Opowiadanie przeniesione z Onetu.

Akcja opowiadania rozpoczyna się zimą w roku 1978, gdy Severus uczęszcza do siódmej klasy. Fabuła może znacznie odbiegać od tego, co wydarzyło się w powieściach pani Rowling. Mogą pojawić się przekleństwa i brutalne sceny.

Szablon wykonała Elfaba.

sobota, 24 września 2011

Wspomnienie 38: Wspomnienia minionych świąt


Miłość to straszne cierpienie. Kto twierdzi inaczej, zapewne jeszcze nigdy nie odczuł tego szczególnego bicia serca.
Cornelia Funke – Atramentowa krew
25 grudnia 1979
Tego roku nastała wyjątkowo mroźna zima. Jakby chciała pokazać światu, że to ona tutaj rządzi. Tylko ona.
Niebo przykryły grube warstwy szarych chmur, z których codziennie padał śnieg. Biały puch niemiłosiernie zasypywał wszystko, co stanęło na jego drodze. Ulice, chodniki, ogrody, dachy domów. Nic się przed nim nie uchroniło. Tak jak nic nie uchroni się przed śmiercią.
Prawie nikt nie wychodził z domów, gdy nie musiał. Ludzie woleli siedzieć w zaciszu i cieple własnych domostw. Nieustannie łudzić się tą chwilą beztroski i bezpieczeństwa.
Wiadomość, że Morrigan nie urodziła mojego dziecka powinna mnie podnieść na duchu, lecz tak naprawdę nie dawała mi spokoju. Może liczyłem na to, że jednak wszystko się ułoży, że to był tylko kolejny koszmar.
Nie, nic już nie będzie takiej jak dawniej. Straceńcy nie powracają. Starałem sobie wmówić, że koniec z tym, ale to nic nie pomagało. Przy każdej nadarzającej się okazji starałem się dowiadywać, co się z nią dzieje, czy jest szczęśliwa. Nie pomagało bezustanne karcenie siebie, że powoli wkraczam w błędne koło. Chciałem wiedzieć. Być chociażby odległym obserwatorem. Nie wtrącać się, ale wiedzieć.
Pozostawała jeszcze Lily… Moja droga, utracona przyjaciółka. Myśli o niej znów zaczęły powracać i krążyć w mojej głowie niczym w jakimś szalonym tańcu. Nie mogłem zrozumieć, jak mogła dopuścić do zaprzepaszczenia własnego szczęścia. Rozumiem, że chciała się spełnić w roli matki. To nawet lepiej dla niej, bo w końcu trzymała się z daleka od spraw Zakonu Feniksa i nie uczestniczyła w bezpośrednich starciach, więc nic jej nie groziło. Ale dlaczego chciała ułożyć swoje życie z Potterem, przecież on nie mógł jej zapewnić tego, na co zasługiwała.
Nadal nie mogłem znaleźć odpowiedzi na tak z pozoru proste pytanie. Dlaczego?
~ * ~
Bożonarodzeniowy dzień nie różnił się od kilku ostatnich. Śnieg obficie padał z nieba, zasypując, już i tak zasypane i odcięte od świata, Spinner’s End. Nic nowego, jak zawsze. Tylko liczba przybywających zrujnowanych domów mówiła o przemijającym czasie. Świat popadał w ruinę. Nieubłaganie zbliżał się jego koniec.
Na szafce nocnej znalazłem jeden prezent. Od matki. Wracały dawne zwyczaje i nic nie mogło tego powstrzymać. Na początku spodziewałem się, że znajdę coś jeszcze. Sam nie wiem od kogo.
Od Morrigan?
Od Lily?
Nadzieje odeszły. Dwa anioły, które nade mną czuwały odeszły bezpowrotnie. Gilotyna odcięła mnie od nich na zawsze. A perfidny los śmiał się z tego szyderczo i okrutnie. Pozostałem sam.
Sam w ciemnościach.
Iskierki zgasły.
Chcąc wyrzucić z głowy smutne myśli, zszedłem na dół. Przynajmniej będę mógł oderwać się od tego i zająć czymś innym. Tylko czy lepszym?
Gdy wszedłem do salonu, matka kończyła przygotowywanie świątecznego obiadu. Do którego w tym roku zasiądą tylko dwie osoby.
W kącie pokoju stała nieduża choinka ozdobiona kolorowymi bombkami, łańcuchami i, po raz pierwszy, magicznymi świeczkami. Na szczycie została umieszczona złota gwiazda. Zielone igliwie drzewka wniosło nieco radości do smutnego i przygnębiającego wnętrza.
Dzisiaj nawet ogień w kominku sprawiał bardziej pozytywne wrażenie. To już nie był ten potężny żywioł łapczywie pochłaniający każdy kawałek drewna, nawet najmniejszą gałązkę. Zawsze z zachłannością i namiętnością zamieniał je w popiół, panował nad nimi, królował. I niszczył.
Teraz ogień sprawiał wrażenie miłego i przyjemnego. Czerwone, pomarańczowe i żółte płomienie dawały ciepło. Oazę, która podczas świąt powinna zagościć w każdym domu.
Nawet ogień założył maskę. Zwodził nas jak aktor na scenie.
Stół został nakryty białym obrusem i zastawiony kilkoma świątecznymi potrawami. Nie było tego wiele, ale dla nas wystarczy. Matka i ja. Tylko my. Bo jego w końcu nie ma. Już nie zepsuje nam posiłku wiecznym niezadowoleniem i wrzaskami. Tego już nie będzie. W końcu pozostanie tylko spokój.
Żal matki już przeminął. Zdjęła żałobę po nim. Żałobę , której nigdy nie powinna przywdziać, bo on na to nie zasługiwał.
Wraz z pogrzebem zniknęła ta nieopisana i głęboka rozpacz. Gdy mugol w końcu trafił do ziemi tam, gdzie było jego miejsce, matka powoli zaczęła stawać na nogach. Uczyła się stawiać pierwsze kroki. Uczyła się żyć życiem, które od dawna jej się należało. W końcu nie musiała się bać, że znów zostanie pobita, skatowana, wykorzystana, zgwałcona. Mogła żyć w spokoju, bo mugol już nigdy nie wejdzie pijany do domu i nie zacznie na nią wrzeszczeć. W środku nocy nie obudzi sąsiadów, których matka będzie musiała iść przepraszać następnego dnia i fałszywie obiecywać, że to już się nie powtórzy.
W końcu mogła zająć się sobą. Po kilku miesiącach wyuczonych zachowań, płakania, gdy sądziła, że nie widzę, powoli powracała do rzeczywistości. Nie miała już cały czas zaczerwienionych oczu, włosy upinała jak dawniej, nie chodziła rozczochrana jak wiedźmy, cera nabrała kolorów, a z czasem na jej twarzy pojawił się prawdziwy uśmiech skierowany do mnie. Cieszyłem się na jego widok, aby później nienawidzić samego siebie za to. Nie zasługiwałem na takie traktowanie.
