Pierwsze Prawo
Szatańskiej Złośliwości: „jeśli najgorsze może się zdarzyć, to się zdarzy”.
Stephen King
11 lipca 1981
Tegoroczny początek lata był wyjątkowo deszczowy i
chłodny. Ciepłe i słoneczne dni dało się policzyć na palcach jednej ręki.
Czasem deszcze ustępowały opadom śniegu, gdy w pobliżu znaleźli się dementorzy.
Ich obecność powodowała także powstawanie gęstej, utrzymującej się przez cały
dzień mgły. Wielka Brytania stała się wyspą ciemności na tle całego świata.
Niedostępną i odseparowaną od wszystkiego.
Podobna mgła
zalegała w moim sercu i umyśle. Nie widziałem już jasno drogi, którą powinienem
podążyć. Wszystko zostało przede mną zakryte, nic już nie było jasne, proste,
oczywiste. Jakby nagle to, czego pragnąłem przestało cokolwiek dla mnie
znaczyć. Wszystkie osiągnięcia okazały się fikcją, kłamstwem, w które zabrnąłem
za daleko.
Morrigan
odeszła.
Lily odeszła.
Jedyne kobiety,
które rozumiały, co czuję nie mogły mi pomóc. Powinienem cieszyć się ich
osiągniętym szczęściem, lecz nie potrafiłem. Nie mogłem znieść myśli, że są
szczęśliwe, bo przecież nie mogły. Bo jak? Jak mogły ułożyć sobie życie z
takimi partnerami?
Niewidzialna
bariera odgrodziła mnie od nich i zabraniała wstępu. Mogłem dowiedzieć się
czegoś o ich życiu tylko z drugiej lub trzeciej ręki, co nie zawsze okazywało
się bliskie prawdy. A o Lily tak niewiele osób wiedziało cokolwiek.
Praca dla
Czarnego Pana też nie dawała mi takiej satysfakcji, jakiej oczekiwałem. Może i
dotarłem na szczyt, może i wiedziałem teraz o wszystkich tajnych misjach. Nie
dało się teraz uniknąć pracowania z
Bellatriks, ale nawet to nie przechyliło szali. Czasem czułem, że tam nie
pasuję, że minąłem własne powołanie, że to nie było to, co chciałem. I nie
potrafiłem przyznać się przed sobą, że to prawda. Nawet kłamstwa już nie
pomagały…
Jedynym jasnym
promyczkiem w tej gęstej mgle była matka, jej powrót do życia. Porzucenie
smutku i zajęcie się sobą i swoim własnym szczęściem sprawiły, że i ja byłem
szczęśliwy. Wiedziałem, że zrobiłem w życiu coś dobrego. Chociaż jedną rzecz…
~ * ~
Krople deszczu
bębniły o parapet, dając o sobie znać w wyjątkowo głośny sposób. Siedziałem na
łóżku, starając się czytać książkę, lecz miałem wrażenie, że słowa zlewają się
w jedną całość, litery skaczą na nie swoje miejsca, że nic nie dociera do
umysłu, a ląduje gdzieś pomiędzy. Częściej uciekałem wzrokiem w stronę okna,
obserwując strugi deszczu bombardujące szybę.
– Severusie? –
Matka uchyliła drzwi i weszła do pokoju. – Przyszedł ktoś do ciebie.
– Do mnie? –
spytałem zdumiony.
Przecież nie
spodziewałem się gości. Zresztą, od pamiętnego lutego nikt mnie nie odwiedzał.
– Jakiś młody
mężczyzna. Powiedział, że znacie się ze szkoły.
– Już schodzę –
odparłem, marszcząc brwi.
– Nie będę wam
przeszkadzać. – Usłyszałem jeszcze za sobą głos matki.
Niechętnie
zszedłem do salonu i zobaczyłem, że stoi w nim Jack Avery. Zdziwiłem się na
jego widok, nie wiedziałem, co mógł ode mnie chcieć. Po co fatygował się
osobiście do mojego domu zamiast wysłać sowę?
Coś
rzeczywiście musiało być nie tak. Miał zmartwioną minę, więc nie mogło to
oznaczać nic dobrego. Z trudem opanowałem się, aby nie wydobyć wszystkiego z
jego umysłu, lecz z góry wiedziałem, że to nie był dobry pomysł.
– Miło cię
widzieć, Jack – przywitałem się, siląc na normalny ton głosu, mimo że w środku
wszystko się we mnie niecierpliwiło. Ostatnie miesiące przyzwyczaiły mnie do
tego, że odpowiedzi uzyskiwałem natychmiast, bez zbędnych ceregieli. – Co cię
do mnie sprowadza? Coś się stało?
– Nie. Tak –
poprawił się automatycznie Jack. – Tak jakby.
Cały czas
wyginał palce swoich dłoni. Nie potrafił ustać chwili w spokoju, bez
jakichkolwiek nerwowych gestów.
– Coś z twoją
nową macochą? – dociekałem, bo wiedziałem, że zazwyczaj takie zachowanie Jacka
było spowodowane sprawami związanymi z ojcem lub jakąś misją od Czarnego Pana.
Jednak częściej to pierwsze lub oba na raz.
– Co? Nie.
Chociaż… Chociaż uważam, że to chore. Miesiąc po śmierci drugiej żony ożenił
się ponownie, a w żałobnym stroju pojawił się tylko na pogrzebie.
– Może ją kocha
– odparłem, nie mogąc powstrzymać sarkazmu w głosie. Już nie wierzyłem w
szczęśliwą miłość.
– Kocha?! –
wzburzył się Jack. Każde słowo wypowiadał coraz głośniej. – Ona ma osiemnaście
lat. Jest młodsza ode mnie! Rzuciła dla niego szkołę! A teraz uważa się za
królową świata i myśli, że może mną rządzić. Mała smarkula. Spieprzył jej
życie! Przecież długo z nim nie wytrzyma, zrobi to samo, co matka i… - głos mu
się załamał.
