Opowiadanie przeniesione z Onetu.

Akcja opowiadania rozpoczyna się zimą w roku 1978, gdy Severus uczęszcza do siódmej klasy. Fabuła może znacznie odbiegać od tego, co wydarzyło się w powieściach pani Rowling. Mogą pojawić się przekleństwa i brutalne sceny.

Szablon wykonała Elfaba.

piątek, 17 lutego 2012

Wspomnienie 50: Bracia


Życie jest fair. Wszyscy trzęsiemy się w brzuchu przez dziewięć miesięcy, a potem kości zostają rzucone. Niektórym wypadają dwie szóstki, innym, niestety, dwie jedynki. Tak właśnie dzieje się na świecie.
Stephen King – Czarna bezgwiezdna noc
Dla Marionetki Losu, bo wiem, że nie mogłaś doczekać się tego rozdziału
20 marca 1982
Gdy po kolacji wróciłem do swojego pokoju, od razu zorientowałem się, że ktoś tu był. Pozostawało tylko pytanie, czy zrobił to skrzat domowy wysłany tu na czyjeś polecenie, czy może ktoś sam właził tutaj bez mojej zgody i grzebał w moich rzeczach?
A może inni też tu przychodzili? – przemknęło mi przez myśl. – Może przychodzili tu, gdy miałem zajęcia i szperali w moich rzeczach, szukając czegoś związanego z czarną magią, bo nadal mi nie ufali?
Jednak szybko odrzuciłem tę myśl. Powoli stawałem się przewrażliwiony. Najbardziej przeciwko mnie byli McGonagall i Hagrid, a jakoś nie mogłem wyobrazić sobie ich myszkujących tutaj.
Obecność Hagrida od razu zostałaby zauważona. Nie potrafił zachować się na tyle dyskretnie, bym nie zorientował się o jego obecności tutaj. Natomiast McGonagall była zbyt szlachetna, aby bawić się w takie podchody. Znalazłaby sposób, by zrobić to wprost i zgodnie z prawem.
To nie mogli być oni.
Na szafce nocnej przy łóżku stał mały flakonik, obok niego znajdował się kawałek pergaminu z wiadomością, zapisany równym, drobnym pismem pełnym zawijasów.
Gdy zobaczyłem imię nadawcy, od razu zganiłem siebie w myślach za brak trzeźwego zorientowania się w sytuacji. W końcu tylko jedna osoba była zdolna do takiego postępowania.
Uważnie przeczytałem całą wiadomość.
Severusie,
Ostatnio nie mieliśmy czasu, aby porozmawiać w spokoju w cztery oczy. Zorientowałem się też, że niewiele uczyniłeś, by poznać chociażby odrobinę historii. Książki nie gryzą, możesz być pewny. I są niezwykle przydatne; czasem można znaleźć w nich naprawdę interesujące rzeczy, które potrafią zaskoczyć człowieka nawet po wielu latach.
Jak się zapewne zorientowałeś (chyba że i na to jesteś zbyt tępy lub może półmugole nie orientują się w takich sprawach) mamy dzisiaj ostatni dzień zimy. Dzień pod wieloma względami ważny dla mnie, takie moje małe święto. Dlatego wieczór spędzam z rodziną. Lecz przed wyjściem postanowiłem umilić Ci trochę życie i podzielić się z Tobą kolejnym wspomnieniem.
Twoja duma nie pozwalała Ci na poproszenie o nie lub chociażby przyjście i porozmawianie w spokoju o tym, co było, co tak Cię intryguje. Lecz i tak za każdym razem widzę to w Twoich oczach, gdy na mnie patrzysz. Możesz chronić swój umysł przede mną za pomocą oklumencji, ale lata spędzone w tej szkole jako nauczyciel, a nawet jako uczeń, nauczyły mnie odczytywać myśli, pragnienia, odczucia, emocje za pomocą gestów, wzroku, tonu głosu, czy chociażby doboru słów. Dlatego nie myśl, że cokolwiek przede mną ukryjesz.
Może z czasem nauczysz się trochę lepiej nad tym panować i ukrywać przed innymi, ale wątpię, abym ja zaliczał się kiedykolwiek do tej grupy. Mam zbyt wiele lat przewagi. Pamiętaj o tym i w przyszłości nie zachowuj się jak skończony głupiec. Chyba że chcesz nim być, to już Twoja sprawa. Tym bardziej potwierdzi to fakt, że jesteś synem swojego ojca.
Życzę Ci udanego wieczoru,
Raistlin Majere
Po przeczytaniu listu zgniotłem go w ręce. Byłem wściekły. Ogarnęła mnie taka złość, że przez chwilę nie mogłem się opanować. Cisnąłem tym kawałkiem pergaminu przez pokój. Żałowałem, że nie jest to nic cięższego, aby coś stłuc, zniszczyć. Chociażby w minimalnym stopniu rozładować to, co gnieździło się we mnie. Uwolnić obudzoną po tylu miesiącach bestię. Niszczyć! Niszczyć tak długo, aż nie zostanie nic bez uszczerbku, aż to wszystko zniknie w nicości. Zostaną same drzazgi i gruz.
Stałem tak przez kilka minut, zaciskając pięści aż knykcie mi zbielały pod wpływem braku dopływu krwi.
Co ten sukinsyn sobie myślał? Nawet w liście nie potrafił powstrzymać się od szykanowania innych?
Starałem się oddychać coraz spokojniej. Powoli uspokajać się. I trzymać ręce z dala od różdżki, bo mogłoby się to dla otoczenia źle skończyć.
Szkoda, że nie ma go w zamku, bo z chęcią poszedłbym do niego i szczegółowo powiedział, co o tym wszystkim myślę. Ale tchórz wybył z Hogwartu, zapewne doskonale wiedząc jak zareaguję.