Morderca!
Najbardziej cieszyłem się jednak z tego, że matka w końcu wyszła z cienia. Nie wykonywała już tylko codziennych czynności, lecz znalazła sobie nowe zajęcie, pasję. Czytała coraz więcej książek, zatracała się w nich, gdyż kiedyś nie miała na to czasu. Lektura sprawiała jej ogromną przyjemność, pozwalała zapomnieć chociaż na chwilę o szarej rzeczywistości. Przenieść się w inny, bajkowy świat pełen nadziei, gdzie dobro zawsze wygrywa ze złem. Nawet wtedy, gdy nie ma nawet najmniejszych szans na zwycięstwo.
W domu przybywało coraz więcej książek. Większość była stara i kupiona za grosze z drugiej ręki. Matka przeznaczyła dla nich jedną ścianę w salonie, bo nie mieliśmy biblioteki. Mugol nie szanował książek, dlatego w tym domu nigdy nie było ich zbyt wiele. Stare księgi ze strychu postawiono obok tych nowych, których głównymi bohaterami były silne i ambitne kobiety. Starały się one zmienić własne życie, wyjść ze złotych klatek, w których je zamykano, a także wpłynąć na świat, zostawić na nim swoje piętno. Niektóre książki pochodziły z czarodziejskich księgarni, inne z mugolskich, ale dla matki nie miało to znaczenia, najważniejsze było serce każdej powieści.
Dla mnie ta tematyka była głupia, dziecinna i małostkowa, ale matka je uwielbiała. Dlatego postanowiłem cieszyć się tym, że może poświęcić się jakiejś pasji. Czemukolwiek, co nie było związane z jej poprzednim życiem, z męką, przez którą musiała przejść.
Matka nie musiała już pracować. Moje wynagrodzenie wystarczyło na przyzwoite życie dla nas dwojga. Lecz chciała. Nie lubiła być w pełni od kogoś zależna. Nadal wykonywała drobne prace krawieckie dla sąsiadek, chociaż chciałem ją od tego odwieść. Przynajmniej teraz od tego nie zależało już nasze życie. Nie musiała się przepracowywać. Od ostatniego czasu zastanawiała się też nad zaczęciem pisania artykułów do „Magii życia”, poważnej gazety przeznaczonej głównie dla czarownic. Po latach niewoli chciała, chociaż w drobnym stopniu, powrócić do własnego świata, świata czarodziejów, świata magii. Lecz nadal nie potrafiła się na to zdobyć, cały czas się wahała. Jednak wierzyłem, że w końcu jej się uda i pokona bariery, które sama postawiła.
~ * ~
– Nie mogę uwierzyć, że te święta spędzamy tylko we dwoje – zagadnęła matka po zjedzonym w milczeniu posiłku. W jej oczach widziałem smutek, który znów przebił się przez barierę normalności.
– Mamo?
– Czasem nie mogę uwierzyć, że Tobiasza już nie ma, że już nigdy go nie zobaczę.
Patrzyłem na nią w skupieniu, czekając na dalsze słowa. Nie wiedziałem do czego ta rozmowa dąży.
– Wszystko przemija i kiedyś się kończy, ale czasami odnoszę wrażenie, że koniec nadchodzi za szybko. Czasem mam wrażenie, że mój koniec też niedługo nadejdzie. Tak jak ich…
Gwałtownie zerwałem się z krzesła i klęknąłem przy niej, chwytając jej drobne, kościste dłonie we własne. Były zimne w dotyku.
– Mamo, nawet tak nie mów. Masz przed sobą jeszcze wiele lat życia. Teraz, gdy mu… ojca już nie ma możesz w końcu kierować swoim życiem według własnego uznania. Możesz być panią własnego losu.
Chciałem spojrzeć jej w oczy. Zmusić, by wytrzymała moje spojrzenie, przyznała mi rację. Lecz głowę miała odwróconą lekko w bok. Nie patrzyła na mnie, lecz na szkarłatne płomienie zdradzieckiego ognia tańczące w kominku.
– Kiedyś myślałam, że postępując po swojemu, według własnego uznania i głosu serca odnajdzie się w życiu szczęście. Teraz sama już nie wiem, co jest w życiu dobre. Wszystko się posypało, bo ludzie są perfidni i nieobliczalni, zawistni i dwulicowi. Lecz nie żałuję, że spróbowałam. Mogłabym żałować, gdybym tego nie zrobiła.
O kim ona mówiła? Odniosłem wrażenie, że nie o mugolu.
– Mamo, o kim ty mówisz? – zapytałem, mając nadzieję, że tym razem uzyskam odpowiedź.
– O nikim, to już nieważne. Przeszłość, która minęła. Ale co się z tobą ostatnimi czasy dzieje, kochanie? I nie próbuj mówić, że nic, bo widzę – powiedziała, przeszywając mnie swoim spojrzeniem i jak zawsze unikając odpowiedzi na pytanie zadane przeze mnie. Cieszyłem się, że nigdy nie opanowała legilimencji. Przynajmniej moje myśli pozostawały tylko moje.
– Ja… - zawahałem się przez chwilę, nie wiedząc, co powiedzieć. – Ostatnio tyle się wydarzyło. Całe moje życie się zawaliło. Morrigan… Lily… Obie mają mężów. Morrigan niedawno urodziła syna. Mam wrażenie, że wszystko się posypało, uciekło mi przez palce… i że to moja wina, bo wcześniej nie zareagowałem, nic nie zrobiłem, gdy miałem okazję. A teraz jest już za późno.
– Tak mi przykro, Severusie – powiedziała, przytajając moją głowę do piersi. – Wierzę, że jeszcze ułożysz sobie życie. Zasługujesz na to. Kiedyś smutki odejdą i znajdziesz szczęście.
Szczęście? Może matka wierzyła w te słowa, ale ja już nie. I nigdy w nie nie uwierzę. Kłamstwa, którymi karmi się naiwnych i słabych. Jednak łaknąłem tego, potrzebowałem jej ciepła, kłamstw i wsparcia. Chciałem cofnąć się do jasności, zawrócić przez granicę, którą tak dawno przekroczyłem. Ale nie mogłem…
Najgorsze, że święta jeszcze bardziej temu sprzyjają, bo w tym okresie powracają wspomnienia, o których wolałbym zapomnieć.
Mgliste wspomnienia minionych świąt.
Razem z Lily biegliśmy przez zasypane śniegiem, szkolne błonia. Zimowe słońce wychylało się zza chmur, przez co biały puch mienił się, jakby został obsypany miliardami maleńkich brylancików. Mróz szczypał nas w nosy i policzki, sprawiając, że stawały się czerwone, lecz nie przejmowaliśmy się tym. Radosne uśmiechy nie znikały z naszych twarzy.
