starą i zgorzkniałą babą, więc pewnie się nie znam...

    I na marginesie gratuluję gwiazdeczki. Kolejnej :)
    Pozdrawiam
    [violent-storm]

    OdpowiedzUsuń
  5. Co tutaj dużo mówić. Moim zdaniem to naprawdę dobry rozdział. Ech. Że też Severus jej pomógł. Pośrednio ma krew na rękach, ale cóż... Sentyment, może cień uczucia.... W każdym razie uwolnili się z rąk, być może tyrana.... A mały Blaise wychowa się bez ojca, jak Harry....

    [byc-jak-snape]

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ukrywam, że rozdział baaardzo mi się podoba ;) Głównie dlatego, że pojawiła się w nim długo wyczekiwana Morrigan. Świetnie ją przedstawiłaś(jej wygląd, miny, zachowanie). Wiesz, kiedyś jej nie lubiłam, ale teraz stała się jedną z moich ulubionych postaci w tym opowiadaniu. Cieszę się, że spotkała się z Sevem i że wciąż coś do niego czuje.
    Zaskoczyła mnie jej prośba. Jednak uważam, że zabicie Thomasa było...może nie dobrym, ale koniecznym krokiem. Nikt nie powinien żyć z takim mężczyzną w domu. Dobrze, że Morrigan miała w sobie dość zimnej krwi, by to zrobić.
    Cóż, jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się relacje Sev-Morrigan. Teraz, gdy ona już nie ma męża, może odnowiliby swój romans? Hm, zobaczymy:)
    Pozdrawiam cieplutko:*

    OdpowiedzUsuń
  7. ostatnihorkruks17 lipca 2012 12:57

    Test o Sevie poszedł mi średnio: 12/16...
    Rozdział bardzo mi się podobał! A teraz drobne błędy:
    "pół roku względnego pokoju i już moja czujność się uśpiła." powinno być spokoju
    Boże Morrigan? Jak ja to zobaczyłam to podskoczyłam na fotelu i wbiłam wzrok jak sokół w ekran! WOW! Super! Morrigan! Morrigan!
    "Po policzkach Morrigan zaczęły płynąć łzy. Dwa słone strumienie żłobiące drogę do mojego serca, które, jeżeli potrwa to dłużej, pęknie i już nigdy nic nie będzie w stanie go naprawić." Ten moment chwycił mnie za serce… Pięknie piszesz o uczuciach.
    "Lecz sama fakt, że po tak długim czasie mogłem ją w końcu zobaczyć" sama? raczej sam :)
    Nareszcie zabiła swego męża! Cieszę się, na serio. No i dokonały się moje prośby z poprzedniego komentarza, pojawiła się Morrigan, chociaż nadal, tak jak i na początku opowiadania, coś mi w niej nie pasuje...
    No a Majere i mężuś Morrigan to byli kumple, że się tak wściekł?
    Ciekawe, bardzo ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję gwiazdki. Co do rozdziału, to fajnie się czytało, bo była świetna sytuacja. Biedny Sev, znowu dał się wciągnąć w morderstwo, nie powinien tego robić, tym bardziej, że przychodzi do niego Moriggan (czy jak się pisze to imię?) po długim okresie nie widzenia się i prosi o truciznę o.O Dziwne, wydaje mi się, że ona coś knuje.
    Także czekam na następny, zobaczę jak się rozwinie to wszystko.
    [ mysterious-strangers ]

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluje gwiazdki :)
    Bardzo spodobało mi się powtórne pojawienie się Morrigan. Mimo, że zabiła męża to jednak sprawiła, ze ona i jej syn będą teraz szczęśliwi. Jestem bardzo ciekawa czy ona i Sev będą mieli jakiś romans po śmierci Thomasa
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Taa Zwariowanaa17 lipca 2012 12:59