Przez kilka sekund naszła mnie ochota, aby roztrzaskać fiolkę, w której znajdowało się wspomnienie. Lecz na szczęście w odpowiednim momencie się powstrzymałem, bo utraciłbym je na zawsze. Drugi raz nie dostałbym szansy na zobaczenie tego, co zawiera, a nie miałem zamiaru błagać Majere, by pokazał mi je jeszcze raz lub opowiedział, co przedstawiało.
Ilu lalkarzy może mieć jedną marionetkę? Ilu może się nią bawić? Czy w ogóle można ze sobą pogodzić istnienie dwóch? Miałem wrażenie, że sam jestem taką kukiełką, za której sznureczki chciało pociągać tak wiele osób.
Z jednej strony Dumbledore, który słowo wszystko rozszerzył także na zawsze i do końca. Nie przeszkadzało mi za bardzo, że nadal byłem od niego zależny. Przynajmniej uniknąłem Azkabanu, zachowałem wolność, mimo że pozorną. Miałem dobrą pracę, z której byłem zadowolony, dzięki której mogłem pomóc finansowo matce. Dlatego mieszkanie tutaj i bycie jednym z jego ludzi nie było aż tak złe. Po zniknięciu Czarnego Pana sznurek, na którym mnie trzymał niewyobrażalnie się wydłużył. Zyskałem niemal całkowitą wolność.
Lecz teraz zjawił się także Majere, który również starał się o to, abym tańczył tak, jak on mi zgra. Niestety, odniosłem przykre wrażenie, że zaczynało mu się to udawać. Chciał stać się drugim lalkarzem, nie mając pojęcia o istnieniu tego pierwszego.
Najwyższy czas coś z tym zrobić – pomyślałem po raz tysięczny.
Z coraz większą niechęcią i obawą, co zobaczę tym razem, wlałem srebrną substancję do myślodsiewni i zanurzyłem się we wspomnieniu.
Tym razem znalazłem się w jednej z klas Hogwartu. Musiało minąć trochę czasu od ostatnio pokazanego mi wspomnienia, gdyż za oknem panowała już jesień. Słońce nadal wychylało się zza chmur, lecz liście na drzewach w Zakazanym Lesie zaczynały już zmieniać swoje barwy na złote, czerwone i brązowe. Prawdopodobnie rozpoczął się już kolejny rok szkolny.
Z ciekawością rozejrzałem się po pomieszczeniu. Ku mojemu zdziwieniu nie było w nim ani jednej dziewczyny. Pod tablicą stał Raistlin Majere, który nic się nie zmienił od czasu, gdy widziałem ostatnie wspomnienie. Jedyna różnica polegała na tym, że teraz miał na piersi srebrną odznakę prefekta szkoły.
W ławkach siedzieli chłopcy w każdym wieku. Od najmłodszych pierwszoroczniaków w pierwszych rzędach, którzy z ekscytacją spoglądali na Ślizgona do tych najstarszych z klas owutemowych. Wszyscy mieli na sobie schludne szkolne mundurki, jakby nawet krzywo ułożony kołnierzyk był przestępstwem, i starannie uczesane włosy. Wszyscy na ławkach przed sobą mieli zestawy do gry w gargulki.
– Witam wszystkich na pierwszym spotkaniu klubu gargulkowego – powiedział Raistlin tonem pełnym wyższości, jakby mówił do skrzata domowego, a nie kolegów ze szkoły. – Szczególnie ciepło witam najmłodszych, nowych kolegów, którzy zechcieli dołączyć do naszego najbardziej elitarnego klubu uczniowskiego w Hogwarcie – zakończył, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowa.
– Słyszałem, że najbardziej elitarny jest klub zaklęć – wtrącił się niespodziewanie jeden z pierwszoroczniaków.
Raistlin skierował na niego swoje złote oczy pełne szyderstwa i złości. Chłopak spłonął rumieńcem i spuścił wzrok, mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem. Na twarzy Ślizgona pojawił się triumfujący grymas.
– Jak mówiłem, zanim mi w bezczelny sposób przerwano, ten klub przyjmuje tylko najlepszych – zwracał się tylko do pierwszoroczniaków. – Jeżeli wasza gra nie będzie zadowalająca, to zostaniecie stąd wyrzuceni i wasze rodziny dowiedzą się o tej porażce. Zasady są bardzo proste. Ja, jako przewodniczący mam…
Nagle drzwi klasy otworzyły się i Raistlin urwał wypowiedź w połowie zdania. Stanęła w nich Eileen Prince. Nadal miała na sobie ten śmieszny strój, co ostatnio. W jej oczach płonął ogień walki. Nigdy nie widziałem u niej takiej zawziętości.
Miałem wrażenie, że to inna osoba, że to nie matkę oglądam, a inną, zupełnie przypadkiem podobną do niej zewnętrznie dziewczynę.
– Witam, panowie – powiedziała krótko, zamykając za sobą drzwi.
Kątem oka zdążyłem jeszcze zobaczyć stojącą na zewnątrz Juliet. Jej twarz zastygła w wyrazie ogromnego przerażenia, jakby co najmniej obdzierali kogoś żywcem ze skóry lub wypruwali mu flaki.
– Panno Prince, chyba zaszła jakaś pomyłka, zajęcia z dobrego wychowania odbywają się w innym terminie – powiedział Raistlin swoim standardowym tonem głosu pełnym ironii i drwiny. W jego oczach dostrzegłem jakieś dzikie podniecenie.