Cieszyliśmy się, że możemy ten czas spędzić razem. Były święta, pierwsze święta, które Lily spędzała w Hogwarcie. Petunia złapała jakąś zakaźną chorobę, więc rodzice nie pozwolili jej przyjechać. A na dodatek w szkole nie było Pottera i jego bandy. Nikt nie mógł zepsuć naszego szczęścia, zakłócić spokoju. Miałem wrażenie, że chociaż raz los się do mnie uśmiechnął.
– Pierwsza! – zawołała Lily, zatrzymując się przy jednym z drzew rosnących na skraju Zakazanego Lasu.
– Następnym razem cię pokonam – wysapałem, wydmuchując z ust białe obłoczki.
–Ze mną nie masz szans, Sev. Cieszę się, że też zostałeś w Hogwarcie – dodała po chwili. – W Gryffindorze nie został nikt z mojego roku.
– Zawsze zostaję na święta w zamku. Nie chcę wracać do takiego domu, do takiego ojca – odparłem, odwracając głowę. Lily nie mogła tego zrozumieć, w końcu wychowywała się w szczęśliwej rodzinie.
– Nie chciałam cię zasmucić, przepraszam – powiedziała pospiesznie Lily.
Zbliżyła się do mnie i chwyciła za rękę. Poczułem, jak po moim ciele rozchodzi się fala przyjemnego ciepła. Serce zaczęło szybciej wybijać swój rytm, wyrywać się do niej. Cieszyłem się, że moje policzki i tak są już zaczerwienione od zimna, przynajmniej mnie nie wydały.
– Nie gniewam się na ciebie, Lily.
Zbliżyłem się jeszcze do niej, schyliłem głowę. Przybliżyłem usta do jej pełnych, różowych warg. W jej ślicznych, zielonych oczach widziałem iskierki radości. Mocniej ścisnęła moją dłoń. Nasze usta dzieliła już tylko niewielka odległość. Wiedziałem, że za chwilę skradnę jej mój pierwszy pocałunek. Nasz pierwszy pocałunek.
– Cholibka, co wy tu robicie, dzieciaki?
Nagle niedaleko nas zabrzmiał gruby głos. Lily natychmiast odsunęła się ode mnie, wyrywając dłoń.
– Nic, Hagridzie. Spacerowaliśmy sobie, dzień jest taki ładny – zwróciła się do gajowego, który wychodził z lasu.
Bezpowrotnie utracona chwila, która już nigdy nie miała się powtórzyć. Czy gdyby wtedy ten głupiec nam nie przerwał, to wszystko mogłoby zakończyć się inaczej?
Stałem samotnie przy jednym z okien, wychodzących na ośnieżone błonia. W dole uczniowie toczyli bitwę na śnieżki. Rzucali w siebie białymi kulami i śmiali się wesoło. Nic nie mogło przerwać im beztroskiej zabawy.
Garstka uczniów, którzy zostali na święta w Hogwarcie. Był wśród nich Potter i jego banda, Lily i inni ich znajomi, nie tylko z Gryffindoru. Zdziwiłem się, widząc ją w ich towarzystwie. Dlaczego tak, jak w zeszłym roku nie wyjechała na święta do domu? Na pewno chciała zobaczyć się z rodziną.
Z tej wysokości nie widziałem dokładnie jej twarzy, ale mogłem się domyślać, że na rumianych policzkach widnieje szeroki i radosny uśmiech, że jej oczy lśnią, pełne radości i zadowolenia. Wiedziałem, że jest szczęśliwa. Ale dlaczego z nimi? Dlaczego z tą bandą, która przez ostatnie lata tak bardzo jej się naprzykrzała, niszczyła jej życie?
Po chwili została trafiona śnieżną pigułą i ze śmiechem upadła na biały puch. Potter próbował pomóc jej wstać, lecz pociągnęła go na ziemię. Radosny chichot całego towarzystwa dotarł aż do mnie.
Moje serce ścisnął ogromny smutek. Nie mogłem uwierzyć, że jeszcze dwa lata temu razem spacerowaliśmy po śnieżnych błoniach. Wtedy nie istniał dla niej Potter, liczyłem się ja. Dlaczego to już się skończyło? Od niechcenia zacząłem rysować palcem po zaparowanej szybie.
– Panie Snape, co pan tutaj robi? – Usłyszałem za plecami znajomy głos.
Pospiesznie zatarłem rękawem malunki na szybie i obróciłem się w stronę nauczyciela starożytnych run.
– Stoję, panie profesorze.
– Nie bądź bezczelny, Snape. Ze względu, że są święta nie odejmę ci punktów, ale…
– Pan nigdy nie odejmuje mi punktów, wynajdując różne preteksty jak dzień kota, czy marchewki – przerwałem mu bezczelnie, nie kryjąc ironii w głosie.
– … radziłbym ci zastanowić się nad ideą świąt i nad tym, co jest w tym czasie ważniejsze od urażonej dumy i złamanego serca – dokończył, jak gdybym mu nie przerwał.
Spojrzałem na niego zaskoczony. O co mu, do diabła, chodziło?
– Do widzenia, panie Snape. Proszę tym razem nie zapomnieć pojawić się za kolacji – dodał z sarkazmem.
– Do widzenia, profesorze Majere – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
Odwróciłem się od niego i ostatni raz, kątem oka, zerknąłem przez okno. Ogromny ciężar upadł na dno mego serca. Lily całowała się z Potterem, ku ogólnemu zadowoleniu całego towarzystwa. Poczułem, jak w kącikach oczu pojawiają się srebrzyste łzy. Otarłem je rękawem i oddaliłem się stamtąd.
Przyjaciółko…
~ * ~
W ramach wyjaśnienia, aby później nie było nieporozumień, to w pierwszej retrospekcji Severus jest w piątej klasie, w drugiej w siódmej.
Mój brak chęci na pisanie wczoraj mnie opuścił. Mogę powiedzieć, że Wspomnienie 42 znów będzie miało porządną długość i mam nadzieję, że następne po nim też.
Aż nie chce mi się wierzyć, że od poniedziałku zaczynam szkołę. Te wakacje wyjątkowo szybko minęły, a ostatnie tygodnie września, to już w ogóle. W każdym razie jestem z siebie niezwykle zadowolona i dumna, bo w wakacje opublikowałam aż dwanaście rozdziałów. Niestety wraz z początkiem roku akademickiego notki będą pojawiać się troszkę rzadziej (chociaż może na początku uda mi się jeszcze utrzymać tempo). Lecz możecie być pewni, że w miesiącu pojawią się trzy lub cztery. I mam zapasy na prawie cały przyszły miesiąc ^ ^
Notka z dedykacją dla La vérité z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia :*
Pozdrawiam :)