Przez chwilę
nie był w stanie nic powiedzieć. Wiedziałem, że musi czuć się paskudnie. Dwie
matki, które coś dla niego znaczyły nie żyły, popełniły samobójstwo. Chociaż w
drugim przypadku nikt nie był tego pewien. Estelle mógł ktoś podać truciznę.
Obie uległy, pozostawiły Jacka w rękach ojca, dla którego był tylko marionetką;
dziedzicem nazwiska, którego trzeba wyszkolić na osobę podobną do głowy
rodziny, nie bacząc na to, czego pragnie jednostka. Dla arystokratów jednostki
nie miały znaczenia, liczyło się jedynie dobro rodu.
– Najgorsze
jest to – kontynuował Jack, gdy już trochę doszedł do siebie – że ona zaszła w
ciążę, a ojciec nie chciał mieć więcej dzieci. Jeżeli urodzi się dziewczynka,
to pewnie nic się nie stanie. Otrzyma dobre wychowanie i wbrew swojej woli
zostanie wydana za mąż. Chyba że będzie na tyle mądra i odważna, i podąży za
własnym szczęściem. Ucieknie z domu i stanie się wygnańcem rodu. Gorzej, gdy to
będzie chłopiec. Jeżeli przeżyje, to będzie musiał sam o siebie zadbać; stanie
się służącym w swoim własnym domu. Prawa arystokratów są surowe, a ojciec nie
chce mieć drugiego syna. Najprawdopodobniej zabije go… Zniszczy bezbronną
istotę, którą Bóg nakazał chronić.
– Musisz się
przyzwyczaić do tego piekła na ziemi, nic nie poradzisz.
– Nie, Severusie,
to nie jest jeszcze piekło, chociaż tak może się wydawać. Trafimy do niego
dopiero po śmierci.
Jack nie
potrafił powstrzymać wzdrygnięcia. Jego ciało drżało, z całej siły starał się
zaciskać pięści, by opanować niechciane reakcje organizmu. Odwrócił głowę w
stronę okna, ukradkiem ocierając łzy napływające do oczu.
Nic nie
odpowiedziałem, wiedziałem, że Jack bardzo to przeżywa. Nie potrafiłbym nawet
znaleźć odpowiednich słów, które mogłyby ukoić to szaleństwo, jakie wtargnęło
do jego życia.
Chcąc dodać mu
otuchy, położyłem dłoń na jego ramieniu. Niby niepozorny gest, lecz wiedziałem,
że dla niego wiele oznacza. Milczeliśmy przez kilkanaście minut, aż Jack
doszedł trochę do siebie.
– Wiesz może co
z Morrigan? – zagadnąłem nieśmiało.
Wiedziałem, że
czasem na pewno docierały do niego jakieś wieści. W końcu znali się od dziecka
i wątpię, aby nagle zerwali ze sobą wszelki kontakt. A każda, nawet najmniejsza
informacja była dla mnie niezwykle cenna. Jack zlustrował mnie uważnie
wzrokiem, do jego spojrzenia zakradło się coś dziwnego, coś, czego nie
potrafiłem rozszyfrować. Jednak po chwili odpowiedział:
– Rozmawiałem z
nią ostatnio, ale niewiele mówiła o sobie. Ciągle opowiadała o synu. Nie
spodziewałem się, że Morrigan będzie kiedykolwiek dobrą matką, ale chyba się
pomyliłem. Chłopczyk jest jej oczkiem w głowie. O mężu nic nie mówiła. Lecz… -
Jack zawahał się na chwilę. – Lecz nie jest z nim szczęśliwa. Jedyny plus to,
to, że on dużo podróżuje i często nie ma go w domu. A dziecko traktuje jak
powietrze.
Coś ścisnęło
mnie w sercu. Ta historia wydawała mi się taka znajoma. Morrigan tak bardzo
przypominała mi matkę. Nie mogłem znieść myśli, że jest nieszczęśliwa, nie
chciałam dla niej takiego życia. Lecz co mogłem zrobić?
Nic – odpowiedział natrętny głos w mojej głowie. – Nie pozostało już nic do zrobienia. Możesz tylko patrzeć na cierpienia
Morrigan. I żałować własnych czynów, głupcze.
– Pytała o
ciebie – dodał po chwili Jack. – Myślę, że powinieneś wiedzieć.
Miałem
wrażenie, że jakaś ogromna pięść ścisnęła moje serce i chciała je rozgnieść na
miazgę. Z trudem powstrzymywałem łzy napływające do oczu. To nie odpowiednia
pora na okazywanie uczuć, na żal. Nic nie mogło zwrócić tego, co było.
Jack odwrócił
głowę w stronę okna. Wiedziałem, że nie zrobił tego, by patrzeć na strugi wody
spływające po szybach, lecz dla mnie, bym mógł otrzeć rękawem zwilżone oczy.
Słone strugi boleści i żalu, które nie chciały odejść w zapomnienie. Byłem mu
za to wdzięczny.
Ostatnimi czasy
coś się stało pomiędzy nami, zbliżyło nas do siebie. Może nie była to jeszcze
przyjaźń, ale coś bardzo zbliżonego do niej. Nie była to tak chora relacja jak
pomiędzy mną a Lucjuszem. Tu nie chodziło o wpływy czy pozycję. Nigdy nie
sądziłem, że Jacka będę mógł nazwać przyjacielem, że ktoś taki jak on będzie
mnie rozumieć.
Myliłem się…
Jak widać ścieżki losu są kręte i zawiłe, doprowadzają człowieka do zupełnie
niespodziewanych i nieplanowanych momentów w życiu.