– Sam sobie tam idź – skwitowała. – To coś w sam raz dla ciebie, Majere.
Na twarzach młodszych uczniów pojawiło się przerażenie. Patrzyli to na Raistlina, to na Eileen, czekając z zapartym tchem na dalszy rozwój wydarzeń.
Z twarzy Ślizgona nie znikał szyderczy uśmieszek, jakby już wiedział, że wygrał tę rozgrywkę.
– Och, Eileen, to tobie brakuje dobrego wychowania. A spotkanie się już zaczęto, więc…
– Doskonale wiesz, dlaczego się spóźniłam i nie próbuj zaprzeczać – przerwała mu zniecierpliwiona.
– Nie wiem, o czym mówisz – zaprzeczył od niechcenia, nie dając nawet po sobie poznać, że jej słowa zrobiły na niej jakiekolwiek wrażenie. – Zwrócę się do ciebie oficjalnie, abyś zrozumiała. – Odchrząknął. – Panno Prince, zasady są jasne. Żadna dziewczynka, dziewczyna, nastolatka czy kobieta nie ma tutaj prawa wstępu. Masz problem, to idź do profesora Dippeta.
Eileen z wściekłości zacisnęła pięści.
– Słyszałaś, dziewczynko, zabieraj stąd swój tyłek, bo przeszkadzasz – odezwał się jeden z najstarszych chłopaków, Ślizgon.
Był niezwykle wysoki i dobrze zbudowany. Jego muskulatura była wyraźnie widoczna przez opinającą ciało białą koszulę. Jego krótkie włosy zostały starannie uczesane i ułożone. Błyszczące i bystre orzechowe oczy skierował w stronę Krukonki. Najbardziej wyróżniał się z tego tłumu. Odniosłem wrażenie, że już kiedyś musiałem go widzieć, lecz teraz nie potrafiłem stwierdzić, kim on jest i kiedy mogłem go spotkać. Zdjął szatę, więc nie mogłem odczytać jego nazwiska na naszywce. Raistlin mrugnął do niego porozumiewawczo, najwyraźniej zadowolony z takiego obrotu sprawy.
– Nie z tobą rozmawiam, durniu – warknęła.
Kilkoro chłopców zakryło usta dłonią. Najwyraźniej słowa Eileen wstrząsnęły nimi do głębi. Czy to także było zabronione? Jednak ani Raistlin, ani ten drugi nie przejęli się tym nawet w najmniejszym stopniu.
– Eileen, niestety jestem zmuszony odjąć Krukonom dziesięć punktów za twoje karygodne zachowanie i poinformować o tym twojego opiekuna domu, by odnotował to w twojej kartotece.
– Chrzanię to, zapamiętaj sobie, Majere – ciągnęła dalej, zanim zdążył jej przerwać – że najpóźniej zimą zostanę członkinią tego klubu, a przed końcem tego roku zajmę twoje miejsce! I zmień fryzurę, bo ci w niej nie twarzowo.
Na bladej twarzy Raistlina pojawiły się szkarłatne wypieki.
– Jak masz zamiar tego dokonać? Chcesz podciągnąć kieckę i pokazać uda, czy może od razu biust?
– Nie, bo jeszcze zemdlałbyś z powodu takiego pogwałcenia zasad i niestosowności – zakpiła. Zamierzała się już odwrócić i wyjść, lecz dodała jeszcze: – Czasem zastanawiam się, jak wasza siostra wytrzymuje z takimi perfidnymi braćmi.
– Nie wypowiadaj się na tematy, na które nie masz pojęcia, Prince. – W jego głosie bez trudu dało się wyczuć wściekłość. Eileen wstąpiła na grząski grunt. – Pamiętaj, że moja rodzina stoi wyżej od twojej, wnuczko krawca, może ją zniszczyć.
Lecz Eileen już go nie słuchała, zmierzając w stronę wyjścia z wysoko uniesioną głową.
– Ten przewrót ci się nie uda. Nie zapominaj, jak skończyła Rachel McHale! – zawołał za nią, lecz nie odpowiedziała i nie odwróciła się.
Scena zmieniła się.
Teraz znajdowaliśmy się w lochach, w moim gabinecie. Nie, teraz był to jeszcze gabinet Horacego Slughorna. Profesor nie wyglądał jeszcze tak staro. Był wypoczęty i zadowolony z życia. Zmarszczki na jego twarzy nie były tak wyraźne i zapadnięte. A pokaźne wąsy prezentowały się niezwykle okazale. Co zmieniło go tak w przyszłości? Czas? Wojna?
Lecz nie widziałem sensu, by zastanawiać się nad tym dłużej. Nie miało to znaczenia, a odpowiedzi i tak nie poznam.
Po drugiej stronie biurka siedział Raistlin.
Przez chwilę miałem złudną nadzieję, że popadł w jakieś kłopoty, dlatego tutaj siedział, lecz zaraz zorientowałem się, że był on odprężony, jakby rozmawiał ze swoim znajomym. Było jasne, że nic mu nie grozi. Niestety… Przydałby mu się jakiś porządny szlaban, przynajmniej wiedziałby, jak czują się inni.
– Co cię do mnie sprowadza, Raistlinie? Jakieś problemy z młodszymi uczniami? – zagadnął pogodnie Slughorn.
Profesor machnął różdżką i przed nimi pojawiły się dwie filiżanki herbaty i ciastka czekoladowe.
– Bardziej ze starszymi – skwitował Ślizgon.
– Z kim? Znów Morrison eksperymentuje z nowymi zaklęciami na Hudsonie?
– Nie tym razem, ale gdyby znów to się powtórzyło, to niezwłocznie pana poinformuję. Mam na myśli Eileen Prince. Dziś znów próbowała dostać się do klubu gargulkowego.
– Ta dziewczyna ma w sobie tyle ognia. Byłaby dla ciebie idealna partnerką.
