Opowiadanie przeniesione z Onetu.

Akcja opowiadania rozpoczyna się zimą w roku 1978, gdy Severus uczęszcza do siódmej klasy. Fabuła może znacznie odbiegać od tego, co wydarzyło się w powieściach pani Rowling. Mogą pojawić się przekleństwa i brutalne sceny.

Szablon wykonała Elfaba.

sobota, 19 listopada 2011

Wspomnienie 43: Ostatnia deska ratunku


Są dążenia i drogi, które zawsze prowadzą do przodu i kończą się w tym samym miejscu – miejscu egzekucji.
Stephen King – Mroczna Wieża I: Roland
11 lipca 1981
Gdy tylko Jack wyszedł z mojego domu, natychmiast udałem się do obecnej kryjówki Czarnego Pana w rezydencji Rosierów. Nie było czasu do stracenia. Minął moment na rozmyślania, analizę faktów, zastanowienie się nad wszystkim.
Czas działać!
Każda kolejna sekunda mogła przechylić szalę tragedii, zaważyć na tym, że może być już za późno.
Czas minął.
Czas…
Zawsze wydawało mi się, że mam go pod dostatkiem. Wiadomo, zdarzały się momenty, gdy chciałem zatrzymać ulotne, te dobre, tak szybko przemijające chwile lub zwalniał, gdy tak bardzo chciałem mieć już coś za sobą. Lecz nigdy nie odczułem takiego wrażenia, że czas umyka mi przez palce. Wskazówki wszystkich zegarów przyspieszyły trzykrotnie, piasek we wszystkich klepsydrach sypał się strumieniem, nie zważając na maleńki otwór. Poszerzał go, by sypać się szybciej, szybciej i szybciej. By osiągnąć prędkość niemożliwą do osiągnięcia.
Nieubłaganie odmierzał ostatnie minuty czy sekundy życia Lily. Wyrok zapadł. Topór został uniesiony i za chwilę opadnie. Nastąpi koniec, za który ja jestem odpowiedzialny. Bez mojej wiedzy czy świadomości zostałem sędzią i wydałem wyrok.
Wyrok śmierci na przyjaciółce.
Czułem wszechogarniającą bezsilność wobec tego, w jakiej sytuacji się znalazłem. Chmury czarnych myśli przesłoniły mój umysł. Wszystko, co dawało chociażby słaby refleks świetlny zgasło.
Ciemność…
Do domu Rosierów wpuścił mnie ich domowy skrzat. Oznajmił, że poinformuje Czarnego Pana o moim przybyciu. Nie zwróciłem nawet uwagi na jego stan, gdy to mówił. Wszystkie jego kończyny drżały, przerażenie odzwierciedlało się w jego nienaturalnie rozszerzonych oczach. Nie miało to dla mnie wtedy znaczenia, liczyła się tylko Lily. Jej życie. Chęć ocalenia go za wszelką cenę.
Nawet za własne życie.
Wtedy już wiedziałem, że oddanie go za życie ukochanej przyjaciółki jest dobre. Że jestem w stanie to zrobić. Zgasić własny, ledwo tlący się płomyk czarnej jak bezgwiezdna noc świecy, a ocalić ten jasny, mocny, rozświetlający mrok i wyróżniający się na tle innych płomieni śnieżnobiałej świecy.
Gdy stałem pod tymi monumentalnymi, kasztanowymi drzwiami ze złotą klamką, czekając na skrzata, wiedziałem, że popełniłem ogromny błąd, stając przed nimi po raz pierwszy. Największy błąd w moim marnym życiu.
Oni są źli, Sev. *
Chociaż wolałabym, abyś wcale tego nie robił i zrezygnował. Gdybyś był tego całkowicie pewny, to nic bym nie mówiła. Ale ty nadal się wahasz, nie wiesz, czy dobrze robisz. Nie chcę, abyś ugrzązł w bagnie, z którego nie będziesz mógł się wydostać!
Obie miały rację. Obie wiedziały, że popełniłem błąd, chciały mnie od tego odwieść, jednak ja i tak postawiłem na swoim. Byłem uparty i przyszło mi za to zapłacić. W końcu ponieść konsekwencje własnego postępowania. Została popełniona zbrodnia i czas ponieść karę. I nawet gorzkie łzy wylane nad własnym losem nic nie pomogą. Już za późno…
Czarna magia to przekleństwo! A pogoń za nią, to zmarnowanie własnego życia. Skazanie się na piekło już tutaj na ziemi. I jeżeli Jack ma rację, to nie wyobrażam sobie, jakich katuszy zaznam po śmierci. Bo tego, co zrobiłem, nic nie odkupi.
– Może pan wejść, sir – zaskrzeczał domowy skrzat, materializując się przede mną.
Chciałem już wejść do sali ostatniej nadziei, gdy zauważyłem, że jedno z klapniętych uszu skrzata było spalone. Połowy ucha już nie było. To, co zostało powoli, tkanka po tkance, odpadało, opuszczało swoje macierzyste miejsce. Zostawał z niego już tylko popiół.
Przełknąłem głośno ślinę, miałem wrażenie, że nawet skrzat mnie usłyszał. Czarny Pan musiał mieć zły nastrój. Moje szanse na osiągnięcie celu zbliżały się niebezpiecznie do zera. Lecz nie mogłem się teraz poddać. Nie! Nie wycofam się, chociażbym miał podzielić los tego skrzata.
Na drżących nogach przekroczyłem próg. Pozostawało mi mieć nadzieję, że nie było tego widać. Pomieszczenie przez te trzy ostatnie lata nic się nie zmieniło. Te same bordowe ściany przystrojone złotymi świecznikami i czarne kotary w oknach. Nie zostały jednak zaciągnięte, więc słabe światło dnia wpadało do pokoju. Jednak mimo wszystko gęste cienie nadal tutaj zalegały i nic nie było w stanie ich rozproszyć.
Cienie mojego umysłu.
Czarny Pan siedział na drugim końcu pomieszczenia na swoim tronie. Swoje czerwone oczy skierował wprost na mnie, poczułem na karku zimny dreszcz. Jego twarz pozostawała niewzruszona. Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać.