– Nie po to
tutaj przyszedłem – odezwał się po chwili Jack.
Spojrzałem na
niego pytająco, czekając na dalsze wyjaśnienia.
– Jak wiesz mój
ojciec razem z Lucjuszem i Augustusem mieli dowiedzieć się, o kim mówiła
przepowiednia tej dziwnej wieszczki.
Miałem
wrażenie, że Jack starał się ostrożnie dobierać słowa. O co mu, do diabła,
mogło chodzić?
– Dowiedzieli
się, że tylko dwóch chłopców urodziło się pod koniec lipca tysiąc dziewięćset
osiemdziesiątego roku. Syn Longbottomów i… Potterów.
Miałem
wrażenie, że serce zamiera mi w piersi, a krew odpłynęła z mojej twarzy. Nagle,
jakby cały świat zatrzymał się, czas stanął i nie chciał ruszyć się chociażby o
sekundę.
Próżnia.
Czarna, zimna nicość. Nie było już nic.
Nie chciałem
wiedzieć nic więcej, wolałem żyć w kokonie nieświadomości, ale Jack
niemiłosiernie mówił dalej:
– Gdy Czarny
Pan się dowiedział, stwierdził, że przepowiednia dotyczy syna Lily. Przykro mi.
Ale sądzę, że powinieneś wiedzieć, dlatego ci powiedziałem.
Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego
Pana… Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy
siódmy miesiąc dobiegnie końca…
Czułem, jak
grunt ucieka mi spod stóp. Nagle wszystko się zawaliło. Cały mój świat, ten
kawałek nadziei, którego starałem się trzymać, roztrzaskał się. Kolorowe
odłamki straciły blask, zmatowiały. Zamieniły się w szary popiół.
Pozostała już
tylko ciemność, do której ja sam doprowadziłem. Przecież to ja powiedziałem o
przepowiedni Czarnemu Panu, łaknąc sławy i nagrody. Wszystko było moją winą, bo
nie potrafiłem zatrzymać tej informacji dla siebie. Żałowałem, że Dumbledore
mnie wtedy nie zabił. Wtedy nic by się nie stało.
Chcę umrzeć,
nie chcę znać zakończenia. Bo na końcu stoi tylko Ona. Bezlitosna Śmierć.
Skoro Czarny
Pan postanowił zabić chłopca, to nic nie mogło go ocalić, ale Lily też
zawzięcie działała w Zakonie Feniksa, więc jej los również został przesądzony.
Tym bardziej, że Czarny Pan nigdy nikogo nie oszczędzał. Wraz z wytypowaną
ofiarą ginęła cała jej rodzina.
To wszystko twoja zasługa.
Ta krew będzie na twoich rękach.
Ta wina obciąży twoje sumienie.
A może istniała
jeszcze jakaś nadzieja?
Może da się
przehandlować życie kogoś innego w zamian za życie Lily. Może śmierć Pottera
wystarczy Czarnemu Panu.
Nie miałem
innego wyjścia. Teraz mogłem zrobić już tylko jedno.
Świat płakał
wraz ze mną.
~ * ~
Aż nie mogę uwierzyć, że minął już rok od założenia tego bloga. Nie
sądziłam, że zajdę tak daleko. Jak mam być szczera, to byłam przekonana, że
moje chęci wypalą się po kilku rozdziałach, nawet nie byłam do końca
przekonana, czy chcę zacząć pisać to opowiadanie. Głównie był to taki kaprys studentki,
która kończyła zajęcia o jedenastej i nie miała co zrobić z wolnym czasem.
Ostatecznie przekonał mnie śliczny szablon, który zrobiła dla mnie Elfaba, aż
dodał weny i chęci ^ ^
Aż nie mogę uwierzyć, że przez ten rok tak się rozwinęłam. Aż miło popatrzeć
na takie postępy. Najbardziej się cieszę, że w końcu nauczyłam się
interpunkcji, która zawsze była moją piętą achillesową. Może jeszcze nie jest
idealnie, ale i tak jestem bardzo z siebie zadowolona.
Właśnie z okazji rocznicy chciałam podziękować wam wszystkim, którzy
byliście ze mną w czasie minionego roku. Tym, którzy byli ze mną od samego
początku i tym, którzy doszli w trakcie powstawania opowiadania. Tym, którzy
swoimi komentarzami mobilizują mnie do dalszego pisania, wskazują mocne strony
i rzeczy, które jeszcze muszę poprawić. Oraz tym, którzy tylko czytają. Wiem,
że mam takich czytelników i bardzo się z tego cieszę, bo to fajna sprawa.
Wszyscy jesteście wspaniali, bo jak powiedział Marcjalis: „Nie jest
pisarzem ten, kto nie ma czytelników.” I mimo że jestem tylko pisarką amatorką,
to cieszę się, że was mam. Jesteście wspaniali :*
Dlatego ten rozdział dedykowany jest wam wszystkim.
I nawet nie sądziłam, że pierwszą rocznicę będę obchodzić wraz z gwiazdką.
Z całego serca dziękuję osobie, która mnie poleciła.
Pozdrawiam :)
Wow, końcówka mnie powaliła. Świetnie to ujęłaś. Severus zrozumiał swój błąd. Żal mi go. Jeszcze dużo cierpienia go czeka.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o Jacka. Lubię go. Trudno mi sobie wyobrazić, jak to jest mieć młodszą od siebie macochę.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i życzę weny.
No i ma Severus za swoje. Po co on w ogóle jest po stronie Czarnego Pana? Wszystko przez niego traci, no i oczywiście z własnej głupoty jak widać w tym rozdziale. Teraz nie może się wycofać, mógł pomyśleć wcześniej, czy aby na pewno było warto? I ta nagła odmiana Jacka... Wydaję mi się, że Sev nie był, by na tyle znieczulony, żeby przehandlować życie Jamesa, w zamian za Lily, przecież tym też sprawiłby jej ból. Z tej sytuacji chyba nie ma dobrego wyjścia...