– Raczej nie. Moi rodzice o tym zdecydują, a na taki związek nigdy się nie zgodzą. W dodatku pochodzi z niższej klasy społecznej – sprowadził profesora na ziemię. – Ona chce przeprowadzić w Hogwarcie przewrót!
– Kto? Eileen? – zdziwił się Slughorn. – Jaki znowu przewrót?
– Przyznała się do tego publicznie. Wszyscy członkowie klubu mogą to potwierdzić. Chce obalić panujące zasady, wprowadzić chaos do obecnego systemu. To niedopuszczalne i karalne! I mogłoby przynieść uszczerbek w kartotekach młodszych uczniów, którzy bezmyślnie poszliby za nią. Profesorze, uważam, że powinno się ją na jakiś czas zawiesić w prawach ucznia lub zastosować wobec niej ostrzejszy rygor, bo jak widać obecny nie działa wystarczająco mocno.
Slughorn przyglądał mu się uważnie, a Raistlin przybrał na twarz maskę zawziętości i pokory. Ucznia, który stara się robić to, co najlepsze dla szkoły. W najbardziej przystępny sposób pomagać innym.
Jednak mnie nie oszukał. Doskonale wiedziałem, że pod tym kryła się chęć dopięcia swego, chęć manipulacji naiwnym profesorem. Jak ja tak wiele razy.
– Raistlinie – przemówił po chwili Slughorn – doskonale wiesz, że nie mi o tym decydować. Po pierwsze, nie jestem jej opiekunem domu, a o zawieszeniu decyduje dyrektor.
– Ale ktoś tak kompetentny jak pan może porozmawiać o tym z dyrektorem – upierał się przy swoim. Profesor zarumienił się pod wpływem jego pustych komplementów.
– Wydaje mi się, Raistlinie, że jednak wyolbrzymiasz fakty. Eileen musiała powiedzieć to w złości i sądzę, że otrzymała już odpowiednią karę od ciebie. Dlatego uważam ten temat za zakończony. Eileen i przewrót. Przecież jedno wyklucza drugie.
Nie zdążyłem zobaczyć wyrazu twarzy Raistlina po słowach Slughorna, bo scena znów się zmieniła.
Teraz znajdowałem się w jednym z dormitoriów w lochach. Przebywały w nim dwie osoby. Raistlin chodzący tam i z powrotem od ściany do ściany i ten drugi chłopak, który razem z nim naśmiewał się z Eileen podczas spotkania klubu. Opierał się on o jedną z kolumn łóżka, ręce skrzyżował na piersi.
– Nic jej nie zrobią, rozumiesz? Ten stary głupiec jest święcie przekonany, że to ja się mylę. I to tylko dlatego, że Prince jest w jego klasie owutemowej z eliksirów!
– Trzeba było się postarać i też iść. Wiadomo, że Slughorn faworyzuje swoich wybranych, uzdolnionych frajerów – odparł od niechcenia ten drugi.
Raistlin zatrzymał się nagle i skierował lodowate spojrzenie na towarzysza.
– Doskonale wiesz, że nie miałbym szans. Ty także się nie dostałeś! Jeszcze dojdzie do tego, że zaprosi ją do Klubu Ślimaka.
– Tego nie zrobi, za bardzo boi się konsekwencji. A tak w ogóle, to Prince nie uda się ten cały przewrót. Skończy jak Rachel McHale.
– Tu się możesz mylić. Mugolaczki mącą w głowach naszym, a Dippet nie ma jaj, by zabronić im uczenia się w tej szkole. Na dodatek pozostaje jeszcze Dumbledore, który także nie jest przekonany do obecnego systemu.
– Co masz zamiar z tym zrobić?
– Na pewno tego nie zostawię. – Raistlin zamyślił się i znów zaczął krążyć po pokoju. – Nie pozwolę jej obrażać naszej rodziny.
– Więc trzeba to powstrzymać, zanim któraś z nich zostanie ministrem magii.
– Dokładnie. Czasem potrafisz wpaść na coś sensownego.
– Wyzwij ją na pojedynek w gargulki przy wszystkich – zaproponował chłopak, zachęcony pochwałą od swojego rozmówcy. – Przegra i dostanie za swoje.
– Nie, trzeba wymyślić coś, co upokorzy ją jeszcze bardziej, co całkowicie zniszczy jej rodzinę, a ona będzie musiała żyć ze świadomością, że do tego doprowadziła. Szkoda, że nie możemy wysłać Kit na przeszpiegi. Jest za młoda i mogłaby powiedzieć za dużo.
– Ty się do niej zbliż.
– Sam sobie to zrób, kretynie! A może wyrolujemy tę głupią Colfer lub Waylan. Ruda jest w twoim typie. Co ty na to?
– Zgoda, Raist. Dowiemy się, co planują  i zdusimy w zarodku ten niedorzeczny przewrót.
– Trzeba tylko trzymać Kit z dala od nich, bo podłapie te niedorzeczności i źle się to wszystko dla nas skończy. Czeka nas przednia zabawa, Caramonie. I może nawet nagroda za zasługi dla szkoły.
Teraz do mnie dotarło, kim był ten drugi chłopak. Caramon Majere – właściciel Ostatniego Domu. Był bratem bliźniakiem Raistlina i też był w to zamieszany.
~ * ~
W końcu udało mi się przepisać tę notkę. Zabierałam się do tego od tygodnia, ale jakoś ciągle mi się nie chciało, gdy o piątej wracałam z uczelni.
Aż nie mogę uwierzyć, że to już pięćdziesiąta. Nigdy bym się nie spodziewała, że dojdę do takiej liczby. Aż mnie duma rozpiera. Planowałam, aby wydarzenia z tej następnej byłby w pięćdziesiątej, ale wspomnienia Raistlina mi się rozlazły i postanowiłam ją podzielić.
Pozdrawiam :)