    Wow! Czytając ten rozdział doznałam wstrząsu ;p. Zabini mężem Morrigan? Przyznam, że nawet nie podejrzewałam. Chyba zacofana jestem xd. Nie spodziewałabym się nigdy po Morrigan chęci zabójstwa. Chociaż w sumie to się jej nie dziwię, nawet nie potrafię sobie wyobrazić co ona przeżywała... Chciała obronić dziecko, a to całkowicie zrozumiałe. Choćby nie wiem co głupiego zrobiła i tak zawsze będę ją bronić; to zdecydowanie jedna z moich ulubionych bohaterów :D
    Gratuluję kolejnej gwiazdki ;* Moim zdaniem zasługujesz na całą masę :D
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział, a Morrigan i Sev dobrze zrobili, jeśli to ma zapewnić jej rodzinie spokój. Jak zwykle pięknie wszystko opisane. Dziwi mnie tylko fakt, iż Onet do tej pory polecił Cię zaledwie 4 razy... to musi być jakiś żart. Powinno być 40 razy ;p Nowy rozdział na http://byledopiatku.blog.onet.pl - "Niewdzięczna córka, Debbie Hope" czeka na Twoją opinię. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Condawiramurs17 lipca 2012 13:00

    no no no... zastanawiam się właściwie, do czego dążysz. od pewniego czasu zdawąłam sobie sprawę, że nie skończysz na śmierci Lily, myślałam, że może zakończeniem będzie rozwiązanie zagadki Eilleen. Ale chyba nie do końca. Wątek Morrison najwyraźniej bowiem znów się rozwinie i bardzo dobrze. Nie popieram aż tak drastycznych środkow, ale z drugiej strony miała bardzo trudną sytuację i chyba długi czas probowała sobie radzić z męzęm inaczej. Severus jednak o niej nie zapomniał; nie sądzę, bowiem, żeby chciał zabić tego mżczyznę ot tak, myślę, że na jego decyzji o najbardziej zaważyła sama postać Morrigan. chciałabym, żeby do siebie wrocili, ale wydaje mi się to być trudne do zrealizowania - gdzie by mieszkali? w Hogwarcie? ponadto im chyba niestety szczęśliwe życie nie jest przeznaczone... ale nie chciałabym, żeby skończyło się tak, że Morrigan resztę życia spędzi w Azkabanie - bo pocałunku dementora chyba nie planujesz? jak planujesz, to się obrażam :D no w każdym razie notką mnie zaskoczyłaś, nie spodziewałam sie takich rewelacji. Cieszę się, że znów pojawiła się Morrigan i mam nadzieję, że jeszcze opiszesz dokładniej życie w Hogwarcie. może cos z tym Addisonem czy jakoś tak.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaskoczyło mnie pojawienie się Morrigan. Była widocznie zdesperowana, skoro wybrała taką drogę do Hogwartu - w końcu Zakazany Las jest niebezpieczny. Z jednej strony żal mi małego Blaise'a, z drugiej, to było jednak morderstwo. Ale czy istnieje coś takiego jak słuszne popełnienie takiej zbrodni? Severus doskonale wiedział, jak to się mogło skończyć. Jestem ciekawa, czy oni w końcu się ze sobą zejdą, bo coś nadal do siebie czują.
    W ogóle zastanawia mnie Blaise Zabini. To ten Zabini, w przyszłości kolega Malfoya? Na początku nie zwróciłam na to uwagi, ale może się mylę. Nie, to raczej jasne ;)
    Pozdrawiam serdecznie,

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo fajny rozdział ;)
    Na początku myślałam, że to Eileen odwiedziła swego syna. Wszystko się zgadzało- Sev wrócił ze wspomnienia Majera, a w tym czasie w pokoju pojawia się matka. Ale to by było stanowczo za łatwe, zbyt szybko moglibyśmy się domyśleć wielu rzeczy i rozwiać ewentualne wątpliwości. Ale to była Morrigan... Podziwiam ją za odwagę, by zabić własnego męża. Cóż, małżeństwo opiera się na miłości, a przecież w przypadku Zabinich w ogóle nie ma o czym mówić. Tutaj panował pewien układ, dzięki któremu Thomas miał błyszczeć, a Morrigan upiększać jego osobę. To bez sensu. Należy jej się odpoczynek po takim perfidnym tyranie. Musiała być strasznie zdesperowana. Po części ją rozumiem. Dobro dziecka i matki jest przecież najważniejsze.
    Powtórzę się: naprawdę podobała mi się ta notka ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja znów czytam i komentuję z opóźnieniem. Ale w moim przypadku to już chyba norma.
    Cóż mogę powiedzieć? Cała historia z Majere jest bardzo tajemnicza. Mam co prawda pewne podejrzenia, ale nie są one na tyle przekonujące, by się nimi dzielić. Natomiast, co do spotkania z Morrigan... Hm. Jakoś czułam, że się pojawi w tym rozdziale. Aczkolwiek nie miałam pojęcia, że akurat z takiego względu. W życiu bym nie pomyślała, że będzie chciała zabić męża. No, a teraz jest bogata i może robić, co tylko jej się podoba. Ale czy będzie chciała wrócić do Severusa? Czy on będzie chciał z nią być? Mam nadzieję, że ten wątek się jeszcze wyjaśni.
    Dzisiaj krótko, ale treściwie. Pozdrawiam :*