OdpowiedzUsuńbuziory :*
Cieszę się, że dodałaś nowe wspomnienie, czekałam na nie przez cały tydzień.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, gratuluję z powodu rocznicy. Już cały rok piszesz takie niezwykłe opowiadanie;)
A po drugie, notka bardzo dobrze opisana, ale smutna. Czekałam na nią, byłam ciekawa jak Sev zareaguje. Spełniłaś moje wyobrażenia. Jego uczucia są świetnie ukazane.
Cóż, mówiąc szczerze, ten Jack jest całkiem fajny. Mam nadzieję, że nie odwróci się od Severusa tak szybko jak Lily i Morrigan.
Pozdrawiam i życzę weny :)
Wszystkiego najlepszego dla bloga! Dalszych sukcesów życzę ;) Cieszę się, że miałam [i nadal mam] okazję czytać o innej 'twarzy' Severusa. Inny punkt widzenia zawsze jest w pewnym stopniu ciekawy ;D Mam nadzieję, że po Wspomnieniach weźmiesz się za coś jeszcze i nie znikniesz :)
OdpowiedzUsuńAwwrrr, Snape, ogarnij się! Yhsz. Ja rozumiem, że Snape był postacią tragiczną, ale kurczę! Sev, świat w pewnych momentach jest pięknyyyyy! ;p Tak sobie myślę i nie wiem, czy to ja tylko miewam takie huśtawki nastrojów ogólnie w swoim życiu... w każdym razie; jak ja mam, nazwijmy to, 'doła', to nie trwa to aż tak długo xD z 2 dni przeciętnie, ale owszem, czasami trzyma dłużej... w każdym razie, ten człowiek to kurczę całe życie spędził na smuceniu się xD Rozumiem, że to 'wspomnienia Severusa', ale dlaczego zawsze muszą być smutne? W końcu człowiekiem targają nie tylko negatywne emocje [chociaż zemsta w wykonaniu Snape'a jest zawsze genialna].
I wiesz co? Trochę irytuje mnie to, że Sev tak... się poddał. Wydawało mi się, że zwykle próbował naprawiać swoje błędy i mimo wszystko dążył do szczęścia - w końcu ile to razy próbował odzyskać Lily i koniec końców zadośćuczynił swojemu zachowaniu, a wcześniej jeszcze próbował ją ocalić! Moim zdaniem ma naturę wojownika, choć trochę zagubioną, to jednak! A nie kurczę 'wszystko się skończyło, nie ma już nic' i to w każdym rozdziale xD
Wybacz, zbulwersowałam się ;p Ale moim zdaniem chociażby sprawa z Morrigan wcale nie musi być zakończona. Skoro się o niego pytała, to znaczy, że nadal pamięta, być może tęskni. Jak mu zależy, to przecież może ją zawsze odwiedzić. Jak już nie zatrzaśnie mu drzwi przed nosem.
Chciałam napisać "od kiedy by miało to jakiekolwiek znaczenie?", ale powstrzymałam się, bo u Ciebie ma ;p
No. A tymczasem wydało się, kto jest aktualnie jest na celowniku i że to nieskalana Lily. Dochodzimy do apogeum nieszczęścia.
[violent-storm]
Od samego początku jak tylko Sev zobaczył Jacka pomyślałam, że przyszedł powiedzieć o Lily, ale potem zmyliłaś mnie opowiadaniem o nowej macosze Averego.
OdpowiedzUsuńMimo, iż wiedziałam, że wybrańcem będzie syn Potterów, czułam taki sam szok, jaki przeżył Sev, tak jakby ktoś to mnie uderzył w głowę. Idealnie opisałaś emocje, oddałaś zaskoczenie... Po prostu mistrzostwo. Uwielbiam, uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam czytać Twoje opisy uczuć.
Bardzo fajne zakończenie, świetnie podsumowuje, zbiera wszystkie odczucia z całego rozdziału.
A co do samej treści...
Zaczynając od początku... Szkoda mi Morrigan. W końcu tak naprawdę nie była żadną zołzą itd. Szkoda także, że dziecko jednak jest "obieżyświata" [prycha z największą wzgardą, jaką umie z siebie wydobyć]. Chociaż może i to lepiej, no bo... tatuś śmierciożeca? To nie brzmi ładnie. I rzeczywiście historia bardzo podobna do losów matki Severusa.
Nadal jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób udało Ci się tak krótko, a jednocześnie wystarczająco i bezbłędnie ukazać stan Snape'a po usłyszenia wieści od Averego. Czy to właśnie ten moment, w którym nastąpi drastyczna zmiana w życiu bohatera?
Gratulacje! Minął rok, to sporo czasu. :) I udało Ci się to bez mojego obiecanego kopa. :D
Rumieni się, chrząka, bełkoce niezrozumiałe słowa, aż w końcu dziękuję za dedykację.:) [marionetka]
Rewelacja. Fantastyczny rozdział. Naprawdę cudowny. Jejku, aż mi serce ściska... Tak bardzo szkoda mi Severusa! Jest mi smutno! Jestem załamana... Trochę za bardzo wczuwam się w to opowiadanie, wiesz?
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jednak nie porzuciłaś Wspomnień Severusa po kilku rozdziałach. Życzę ci następnego okrągłego roku, z wieloma gwiazdkami i czytelnikami. Gratuluję wytrwałości i talentu, który bez wątpienia masz.