29 komentarzy:

  1. ostatnihorkruks18 lipca 2012 11:53

    Cóż, notka była jak zwykle dobra. Wspomnienia zaciekawiły mnie. Kurde, jestem ciekawa czy Ellien(nie pamiętam jak to się pisze;p) uda się przełom! Nie mogę się doczekać, aż sprawa się rozwinie, a majere, jak zwykle podniósł mi ciśnienie. Świnia. Ignorant. Cóż, pozostaje mi czekać na kolejną notkę. A czy ja Ciebie informowałam o mojej? Bo mnie wszyscy porzucili, nikt nie czyta, to myślałam, że może się nie dodały :p
    Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów. Wow, już 50 notek. Szybko poszło ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż zabrakło mi słów. Ale ten Majere jest durniem! Zachowuje się jak jakiś napuszony bałwan i myśli, że wszystko mu wolno. I w sumie rozwalił mnie tym, że świętuje ostatni dzień zimy xDD Bardzo podobała mi wymiana zdań Prince i Majere. Była przedstawiona bardzo realistycznie i ciekawie. W ogóle uważam, że wprowadzenie tych wszystkich wspomnień, czyli wątku o Eileen jest bardzo dobrym pomysłem.
    Co to sa te gargulki? Tzn. wiem, że w nie grali w Hogwarcie i wiem też, że był ten klub, ale zawsze mnie interesowało, jak w to się gra ;)
    Całuję,
    Leszczyna [dowiesc-niewinnosci]

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podziwiam Eileen. Rzeczywiście ma w sobie dużo ognia, jak to powiedział Slughorn. A ten Majere jest niesamowicie wkurzający. Widocznie pozostał tak snobistyczny jak za młodu, jak ja nie znoszę takich ludzi. Myśli, że jest lepszy od innych. Zawsze podziwiałam Hogwart, ale gdybym miała znaleźć się tam w czasach kiedy nie było równouprawnienia... To już nie byłoby takie kolorowe. Kobiety musiały przestrzegać śmiesznych praw - te ubrania do kostek... No i Eileen wstępując do tego klubu miałaby zrobić przewrót? Hm, Mejere bardzo się tego bał. Pytanie, co chce osiągnąć, pokazując to wszystko Snape'owi?
    Gratuluję pięćdziesiątki. To naprawdę powód do dumy :) No i szablon bardzo mi się podoba, zarówno jak i zakładka o historii Eileen. Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  4. To już chyba moje zboczenie, ale nie chciałaś żeby data to był już 20 marca 1982?, po raz kolejny ja to widzę, więc już możesz mnie za to nie lubić :P. Skojarzyło mi się tak jakoś bo skoro Potterowie zginęli w 1981 w październiku:). Rozdział bardzo mi się podobał, ale szczerze powiem ten Majere zaczyna już irytować, a w ogóle traktuje Severusa tak po chamsku:/. Trzeba przyznać jednak, że już wiadomo po kim Snape ma charakter, istna mamusia z młodości:D oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, pojawia się też poraz kolejny Juliet musiała chyba naprawdę być kimś ważnym w życiu pani Prince...Jak u ciebie to jest wszystko świetnie powiązane a gospodarz "Ostatniego Domu" tak dziwnie obserwował Severusa kiedy ten się u niego pojawił no, proszę, proszę to życie jego matki zaczyna być coraz bardziej zagmatwane. Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Eileen coraz bardziej mi się podoba :) Rzeczywiście, ma ogień. A Majere strasznie wkurzający. Sztywniak z wysokim ego. Eileen jeszcze mu pokaże! I dobrze, a co.
    Hmm, Majere miał rację co do tego, że Snape może ukrywać swoje myśli przed nim, ale to nei wszystko. Severus jest temperamentny i nie potrafi się często opanować :) Skojarzył mi się serial "Magia kłamstwa", który ostatnio ciągle oglądam xD
    No i wydaje mi się jeszcze, że ich siostra może okazać się tu kluczowa. Ale o tym się jeszcze przekonamy
    Pozdrawiam
    [violent-storm]

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę przyznać, że bardzo ciekawe te wspomnienia, ale ten... hmm jad w liście był zupełnie niepotrzebny. Ale cóż, niektórzy już tak mają. Gratuluję pięćdziesiątego wspomnienia. :)

    [byc-jak-snape]