33 komentarze:

  1. Rozdział niesamowity. Chyba jeden z moich ulubioych. Pełen smutku... Cieszę się, że matka Severusa wreszcie zaczęła, a raczej postanowiła normalnie żyć. że znalazła sobie pasję. Wspomniania były świetną odskocznią i przyjemnie się je czytało. Chyba chciałaś koniecznie spowodować, żeby przypomniała mi się scena z filmu HP i IŚ part 2, kedy to Severus tulił do siebie martwą Lily... To był jedyny moment, gdy płakałam na filmie... Ale tak centralnie beczałam. Gdy we wspomnieniu napisałaś, że Sev i Evans o mało co się nie pocałowali, tylko przerwał im Hagrid, albo kiedy Severus mówi o niej przy końcu "przyjaciółko" to strasznie mi się ten moment z filmu przypomniał i znów miałam ochotę beczeć...
    Ściskam,
    Leszczyna [dowiesc-niewinnosci]

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie cierpię takich smutnych wspomnień... Ale czy historię Severusa w ogóle można nazwać szczęśliwą? To niesprawiedliwie, że dwa razy pod rząd utracił kobiety, które kochał, szanował, i chciał się o nie troszczyć. Sev zasługuje na odrobinę radości z życia. Nawet jeśli... jest mordercą. No niestety, ale taka jest prawda. Na rękach spływa mu krew niewinnych czarodzieji i mugoli. Ale przecież będąc dzieckiem nikomu nie wyrządził krzywdy, więc dlaczego nigdy nic mu się nie ułożyło? Czy chociaż teraz, kiedy jest dorosłym mężczyzną, nie może chociaż raz zrobić coś, czego pragnął najbardziej? Kogo kochał najbardziej?
    Bardzo fajny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marionetka Losu18 lipca 2012 17:46

    Bardzo przepraszam, że długo Cię nie odwiedzałam, ale niestety mi wakacje skończyły się trochę szybciej , a szkoła już nieźle daje w kość. Nie mam nawet czasu na wstawienie rozdziału u siebie. :(
    Nie pamiętam, co było w którym rozdziale, dlatego będę pisała ogólnie. Miałam do nadrobienia wspomnienie obecne i poprzednie. :)
    Od tego całego Karkowa po prostu bije głupota. Jest obrazem typowego prostaka. Chyba mnie tak zirytował przez te "nagrody" , których tak bardzo pragnął, no i wywodami na temat Morrigan. Oj, Sev, co trzeba by było tobie zrobić, żebyś w końcu zapomniał o Lily? Aż mi go szkoda, że tak bardzo mu na niej zależy...
    Wierzyłam w to, że jednak dziecko będzie Snape'a. A przynajmniej nie będzie podobne do męża Morrigan. Niestety, kolejne rozczarowanie. I dla mnie, i dla Sev'a...
    Severus jest coraz bardziej samotny, a mi normalnie serce pęka! Bo kto mu został? Oprócz matki nie ma nikogo.
    Bardzo mi się podobało zakończenie 37 wspomnienia. Zaklęcie idealnie pasowało do przerwania słów przekazanych przez Marlenę. Nie umiem tego do końca opisać, ale naprawdę zrobiło to na mnie wrażenie. :)
    I te ciągłe niedopowiedzenia! O co chodziło matce Sev'a? Moja cierpliwość zawsze jest na granicy wytrzymałości, gdy czytam Twoje opowiadanie. ;)
    Din dong, din dong, spadł już śnieg, pierwsza gwiazdka z nami jest... Oj, chętnie bym poczuła teraz tą atmosferę świąt! I prawie się wyrobiłaś, jeśli chodzi o czas rzeczywisty i ten w opowiadaniu. ;D
    No, to chyba tyle, ale znając samą siebie, na pewno zapomniałam o czymś wspomnieć...
    Miłego weekendu. :)
    [marionetka-losu]

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo mi się podobał a szczególnie retrospekcje. Najbardziej ta druga. Sprawiły, że rozdział stał się bardziej ciekawszy, a przez słowa mamy Severusa stał się też tajemniczy. Zastanawiam się o kim ona mówiła. Jestem też ciekawa jakie będzie kolejne zadanie od Czarnego Pana.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyjątkowo komentuję niemal natychmiast. Dziwne, prawda?
    Kurczę... Ja naprawdę nigdy nie uwierzę w to, że Lily kiedykolwiek kochała Snape'a miłością inną, niż przyjacielska, ewentualnie braterska. Mogę przeczytać milion ff, a i tak dla mnie ich wzajemna miłość pozostanie największym absurdem. Naprawdę. Ale poza tym jestem jak zwykle zachwycona i już nie mogę doczekać się kolejnego Wspomnienia.
    Punkt dla profesora. Widzi więcej, niż pokazuje, czyż nie? Szkoda, że wtedy Severus nie wiedział, że niebawem los nieco ich połączy. Mógłby dowiedzieć się czegoś więcej. Ale... Ciekawi mnie zachowanie Eileen. Niczego nie mówi synowi - jasne, rozumiem. To jej tajemnice, nie chce go w to wciągać, uważa, że to już przeszłość. To akurat nic niezwykłego. Ale dlaczego najpierw płacze po mugolu (czego, zważając na sytuację, nie powinna robić), potem zaczyna żyć normalnie, a na końcu stwierdza, że to wszystko nie ma sensu? Mam nadzieję, że Snape niedługo dowie się, o co chodzi, a wtedy dowiem się i ja. Uwielbiam zagadki, owszem, ale to, że przed świętami przewracam cały dom do góry nogami w poszukiwaniu prezentów o czymś świadczy. ;) A właśnie, święta... Przez ciebie już nie mogę się ich doczekać.
    Severus jest smutny, a to ci dopiero... Cóż, jakby nie było, zerwanie przyjaźni z Lily i związku z Morrigan jest jego winą. Nie twierdzę, że wyłącznie jego, ale jednak. Teraz już nie da się tego naprawić. No cóż... Bywa.
    Widzę, że nie mnie jednej wrzesień minął w mgnieniu oka. Ale skoro rozdziały na październik są już gotowe, nie narzekam. :) A tak nawiasem mówiąc, to tytuł Wspomnienia jest kapitalny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. dobra, komentuję. Uwaga, uwaga, ja teraz KOMENTUJĘ. ok, bez jaj, niektórzy to czytaja i jeszcze im moja głupawkos pospolitos przejdzie.
    Cholibka, właśnie mi sie coś przypomniało. Kupiłam w tym tygodniu dwie pary butów a nie miałam być rozrzutna. Kurczaki... i marchewki. Grube, tłuste marchewki, które zawsze trafiają się mi. Żal. Tyle wystarczy? Tak? To dodam jeszcze coś o notce, wiem, że to nie istotnie, ale żeby nie było to trzeba coś wykombinować. Fajny był ten fajny nauczyciel na końcu, fajne były święta i fajny jest tytuł choć tamten pierwotny był lepszy. Tęczowe wspomnienia minionych świąt.
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  7. No i będziesz się ze mnie śmiała... ale... popłakałam się! Tak! Te wspomnienia minionych Świąt w Hogwarcie doprowadziły mnie do płaczu! Pięknie napisany rozdział. Nie tylko wzruszający, lecz skłaniający do refleksji. Gdy przeczytałam o Hagridzie, który przerwał Severusowi i Lily, i to zdanie: "Czy gdyby wtedy ten głupiec nam nie przerwał, to wszystko mogłoby zakończyć się inaczej?", zaczęłam rozmyślać - jak takie niby nieznaczące przypadki, mogą wpływać na nasze życie! To niesamowite. Dzięki za ten rozdział. Był przepiękny. Pozdrawiam i życzę weny, bo ja się ostatnio zawiesiłam. Muszę zresetować system:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Smutny był ten rozdział. Zresztą podobnie jak poprzednie. Jeju, tak mi czasem przykro, że w tak cudownych książkach Rowling pojawiały się postacie mające tak okropne, smutne życie. Na przykład Severus, Eileen... Przygnębiające.
    Wzdrygnęłam się, kiedy po raz pierwszy w tym rozdziale Severus znowu określił swojego ojca "mugolem". I to z taką pogardą, że równie dobrze mógłby go nazwać zasmarkaną chusteczką do nosa.
    Cóż, z pozoru chyba powinnam się cieszyć, że Eileen nie trwałą zbyt długo w żałobie po mężu, że po jego śmierci zaczęła żyć na nowo. Jednak... Jakoś nie umiem, jej przeszłość jest również bardzo smutna.
    A, no i jeszcze te końcowe wspomnienia. Czytając to pierwsze, z piątej klasy, uśmiechnęłam się. Chyba sądziłam, że będzie pogodnie, wesoło, w końcu to święta. No, ale wesoło nie było. Zwłaszcza, gdy kończyłam czytać drugie.
    Hm... W Twoim opowiadaniu to ostatnie święta Bożego Narodzenia Lily i Jamesa, prawda? Za rok już pozostaną po nich tylko groby, ruiny domu i Harry z blizną na czole. Kurde, to mnie jeszcze bardziej dołuje:(
    Jeden błąd:
    "Ale dlaczego chciała ułożyć soje życie z Potterem, przecież on nie mógł jej zapewnić tego, na co zasługiwała." - swojego
    Oczywiście zajrzałam do galerii. Jeśli pozwolisz, wytknę błędy. Kobieta ma trochę zbyt długą szyję i nieco rozbiegane oczy. To takie dwa najbardziej rzucające się w oczy błędy.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie, świetnie, bosko... nie wiem co dalej napisać. Święta w Hogwarcie z Lily i Severusem były takie magiczne, nie mogę w inny sposób tego określić. Przeżycia chłopaka, gdy utracił swoją przyjaciółkę, były okropne. Sama nigdy nie chciałabym znaleźć się w takiej sytuacji. Bardzo ładnie. Pozdrawiam i życzę ci dużo weny:)
    everything-scares

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale zimowo ;D A ja ostatnio mam taki zimowy nastrój i wbrew wszystkim naokoło pragnę śniegu. Nadaje takiej cudownej atmosfery... No i święta, ach. Tytuł notki skojarzył mi się z "Opowieścią wigilijną", heh.
    Trochę mnie zdziwiło, że nie dostał nawet prezentu do Lucjusza, przecież tacy z nich wielcy przyjaciele.
    "Straceńcy nie powracają" - ach. Szkoda, że Sev nie potrafi przewidywać przeszłości. Jest w wielkim błędzie, uważając się za jednego z nich. Jeszcze 'wróci'. Zabłyszczy ze zdwojonym blaskiem i przyćmi nawet Dumbledore'a. Aż w tym momencie miałam ochotę powiedzieć "nie jesteś straceńcem, Severusie. W każdym razie nie w całości".
    Generalnie to w tym rozdziale najbardziej mi się podobała [chyba powinnam dodać 'jak zwykle'] Eileen. Nie poddaje się, nie rozpacza, nie tapla się nieustannie w przeszłości jak jej syn. Sev powinien się od niej czegoś nauczyć.
    Pozdrawiam
    [violent-storm]

    OdpowiedzUsuń
  11. Trochę smutny ten odcinek... Szkoda mi Seva, bo stracił Lily i Morrigan... No i chyba nie znajdzie szczęścia... *chlip* No, bo się tu rozkleję... xD

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak czytam tą notkę to chcę mi się zimy. I śniegu. I świąt. I zimna. I gorącej czekolady. I patrzenia na ludzi z pogardą, czyli rozpoczęcia mojej osobistej akcji jestem-zaje.bista-bo-moja-mama-zrobiła-mi-na-drutach-szalik-w-barwach-Slytherinu xD A tak na poważnie to świetnie opisy wspomnień Severusa. Tak się czasami zastanawiam, co by było gdyby odważył się powiedzieć Lily, co czuje. Na pewno byłby zupełnie inną osobą, i raczej nie przeżyłby wojny. I ciekawe kto by pokonał Czarnego Pana - w końcu nie można liczyć na to, że znów by Potter spłodził zbawiciela świata.
    Święta Severusa chyba należały do jednych ze szczęśliwszych. O ile można tak powiedzieć skoro zamordował własnego ojca (chociaż on tan ten tytuł nie zasłużył). Ale chyba dla Eileen było to najpiękniejsze Boże Narodzenie. Stała się kobietą wyzwoloną ;D
    Muszę to powtórzyć - piękne wspomnienia, szczególnie to pierwsze. I Hagrid zawsze pojawia się w nieodpowiednim momencie. Jeśli chodzi o drugie, to jest po prostu bardzo smutne. I ten Majere... krąży i krąży nad nami jak sęp. Czekam na wyjaśnienia z twojej strony ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. A mogło być tak pięknie... Ale oczywiście Hagrid znowu musiał wszystko zepsuć. To ciekawe, że Raistlin nigdy nie odbierał Severusowi punktów, może on miał jakiś sentyment albo co? Bo chyba innym to normalnie zabierał... Szkoda, że nie mieli okazji poznać się lepiej, ale... może będą mieli? Cieszę się, że Eileen wraca do normalnego życia, niewielu zasługuje na nie tak bardzo, jak ona.

    OdpowiedzUsuń
  14. Święta. Wprowadziłaś taki magiczny klimat Bożego Narodzenia, że nie mogę się doczekać, kiedy nadejdzie grudzień. Coś czuję, że niedługo zaczną się rozwiązywać tajemnice dotyczące matki Seva. Dziwi mnie, iż nie dostał prezentu od Morrigan... Może przyjdzie go chociaż odwiedzić? Albo pozostanie mu po niej jedynie mgliste wspomnienie.Cóż, takie życie. Szkoda, że to własnie Severus musiał na nie trafić. Bo niekażdy ma takią nieszczęśliwą egzystencję. A z Twojego opowiadania widać, iż to nie wina Snape'a. Po prostu trafił na taki los. Nic nie poradzi. Co prawda niektóre jego wybory pogarszają sytuację, ale nie jesteśmy idealni. Każdy popełnia błędy. A później... Niestety musimy za nie płacić.
    Lily. Naprawdę nie rozumiem, jak mogła się tak od niego odwrócić. Od początku coś nie grało w ich związku. Nie pasowali do siebie, nawet jako przyjaciele. Coś ich od siebie oddzielało, jakaś niewidoczna bariera, która w końcu zaatakowała i ostatecznie rozdzieliła tych dwojga. Szkoda, że nie wszyscy są zadowolenie z takiego biegu zdarzeń. Jedno szczęście, iż Sev powoli się do tego przyzwyczaja i tak bardzo nie rozpacza.
    Koniec wakacja to ja przeżywałam prawie miesiąc temu. Było ciężko, ale można przeżyć. Na pewno dasz sobie radę, a już za chwilę będziesz się ekscytować nowo przeżytymi przygodami. Coś się kończy, a coś zaczyna. Zwykła kolej rzeczy. Musimy się z tym pogodzić. Nie ma na to innego sposobu. Trzeba wciąż iść do przodu. Jakoś to będzie.
    Hm... Chciałam o coś jeszcze spytać Ach, tak. Jak Severus zarabia? Bo chyba Czarny Pan mu nie płaci...
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  15. O mój Boże... Uwielbiam Cię! Przeczytałam dopiero kilka rozdziałów, a już się zakochałam. Bajecznie piszesz!! Niestety, ale fizyka wzywa, toteż przeczytanie wszystkiego muszę odłożyć na potem ;(((. Informuj mnie proszę na bieżąco!!

    Zapraszam!
    lilys-adventures.blog.onet.pl

    Blog o Lily Potter i jej perypetiach ;))

    OdpowiedzUsuń
  16. Smutny ten rozdział. Severus stracił praktycznie wszystko to, co kochał, jedynie została mu matka, przed którą i tak musi mieć tajemnice. Nie powiem, jego życie jest cholernie trudne. Podobały mi się te wspomnienia świąt w Hogwarcie, to naprawdę przykre, że Lily oddaliła się od niego pod koniec szkoły. Zastanawiam się, czy ona myśli o nim czasami i zastanawia się, co robi. Bądź co bądź, kiedyś byli przyjaciółmi.
    Tak na początek szkoły, życzę powodzenia, czasu i weny ;)
    Pozdrawiam serdecznie ;D

    OdpowiedzUsuń
  17. Condawiramurs18 lipca 2012 17:51

    Bardzo niewesołe Boże Narodzenie... niby z matką lepiej, ale nadal nic nie chce Severusowi powiedziec,a widmo ukochanych i jednocześnie utraconych kobiet nie chce go opuścić... ale szczerze mówiąc, dla mnie już tego trochę za dużo. powinno się coś dziać.myślę, ze wątek z matką powinien być bardziej rozwinięt i szy, wg mnie ciągnie się juz za długo bez żadnych nowości..i szzcerze mówiać, trochę się to juz czekanie nudzi... Wiemy juz, że nastrój Severusa jest prrszywy, zgubiłaś trochę akcji... Mam nadzieje, że niedługo się to zmieni;p

    OdpowiedzUsuń
  18. Super notka:)
    święta... lubię świata. Aż doczekać się nie mogę kiedy to już będzie grudzień i znów mogę pojeść karpika xd
    Ale już dość od tym... Tak, pierwsze święta bez ojca tyrana musiało być dla Severusa ulgą, że wreszcie jest spokój, żadnej kłótni. No i matka Seva czuje się dobrze... To dobrze... choć rozmowa o śmierci podczas świąt, to chyba nie najlepszy pomysł... Ale cóż się dziwić, jak tyle się przeżyło...
    Wspomnienia świąt w Hogwarcie bardzo mi się podobały... No naprawdę bardzo mi żal Severusa, że musi przechodzić takie katusze... ach...
    Pozdrawiam cię serdecznie i powodzenia w szkole;**

    OdpowiedzUsuń
  19. Taa Zwariowanaa18 lipca 2012 17:52

    Rozdział jak zwykle świetny! Prawie popłakałam się przy wspomnieniu Severusa z siódmej klasy... Tak, tak, jestem bardzo wrażliwa na takie rzeczy, wiem ;p Według mnie to wada, bo trudno jest mi się wtedy na czym skupić xd A wracając do notki... Strasznie podobał mi się też fragment z matką Seva :) I zastanawiam się kogo miała na myśli, kiedy o kimś mówiła... Bo Severusowi się wydawało, ze nie o 'mugolu'... Wiec o kim...? :))
    Szkoda, że notki bedą się teraz pojawiały rzadziej, ale rozumiem - studia, ciężka rzecz ;D I tak bardzo często dodajesz rozdziały! Ja bym tak w życiu nie dała rady! ;D ;pp
    (Nie)cierpliwie czekam na nową notkę! ;**
    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
  20. Po pierwsze przepraszam, że dopiero dziś komentuję i pewnie nie będzie to komentarz specjalnie długi, ale ostatnio mam mało czasu na cokolwiek...
    Odcinek świetny, opis Świąt był rewelacyjny. Dobrze, że matka Severusa dochodzi do siebie.
    Te dwie retrospekcje też mi się bardzo podobały. Trochę współczuję Snape'owi, musiał się czuć fatalnie obserwując Lily i Jamesa z ich przyjaciółmi. Tak naprawdę sam zmarnował to wszystko, co stracił. Sam był winny wielu z tych złych zdarzeń w jego życiu. I to nie pozwala mi współczuć mu w pełni. Teraz tylko ponosi konsekwencje nieprzemyślanych słów i błędnych decyzji.
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Śliczna notka. Tak się cieszę, że Eileen powoli wraca do siebie. Szkoda mi jej strasznie. co do wspomnień Severusa, to doskonale tu pasowały. Naprawdę, los nie oszczędzał w życiu Księcia Półkrwi, choć niekiedy on sam był sobie winien. Zastanawia mnie ten cały Majere. Naprawdę, jedna z największych zagadek tego bloga. Przeszłość matki Severusa jest tak intrygująca, że... nie mogę się doczekać następnej notki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. Ciekawe jakie myśli i wspomnienia najdą Severusa w Sylwestrową noc.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ty normalnie nie dasz człowiekowi zapomnieć. Znów ten Majere! O co tu chodzi?
    Rozdział mi się podobał, szczególnie wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  24. To naprawdę przykre, że czasami przez jeden rok, wszystko może się posypać jak domek z kart. Myślę, że jak byłabym na jego miejsca, to nie patrzyłabym na to spokojnie, tylko dałabym Jamesowi w twarz xD Ogółem rozdział trochę smutny, ale jakiś szczególnych błędów nie zobaczyłam...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetny rozdział. Uwielbiam Severusa, sama prowadzę opowiadanie o nim. Dodałaś bardzo fajny szablon na bloga - Dorosły Sev w swoim żywiole. I co za mina!
    Masz też bardzo fajny styl pisania. Nic dziwnego, że onet polecił Argellat Suron.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
    z-mlodosci-severusa-snapea / kochaj-albo-nienawidz

    OdpowiedzUsuń
  26. Czytałam z łezką w oku. Lubię stworzoną przez Ciebie Morrigan, ale jednak utkwiło mi w głowie, że Lily jest mu pisana. Szkoda, że nie udało mu się skraść tego całusa. Chociaż wówczas Lily wcześniej zerwałaby z nim znajomość. Wyobrażam sobie jednak, jak musiało boleć Severusa patrzenie na Lily i Jamesa. Wciąż uważam za niezwykle szlachetny fakt, że czuwał nad Harrym. Poza tym, razem z Severusem, ciesze się z powrotu Eileen do normalności. Nie dziwię się, że Sev ma wyrzuty i podświadomie wie, że jest mordercą. Mimo wszystko sprawił jednak, że Eileen zaczęła być bardziej sobą niż wystraszoną istotą.

    Pozdrawiam!
    [wystarczy-krok]
    [gryfonska-odwaga]

    OdpowiedzUsuń
  27. Rozdział bardzo mi się podobał:), jest taki refleksyjny i pełen wspomnień Severusa, mam nadzieje, że jak najdłużej zostawisz z nim chociaż matkę, w końcu jest jedyną osobą, ktorej ze wszytskiego się zwierza a i ona sama odżyła już po śmierci Tobiasza, ciekawe o czym myślała, ale jak zwykle nie powiedziała wszystkiego do końca...Ech, te kobiety na wszytkich się zawiódł, Morrigan ma już własne dziecko Lily w drodze, a to jego wspomnienie minionych świąt było naprwdę fajne dopóki nie pojawił się później Potter a i on nie nazwał Lily szlamą dalej już wszytko zaczęło się sypać, zawsze zastanawiałam się czy matka Pottera, wybaczyła Severusowi to dlaczego rozpadła się ich przyjaźń, ale tego już raczej nikt nie wie;/, także pozdrawiam i czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Przepraszam, że tak późno. Brak czasu chwilowy. Nie no genialne, a ostatni fragment tak mnie poruszył, że prawie chciało mi się płakać. Severus to całe życie miał pod górkę niestety. :( Czekam z niecierpliwością na następne wspomnienie.
    [byc-jak-snape]

    OdpowiedzUsuń
  29. Cieszę się, że natrafiłam na Twojego bloga, ale jednocześnie żałuję, że tak późno. Czytałam wiele blogów, ale ten jest genialny! Świetne opisy. czułam jak przeżywam to wszystko z Severusem. Czekam z niecierpliwością na następną notkę, oczywiście dodaję do polecanych i zapraszam do siebie, jeśli będziesz miała ochotę http://bo-ksiaze-zbyt-szybko-zapomnial-ze-mial-nie-kochac.blog.onet.pl/
    buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  30. No i mnie natchnęło na komentarz. Nie za szybko ale cóż. Znowu współczuję Severusowi i tak będzie chyba do końca twojego opowiadania. Może nie lubię Lily ale on jest bez niej taki smutny. Zostaje sam. Do końca życia jest sam. Chyba głównie z własnego wyboru.

    OdpowiedzUsuń
  31. Wiem, że cały czas przepraszam, że nie komentowałam tak długo. I teraz tez muszę przeprosić. Pędzę z wyjaśnieniami. Otóż jestem w trzeciej gimnazjum i mam straszny płyn. Zapisałam się na 3 konkursy kuratoryjne,mam bierzmowanie i prawie codziennie zajęcia dodatkowe i intensywne treningi konne po bardzo długiej przerwie. Nie mam więc w tygodniu w ogóle czasu na blogowanie, zostają mi tylko weekendy. Ale spróbuję bardziej się zorganizować, nie żyć jak ten kocmołuch:).
    Co do rozdziału, był strasznie wzruszający i nostalgiczny. Bardzo poruszyło mnie to, co mówiła matka Severusa. Jej smutek aż wychodził z mojego monitora;). Wspomnienia z lat wywołały łezkę w moich oczach. Chłopak musiał bardzo cierpieć, gdy Lily całowała się z Jamesem, a dwa lata wcześniej, to Severus był jej życiem. Strasznie spodobał mi się opis zimy. Był taki wiarygodny, że aż się zastanowiłam jaki mamy miesiąc:D. Z niecierpliwością czekam na kolejne wspomnienie i kurczę OBIECUJĘ, że przeczytam je prędzej.

    OdpowiedzUsuń
  32. Notka wspaniała i wzruszająca:)
    A więc Lily i Sev omal się nie pocałowali? Ale byłoby super, niestety przepadło bezpowrotnie.
    Jak czytałam o pocałunku Lily i Pottera, to miałam ochotę walnąć w stół(jak ja nie lubię Jamesa).
    Cały rozdział potęguje mój żal i współczucie w stosunku do Severusa :(Och...

    OdpowiedzUsuń
  33. arwen_LivTyler18 lipca 2012 17:58

    Najsmutniejsze i najbardziej dramatyczne opowiadanie, jakie dotąd czytałam. Masz gigantyczny talent!

    OdpowiedzUsuń