    PS. Gratuluję gwiazdki

    OdpowiedzUsuń
  16. No, wreszcie mogę skomentować:) Przepraszam za opóźnienie, ale teraz mam zbytnio mało czasu.
    Rozdział był fantastyczny, a zarazem bardzo intrygujący. Wiedziałam od razu, że ta postać w czarnej pelerynie, to będzie właśnie Morrigan. Nie sądziłam jednak, że przyjdzie z taką propozycją. Ale teraz wszystko łączy się w jedną całość. Morrigan naprawdę musiała być podle traktowana, skoro postanowiła podjąć taki krok i uśmierciła swojego męża. Trochę mnie to zaskoczyło, że Blaise będzie synem Morrigan, ale fajnie, że tak jest. Nic o matce Blaise'a nie było, więc mogła to i być Morrigan. Zastanawia mnie także dlaczego Majere tak zareagował na ten artykuł, że Thomas Zabini nie żyje. Jestem to ciekawa i nie mogę się doczekać kolejnego Wspomnienia:) Gratuluje Ci piątej gwiazdy, w pełni sobie na nią zasłużyłaś:) Serdecznie pozdrawiam:**

    OdpowiedzUsuń
  17. Na początku chciałam bardzo przeprosić za to opóźnienie i pogratulować kolejnej gwiazdki. ;)
    Rozdział świetny! Ta wizyta Morrigan chyba nie tylko mnie zaskoczyła - no i jej plan zabicia męża. Ale to dobrze - wreszcie się go pozbyła. Jestem ciekawa, czy Severus będzie chciał z nią być.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Mirabella [melodia-wiecznosci]

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo ciekawy rozdział. Stęskniłam się już za Morrigan w Twoim opowiadaniu. Strasznie mi jej szkoda, że takie miała życie. Szkoda, że musiała zabić męża. Szkoda, że to Severus jej pomógł. I wreszcie, szkoda, że między nimi tak to wszystko się potoczyło. Wiesz, że dopiero teraz uświadomiłam sobie, że syn Morrigan to ten Blaise Zabini z czasów Harry`ego? Niby oczywiste, ale jakoś wcześniej na to nie wpadłam. Ech, spostrzegawczość mi szwankuje ostatnio :d Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Przyznaję z ręką na sercu, że po przeczytaniu tego rozdziału żałuję, że tak długo zwlekałam z nadrabianiem zaległości na Twoim blogu. W ogóle się nie dziwię, że rozdział został polecony przez anonimowego czytelnika. Pięknie uchwyciłaś wszystkie uczucia, które pozostały w ich sercach przez cały ten czas, gdy los ich rozdzielił. Pomysł na ich spotkanie jest błyskotliwy i nienaciągany. Jak zwykle wplatasz w tekst odniesienia do innych rozdziałów (poprzednia praca Severusa) i dajesz małe wskazówki, bądź zmyłki, na temat tego, co wydarzy się później (obietnica Morrigan odnośnie Majere). Całkowicie panujesz nad tą historią, wykorzystujesz poprzednie wątki, nie ma żadnych nieścisłości.
    I do tego wszystkiego ten metaforyczny smaczek zawarty w tytule i porównywaniu spotkania z Morrigan do płomyczka szczęścia w życiu Severusa.
    Kocham ten rozdział!
    Czytam następny natychmiast.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zachwyciiiiłaś. I to bardzo. Nie dziwię się więc, że onet polecił ten rozdział. ^-^ Przepraszam za moją nieobecność na blogu, ale trochę narozrabiałam i nie miałam dostępu do kompa :p. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. arwen_LivTyler17 lipca 2012 13:05

    za mało się przejmuje Lilly, ale ten rozdział jest GENIALNY! Rozumiem Severusa, ale raczej bym tego nie zrobiła.

    OdpowiedzUsuń