Wybacz mi, że ten komentarz jest taki krótki i niezbyt oryginalny. Ale zabrakło mi słów. To z tego wynika. Czekałam na ten moment, gdy Sev uświadomi sobie, kogo dotyczy przepowiednia i teraz odebrało mi mowę. Z zachwytu, oczywiście.
Pozdrawiam,
Hm... Osoba Severusa zawsze była dla mnie trudną zagadką. Już od pierwszego tomu o przygodach Harry`ego nie potrafiłam go jakby rozszyfrować - dlatego też zawsze muszę się mocniej skupiac, jak czytam o nim opowiadania ;)
OdpowiedzUsuńPost pięknie napisany, chociaż bije od niego taki smutek, że aż serce mi sie ścisnęło. No ale cóż - w końcu to wspomnienia Snape`a...
Podziwiam, że potrafisz się wcielić w jego postać i tak pieknie to spisać - nic dziwnego, że zostałaś polecona ;)
Pozdrawiam i dalszej weny życzę ;)
Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy :*
OdpowiedzUsuńHoho, to Ci się `fartnęło`. Nie dość, że obchodzisz urodziny bloga, to jeszcze ktoś był tak łaskawy, że Cię polecił! Super!
A więc wydało się... Sev już wie, że dobrowolnie, choć nieświadomie skazał Lily na pewną śmierć. Gdyby był chociaż takim Mucliberem bez cienia przyzwoitości, zbagatelizowałby ten fakt. Prawda ma się jednak zupełnie inaczej. Zapewne Severus będzie dźwigał nad sobą to brzemię niemal do końca życia. Żal mi go. Żal mi tego, kim się stał i tego, co zrobił ze swojego życia. W jakie wpadł głębokie bagno... Do tego jeszcze obie kobiety, które kochał bezinteresownie, nie należą do niego. Został kompletnie sam. Mam nadzieję, że w jego życiu będą jeszcze szczęśliwe i piękne chwile...
Świetny rozdział! <3
Wyrzuty sumienia czyli początek drogi krzyżowej Severusa Snape'a, przed dojściem na Golgotę czeka go jeszcze rozmowa z Voldemortem i Dumbledorem.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy bloga, oraz więcej sukcesów i tej, a także mnóstwa następnych gwiazdek! Cieszę się razem z Tobą, bo w stu procentach na nią zasłużyłaś xD
OdpowiedzUsuńWiesz, byłam niezmiernie ciekawa, jak opiszesz reakcję Severusa na wieść, że dzieckiem z przepowiedni jest Harry, a tym samym na śmierć zostaje skazana Lily. I wiesz... Opisałaś to rewelacyjnie! Naprawdę mi się spodobało, choć to smutne, przerażające... Cóż, przykro mi się zrobiło, kiedy Severusa wpadł na pomysł ocalenia Lily kosztem śmierci Jamesa, chociaż wiem, że naprawdę nienawiść potrafi wyrządzić wiele zła.
Ale wiesz co mnie jeszcze zaskoczyło? Delikatność Avery' ego. Wiem, dziwnie to brzmi, ale jakoś tak rzeczywiście łagodnie starał się wyjaśnić Severusowi, że to Harry jest celem zabicia przez Voldemorta.
No nic, już życzyłam Ci tego wszystkiego na początku komentarza, ale powtórzę jeszcze raz: Wszystkiego Najlepszego i miliona gwiazdek:))
Pozdrawiam xD
Rozdział fantastyczny!!!!
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zainspirowały oczywiście opisy myśli Severusa, które czytam po kilka razy
Zasmuciła mnie wieść, że w życiu Morrigan tak źle się dzieje. Ten jej mąż. Zrobił jej dziecko, a on nawet nie raczy się nim zainteresować... Co za facet. Och, gdyby mnie spotkał na mojej drodze, gorzko by pożałował!
Życie Jacka widać też nie jest najlepsze. Ach, biedy, żeby za macochę mieć taką młodą dziewczynę i do tego w ciąży. Ten ojciec Jacka to naprawdę jest jakiś psychiczny. Nie chce mieć syna, bo nie chce kolejny raz wychowywać... Co za wytłumaczenie?! I to ma skazać dziecko na zły los? Ach...
No i Lily... Ach, żal mi Snape'a... Skazał na śmierć swoją ukochaną kobietę. Ach... nie wiem co tu powiedzieć na ten temat... Może zamilknę w tej sprawie.
Życzę wenki i oczywiście dziękuję za dedykację i gratuluję rocznicy;****
Pozdrawiam serdecznie:**
Bardzo zaskoczyło mnie to, co Jack powiedział na temat tego dziecka. Niby śmierciożerca, ale jednak zachowuje się trochę jak normalny, współczujący człowiek.
OdpowiedzUsuńŻal mi Severusa, świadomośc tego, co zrobił, będzie go teraz prześladowac do końca życia. No chyba że zmienisz kanoniczny ciąg zdarzeń i napiszesz, że udało mu się przekonac Czarnego Pana, żeby ten zabił tylko Harry'ego i Jamesa, ale mam nadzieję, że nie.
Wszystkiego najlepszego dla bloga z okazji jego pierwszych urodzin ^^
Pozdrawiam i zapraszam też do mnie [obliviate-magic]
Kocham końcówkę! <33 Jest naprawdę... genialna! A więc Severus już wie... nie dziwię się, że tak to nim wstrząsnęło... Kobieta, którą kochał, którą nadal kocha, ma zostać zabita przez Czarnego Pana... Ciekawe jak dalej będzie sobie z tym radził. Bo w końcu jeszcze trochę czasu pozostało do tego pamiętnego Halloween... Czy swoim zachowaniem zdradzi się jakoś przez Voldemortem? W sumie mógłby coś podejrzewać, ale nie wiadomo. W każdym bądź razie w książce chyba nic o tym nie było, żeby Voldemort coś wiedział o uczuciach Severusa do Lily. :) Ach, i ta historia Jacka ;/ Kurczę, ale cios. Ciekawi mnie czy urodzi się dziewczynka, czy chłopiec :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dalszych sukcesów w pisaniu i abyś wytrwała z nami jeszcze kolejnych kilka lat :)
Pozdrawiam!