Nie miałem wyjścia, pozostało mi już tylko jedno, chociaż brzydziłem się takim rozwiązaniem.
Upadłem na kolana. Przez szatę czułem zimno bijące od ciemnoszarych kamieni, którymi wyłożona została podłoga. Powoli, na klęczkach zacząłem czołgać się w stronę tronu.
Nie znosiłem upokorzenia, wręcz go nienawidziłem. Od czasu ukończenia szkoły jak ognia unikałem momentów, by nie znaleźć się w takiej sytuacji. A teraz sam to zrobiłem. Doprowadziłem do tego, że znalazłem się w sytuacji, której tak nienawidziłem. Brzydziłem się nią, lecz widziałem, że nie ma innego wyjścia. Wszystko najeżało postawić na jedną kartę. Schować dumę w kieszeń, zgiąć kark i obnażyć swoje słabości przed nim. Wszystko dla niej.
Dla ciebie, najdroższa przyjaciółko.
Powoli zbliżałem się do tronu. Wzrok miałem skierowany w podłogę, nie chciałem niepotrzebnie rozwścieczyć Czarnego Pana. Zresztą, jemu nie należało patrzeć prosto w oczy, bo nie skończyłoby się to dobrze. Gdy znalazłem się przed nim schyliłem głowę i dotknąłem ustami skraj jego czarnej szaty. Nic bardziej poniżającego nie mogłem już zrobić.
Czułem, że całe moje ciało drży. Gdybym w tamtej chwili zamiast płaszczyć się na podłodze miał stać na wyprostowanych nogach, to wątpię, aby mi się to udało. Byłem zbyt przerażony całą tą sytuacją. To za wiele, nawet jak dla mnie. Nawet dla człowieka z tak poszarpanym sumieniem i psychiką w drobniutkich kawałkach. Krople zimnego potu spływały po karku, znacząc lodowe strumienie na moim ciele i wsiąkając w koszulę.
Nie chcę już tu być!
Nie chcę tego!
Pomocy…
W strachu czekałem, aż Czarny Pan pierwszy wykona jakiś ruch, powie coś. Takie były zasady. Niezmienne od samego początku. A jedna, najważniejsza mówiła wszystko, on był panem a śmierciożercy jego niewolnikami.
– Co jest takiego pilnego, Severusie, że zakłócasz mój cenny czas? – odezwał się w końcu Czarny Pan po dłuższej chwili milczenia.
– Panie – odezwałem się, mobilizując całą wewnętrzną siłę.
Atmosfera w pomieszczeniu przytłaczała mnie. Czułem się tak, jakby zamknięto mnie w jakiejś ciasnej skrzyni, w której ledwo się mieściłem. Jakby nagle ktoś naciskał na wieko, chcąc zgnieść mnie w środku. Nie mogłem złapać tchu.
Zamknięcie w trumnie za życia.
Lecz wiedziałem, że drugiej szansy nie dostanę. Należało przeciwstawić się tej mroźnej sile ciążenia, która pchała człowieka w dół i odbierała mu wszystko, poczynając od odwagi, a skończywszy na resztkach godności.
Kim w ogóle była dla niego istota ludzka? Czy w ogóle kimś była? Może dla Czarnego Pana to tylko narzędzie do osiągnięcia własnych celów. Może dla niego człowiek jest jak zabawka dla dziecka. Zwykła rzecz, którą należy wykorzystać do granic możliwości, a gdy się zepsuje, wyrzucić.
Ktoś dla niego stał się czymś. Zastanawiałem się, jak do tego doszło, że dołączyłem do takich ludzi. To już nie było to samo, co dostrzegałem w całej tej idei jako nastoletni chłopak namawiany, by stać się częścią czegoś większego, zwycięskiej strony. Teraz okazało się, że pod ładnym opakowaniem kryły się rozpacz i zepsucie. Ohyda, od której każdy normalny człowiek trzymał się z daleka.
Co mnie zaślepiło?
Czy teraz jedyną drogą ucieczki było już tylko samobójstwo?
– Panie, dowiedziałem się, że znalazłeś tego chłopca, o którym mówiła przepowiednia. O synu Potterów.
Czarny Pan przyjrzał mi się z większą uwagą. Jego szkarłatne oczy niebezpiecznie się zwęziły. Nie odezwał się jednak, pozwalając mi kontynuować.
– Wiem, panie, że zabijesz chłopca, to nie podlega dyskusji. Lecz, błagam, ocal jego matkę. Ona wiele dla mnie znaczy. Przysięgam, że ci to wynagrodzę, zapłacę za to.
Czarny Pan milczał przez dłuższą chwilę, która wydawała mi się wiecznością. Czułem się tak, jakby nade mną stał kat z uniesionym toporem, a ja czekał na ten ostateczny cios. Nie ośmieliłem się jednak podnieść głowy. Wolałem patrzeć na skraj jego czarnej szaty niż w te krwawe oczy, w których nie było już nic ludzkiego. Oczy demona.
– Zawiodłem się na tobie, Severusie – odezwał się po kilku minutach Czarny Pan.
Każde jego następne wypowiedziane słowo przebijało moje ciało na wylot lodowym sztyletem. Powoli się wykrwawiałem. Krwawiłem nadzieją. Jej ostatnie krople ulatywały ze mnie, by pozostawić już tylko pustą skorupę. To, co jeszcze niedawno utrzymywało mnie przy chęci życia pękło. Pozostał jedynie szyderczy, triumfalny uśmiech losu.
– Błagasz mnie o darowanie życia Lily Potter? Tej, która już tyle razy brała czynny udział w pokrzyżowaniu moich planów, która jest tak blisko Dumbledore’a. Nie ma ceny, która wyrównałaby darowanie życia tej szlamie. Odejdź już i nigdy więcej nie waż się błagać o coś takiego, bo wtedy porozmawiamy inaczej. Nie zmarnuj swojej szansy, Severusie. Za twoją obecną pozycję wielu jest oddać życie, niektórzy nawet znacznie więcej.