    OdpowiedzUsuń
  7. aż dreszcze przechodzą;DD.;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział przecudownył:) Tyle w nich intryg. Te wspomnienia aż zapierały dech w piersiach. Ten Majere to naprawdę jest dumnym z siepie pawiem! Jeszcze tak się podlizywać do Slughona. Ciekawe co dalej zrobią i jestem to zaskoczona wiadomością, że brat Majera to właściciel Ostatniego Domu. Coś czuję, że niebawem pojawi się Morrigan:) Ach, już wyczekuję kolejnego rozdziału:) A szablon jest przecudny i zaraz lukam zakładkę "Historię Eileen" :)
    Pozdrawiam serdecznie:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Majere podlizuje się Slughornowi niczym Tom Riddle i przez to coraz bardziej mnie denerwuje. I on ma jeszcze czelność oczekiwać, że Severus będzie go błagał o kolejne wspomnienia!
    Trochę mnie dziwi zachowanie uczniów we wspomnieniach Raistlina. To wygląda tak, jakby w świecie czarodziejów nie było równouprawnienia, a ja zawsze sobie wyobrażałam, że było dużo wcześniej niż u mugoli. Ale cóż, wszystko zależy od interpretacji.
    Jestem bardzo ciekawa tego "przewrotu", jaki planuje Eileen, bo jeśli nie odejdziesz w tej kwestii od kanonu, to powinien się udać, w końcu przecież w książkach coś tam było, że została kapitanem klubu tych całych gargulków.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Znów wracamy do wątku wspomnień Majere. List wkurzył mnie prawie tak mocno jak Severusa. To parszywy typ, z tego Majere, ale bez niego byłoby nudno ;) Już sobie wyobrażam, jak ekscytujące musi być planowanie, co dalej przyszykuje Raistlin Severusowi. Zapewne lubisz tą postać, co? Podoba mi się Eileen z przeszłości - była odważną i pewną siebie dziewczyną, dążącą do zrealizowania swoich celów. A dyskryminacja kobiet w tak cudownej szkole jak Hogwart nigdy nie powinna mieć miejsca. Nawiązałaś do klubu gargulkowego, sprytnie wykorzystałaś informację z HP. No nie! Okazuje się jeszcze, że ten drań ma brata bliźniaka, który jest równie parszywy. Robi się coraz ciekawiej. I dręczą mnie te wstawki o Rachel McHale. Ciekawa jestem też, jaka jest ich siostrzyczka z charakteru. Chcę już następny rozdział!
    W międzyczasie zajrzę do nowej podstrony :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten rozdział czytałam z zapartym tchem. Wspomnienia są niezwykle interesujące, dlatego cieszę się, że zamieściłaś je w tej notce.
    Majere jest okropny! Irytuje mnie zarówno ten z lat szkolnych jak i ten z czasów teraźniejszych...
    Hm, a więc właściel Ostatniego Domu jest bratem wrednego nauczyciela. Ciekawe.
    Współczuję Eileen i podziwiam ją za upór. Boję się jednak, że oni naprawdę jej zaszkodzą...No cóż, zobaczymy.
    Pozdrawiam, ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam. ;)
    Lubię takie wredne i złośliwe, a zarazem przebiegłe postacie jak Majere. I tajemnicze, poniekąd, bo prawie nic o Raistlinie nie wiemy [uwielbiam to imię! xD]. Zawsze tacy bohaterowie mnie przyciągali i tym razem też tak jest. Chcę więcej! :D
    Wspomnienia były świetne. Trochę mnie przeraża ten rygor w Hogwarcie, ale przynajmniej jest ciekawie. I jestem ciekawa - zresztą, na pewno nie tylko ja - czy Eileen się uda.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Mirabella [melodia-wiecznosci]

    OdpowiedzUsuń
  13. Podziwiam opanowanie Severusa. Ja, po otrzymaniu takiego listu, zniszczyłabym bardzo wiele rzeczy. Spodobała mi się metafora z marionetką. A może nie tyle co spodobała, a uderzyła. Idealnie oddaje sytuację, w której znajdował się Severus. Jestem coraz bardziej zaintrygowana historią Eileen. Proszę o więcej! Warto dodać, że po tym rozdziale bardzo Eileen polubiłam.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Aż wstyd się przyznać! Oj, oj... nabroiłam! Naprawdę daawno byłam ostatnio u cb, za co szczerze przepraszam, bo nadrabiałam od wspomnienia 46 (Ale ci! Nie chcę, żeby się wydało. Co złego to nie ja!)
    Ale może to własnie dzięki temu ponownie odkryłam, jaką przyjemność sprawia mi to, że czytam twoje notki i przypomniałam sobie, co tak naprawdę czuję do Seva. Ostatnio nawet, kiedy (kolejny raz) przeczytałam całą serię widziałam Severusa w zupełnie innym świetle i to właśnie dzięki tobie!

    No dobra. Rozpisuję się o bzdetach a tu przecież od początku chodzi o to, co się dzieje w życiu Seva, prawda?
    Rozwścieczył mnie ten list od Majere... Co też on sobie myśli? I za kogo ma innych? Przede wszystkim jak on śmie w ogóle psuć Severusowi zdanie o matce? Przecież dla niego była to, ot co! osoba idealna, cicha, miła, kochająca, u której może zawsze szukać pocieszenia.
    A teraz drogi (phi!) Raistlin zamierza po prostu ot tak zburzyć cały jego światopogląd. To wstrętne. Ohyda. Nie wiem, czy ja będąc na miejscu Severusa dałabym sobie tak świetnie radę, jak on...
    Choć w sumie może i bym chciała dowiedzieć się czegoś o swojej matce? Sama nie wiem. W każdym razie - mimo wszystko - nie spodziewałabym się takiego zachowania po Eileen. Tak jakoś nie pasuje mi to do mojego ogólnego wrażenia dotyczącego matki Snape'a.

    OdpowiedzUsuń
  15. ''Najsampierw'' nie mogę pominąć nowiutkiego szablonu, który wywarł na mnie bardzo duże wrażenie. Jest piękny. Zwłaszcza ta niewinna łania. Taki nagłówek ściąga uwagę czytelnika, i prawidłowo!
    Widzę, że zagadka przeszłości Eileen dalej jest niejasna. Zamiast odpowiedzi, nasuwa się coraz więcej pytań, każde równie ważne i równie istotne. Ja sama widzę wyłącznie wielki znak zapytania, pogrubiony i szkarłatny jak krew. Ach, nie wiem, jak Ty to robisz, ale ściągasz napięcie jak na zawołanie!
    Nie polubiłam Majera, bo nie daje innym na to szansy. Nikt nie lubi być oczerniany i traktowany jak krowie łajno, a on właśnie w tym się szczyci- w ubliżaniu i porównywaniu człowieka do czegoś z niższej półki. To wcale nie jest miłe. Z wiekiem ani trochę się nie zmienił. Jest zgorzkniały i zarozumiały, aż współczuję wszystkim uczniom, którzy mają z nim do czynienia. Przykry facet. W dodatku wychodzę z założenia, że gdzieś w głębi duszy Eileen mu zaimponowała. Nieskłonna na kompromisy, po trupach dążąca do celu, nie oglądając się za siebie i nie zwracając uwagi na uszczypliwe docinki. Jest cudowna! Nic dziwnego, że nawet ktoś tak beznadziejny tak Majere nie potrafił przejść obok niej obojętnie. Wychodzi na to, iż nie przywykł do bolesnej prawdy, skierowanej pod jego adresem. Trudno, ktoś musiał mu w końcu pokazać, gdzie jest jego miejsce.
    Rozumiem Severusa i nie dziwię mu się, że nie trawi tego gościa. Wierzę w niego i mam nadzieję, że prędzej czy później to na jego warunkach Majere podzieli się z nim wspomnieniami. Bez gierek. Doceniam przebiegłość i inteligencję głównego bohatera. Da sobie radę. Przecież w jego żyłach płynie krew ducha walki, tego samego ambitnego widma, który odziedziczył po matce.
    Świetny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Taa Zwariowanaa18 lipca 2012 12:00

    A więc to był jego brat! A właśnie zastanawiałam się, dlaczego to Wspomnienie ma tytuł "Bracia" i po chwili przeczytałam, że tamten Ślizgon jest bratem Raistlina :D
    Uwielbiam temperament i charakterek młodej Eileen :) Za to porządnie wkurzyłam się na Majere'a za to co kombinuje... Ciekawa z niego postać :]
    Zastanawia mnie, jakie miało to skutki. Czy plan im się powiódł, czy nie.
    (Nie)cierpliwie czekam na nową notkę :)
    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział czyta sie tak lekko, że nie zauważa się tej długości. Nie wiem jak to robisz, że piszesz długo, ciekawie, a nie przynudzasz. Jestem pod wielkim wrażeniem i bardzo Ci zazdroszczę :)
    Jestem ciekawa jak opiszesz lata przed przybyciem Harry'ego do Hogwartu. W końcu masz tu pełną swobodę i nie musisz się ściśle trzymać kanonu ;) A jeszcze bardziej jestem ciekawa co przez to wszystko Majere chce powiedzieć Severusowi :)

    OdpowiedzUsuń
  18. A więc to dlatego tytuł "Bracia". Czytałam z zaciekawieniem do końca, by się dowiedzieć! Ale ten... (nie mogę nigdy zapamiętać jego imienia i nazwiska! ten, co napisał list do Severusa) jest podły. Okropnie w tym liście Snape'a wyszydził =,= Nie dziwię się, że Severus dostał takiego ataku gniewu, to zrozumiałe. Szybko się czyta, chociaż jest długie. Pozdrawiam, czekam na NN. [ mysterious-strangers ]