Gratuluję roku! Cieszę się, że ten blog istnieje już tyle czasu, a Tobie życzę dalszego rozwoju w pisaniu ;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał. Nie dziwię się reakcji Severusa, na wieść o tym, że to o synu Lily mówi przepowiednia. Teraz już nie ma odwrotu... Voldemorta nie będą obchodziły jego błagania. Współczuję im wszystkim, Morrigan również - gdyby wszystko ułożyłoby się inaczej, może to z Severusem by teraz była i to jego dziecko wychowywała.
Gratuluję także gwiazdki, zasłużyłaś!
Pozdrawiam :)
Rozdział bardzo mi się podobał. Miał w sobie coś takiego wyjątkowego. Aż chce się więcej. Świetnie opisujesz odczucia Severusa. Bardzo ci tego zazdroszczę sama chciałabym tak wyjątkowo pisać. Spodziewałam się tego, że prędzej czy pózniej Severus dowie się o niebezpieczeństwie jakie czyha na życie rodziny Potterów. Zapewne, aby ratować swoją ukochaną przyjaciółkę chłopak będzie prosił o pomoc Dumbeldore nie mylę się? już prędzej przeczytałam rozdział, lecz nie miałam kiedy skomentować. Mam napięty grafik. Tak czy siak bardzo i to bardzo mi się podobało. I wiesz co? kocham Jacka za jego arogancję i bezczelność ;* PS: Gratuluję poleconego rozdziału :**
OdpowiedzUsuńGratuluję pierwszej rocznicy :) Cieszę się bardzo, że chęci do pisania Cię nie opuściły, ponieważ naprawdę polubiłam tego bloga mimo całej mojej niechęci do książkowego Severusa (i naprawdę gratuluję tego, jak ukazujesz głównego bohatera, bo ja naprawdę ciężko go znoszę, a Twoje opowiadanie czytam z prawdziwą przyjemnością). Mam nadzieję, że za rok wciąż będziesz tworzyć tę historię w równie dobry albo i jeszcze lepszy sposób :)
OdpowiedzUsuńA co do odcinka. Znów nie potrafię współczuć Severusowi, bo tak naprawdę czyjekolwiek dziecko by to nie było, nie powinien go wydać. Choć z drugiej strony i tak nie ukryłby prawdy przed Czarnym Panem. Natomiast co do Morrigan... cóż, szkoda, że kiedyś, kiedy jeszcze mieli szansę, nie rozegrała tego wszystkiego inaczej. Gdyby Sev wiedział, że ma narzeczonego i miałby czas na obmyślenie planu, byliby pewnie razem szczęśliwi. To smutne, jak ludzie potrafią spie przyć swoje życie. Teraz oboje cierpią i chyba nie zapowiada się na to, by coś się zmieniło.
Wciąż przeraża mnie ojciec Jack'a. Aż brak mi słów, żeby go skomentować. Zwłaszcza ten fakt, że pewnie zabije swoje dziecko... To kompletnie nieludzkie.
Przepraszam ponownie za opóźnienie w komentowaniu, ale wciąż nie mam zbytnio na nic czasu :(
Pozdrawiam serdecznie! :)
Czy mi się wydaje czy w następnym rozdziale Sev pójdzi prosić Voldzia o darowanie życia Lily? Ciekawi mnie strasznie, jak to opiszesz, choć jedno wiem: genialnie. Jak wszystko zresztą. Ta notka jest świetna, tak samo jak poprzednie. Mówiłam już, że lubię Avery`ego? Mówiłam, prawda? Trudno, powtórzę: Lubię Avery`ego. Szkoda mi go, że musiał urodzić się w takiej a nie innej rodzinie. Zupełnie nie pasuje mi do Śmierciożerców, ani nawet do Slytherinu. Nie jest przebiegły, nie lubi tego, co robi, nie jest pewny siebie ani nie ma żadnych innych ślizgońskich cech. Czemu ta tiara go tam umieściła to już chyba tylko ona sama wie. Co do Severusa to wreszcie zrozumiał swój błąd. Szkoda, że tak późno, choć lepiej późno niż wcale. Ale przecież do "nawrócenia" jeszcze trochę czasu, prawda? Bo Snape spotka się z Dumbledorem dopiero w pamiętne Halloween, dobrze pamiętam? No nic, weny życzę i pozdrawiam
OdpowiedzUsuń42 rozdział ?! łał! kobieto jak to robisz, że tyle napisałaś rozdziałów i wytrwałaś ? ;D Hm, muszę Ci przyznać, że to dopiero pierwszy blog o Severusie jaki czytam :) bardzo mi się spodobała ta notka, choć przyznam że rozumiem tak średniawo na razie, muszę ponadrabiać w miarę, jak będę miała wolny czas :) A można prosić o powiadamianie ? Jeśli tak to prosiłabym na Love-Scar.blog.onet.pl :D Dzięki z góry ! Pozdrawiam, Mad ;)
OdpowiedzUsuńkrótko, ale to dobrze. bo inaczej sens by ta notka straciła. trochę mnie dziwi, że tak długo Avery zwlekał z rzejściem do sedna, ale myślę, że to dlatego. że inaczekj by nic nie powiedział Severusowi o sibie, a ponadto nie pokazalhby po raz kolejny, że Snape może na niego liczyć... NAjwyraźniej Snape ma chytry, jak chytry, ale plan, by zabić Pottera, a uratować lily. jak wiemy, nie uda się to, tylko ciekawi mnie, jak to będzie, iż Snape coś takiegopm przeżyje? p[onadto dziwi m nieto, że on nadal zachowuje się tak, jakby Lily i morrigan były na równi, a przecież nie można mieć dwóch ;miłości życia.... szkoda, naprawdę szkoa, ze nie może byc z morrigan ;(
OdpowiedzUsuńNawet nie potrafie sobie wyobrazić jak bardzo Severus może cierpieć i jakie ma wyrzuty sumienia po tym jak się dowiedział że Morrigan nie jest szczęśliwa i że życie Lily jest zagrożone przez niego. Skoro żałuje że Dumbledore go wtedy nie zabił to musi być na prawdę przygnębiony. Współczuje też nowej żonie ojca Avery'ego i jej nie narodzonemu jeszcze dziecku.