Po tych słowach Czarny Pan wybuchnął szaleńczym, mrożącym krew w żyłach śmiechem. Gdyby coś jeszcze we mnie istniało, to lawina lodowych sztyletów położyłaby temu kres. Lecz już nic nie było.
Pustka.
Ciemność.
Próżnia.
Nie miałem już sił wylewać łez nad własną egzystencją. Sam do tego doprowadziłem.
Nie potrafiłem nawet nad nią płakać. Łzy są ludzkie, a ja nie potrafiłem już nazwać siebie człowiekiem.
Skazałem na śmierć najdroższą przyjaciółkę.
~ * ~
Był zwyczajny letni ranek. Słońce wychylało się zza chmur, by za chwilę znów się za nimi schować. Lekki wiatr poruszał zielonymi liśćmi na drzewach. Ptaki z radością wyśpiewywały własne trele. Wolne latały na tle błękitnego nieba.
Wolne…
Też chciałbym tak się poczuć. Wznieść się ponad wszelkie troski. Oderwać się od nich i poszybować ku szczęśliwym dniom, ku szczęśliwej przyszłości.
– Sev, nie ociągaj się tak! – zawołała Lily, idąca kilka kroków przede mną.
 Wiatr delikatnie powiewał jej zieloną sukienką, która idealnie podkreślała kolor oczu.
– Trzeba było nie wyciągać mnie z domu tak wcześnie rano – powiedziałem, udając lekką złość.
Tak naprawdę bardzo cieszyłem się z każdego naszego spotkania.
– Poranne spacery są najlepsze. I… nie mogłam wytrzymać już w domu z Tunią. Odkąd wróciłam z Hogwartu zrobiła się taka nieznośna.
– Zawsze była nieznośna – wtrąciłem się, zanim zdążyłem ugryźć się w język. Lily nie lubiła, gdy źle mówiono o jej siostrze.
– Sev, nie mów tak! Sądzę, że coś musiało się stać. Jest teraz taka zgorzkniała. Chciałabym jej pomóc, ale ona nie dopuszcza mnie do siebie.
– W tym ci nie pomogę.
– Pomyślałam sobie, że moglibyśmy wybrać się gdzieś we trójkę. Może to poprawiłoby jej humor. Och, Sev, nie rób takiej miny. Proszę.
– Dobrze, zgadzam się – poddałem się. Nie chodziło tu o Petunię, lecz o Lily. Chciałem, aby była szczęśliwa.
– Jesteś kochany! – zawołała i uściskała mnie serdecznie, co spowodowało, że zalała mnie fala ciepła, a na twarzy pojawiły się niechciane rumieńce.
Lily chyba ich nie zauważyła, bo ruszyliśmy dalej, idąc wzdłuż rzeki. Nagle do naszych uszu dobiegło jakieś skomlenie dochodzące od zanieczyszczonego zbiornika wodnego. Dziewczyna, nie zwracając na nic uwagi, przeszła przez ochronną barierkę i zbiegła po stromej nawierzchni, kierując się w stronę dźwięku.
– Sev, szybko, chodź tutaj!
Szybko dołączyłem do niej i spojrzałem na znalezisko. Okazało się, że te piski wydobywają trzy maleńkie, drżące z zimna kotki. Wyglądały tak, jakby miały zaledwie kilka tygodni. Ktoś musiał je tutaj zostawić, aby umarły. Najwyraźniej chciał pozbyć się dodatkowego problemu.
– Musimy je zabrać – zakomunikowała Lily, a ja zgodziłem się z nią.
Zdjąłem kurtkę i ostrożnie położyliśmy na niej kotki.
– Najpierw chodźmy do weterynarza. Jak sądzisz, pozwoli nam je zatrzymać?
– Myślę, że tak. W końcu, co miałby z nimi zrobić.
Lily uśmiechnęła się promiennie. Od dawna marzyła o własnym zwierzątku.
– To będzie symbol naszej wiecznej przyjaźni, której nic nie będzie w stanie zniszczyć. Zgadzasz się, Sev?
– Tak.
– Zastanawiam się, co znajdziemy za rok. Może smocze jaja?
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Cieszyliśmy się z tej letniej beztroski.
Każde z nas zaopiekowało się jednym zwierzakiem. Trzeci kotek nie przeżył. Weterynarz stwierdził, że był za słaby i to cud, że pozostałej dwójce nic poważnego nie dolegało. Nasza przyjaźń też nie przetrwała. Nie było już przyszłego lata ani żadnego następnego. Nie dla nas…
Były moje lata i jej lata. I teraz jej lata dobiegały końca. Wszystko wskazywało na to, że to będzie ostatnie.
Nie! Nie mogłem do tego dopuścić. Pozostała jeszcze jedna osoba, która mogła mi pomóc. Ostatnia deska ratunku, która była tak mglista i odległa. Lecz znów zapłonęła we mnie iskra nadziei. Miałem po co żyć.
~ * ~
* cytat z książki Harry Potter i Insygnia Śmierci, J. K. Rowling
~ * ~
I jest w końcu kolejne wspomnienie (wyszło nawet dłuższe niż przypuszczałam). Trochę minęło od publikacji ostatniego, ale ostatnio jakoś wena mi nie dopisywała przez co chęci na przepisywanie też nie miałam. Do tego dochodzi jeszcze nauka, to już się człowiekowi wszystkiego odechciewa. Ile ja bym dała ze przyspieszenie przerwy świątecznej? Ech, marzenia…
Ostatnio odniosłam wrażenie, że blogowe ocenialnie coraz bardziej schodzą na psy. Chyba przestanę się całkowicie do nich zgłaszać. Po usłyszeniu, że dodaję notki nieregularnie lub gdy oceniająca przeczyta trzy pierwsze notki (z czterdziestu) i sądzi, że jest kompetentna, to mam ochotę walić głową w biurko.
Notka z dedykacją dla Makabry, bo Twoje słowa dodają mi skrzydeł i nawet będąc w wenowym dole znajduję trochę chęci na pisanie i brnięcie z tym do przodu. Wszystkich, którzy mają ochotę przeczytać dobre potterowskie opowiadanie zapraszam do niej.
Pozdrawiam :)

27 komentarzy:

  1. Czyżbym był pierwszy? Rozdział, co tu mówić, jak zwykle doskonały. Pierwsza część niezwykle mroczna i dynamiczna, co lubię. W drugiej już nie tak ponuro. Podoba mi się to twoje równoważenie nastrojów. A o stylu wypowiadałem się już wiele razy - jest doskonały. Zabieram się za nadrobienie zaległości, bo dawno nie bywałem na blogach i informuję, że HTTP://BYLEDOPIATKU.BLOG.ONET.PL - prawie dwa miesiące przerwy, ale nareszcie wracam! Nowy rozdział, nowy szablon i jeszcze więcej zakręconych przygód szóstki przyjaciół! Zapraszam gorąco! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za pozdrowienia ;D
    Wiesz co?! Doprowadzasz człowieka do szewskiej pasji! Po pierwsze dlatego, że nie mogłam oderwać wzroku od tekstu, po czym nawet nie zorientowałam się, że już koniec. No kurczę, nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Po drugie - to co piszesz tak pięknie oddaje jego uczucia, że czasem płakać mi się chce nad tym, ile rzeczy musi znieść i jak mu ciężko.
    A będzie jeszcze gorzej... Nie przeżyję tego, ot co!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem po raz który się powtórzę, ale bardzo lubię retrospekcje w Twoim wykonaniu ;)) Przy słochwach Czarnego Pana "zawidołeś mnie Severusie" wypowiedzianych po chwili napięcia.... ach, dech mi zaparło. Emocje zbudowałaś niesamowicie. Podobały mi się jescze te przemyślenia Severusa gdy klęczał przed Voldemortem. Nawet nie skojarzyłam wcześniej, że rzeczywiście, znowu był w pewien sposób upokorzony, będąc zmuszonym uklęknąć przed kimkolwiek. A to wszystko przez szkolną przeszłość. To dość przykre. I zauważyłam jeszcze, że w rozdziale nie było napisane nic o miłości, wyraźnie podkreślasz słowo PRZYJACIÓŁKA. Intryguje mnie to ;> ;D Oczywiście z jednej strony cieszy mnie to, że nie rozpływasz się nad idealną Lily ;p

    Podzielam Twoje zdanie co do ocenialni. Jak czasami przeglądam blogi tego typu to napotykam się na głównie dwa rodzaje takowych: takie, które robią to z przymusu i treść, pożal się boże, oceny brzmi albo 'wszystko fajnie' albo 'raczej źle' lub takie, którym głównym zadaniem jest zmieszać człowieka z błotem nawet jeśli nie jest aż tak źle (chociaż chyba bardziej poprawne byłoby tu określenie: wyżyć się na klawiaturze). O przeczytaniu początkowych notek z 40 nawet nie wspomnę. Czy to nie logiczne, że skoro ktoś pisze tak długo jak Ty to po takiej ilości rozdziałów zwykle widać jakiś progres? Poza tym co ma do oceny fakt, jak często dodaje się notki? oO Yh.

    Heh, widzę, że brak weny szerzy się jak jakaś paskudna zaraza. Mnie to dopadło wraz z nadejściem listopada i jakoś nie chce puścić. A szkoła wcale w tym nie pomaga, bo wiele wymaga. Zwłaszcza czasu (który, swoją drogą także był wspomniany w ładnym stylu w tym rozdziale ^^). A teraz, gdy nastają długie jesienno-zimowe wieczory mam wrażenie, że mija trochę szybciej przez to, że szybciej robi się ciemniej. Takie złudzenie. Chociaż przyznam, że to mnie mobilizuje ;p

    Pozdrawiam [wybacz, że trochę się rozgadałam nie do końca na temat ;p ] i życzę weny.
    [violent-storm]

    OdpowiedzUsuń
  4. Często zdarza mi się płakać, bo szybko się wzruszam. Gdy skończyłam czytać rozdział, nie mogłam powstrzymać łez. Wszystko przez tą końcówkę, wplątanie w tekst tego wspomnienia i rozpaczy Severusa, bezsilności, braku możliwości uratowania przyjaciółki. Poddał się, zaakceptował piekło, w którym się znalazł i z którego już nigdy nie ucieknie. Mocno wyeksponowałaś jego obrzydzenie upokorzeniem, jakże ogromnie musiał się poświęcić! Gotów był oddać życie, by uratować Lily. To cholernie piękne! Tyle że jak wszyscy wiemy, nawet Severus już wie, to poświęcenie niczego nie zmieni, Lily będzie musiała umrzeć. Tragizm w czystej postaci, cokolwiek Severus zrobi, już jej nie pomoże. Potrafisz nazwać te emocje, nazwać je tak dokładnie, że trafiają czytelnika prosto w serce. Inni pisali w komentarzach, że to wspomnienie było dobrym zrównoważeniem napięcia w rozdziale. Dla mnie zaś te szczęśliwe chwile z Lily tylko potęgowały tragedię Severusa i stały się kolejną przyczyną jego cierpienia. Szczęśliwe chwile spędzone z nią pozostaną w jego pamięci i na zawsze wywoływać będą nieznośny ból, tą pustkę. Bez końca. Zastanawia mnie, co może być tą jego tytułową ostatnią deską ratunku. Czyżby miał zamiar pójść do Morrigan? Nie mam bladego pojęcia, więc motywuje mnie to do czekania na ciąg dalszy.
    Mimo kryzysu ocenialni (być może trafiłaś na niezbyt dobry blog?) , tak czy siak boję się gdziekolwiek zgłosić, choć czasem naprawdę mam ogromną ochotę. Wzbrania mnie jednak przed tym moja ogromna wada - nadmierny samokrytycyzm. Więc naturalną rzeczą jest, że gdy przeczytałam Twoją dedykację znów płakałam jak idiotka. To była najwspanialsza dedykacja jaką ktokolwiek, kiedykolwiek skierował w moim kierunku i na dodatek Ty poczyniłaś ją w momencie, gdy ja najbardziej w siebie wątpiłam, bo większość moich czytelników mnie opuściła. Jestem ogromnie wzruszona i cieszę się, że mogę nazywać się Twoim oparciem.
    Dowartościowałaś mnie, serio. Wielokrotnie zastanawiałam się, dlaczego tak często poddajesz swój blog do oceny? Chcesz dostrzegać swój rozwój w kwestii pisania, czy może z innych przyczyn? Czy myślisz, że warto zgłaszać się do oceny? A jak już, to gdzie najlepiej?
    Pozdrawiam poruszona do granic wytrzymałości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Notka cudowna, strasznie mi się podobała:)
    Było w niej zawartych tyle emocji, które przyprawiały mnie o szybsze bicie serca. To, co czuł Sev, jak rozpaczliwie pragnął uratować Lily bardzo mnie wzruszyło. Idealnie to opisałaś.
    Voldemort, jak już kiedyś wspominałam, jest okropny. Myślałam, że choć zastanowi się nad propozycją, ale dla niego nie istnieje drugi człowiek. On sam zresztą nie jest godzien tego miana.
    Końcowe wspomnienie było piękne. Och, ubolewam razem z Severusem, że jego przyjaźń z Lily się rozpadła.
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Marionetka Losu21 lipca 2012 18:19

    No nieee... to zupełnie nie w jego stylu! Jak on mógł się tak poniżyć? Czułam niemalże jego wstyd. Było mi go szkoda, a jednocześnie trochę się na niego pogniewałam... Bo przecież to było do przewidzenia, iż Czarny Pan nie zgodzi się na ocalenie Lily. Po pierwsze, dlatego, że jak już sam wspomniał, Lily wiele razy mu się sprzeciwiała, a po drugie... To w końcu Czarny Pan! Po za tym wydaje mi się, iż Sev bardziej stara się zagłuszyć własny żal i wyrzuty sumienia.Jego cząstka stanowczo oznajmia, że dla matki Pottera nie ma ratunku i on jest tego doskonale świadomy.Dlaczego nie umie się uwolnić od tej całej Lily?
    "Nie potrafiłem nawet nad nią płakać. Łzy są ludzkie, a ja nie potrafiłem już nazwać siebie człowiekiem." - To zdanie strasznie mi się podoba! Czytałam je kilka razy. :)
    Nie wiem, czemu, ale bardzo lubię wspomnienia, w których opisujesz przygody, jeśli mogę to tak nazwać, Seva i Lily. Może dlatego, iż Severus jest w nich szczęśliwy? A no i ten dziecięcy świat wyróżnia się taką prostotą, naturalnością i swobodą! :) Na przykład chociażby to, że kotki przypieczętowały wieczystą przyjaźń. Zero wielkich słów, a sens bardzo ważny. :)
    Czyli rozumiem, że powracamy do Hogwartu, tak?
    Spokojnie, wena zapewne wybrała się na urlop, a jak już wróci to z nową odsłoną i wieeelkim powerem. :) Trzymam za to kciuki. :)
    [marionetka-losu]
    Ps. Przepraszam za taki dość chaotyczny komentarz, ale trochę mi się zasypia, a chcę skomentować jeszcze dziś , bo w tygodniu nie dałabym rady.

    OdpowiedzUsuń
  7. Brr... Na samą wizję spotkania z Voldemortem robi mi się słabo. Mogę sobie jedynie wyobrazić, jak czuł się Severus, klęcząc przy jego tronie. I tak podziwiam go, że tam nie odpłynął. Jednak niepotrzebnie się on łudził. Jak Czarny Pan się na kogoś uweźmie, to już koniec, zwłaszcza jak ta ofiara jest mugolem...

    I gdzie tutaj mówić o Twoim braku weny? Notka jest przepiękna, zwłaszcza podobała mi się końcówka z czasów przyjaźni Lily I Snape`a, trochę "wyrównała" napiętą atmosferę ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurde blaszka xD
    Dziwię się, że jeszcze Ci się nie znudziły moje liczne pochwały odnośnie zachwytu Twoim opowiadaniem, ale co mi tam, zaryzykuję- cudowny rozdział <3 Aż łzy w pewnych momentach napływały mi do oczu (przez tę jesienną pogodę gwałtowniej reaguję na wszelkie bodźce). Podziwiam Severusa za gotowość oddania swojego życia za życie Lily, która odwróciła się od niego po przykrym zajściu w piątek klasie. I pomimo tylu nieprzyjemności, łez, przykrości, żalu, nadal ją kochał, i to jeszcze bardziej niż za czasów szkolnych. To się nazywa prawdziwa, niezniszczalna, choć nieodwzajemniona miłość.
    Miałam napisać Ci to wcześniej, ale jakoś wylatywało mi to z głowy, kiedy zaczynałam się już rozpisywać na całego w komentarzu. W wielu opowiadaniach zniechęcałam się do sposobów, w jaki blogowiczki przedstawiały rolę Czarnego Pana. I przestawałam czytać ich opowiadania. Ot, takie zrażenie. Uwielbiam Cię za to, że go wręcz urzeczywistniasz. Jest niemal identyczny, jak Czarny Pan z pióra J. K. Rowling. To dlatego tak odpływam, kiedy czytam Twoje rozdziały. Są tak bliskie ideału Jo, tak do siebie podobne... No coś niesamowitego.
    Życzę wytrwałości w tych ciężkich dniach, poświęconych nauce. Wiadome jest, że bez niej się nie obejdzie, ale bywają chwile załamania, zwątpienia, prawda? Trzymaj się kochana! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Voldemort jest taki podły... A jednak coś sprawi, że zmieni zdanie, przecież da Lily szansę. Tylko co to będzie...? Ach, czyli teraz rozmowa z Albusem. Od jednego manipulatora do drugiego, ale mimo wszystko to jednak lepiej. Biedny Sev, ocenia siebie gorzej, niż jest naprawdę. A już samo to, że żałuje, świadczy o tym, że nie jest taki zły, jak myśli.

    OdpowiedzUsuń
  10. Condawiramurs21 lipca 2012 18:21

    lubię sposób, w jaki opisujesz mroki śmierciożerstwa. tę mieszaninę negatywnych uczuć, z których dominuje strach i obrzydzenie... Bardzo ejst to przekonujące... no i wreszcie sam przed sobą Severus przyznał się, że wybrał złą drogę... Wreszcie. dopiero coś takiego dało mu odwagę, by to powiedzieć samemu sobie... on nadal nie lubi się płaszczyć, nadal chce dominować, nie stracił swoich cech, ale teraz wreszcie znalazł bodziec, dzięki któremu zmieni stronę.. jestem bardzo ciekawa, w jaki sposób przekona Dumbledore'a o swojej zmianie.... I tak dziwne, że Voldemort potraktował go tak ulgowo! ale teraz na pewno będie miał o wiele ciężej, nawet bez faktu, że chce zostać zdrajcą..

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedny Sev, wzruszyłam się jego zachowaniem. Tak bardzo chciał uratowac Lily, tak bardzo się uniżył, ale jednak Voldemort jest nieubłagany. No bo w sumie co by mu zależało? Chciał tylko Harry'ego zabic, Lily właściwie nic takiego nie zrobiła, poza tym Severus był w tym czasie jego "ulubionym" śmierciożercą, więc mógłby się trochę zastanowic nad swoim postępowaniem ^^

    Czasami czytam sobie oceny na różnych ocenialniach i mnie osobiście też strasznie denerwuje, jak oceniające czytają kilka pierwszych notek i na ich podstawie wystawiają ocenę, bo wtedy odbierają sobie szansę uwzględnienia postępów, jakie autor zrobił od chwili założenia bloga do teraźniejszości. Uważam, że powinno się czytac kilka notek z początku, ze środka i z końca, wtedy można napisac analizę postępów. Ale oczywiście niektórzy wiedzą wszystko najlepiej.

    Życzę przede wszystkim odzyskania weny ;)

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  12. Zbieracz Dusz21 lipca 2012 18:22

    Znam Twojego bloga, na pewno nie od podszewki, ale znam, kto nie zna? Gdy prawie w każdym blogu z HP są właśnie Wspomnienia, ale jakoś nigdy nie skomentowałem, dlaczego? Bo w zasadzie nie umiem pisać zadowalających autora komentarzy, a może to coś innego? Sam w sumie nie wiem, zawsze jak blogowałem, to wpadałem tutaj, to polecenie, to jakiś Twój komentarz, to link i czytałem, bo umiesz zaciekawiać, nie pojawiają się błędy, a historia to wartka akcja, Twój Severus to Severus Snape, a nie postać która nosi tylko jego imię, a nic nie ma z nim wspólnego
    "Dziewczyna nie zwracając na nic uwagi (przecinek)przeszła przez"
    A znalazłem błędów, uważaj, bo błąd rośnie na błędzie, a Twoje opowiadanie jest błędem! XD Oczywiście żartuję.
    Jestem chyba odrobinę to zbyt interpretuję, ale, te kotki, które nikomu niepotrzebne, skazano na śmierć, które były problemem, przypominały mi sytuacje Lily, ją na śmierć skazał Czarny Pan, też ktoś próbował ją ratować, lecz czy przypłaci los jednego z kotków, który musiał zdechnąć? (dziwnie to zabrzmiało, to zdechnąć, tak wulgarnie...).
    Bardzo mi się podobają emocje, zresztą w każdym Wspomnieniu są. Ale tutaj, w tej sytuacji, jeszcze lepiej dobrane, delikatne, finezyjne. Twoje opowiadanie się czyta leciutko, nie mam problemu ze zrozumieniem słów. Tylko pozazdrościć.
    Zazwyczaj dziwnie wszystko na około krytykuję, ale Ciebie nie można krytykować, chociaż nie (znowu coś dziwnie zabrzmiało, nie oceniam Cię, ale opowiadanie... -.-), więc Twojego opowiadania nie można krytykować;)
    Pozdrawiam.
    http://szeptany-krzyk.blog.onet.pl/ - będzie mi miło, jeśli zajrzysz, jeśli nie, nie pogniewam się:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Widzę, że nie tylko ja z niecierpliwością wyczekuję przerwy świątecznej. Na razie to ciężko mi czytać regularnie notki, a co dopiero je pisać. U Ciebie już po raz drugi czytam po dwa rozdziały. Po prostu mam na to wszystko za mało czasu. Jak dobrze, że dzisiaj nie musiałam iść do szkoły. Mam nadzieję, że uda mi się nadrobić trochę zaległości.
    A teraz do rzeczy. Skomentuję wspomnienie 42 i 43 w jednym komentarzu, ok.
    W życiu bym nie pomyślała, że Severus będzie miał kogoś, kogo nazwie przyjacielem. Avery będzie go mobilizować, sprawi, że Sev znów poczuje się kimś wyjątkowym.
    Zastanawiam się, jak można kochać dwie kobiety na raz. Na wspomnienie o Morrigan łezka w oku mu się zakręciła, a jak się dowiedział o nieszczęściu Lily, od razu pobiegł do Czarnego Pana. Zaryzykował całe swoje życie. Czy dla Morrigan też będzie w stanie to zrobić. Czy porozmawia z nią? A może po śmierci Lily będzie chciał zostać sam. Zostawić przeszłość i żyć teraźniejszością? On to ma ciężkie życie. Podziwiam go, że jeszcze się trzyma, że jakoś daje sobie radę. Tak bardzo mi smutno, iż nie może być szczęśliwy. Ten podły nastrój wtedy i mnie się udziela. Oby udało mu się odzyskać wewnętrzny spokój i harmonię. Niech już nie cierpi...

    OdpowiedzUsuń
  14. No to kochanemu Severusowi się nie udało, wcielił się w szeregi Czarnego Pana, żeby 'zapomnieć' o upokorzeniach z czasów szkolnych, a tu niespodzianka, znowu musiał się poniżać.. Pewnie wiedział, że nie masz szans, no ale nadzieja umiera ostatnia.. I tak dzięki za to, że Voldemort nic mu za taką prośbę nie zrobił... Ciekawe, jak teraz będzie próbował chronić Lily...
    Buziory :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział jak zwykle rewelacyjny:) Bardzo poruszyła moje serce:) Podobały mi się bardzo. No i to spotkanie z Czarnym Panem... Te wspomnienia z Lily... Ach... aż chce się płakać... Nawet nie wiem co tu napisać... Brak słów, gardło zawinęło mi się w supeł... Z niecierpliwością już czekam na kolejną dawkę emocji:) Pozdrawiam serdecznie:**

    OdpowiedzUsuń
  16. Powiedz, jak Ty to robisz? Razem z Severusem miałam nadzieję, że Czarny Pan zgodzi się oszczędzić Lily. Razem z Severusem czołgałam się po podłodze i całowałam szaty Voldemorta. Razem z nim, czując te same emocje, czekałam na jego decyzję i mimo, że wiedziałam, że odmówi i tak liczyłam na to, że jednak da szansę matce Harry'ego. I razem z Severusem przeżyłam okropny zawód i załamanie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Aż mnie ciarki przeszły, kiedy Severus poszedł do Voldemorta błagać o życie Lily. Niestety ten "człowiek" nie ma serca ani litości, więc wcale się nie dziwię, że z taką łatwością odmówił. Przykre widzieć, jak Snape zdaje sobie sprawę w jakie bagno wdepnął. Na nieszczęście, pociągnął za sobą Lily, nieświadomie skazał ją na śmierć... Bardzo podobały mi się ich wspólne wspomnienia. Cały rozdział oczywiście świetny, uwielbiam czytać To, co napiszesz ;) Pozdrawiam i przepraszam, że tak późno skomentowałam ;)
    [milosc-ron-hermiona]

    OdpowiedzUsuń
  18. Na początek spytam: czytałaś "Krzyżaków"? Czytałaś, prawda? Na pewno tak, chyba każdy musiał to czytać. Pytam, bo jak czytałam to miałam takie durne skojarzenie ( ja już mam takie dziwne pomysły), że Severus upokorzony przed Voldemortem, błagający go o darowanie życia Lily, skojarzył mi się z... Jurandem idącym błagać Krzyżaków o wypuszczenie Danuśki -,- Tak więc w krytycznym momencie notki ja wybuchnęłam śmiechem... Coś chyba ze mną nie tak. Za to z Twoim rozdziałem wszystko w porządku. Ba! W porządku to za mało powiedziane. Piszesz rewelacyjnie! Twój Voldemort jest prawdziwym Voldemortem. Idealnie oddajesz jego okrucieństwo. Gdy czytam Twoje dialogi, to wręcz słyszę bohaterów. Masz baaaaardzo dużo baaaaardzo długich opisów, ale są na takim poziomie, że wybaczam :D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Na początek bardzo cię przepraszam - to karygodne, że tak późno komentuję ten rozdział! Był cudowny, naprawdę cudowny. Czasami, gdy czytam jak opisujesz uczucia Severusa, mam wrażenie, że znasz go osobiście. :) Robisz to bardzo przekonująco, a jednocześnie z takim urokiem... Ah, uwielbiam Wspomnienia Severusa!
    Severus miał dużo szczęścia... Tego dnia, gdy przyszedł prosić Voldemorta o życie Lily, Czarny Pan miał chyba dobry humor... Nie wiem, czy kiedy indziej też zakończyłoby się to takim... "pouczeniem".
    A ten kawałek o kotkach... Nie wiem, co powiedzieć. Nie przesłodzone, wzruszające, smutne w zaistniałej sytuacji.
    Jak zawsze gratuluję, podziwiam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Taa Zwariowanaa21 lipca 2012 18:26

    Strasznie cię przepraszam, ze mój komentarz pojawia się niemal tydzień po pojawieniu się notki... Obiecuję, że więcej się to nie powtórzy :) Po prostu brak czasu dotkliwie mnie przytłacza i konsekwencje są tego, jakie są... ;/ A przechodząc do notki, to... Rzadko się wzruszam czytając coś... A tym razem nie mogłam powstrzymać łez... Severus tak bardzo się starał, aby uratować Lily... Zrobiłby wszystko, nawet się poniżył przed Czarnym Panem, co z pewnością nie przyszło mu łatwo... Ale jak widać nic to nie dało... Tak wspaniale opisujesz emocje, że kiedy czytam twoje rozdziały, to czuję się jakbym sama była ich naocznym świadkiem... :)
    Przepraszam za tak krótki komentarz, ale czas mnie goni ;/
    Pozdrawiam i życzę dużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Nawet nie potrafię wyobrazić sobie uczucia kiedy skazało się najlepszą przyjaciółkę ( i w przypadku Severusa- miłość) na śmierć. To musi być okropne. Hmmm. coś mi się zdaje że tą ostatnią deską ratunku jest Dumbledore ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozdział przeczytałam już dawno. Teraz od nowa czytam twoje opowiadanie. Jestem na 15 rozdziale i tak mnie wciągnęło, że nie potrafię oderwać wzroku od monitora. Pięknie, pięknie i jeszcze raz pięknie. Uwielbiam cię za te opowiadanie. Jest cudowne... zaraz idę czytać dalej tylko skomentuję xD
    Co do tego rozdziału... spodziewałam się takiej reakcji czarnego pana. Wiadomo, że nie łatwo będzie go przekonać. W końcu Lily pochodzi z mugolskiej rodziny. Widać, że bardzo mu zależy na dawnej przyjaciółce. Według mnie Severus to przykład prawdziwego przyjaciela. Był świadomy tego jak nazwał Lily i bardzo tego żałował. Starał się jak mógł, a ona traktowała go jak nic nie wartego śmiecia. Nie lubię takich ludzi... niestety nie poradzimy na to.
    Myślę, że Sev uda się do Dumbeldore. Jestem pewna, że mu pomoże. Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział z niecierpliwością. [ przepraszam, ze tak pozno ostatnio w ogóle nie miałam dostępu do komputera ]
    PS: zapraszam cię na nowy rozdział na blogu: stuff-as-dreams.blog.onet.pl
    Z tej strony Kira xD

    OdpowiedzUsuń
  23. Um, nawalam wszędzie gdzie się da. Czego dotknie się Leszczyna - sypie się w ułamku sekundy. Ostatnio narobiłam sbie parę niezłych zaległości na blogach, które muszę teraz nadrobić. Przepraszam więc, że komentuję Twoją notkę dopiero teraz.
    Strasznie szkoda mi Severusa. To było bardzo wzruszjace, gdy postanowił, że jest gotów oddać życie za Lily Potter. To się nazywa prawdziwa miłość od kołyski do grobu. Sama nie wiem, czy byłabym gotowa stanąć przez Czarnym Panem i prosić go o coś takiego. Z nim w końcu nie ma żartów. Gdy nie ma humoru to potrafi zabić za oddychanie.
    Nie mogę się doczekać rozmowy Snape'a z Dumbledorem ;P
    Całuję,
    Leszczyna [dowiesc-niewinnosci]

    OdpowiedzUsuń
  24. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale chciałam napisać jakiś sensowny komentarz, a dopiero teraz potrafiłam skleić kilka zdań. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.

    Naprawdę piękny rozdział... Niesamowicie opisałaś uczucia Severusa, masz wielki talent i mam nadzieję, że kiedyś będziemy mogli poznać uczucia całkowicie wykreowanego przez Ciebie bohatera, którego imię będzie zdobić półki z bestsellerami:)

    W niektórych momentach dosłownie stawały mi łzy w oczach. Severus nieumyślnie ściągnął na swoją przyjaciółkę nieszczęście, jednak widać, że bardzo tego żałuje i usiłuje naprawić swoje błędy. Wiem, że po części kierujesz się kanonem i domyślam się, że masz zamiar zabić Lily, jednak może dałoby się coś zmienić w tym kierunku, żeby Severus tak nie cierpiał, bo coś czuję, że jeśli opiszesz jego uczucia po śmierci Lily, to ja będę płakać przed monitorem jak bóbr.

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Życzę dużo weny i serdecznie pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdział bardzo, ale to bardzo mi się podobał, nawet nie chcę wiedzieć przez co musiał przechodzić Sev tak bardzo uniżyć się dla ukochanej przyjaciólki, a ten...nie wiem jak nazwać tego gadziego idiotę tylko go wyśmiał i zakazał kolejnej próby, ratowania Lily! Widzę, że do Snape'a zaczyna ze zdwojoną siłą docierać co tak naprawdę zrobił i z kim związał swe życie:/, z ludźmi bez jakichkolwiek skrupółów i fanatykami zapatrzonymi w ból, śmierć i Voldemorta! A to ostatnie wspomnienie, ach, szkoda, że jego wnioski są prawdziwe, to ostatnie lato Lily kolejnego już nie doczeka a on po raz kolejny będzie musiał się płaszczyć tylko, że przed tym "cudownie dobrym" Albusem, życie było dla niego cholernie niesprawiedliwe. Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  26. Niestety, z weną tak to już bywa - albo się przyczepi i za cholerę nie chce odczepić, albo gdzieś zniknie i nie zostaje po niej nawet ślad. Bodziec, mówisz? Proponuję obejrzenie 3x05 i powzdychanie nad idealnością Klaine'a. ^^ Mi pomogło.
    A ja się nie zgodzę. Severus dobrowolnie został sędzią, miał pełną świadomość tego, że skazuje kogoś na śmierć. a że Lily - no cóż. Tak wyszło. Jednak to bez znaczenia, chciał być panem czyjegoś losu, to teraz ma za swoje.
    Scena z Czarnym Panem... Prawie mu współczułam. Prawie, z jednej strony na to zasłużył, ale z drugiej znowu... Wiem, że to musiało być dla niego okropne. Ale przynajmniej wreszcie zorientował się, że czarna magia i Voldemort to zobowiązanie na całe życie i to w dodatku przeklęte zobowiązanie, nie mające nic wspólnego z dziecinnym zainteresowaniem. W szkole chciał zostać śmierciożercą, więc nim został. Szkoda tylko, że zrozumiał swój błąd dopiero, gdy dorósł.
    No i Dumbledore. Niby wszyscy wiemy, co teraz będzie, aczkolwiek... Nie mogę doczekać się ich rozmowy. Jak również pamiętnego Halloween. To z pewnością będzie chwila, która na zawsze odmieni Severusa.
    Przepraszam za chaotyczność, ale gorączka i katar nieco ograniczają moje zdolności tworzenia konstruktywnych komentarzy. ^^
    Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  27. arwen_LivTyler21 lipca 2012 18:30

    Doskonałe wspomnienie. chylę czoła przed geniuszem!

    OdpowiedzUsuń