    OdpowiedzUsuń
  19. Ojej. Pokochałam wspomnienia o Eileen. Po prostu je pokochałam! Może napiszesz kiedyś osobne opowiadanie o jej dziejach? :) A jeśli nie, to nacieszę się tym, co jest tu. :)
    List Majere był po prostu okropny. Nie sądziłam, że można być takim... dumnym, zbyt pewnym siebie, zarozumiałym człowiekiem! Uff. Obym nie przesadziła? ;)
    We wspomnieniu Eileen jest cudowna. Uwielbiam takie postaci - wydaje mi się ambitna i silna.
    Natomiast Majere, szczególnie przy Slughornie przypomina mi troszeczkę Toma (wiem, mi się wszystko z nim kojarzy, ale czy nie mam trochę racji?:D)
    Gratuluję pięćdziesiątego rozdziału! Teraz do setki! :)
    Z niecierpliwością czekam na następny :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. Miałem to przeczytać już pół godziny po tym, jak powiadomiłaś mnie o nn, ale "Igrzyska śmierci" Suzanne Collins tak mnie pochłonęły, że odleciałem do innego świata i nie było mnie przez jakiś czas ^^ Rozdział jak zwykle cudowny i perfekcyjnie napisany. Ubawiłem się, gdy Eileen weszła do sali i zaczęła odpierać ataki Raistlina. Majere to skończony idiota, nie lubię go. Eileen mi zaimponowała i mam nadzieję, że pokaże temu cwaniakowi, gdzie jego miejsce. Aha, no i gratuluję polecenia - po raz kolejny całkowicie zasłużone :) Całuję i czekam na nowy rozdział! [byledopiatku] PS - 50. rozdziałów to rzeczywiście coś! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Po pierwsze serdecznie gratuluję kolejnego polecenia.
    Po drugie przepiękny szablon ^^
    po trzecie przepraszam, że nie komentowałam postów, ale przyrzekam na mojego psa, że je czytałam.
    Co do obecnego rozdziału - bardzo mi się podobał. Ale... kumpel pożyczył mi ostatnio kilka książek. Dragon Lance. Mówi Ci to coś? :D Raistlin (ciągle nie mogę zapamiętać jak to się pisze...) jest wspaniały :) tylko niezbyt wiem, o którym mówię :P Ma obłędne poczucie humoru, które w realnym życiu wywołałoby tylko grymas na buzi ^^ A mamusia Severusa też niczego sobie. Kobiety do broni! i wiesz co? Coś mi mówi, że ona i pan Majere i panna Prince zbliżą się do siebie. Ciekawa jestem co też się tam wydarzy w ich historii, że Raistlin postanowił wszystko pokazać Severusowi.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Szablon i nowa podstrona świetne ;)
    A odcinek... Oczywiście świetnie napisany, ale to całe wspomnienie trochę do mnie nie przemawia. Może jak przeczytam więcej o tych wydarzeniach, przekonam się do tego. Ten cały przewrót, chore zasady... Ale pomijając moje uprzedzenia, dobrze, że Eileen się postawiła. Ciekawe, jak się to dalej potoczyło.
    Gratuluję 50 wspomnienia :) imponująca liczba ;)
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Condawiramurs18 lipca 2012 12:04

    jestem tak wkurzona na Majera, że aż słów mi brak. idiota, skończony imbecyl, pępek świata, który myśli, że swoim nazwiskiem może zniszczyć każdego, kto chce czegoś innego niż on. Nienawidzę tego drania równie mocno jak Severus. za to coraz bardziej lubię Eillen. była naprawdę twardą, zdeterminowaną dziewczyną, trochę jak Hermiona. co ten idiota jej zrobił że tak skończyła, ze tak zmieniła swój charakter? pisz szybciutko dalej, bo nie wyrztmam

    OdpowiedzUsuń
  24. Ależ ten Ristlin (chyba tak się to pisze) jest denerwujący! Ja bym takiego człowieka przez moment nawet nie tolerowała.
    Jakież tu intrygi.
    Czekam i życzę weny.
    P.S. Z testu o Severusie dostałam 13/16. Sama nie wiem, czy to dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  25. Gratuluję gwiazdki ;)
    Co do bloga, po pierwsze: obłędny szablon! Nie mogę się napatrzeć!
    Raistlin... co za wkurzający człowiek ;/ Czy to faktycznie on, a nie Tobiasz sprawił, że Eileen stała się zupełnie inną osobą?

    OdpowiedzUsuń
  26. Przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej. Miałam mały odpoczynek od czytania i pisania notek. Szablon jest cudowny, łania - wspominająca Lily i Severus. Idealnie odzwierciedla, to co się wydarzyło w ostatnich rozdziałach. Wspomnienia były bardzo ciekawe, zaintrygowałaś mnie. - Eileen jest zawzięta i pełna energii, nie daje się manipulować. Nienawidzę Majere. Strasznie egoistyczny i dumny. Czysty ślizgon. Gratuluję polecenia, zasłużyłaś :) pozdrawiam i czekam na nowy rozdział.
    smiertelne-milczenie.blog.onet.pl ;*

    OdpowiedzUsuń
  27. Gratuluję polecanego! Zasłużyłaś, kochana! :*
    W dodatku zrobiłam sobie teścik i mam 13 na 16 punktów - nie spodziewałam się tak wysokiego wyniku - fajna rzecz ;)
    Niedługo znów nadrobię i zgłoszę swojego bloga na Rejestrze :P

    Pozdrawiam!

    [war-of-dragons]

    OdpowiedzUsuń
  28. Przeczytałam już jakiś czas temu, ale, jak to ja, nie miałam kiedy skomentować. Notka oczywiście bardzo dobra i myślę, że Ty o tym wiesz. Gratuluję gwiazdki, jak najbardziej zasłużona. Od początku podejrzewałam, że ten Majere z Ostatniego Domu ma coś wspólnego z tą całą sprawą, nie wiedziałam tylko co. Nie wpadłam oczywiście na to, że może być bratem tego nauczyciela :D Wspomnienia o Eileen są genialne. W życiu bym nie pomyślała, że z niej taka rewolucjonistka była. Dziwny był ten dawny Hogwart, taki... inny. Dlatego jak najwięcej takich wspomnień proszę :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  29. arwen_LivTyler18 lipca 2012 12:07

    Co to za przewrót? Intrygujące! Nienawidzę Majere! Jkao nim czytam mam ochotę go udusić. Wiem, czego mi brakowało w poprzednim rozdziale. Rozmowy Seva z Dumbledore'em.
    Wkraczasz w czasy ,o których mało wiemy. Mam nadzieję, że sobie z tym poradzisz

    OdpowiedzUsuń