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział jak zawsze mi się podobał.
Pozdrawiam ;)
Serdecznie gratuluję Ci pierwszej rocznicy bloga i oczywiście drugiej, w pełni zasłużonej (jak ta tytułowa nagroda ;p), gwiazdki. Mam nadzieję, że ja też kiedyś będę mogła obchodzić roczek mojego opowiadania ;p
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o rozdział - bardzo współczuję Severusowi. Zdaję sobie sprawę z tego, jaki musi teraz czuć smutek i ból. Wspaniałe były te ostatnie zdania - parę wyrazów, oddających niesamowite emocje.
Denerwuje mnie ojciec Jacka. A chyba nawet bardziej jego macocha. Rzuciła szkołę dla dużo starszego faceta dla kasy i uznania, by przybrać nazwisko szanowanego rodu.
Cieszę się, że z matką Seva już lepiej ;)
Całuję,
Leszczyna [dowiesc-niewinnosci]
Jak dobrze, że są jeszcze osoby, które umieją dobrze pisać, wprowadzać powolutku czytelnika w dobrze zbudowany świat, otulić go dobrze prowadzoną narracją i dobrze zaplecionymi wątkami. Bo to w końcu dobre opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozazdrościć ; )
Pozdrawiam!
Elthie
www.zondaar.blog.onet.pl
Gratuluję drugiej gwiazdki. ^^ Oczywiście to cudowny prezent, w pełni zasłużony. Mam nadzieję, że wkrótce Onet poleci jeszcze kilka twoich rozdziałów. :)
OdpowiedzUsuńHa! Severusie, dobrze ci tak. Tylko chęci zamienienia życia Jamesa na życie Lily nigdy mu nie wybaczę. Ale co się dziwić, to w końcu on. Sam skazał ją na śmierć, a teraz co? Próbuje zabić jeszcze kilka osób, byleby tylko to zmienić. Podoba mi się opis jego uczuć, nie powiem. żadnej przesady, wszystko cudowne, trafiające do czytelnika. Ta ciemność, która nagle go otoczyła, zatrzymanie się świata - nie wątpię, że tak właśnie czuje się osoba postawiona w takiej sytuacji. I to w dodatku taka, która sama się w nią wpakowała.
Ach, Jack! Jak miło. Prawie przyjaciele, powiadasz? Jestem na tak. Zarówno Avery, jak i Snape potrzebują osoby, która ich wysłucha, da wsparcie poprzez ten niepozorny gest położenia dłoni na ramieniu lub odwrócenia wzroku. Niby nic, a jednak wiele znaczy. Zwłaszcza dla Jacka, który nagle musi przyzwyczaić się do uważającej się za pępek świata smarkuli i dziecka, która zostanie poddane takiej samej tyranii, jak on. Hm. Zawsze uważałam urodzenie się w arystokratycznej rodzinie za koszmar i oto mam do tego kolejny powód.
Morrigan... Współczuję jej. Jest dobrą matką, kocha swojego synka, ale co z tego, skoro mąż i tak traktuje ją jak służącą? Szkoda, że Snape nie może jej w żaden sposób pomóc.
Życzę ci, abyś za rok obchodziła kolejną rocznicę bloga. I gratuluję nauczenia się tajemnej sztuki interpunkcji. :)
Pozdrawiam.
Miałam się uczyć z historii, ale strasznie chciałam w końcu przeczytać ten rozdział i wybrałam ;) Z pewnością nie żałuję wyboru, gdyż rozdział naprawdę pierwszorzędny. Silne uczucia Severusa, problem Jack'a i nagle BUM! Wszystko się sypie, gdyż Severus dowiaduje się, że skazał Lily na śmierć. Rozpacz. Nic dodać, nic ująć. Końcówka była druzgocąca, dobitnie pokazywała tragizm Snape'a. Ach, widzisz już rok minął. Byłaś bardzo dzielna pisząc tak często, zawsze Cię za to podziwiałam, serio. W życiu nie napisałabym w ciągu roku 42 rozdziałów! Szacuneczek ;) Co do rozwoju Twoich notek to teraz z każdym rozdziałem przewyższasz samą siebie, co kolejna, to jeszcze lepiej napisana. Możesz śmiało być z siebie dumna. Ja tylko deklaruję, że z Twoim Severusem pozostanę do końca i życzę Ci serdecznie ogromnej wytrwałości w pisaniu i masy nowych pomysłów oraz niewątpliwie lekkiego pióra, bo o to czasem trudno, gdy ma się chwilowy kryzys.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i niestety, powracam do nauki historii!
Nie mogłam doczekać się do tej notki. Na początek wieści o Morrigan powaliły Severusa. Faktycznie, nie może już nic zrobić. Nie może jej wyrwać z tego małżeństwa. Ciekawa jestem tylko czy ona tez zginie, czy może przeżyje. A co do Lily. Wspaniale ujęłaś uczucia Severusa. Od razu przypomniała mi się mimika twarzy Alana Rickmana w ostatniej części filmu. Będzie mieć krew na swoich rękach. Chciał zabłysnąć w oczach Czarnego Pana, a nieświadomie skazał swoją przyjaciółkę i miłość życia na śmierć. Smutne...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
[wystarczy-krok]
Jack to bardzo fajna postać. Mam nadzieję, że zostaną z Sevem przyjaciółmi. A właśnie...
OdpowiedzUsuńBiedny Severus. Ma beznadziejnego pecha, dostał nagrodę i jednocześnie karę. Tak przy okazji: gratulacje z powodu polecenia przez onet Wspomnienia 41. Zasłużyłaś :). I oczywiście gratki też z rocznicy bloga.
z-mlodosci-severusa-snapea
Witaj:) Trafiłam do Ciebie zupełnym przypadkiem. Obie dostałyśmy pewien spam i znalazłam Twój, dość kategoryczny, komentarz na tamtym blogu. Mam podobne podejście, więc uznałam, że do Ciebie zajrzę. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to to, że masz naprawdę bardzo ładną szatę graficzną bloga. Świetny nagłówek, czytelne, dobrze prezentujące się czcionki - aż chce się zapoznać z treścią:)
OdpowiedzUsuńJako że trafiłam do Ciebie dopiero dzisiaj, przeczytałam tylko ostatnią notkę, która okazała się być przełomowa. Naprawdę urzekł mnie sposób, w jaki opisałaś uczucia Severusa pod koniec, gdy dowiedział się, kogo dotyczy przepowiednia. Już samo to zachęciło mnie do tego, by zapoznać się z resztą opowiadania, co na pewno zrobię, gdy uporam się z drugim rozdziałem licencjatu:) Opowiadanie czyta się lekko, konstruujesz ciekawe dialogi. Wiele uczuć opisujesz krótkimi zdaniami, dzięki czemu nie powstaje z tego żadna toporna konstrukcja, w której czytelnik się gubi.
Pierwsze wrażenie? Jak najbardziej pozytywne:)
Pozwoliłam sobie jeszcze przeczytać zakładkę "Autorka" i zauważyłam, że mamy wiele wspólnego poza HP. Obie studiujemy coś zupełnie niehumanistycznego, lubimy bajki Disney'a i interesujemy się Japonią (przy czym ja stawiam na dramy).
Pozdrawiam i obiecuję jeszcze zajrzeć:)
przygody-lily-evans.blog.onet.pl
O boże.! Jestem jedną z najgorszych czytelniczek na świecie.! Chyba rozłożył mnie trochę rok szkolny. Niby wiadomo, że zaczyna się 1 września ale w tym roku miałam wrażenie jakby przyjechał jakimś pośpiesznym i nawet wcześniej nie poinformował. Postaram się ogarnąć i częściej komentować. Rozdział świetny jak zwykle zresztą. Mam nadzieję, że Sev jeszcze spotka się z Morrigan. Chyba trochę ją polubiłam, a on teraz nie ma nikogo oprócz Jacka. Bo przecież tak niewielu ludziom może zaufać.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz. Naprawdę nie wyrabiam ostatnio... Za dużo na siebie wzięłam...;) A rozdział jak zwykle wspaniały. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Wybacz, że tak krótko, ale pracuję nad nowym rozdziałem na swojego bloga. Buziaki.
OdpowiedzUsuń[byc-jak-snape]
Gratuluję rocznicy!:* Co do rozdziału, to był bardzo smutny. Na początku te wspomnienia Severusa o Lily i Morrigan spowodowały, że uśmiech spełzł z moich ust. Mógł z nimi być, a tak nieszczęśnie się to potoczyło, a teraz nie ma odwrotu. Szczególnie przykro mi było jak Jack mówił o Morrigan. NIe dość, że żyje z tym brzydalem, to jeszcze on śmie ignorowac ich dziecko. Chociaż w sumie może i lepiej dla niej. Im mniej czasu z nim spędza, tym mniej musi patrzeć na jego krzywy ryj ;).
OdpowiedzUsuńOjciec Jacka jest okropny. Jak się zrobiło dziecko, to trzeba je wychować! Zadbać o warunki życie, wyżywienie i wykształcenie. Szczególnie on, arystokrata powinienien zapewnić mu dobrobyt. Przecież dobrze mu się powodzi. Jego kaprysy są ohydne. Poza tym ożenić się z osiemnastolatka?! Co on, na głowę upadł? Boże, ale się tym zdenerwowałam.
Końcówka była najlepsza. Severusa muszą dręczyć wyrzuty sumienia. Skazać na śmierć przyjaciółkę... No... ładnie.
Przepraszam za mało ambitny komentarz, ale na bardziej ambitny nie ma siły. Mam masę zajęć i nie wyrabiam...
pozdrawiam, Nitka [za-granica-swiata]
Końcówka mnie powaliła na kolana...
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się spodobał, ech po raz kolejny pogoda oddaje to co dzieje się z krajem oraz wnętrzem Severusa, a tych misji i współpracy z Bellatrix to aż mu zazdroszczę^^ ona była delikatnie rzecz ujmując psychiczna. To co powiedział Jack o swojej "rodzinie" również jest przerażające zaczynam się zastanawiać czy wśród arystokracji był ktoś kogo można ochrzcić mianem "normalny". A końcówka, po prostu genialna! biedny Sev, a myślał, że już nic gorszego nie może go spotkać jak bardzo się mylił:(, teraz zacznie się z góry skazana na porażkę walka o życie Lily, a on zostanie uwikłany w głupią gre, która doprowadzi do jego śmierci. Chociaż nie wiem czy to nie było dla niego wybawieniem, bo czy świat by go zaakceptował i czy on potrafiłby tak żyć? Z prawdą, wypisaną na twarzy? Tego się już niestety nie dowiem. Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuń