Melancholia, tęsknota, smutek,
zniechęcenie
Są treścią mojej duszy.
Kazimierz Przerwa -
Tetmajer
10 lutego 1979
W
ciągu ostatnich dni najgorsze okazało się odebranie ciała mugola. Zanim
pozwolono nam je zabrać, ci durni policjanci zadawali matce tysiące pytań. A
ten młody sukinsyn był pewien, że coś ukrywa. Zapewne ta krótka chwila
pokazania własnej stanowczości i siły podsunęła mu te bzdurne wnioski. Szkoda,
że to wszystko okazało się tylko złudzeniem. Nagłe strzelenie płomienia, który
jeszcze szybciej zgasł.
Gdy matka zobaczyła swojego męża martwego,
zemdlała. Nie mogła znieść widoku tak licznych ran. Przez cały czas policjanci
stali z boku, niewzruszeni. Po tym wydarzeniu zamknęła się w sobie jeszcze
bardziej. Poprosiła mnie o zajęcie się pogrzebem, gdyż sama nie była w stanie
tego zrobić. Zniknęła z niej wszelka radość życia. Ulotniła się wraz z zimowym
wiatrem i pognała do innego, może cieplejszego, kraju.
Tylko czy taki istniał na naszej planecie?
Doświadczenia z ostatnich lat pozwalały mi w to wątpić. Ludzie we wszystkich
zakątkach tego świata są okrutni, bezwzględni i obłudni. Pokazują światu swoje
fałszywe, wykreowane i pomocne oblicza podczas, gdy w duchu śmieją się z upadku
drugiego człowieka, nie mogą znieść, że ktoś inny jest od nich lepszy. Okradają
innych ze wszystkiego, co im się spodoba, bo sami tego nie mają.
W dniach poprzedzających pogrzeb odniosłem
wrażenie, że matka zmieniła się w żywą marionetkę. Praktycznie cały dzień
spędzała w pokoju i nie chciała z niego wychodzić. Wykonywała tylko niezbędne
do przeżycia czynności. Prawie w ogóle nie jadła. Starałem się wmuszać w nią
jedzenie, lecz bezskutecznie. Twierdziła, że jedna skibka ciemnego chleba
dziennie jej wystarczy.
Coraz bardziej zacząłem obawiać się o jej
zdrowie. Minęło zbyt mało czasu, by drastycznie straciła na wadze, ale w każdej
chwili mogła dopaść ją jakaś choroba. Przecież organizm potrzebował pożywienia.
Już i tak miała słabą odporność, a teraz praktycznie pozwalała chorobie
przeniknąć do jej ciała. Czy chciała toczyć kolejną walkę wewnątrz siebie?
Przecież to było niedorzeczne, głupie. Lecz żadne słowa nie docierały.
Pozostawało mieć tylko nadzieję, że nie przyjdzie najgorsze.
Matka coraz częściej przestawała utrzymywać
kontakt z otoczeniem. Była odrętwiała, nie dostrzegała tego, co dzieje się
wokół niej. Jakby przebywała w innym świecie. I może faktycznie tak było. Może
zamknęła się w pułapce własnego umysłu, w czasach, gdy te wszystkie tragedie
nie miały jeszcze miejsca. Gdy była szczęśliwa…
Przelewała strumienie gorzkich łez. Oczy
miała cały czas zaczerwienione. Na jej wyjątkowo bladych policzkach można było
dostrzec ślady po wyschniętych strużkach wody. Nie rozstawała się z chusteczką,
którą nieustannie wycierała cieknący nos.
Nie mogłem zrozumieć jej reakcji. Dlaczego
tak się zamartwiała z powodu śmierci tak perfidnego człowieka? Przecież teraz
mogła zacząć życie na nowo. Bez bólu, bez cierpienia, bez strachu. W końcu
mogła odnaleźć szczęście, którego tak jej brakowało w ciągu dwudziestu lat
małżeństwa. Mogłem mieć tylko nadzieję, że czas ukoi rany i przywróci jej
rozsądek i radość życia. I oby po raz kolejny nie okazała się ona ostatnią
pozytywną myślą szaleńców i głupców, niezdolnych do życia w tym świecie.
Naiwnych, którzy przywykli do luksusów, których nie można osiągnąć bez oszustw
i fałszerstwa. Gdy okazuje się, że dobro to tylko maska, pod którą kryje się
ohyda, rozkład i zło.
Nie ma dobra i nigdy go nie było! I nie
będzie, co sprawia, że świat pogrąża się w jeszcze większym dole emocjonalnym.
Upada coraz niżej, próbując dotrzeć do celu, który nie istnieje. Pozostaje
tylko śmiać się mu w twarz i podążać za jego nurtem. Paradoks. Bezsilność lub
całkowite oddanie sprawie. Upadek na dno, od którego nie można się odbić.
Czas się z tym pogodzić! Matka musi to w
końcu zrozumieć i na zawsze pogrzebać złudne marzenia.
~ * ~
Cmentarz w Spinner’s End był niewielki.
Znajdowała się tutaj może setka szarych, brudnych i nierzadko starych,
rozpadających się nagrobków. Gdzieniegdzie rosły tutaj pojedyncze krzewy, które
wiosną i latem miały wzbogacać i ozdabiać to miejsce. Przynajmniej w zamyśle
mieszkańców. Tak naprawdę, przez większą część roku, teren cmentarza pokrywała
bujna, burozielona trawa, której nikt nie ścinał. Pięła się ku niebu,
a gdyby mogła kpiłaby z tego miejsca i zmarłych pochowanych tutaj, i przez
wielu zapomnianych. Praktycznie nikt nie przychodził na cmentarz sprawiający
wrażenie opuszczonego. Czasem przyczłapał się jakiś starszy człowiek, który
również niebawem odda się w ramiona Śmierci i przyjmie jej lodowaty pocałunek.
A później będzie go czekać tylko ziemia i ciemna mogiła. W pobliżu nie
zbudowano nawet małej kapliczki, jakby sam Bóg, w którego tak oddanie wierzy
Jack, zapomniał o tym parszywym miejscu.
Matka chciała przenieść ciało i pochować je
na cmentarzu w Coatham. Nie wiedziałem, dlaczego akurat w tamtym miejscu. Czy
tam wychował się mugol? Czy może istniało jakieś inne wyjaśnienie. Nie
interesowało mnie to. Jednak udało mi się ją przekonać, że przenoszenie nie ma
żadnego sensu. Uległa mi bez trudu. Była zbyt zrozpaczona, aby się spierać.
Zniknął z niej cały upór oraz ta nikła siła walki, którą odzyskała w ostatnich
tygodniach.
Gdyby to ode mnie zależało, wrzuciłbym jego
ciało do brudnej rzeki lub pozostawił na wysypisku śmieci. W końcu takie
ścierwo powinno dostać to, na co zasłużyło. Nie wydałbym na niego nawet
złamanego knuta.
Pogrzeb był bardzo skromny, o ile lepiej
nie pasowałoby określenie nędzny. Na uroczystości nie pojawił się nikt. Bo w
końcu kto miałby przyjść? Nigdy nie słyszałem o żadnych członkach rodziny z
jego strony. Nie miał znajomych, tylko kompanów do wspólnego picia. A wiadomo,
że takie wszy nie pofatygowałyby się na pogrzeb. Pewnie jeszcze odsypiają
kolejną nocną hulankę. Ja pojawiłem się tutaj tylko ze względu na matkę. Nie
mogłem zostawić jej samej.
Pastor, który przyjechał tutaj z
sąsiedniego miasteczka, gdyż w naszym nie było żadnego kościoła, odprawił
modlitwę. Pracownicy zakładu pogrzebowego opuścili trumnę do dołu, by leżące w
niej ciało zgniło w zimnej ziemi wśród robaków i innych obrzydliwości. Nie
mogłem pozbyć się z głowy myśli, kiedy to roje obślizgłych i włochatych
insektów zaczną chodzić po jego ciele, wchodzić w gałki oczne, przez nos, uszy
lub usta i dostawać się do środka, by przebywać wśród pozostałych mu jeszcze
narządów wewnętrznych. Niech skażą to podłe serce! Dostał w końcu to, na co
zasłużył. Ta myśl nie powodowała u mnie obrzydzenia, lecz dziwną ekscytacje.
Nareszcie zemsta została dokonana!
Po zasypaniu dołu, pracownicy zakładu
pogrzebowego odeszli razem z pastorem. Oni wykonali już swoją pracę i nic
więcej nie trzymało ich w tym paskudnym miejscu. Mugole są bez serca. Wszy,
które wszędzie się zalęgły, kalając ten świat.
Czarodzieje
też nie są lepsi – uderzyła mnie natrętna myśl. Czy to było
moje sumienie?
Gdy zostaliśmy sami na cmentarzu, matka
wyjęła różdżkę i wyczarowała kamienną tabliczkę u wezgłowia grobu. Po chwili
pojawił się na niej napis:
Tobiasz Snape
Na zawsze
pozostaniesz w moim sercu, w moich myślach i w swoim grobie.*
Uklękła, brudząc swój ciemny płaszcz. Na
świeżo zakopanej ziemi położyła bukiet białych róż, który przyniosła ze sobą.
Wśród nich znajdowała się jedna czerwona. Wyróżniała się na tle pozostałych.
Szkarłat
na bieli.
Krew
na śniegu.
Morderstwo.
Po policzkach matki znów popłynęły łzy,
które zaczęły zamarzać wraz z chłodnymi podmuchami wiatru.
Ten bydlak nie zasługiwał na to. Na jej
miłość, poświęcenie. Na przyzwoity pochówek ani na kwiaty. Powinien zostać
zapomniany, a wszelka pamięć o nim ulec zatraceniu.
– Mamo, zwróciłem się do niej łagodnie, gdy
zauważyłem, że cała się trzęsie przy podmuchach mroźnego wiatru.
– Spoczywaj w pokoju, Tobiaszu. Obyś tam
znalazł więcej szczęścia.
Powoli podniosła się na nogi i pozwoliła
zaprowadzić do domu. Przysięgałem sobie, że moja noga więcej tam nie postanie.
Do domu wróciliśmy, idąc w milczeniu. Żadne
z nas nie miało nic do powiedzenia. Po powrocie matka udała się do kuchni i
zaparzyła gorącą herbatę. Po raz pierwszy od śmierci mugola, zabrała się za
przygotowanie czegokolwiek. Miałem nadzieję, że to dobry znak.
Usiedliśmy przy stole, jak za starych,
dobrych czasów i popijaliśmy płyn rozgrzewający nasze zmarznięte ciała.
– Zerwałeś z Morrigan, prawda? – Ona
pierwsza przerwała milczenie.
Czułem, że przemawia przez nią troska ,
jednak nie mogłem znieść tego ukłucia bólu w sercu, gdy usłyszałem jej imię;
gdy jej obraz znów stanął mi przed oczami. Chciałem wyjść z kuchni, pójść do
siebie i zamknąć się w pokoju. Lecz nie mogłem zachować się tak wobec matki.
Nie teraz, gdy była w takim stanie.
– Skąd wiesz? – udało mi się jedynie
wymamrotać.
– Widzę. Już tutaj nie przychodzi.
Zobaczyłam wasze ostatnie rozstanie. Wiem, że cierpisz, coraz bardziej zamykasz
się w sobie.
– Między nami to już koniec. Wykorzystała
mnie.
– Może jeszcze nie wszystko jest stracone?
Miłość to potężne uczucie, które wiele jest w stanie wybaczyć. Lecz samo tego
nie zdziała. Ludzie także muszą tego chcieć – mówiła z taką nadzieją w głosie,
jakiej od dawana u niej nie widziałem. Jakby wierzyła w to, co mówi. Jakby to
było takie proste.
– Kłamała i oszukiwała. Jack miał rację,
zależało jej tylko na własnych korzyściach. Inni nic dla niej nie znaczyli. Za
moimi plecami miała jakiegoś bogatego narzeczonego – wyrzuciłem z siebie.
Nie mogłem już tego dłużej w sobie dusić.
Na twarzy matki dostrzegłem… zrozumienie? Wyglądała, jakby cała ta sytuacja nie
była dla niej obca. Jakby doskonale wiedziała, w jakim położeniu się znalazłem,
ale przecież ona nigdy czegoś takiego nie przeżyła.
– A skąd wiesz, że ona go kochała? Czy masz pewność, poza słowami tamtego
chłopaka, że nikt jej do tego narzeczeństwa nie zmuszał? Przecież widziałam was
razem. Według mnie ona kochała tylko ciebie.
Nie mogłem w to uwierzyć. Matka broniła
Morrigan? Trzymała jej stronę? To był dla mnie bolesny cios. Nie spodziewałem
się tego. Nigdy nawet przez myśl mi nie przyszło, że zostanę tak zdradzony,
odtrącony. I to na rzecz kogoś takiego jak Morrigan. Czy miałem teraz zostać
zupełnie sam?
– Nie wierzę, że trzymasz jej stronę –
odparłem z wyrzutem. – Gdyby rzeczywiście tak było, to by mi o wszystkim
powiedziała.
– Nie trzymam jej strony, Severusie. Mówię
ci tylko, jak mogło być. Ale skoro ty znasz ją lepiej, to zapewne masz rację.
Tak mi przykro z tego powodu, kochanie. Byłeś taki szczęśliwy, a teraz znów
powrócił smutek.
Jej ciepłe słowa chwyciły mnie za serce i
sprawiły, że coś we mnie pękło. Uklęknąłem obok niej i położyłem głowę na
kolanach. Chciałem znów poczuć tą bliskość. Jej ciepło i bezgraniczną miłość.
Przez chwilę być jak kilkuletni chłopiec, który szukał przy matce schronienia i
bezpiecznego kąta. Byle z dala od ojca, od bólu, od niesprawiedliwości tego
świata.
Nie zwracałem uwagi na rzęsiste łzy, które
zaczęły płynąć z moich oczu na jej spódnicę. Liczył się dla mnie dotyk jej
ciepłych dłoni gładzących moją głowę i odgarniających włosy z czoła. Miałem
nadzieję, że pod wpływem tego dotyku wszystkie smutki i troski znikną, że
powróci spokój.
W tamtej chwili wszystkie dzielące nas
mury, jakby zniknęły. Znaleźliśmy jedną wolną przestrzeń, której jeszcze nie
oddzieliły cegły kłamstw i niedopowiedzeń.
Najgorsze było jednak to, że ją też przetnie ściana nie do przebycia i
zniszczenia. Lecz teraz mogliśmy jeszcze raz cieszyć się tą bliskością. Chociaż
przez chwilę… Znów powróciła ta więź między nami. Więź między matką i synem.
Coś, co utraciliśmy kilka miesięcy temu, w tamtym momencie znów powróciło,
jakby nigdy nie zniknęło.
– Uważam, że powinniście jeszcze raz ze
sobą porozmawiać. Tak na spokojnie.
– Dobrze, mamo – zgodziłem się.
Może faktycznie miała rację? Może jeszcze
nie wszystko stracone?
Matka dała mi wtedy tak wiele.
Ciepło, miłość, zrozumienie.
Szczęście…
Była
wyjątkowo ciemna noc. Nów. Czas, gdy wszystkie mroczne potwory wychodzą ze
swych nor i polują na małych czarodziejów, którzy nie zdążyli wrócić do domu. I
pewnie nigdy nie wrócą, zostaną zwabieni do ich nor i tam zabici.
Nie
mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok, szukając odpowiedniej pozycji,
lecz sen nie chciał nadejść. Zamknięcie oczu też nie pomagało.
Bałem
się. Obawiałem się tej wszechobecnej ciemności, pustki. Wolałem, gdy przez okno
w moim pokoiku padało światło księżyca. Wtedy łatwiej zasypiałem i noc nie
wydawała się taka straszna.
Wstałem
z łóżka. Nie chciałem przebywać dłużej w miejscu, gdzie wszystkie cienie
wydłużały się, jakby chciały mnie pochłonąć, jakby czaiły się w nich potwory.
Jakby miał za chwilę wyjść z nich On i znów uderzyć mamę lub mnie.
Uchyliłem
lekko drzwi pokoju i wyjrzałem na korytarz. Było w nim ciemno, nikt nie zapalił
żadnej lampy. Rozejrzałem się i zobaczyłem, że na dole widać jasną poświatę.
Ktoś musiał być w salonie. Ostrożnie, na palcach podszedłem do schodów i
zszedłem na dół. Powoli, z wahaniem zerknąłem do pokoju, w którym paliło się
światło. Odetchnąłem z ulgą. To nie On, lecz mama.
Siedziała
na swoim ulubionym fotelu, na ramionach miała zarzucony szal, a włosy
przewiązane wstążką. Czytała jakąś książkę, którą oświetlała sobie zapaloną
różdżką. Po chwili oderwała wzrok od tekstu i spojrzała w moją stronę.
–
Dlaczego nie śpisz, kochanie? – zapytała z troską i odłożyła powieść na stolik.
–
Nie mogłem spać, jest ciemno.
–
Chodź do mnie.
Podszedłem
do fotela, na którym siedziała i wdrapałem się na kolana mamy.
– Jesteś
już dużym chłopcem, nie musisz bać się ciemności – powiedziała łagodnie,
głaszcząc mnie po głowie, gdy przytuliłem się do jej piersi. – Nie ma w niej
nic strasznego. Jest kojąca. W nocy można zobaczyć gwiazdy na niebie. Miliony
iskierek radości i nadziei.
–
A potwory?
–
Severusie, potwory też boją się ciemności. Przecież wilkołaki wychodzą przy
świetle pełni księżyca. A pozostałe są gorsze w świetle dnia, bo wtedy pokazują
światu swe prawdziwe oblicza. Zwodzą, mamią, zatruwają umysł i dopiero w ciemności
dostrzegamy ich strach i dwulicowość. Całą tą pozorną jasność i dobroć.
–
Co to znaczy? – zapytałem.
Nie
rozumiałem tego, co mama mówiła, przecież to w dzień wszystko jest widoczne i
oczywiste.
–
Zrozumiesz, jak będziesz starszy – odpowiedziała, całując mnie w czoło.
Nic
więcej nie powiedziała, lecz z każdym dotykiem jej dłoni czułem, jak przyjemne
ciepło rozchodzi się po mim ciele, jak znika strach. Przy mamie czułem się
bezpiecznie. Ona zawsze potrafiła mnie obronić. Była kochana i wyjątkowa.
Niczego się nie bała.
~ * ~
Następnego ranka okazało się jak bardzo się
myliłem. Jakie złudne były moje nadzieje. W „Proroku Codziennym” zamieszono
artykuł mówiący o tym, że Morrigan Delgado wyszła za mąż wczorajszego dnia.
Nawet tego nie przeczytałem. Starając się nie patrzeć na olbrzymią fotografię
ślubną, wrzuciłem gazetę do kominka, by tam pochłonęły ją gorące płomienie.
Brama do Morrigan zamknęła się
bezpowrotnie. Pozostawiła jednak za sobą krwawiące serce. Ranę, której nic nie
zdoła uleczyć. Pustkę, której nic nie zapełni.
~ * ~
* Lemony Snicket, Seria Niefortunnych
Zdarzeń: Akademia Antypatii
~ * ~
Cóż, notka tym razem
trochę krótsza, pewnie przez to, że poprzednią podzieliłam i ta część była
krótsza. Następne już powinny wrócić do standardowej długości. Tę trochę
wydłużyłam, dodając retrospekcję. W razie nieścisłości Severus miał wtedy pięć
lat.
A mi pozostały jeszcze
trzy tygodnie wakacji ^ ^ Chociaż pewnie zleci tak szybko, że ani się obejrzę,
a będę musiała wrócić do szkoły.
Pozdrawiam :)
Ech. Biedny Severus. Pogrzeby to coś strasznego. Jednak miło przeczytać jego wspomnienie związane z matką. Potwory bojące się ciemności. Heh. Matka Severusa musiała być wspaniałą kobietą. Muszę przyznać, że to naprawdę interesujące. Kurcze. Naprawdę Ci gratuluję. :) Zazdroszczę świetnych pomysłów i niewątpliwego talentu. Szkoda, że w mam talent nie doceniają pisarzy, bo byś mogła się tam zgłosić.. ;)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następną. :)
Ta retrospekcja najbardziej mi się podobała w tym rozdziale. Mały Severus był taki uroczy ^^, I bał się potworów w nocy, ojeeej, rozczuliło mnie to. Chyba jednak mam słabość do dzieci. Relacje Eileen - Severus są tak ciekawe. Lubię ich obojga.
OdpowiedzUsuńA co do reszty rozdziału... Hmm... Czytałam już podobne rzeczy w poprzednich rozdziałach. Severus trochę się powtarza w swoich myślach, co tylko doprowadza go do złego stanu psychicznego, bo ciągle żyje starym gniewem. Może czas iść do przodu?
Pozdrawiam
[violent-storm]
Dobrze, że dodałaś tę retrospekcję do notki, była świetna, to był chyba mój ulubiony fragment tej notki. Oczywiście całość mi się podobała. Reakcja mamy Severusa jest zupełnie zrozumiała, byłoby w sumie dziwne, gdyby się cieszyła ze śmierci męża. Gdyby go nie kochała, pewnie już dawno by go zostawiła. Mam nadzieję, że szybko się otrząśnie. Mogła mieć rację, co do Morrigan, no ale wszystko przepadło... NIe sądziłam, że to powiem, ale współczuję Severusowi. Nie chcę wiedzieć, co czuł, widząc ten artykuł. To musiało być potworne... Retrospekcja, jak już wspomniałam, była świetna. Snape jako typowe, małe dziecko, bojące się ciemności, był rozkoszny. Aż czuło się ciepło jego mamy, przy ich rozmowie. A i jeszcze moment, kiedy Severus zapomniał o głupich uprzedzeniach do okazywania uczuć i rozpłakał się, wtulony w matkę... Też mi się podobał ten fragment, każdemu potrzebne są takie chwile, coś jakby oczyszczenie. Nawet, jeśli ulga jest tylko chwilowa. I nie zgadzam się z nim, że na świecie nie ma dobra i współczuję mu, że życie doprowadziło go do tego, że jest przekonany, że ma rację, że świat to zło.
OdpowiedzUsuńChyba nic nie pominęłam... Przepraszam, jeśli pisałam chaotycznie ;)
Pozdrawiam serdecznie! :)
Najsmutniejsze jest to, że Severus nie żałuje tego, co zrobił. Przez niego Eileen cierpi. Czy Severus nie potrafi zrozumieć, że miłość faktycznie potrafi wiele znieść? Owszem, Morrigan zostawiła po sobie tylko ból, ale przecież ją... kochał? A Lily? Dlaczego śmierciożerstwo tak bardzo pozbawia uczuć?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
[wystarczy-krok]
[gryfonska-odwaga]
Tak więc (wiem, że nie zaczyna się tak zdania, ale jeszcze nie rozkręciłam się w tym nowym roku szkolnym i prawdę mówiąc wszystkie potrzebne informacje uleciały z mojej głowy ;] ) nadrobiłam wszelkie zaległości, które tu miałam ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie smutno zrobiło się ostatnio w życiu Severusa. Prawdę mówiąc jest mi go naprawdę żal.
Nie wiem, co ci napisać, bo cały czas myślę o jego życiu. To strasznie smutne. Przez mały odcinek życia stracił to, co dla niego ważne - Morrigan, szczęście matki - jej uśmiech. Na dodatek zaczęło go męczyć sumienie.
Jejku... smutno ;(
Pogrzeby są takie przygnębiające. Ja byłam w swoim życiu na jednym, ale nie jestem zadowolona ze swojego zachowania tam. Ale stracić ojca, stracić męża. Coś strasznego. Biedni, oni, biedni wszyscy. Ostatnio jestem pełna współczucia.
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział. Mama Severusa była przecudowną kobietą. Najgorsze w tym wszystkim chyba jest to, że Severus poprzez zabicie Tobiasza, chciał się zemścić, a także uczynić matkę szczęśliwą, a osiągnął dokładnie odwrotny efekt...
OdpowiedzUsuńTaką miałam nadzieję, że jeszcze porozmawiają, a tu ten ślub... A kiedy się wyjaśni, za kogo wyszła Morrigan? Chcę wiedzieć, czy byłam blisko... Eileen jest naprawdę wspaniałą kobietą i matką i tym bardziej nie rozumiem, jak mogła pokochać takiego potwora. I tak po nim rozpacza. A może ona po prostu ma skłonności do widzenia w złych ludziach tego, co dobre? Najpierw Juliet, teraz Tobiasz...
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo mi się podoba. Choć chwilami miałam wrażenie, ze przeżycia wewnętrzne Severusa nie szły Ci tak gładko jak w przednich notkach.
OdpowiedzUsuńEileen to silna kobieta, ale po takim ciosie pewnie trudno będzie się jej pozbierać. Severus chciał ją uszczęśliwić, a efekt był odwrotny.
Podobało mi się to wspomnienie. Słowa jego matki były bardzo mądre i głęboki. To zaskakujące jak postrzega ludzi. Pytanie, czy kiedykolwiek dowie się, jakim potworem jest jej syn.
Widziałam cytat z Serii Niefortunnych Zdarzeń. Czytała? Ja mam wszystkie trzynaście w domowej bibliotece ^^
No właśnie ta nowa czcionka jako pierwsza rzuciła mi się w oczy. Zmiany są czasem naprawdę potrzebne. Sama, dzięki przychylności Legilimencji, zmieniłam wygląd na moim blogu i od razu wróciła mi chęć do pisania rozdziałów. Jak niewiele trzeba, by `wchłonąć` inspirację.
OdpowiedzUsuńSposób, dobitny sposób, w jaki opisałaś pogrzeb Tobiasza jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że kremowanie zwłok jest o wiele pożyteczniejsze, niż wrzucanie ciał do ziemi. Ciało zjedzone przez robactwo? Fuj! Coś obrzydliwego i realnego zarazem.
Podzielam zdanie moich poprzedniczek- Severus w roli małego chłopczyka jest doprawdy uroczy. Nie zapominajmy zresztą również o Eileen, jest taka dzielna, silna, mądra. Aż chce się czerpać z niej przykład. Jednej rzeczy jednak nie zdołam pojąć, podobnie jak Severus- jak mogła rozpaczać po śmierci swego męża? Czy to możliwe, aby miłość była aż tak ślepa, że przesłania oczy rózowymi okularami na wszystko, co się wokół nas dzieje? Cóż, zawsze to jakiś dowód, że jednak miłość i wierność istnieje, biorąc pod uwagę niespotykaną postawę Eileen.
I jeszcze Morrigan! Nie wierzę, że dobrowolnie pozwoliła się zaplątać w te sidła. Czyżby bała się gniewu rodziców do tego stopnia, że zgodziła się wyjść za mąż za kogoś, kogo, no, nie oszukujmy się, napewno nie darzyła tak silnym uczuciem, jak Snape'a? Ech, sama już się w tym wszystkim gubię.
Rewelacyjny, nastrojowy rozdział < 3
Ty to masz fajnie. Naprawdę, ile ja bym dała za choćby tydzień wakacji więcej. Ale co poradzić, szkoła się zaczęła i trzeba czekać na święta i ferie, żeby móc trochę poleniuchować.
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy. Zaskoczyłaś mnie tym ślubem Morrigan. Już myślałam, że jednak ona i Snape się pogodzą, pójdzie do niej, wszystko sobie wyjaśnią. A tu proszę. Widzę dwie opcje - albo Morrigan nigdy go nie kochała i dlatego wyszła za mąż tak szybko, albo kochała go tak mocno, że po zerwaniu nie miała już siły walczyć o swoje i po prostu się poddała. W całej swojej naiwności (której nie ma znowu aż tak dużo) święcie wierzę w numer dwa.
Severusie, jak ja cię nienawidzę. Najchętniej nie poszedłby na pogrzeb własnego ojca, chce zabierać matce marzenia i nadzieję, nie wierzy, że na świecie istnieje dobro - to okropne. Jestem raczej pesymistką, ale takich bzdur nigdy nie zrozumiem. Ten fragment o tym, by robaki zniszczyły serce Tobiasza po prostu mną wstrząsnął. Jak tak można? Był jaki był, ale to przecież jego ojciec. A jeśli to nie jest odpowiedni argument, to mógł żałować jego śmierci przynajmniej przez wzgląd na Eileen.
O, właśnie! Eileen. Kiedyś, wiele lat temu, musiała być naprawdę wspaniałą, mądrą, odważną kobietą. Pokazała to we wspomnieniu swojego syna. "Potwory też boją się ciemności" - przepiękne zdanie, jedno z najlepszych, jakie napisałaś. Jest w nim coś takiego... Niby wypowiedziane tylko do dziecka, pięciolatka, który nie może spać, a jednak coś się za nim kryje.
Jak zwykle chylę czoło.
Pozdrawiam.
Masz talent do wywoływania na moim ciele dreszczy przerażenia, a poniekąd nawet obrzydzenia. Cóż, muszę przyznać, że dawniej, kiedy miałam z pięć, sześć lat, przeżywałam swego rodzaju traumę związaną z wizjami tego, co dzieje się z ludzkimi zwłokami, kiedy zostaną już pochowane w grobach. Nie mogłam spać, jeść, ani myśleć o niczym innym, kiedy przypomniały mi się wyobrażone obrazy przedstawiające robaki wpełzające do ludzkich ciał. Cóż, ciężko było. Teraz, jak czytałam ten fragment w Twoim rozdziale, nie odczuwałam już takiego strachu czy trwogi, w końcu jestem starsza, pogodziłam się z tym, że ze mnie, jak i innych ludzi, spotka coś takiego po śmierci, ale jakoś tak i tak wzdrygnęłam się.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi się czytało o tych wszystkich nieprzyjemnych określeniach, jakich używał Severus, myśląc o ojcu. Chociaż nie mogę powiedzieć, że go nie rozumiem. Fakt, zabił człowieka, ale w końcu człowieka, który znęcał się nad nim, nad matką, nie dawał im możliwości szczęśliwego życia. Takie rzeczy trudno wybaczyć.
Zaskoczyło mnie to, że już w tym rozdziale Severus dowiedział się o ślubie Morrigan. Sądziłam, że później to opiszesz. Się Morrigan pośpieszyła:P
Taki smutny był ten rozdział, melancholijny...
Zazdroszczę Ci, że masz jeszcze trochę wakacji:) Sama bym chętnie jeszcze sobie pospała do dziesiątej, spędziła cały dzień przed komputerem i w ogóle nic nie robiła, ale nie ma tak dobrze:P
Pozdrawiam xD
Cóż, Snape chyba stracfił resztki wyrzutuów sumeinia. może ejszcze nei sumienie -o czym świad zy ten rozpaczliwy płacz na kolanach amtki - ale jednak wyrzutów chyba umie sie już cąłkiem dobrze pozbyć.... Boże, ona nawet nei pomyślał, że po raz drugi to przez neigo matka tak przeraźliwie cierpi - niezaleznie do tego, jak irracjonalna była miłość tej kobiety do Tobiasza. mam, swoją drogą, andizeję, że wreszcie rozwiniesz wątek jej tajemnic z przezłośći... co do morrigan nadal uważam, że została zmuszona do tego morderstwa i Snape za szybko się poddał
OdpowiedzUsuńRozdział melancholijny i wzruszający. Między Severusem a Eileen nigdy nie będzie tak samo, zbyt dużo między nimi niedomówień. Jakie to przykre i smutne, że stracili to, co było dla nich bardzo ważne bezpowrotnie. Wielokrotnie zastanawiałam się, czy będziesz trzymać się kanonu i odprawisz Morrigan. Okazało się, że Snape stracił ją, zapewne już na zawsze. Został sam ze swoimi problemami i strachem. Ale kogo kochał bardziej? Ją czy Lily? Coś podejrzewam, że ta rudowłosa mimo wszystko jest nadal w jego sercu.
OdpowiedzUsuńZagłosowałam oczywiście ;)
pozdrawiam :)
Biedna matka Severusa. Żal mi jest jej, gdy czytam jak bardzo przeżywa śmierć męża. Przykro mi, że Sev musi patrzeć na jej rozpacz. Choć moim zdaniem też szkoda złamanego knuta na pogrzeb Tobiasza. A z Morrigan moim zdaniem dobrze się stało. Ona nie pasowała do Snape'a. I wzajemnie on nie pasował do niej. Jestem tylko ciekawa, czy znajdziesz mu jeszcze kogoś, czy pójdziesz w stronę kanoniczności - zostawisz go samego z ciągłymi myślami krążącymi dookoła Lily Evans.
OdpowiedzUsuńŚciskam,
Leszczyna [dowiesc-niewinnosci]
Dlaczego ona tak kochała Tobiasza? Mam nadzieję, że Severus z nią o tym porozmawia. Co tak naprawdę było między jego rodzicami? Jakie tajemnice przed nim ukrywali?
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że Snape wróci do Morrigan, a tu taka niespodzianka. Jak ona mogła wyjść za mąż? Co raz bardziej się przekonuję do wypowiedzi Jacka. Ale gdzieś tam mam nadzieję, że Morrigan się nawróci, że tak to ujmę :)
Z niecierpliwością też czekam na powrót Seva do Hogwartu. Już mi trochę brakuje tej szkoły.
Zminiłaś czcionkę. Tamtą mi się dobrze czytało, ale jednak ta jest wyraźniejsza.
Piękna notka. Szczególnie się cieszę, że poprawiły się relacje Severusa z matką. Coś mi jednak mówi, że nie na długo... W końcu znów będą misje od Czarnego Pana i kolejne morderstwa. Bardzo dobrze opisałaś pogrzeb. Wybrałaś cudny cytat na grób Tobiasza. Współczuję Eileen, mam nadzieję, że z czasem zrozumie, ze w sumie tak jest lepiej. Pewnie zrozumie, to w końcu mądra i silna kobieta. Co do Morrigan to szkoda, że tak się stało. Choć gdyby zakończyć ten wątek szczęśliwie nie możnabyłoby trzymać się kanonu. Szkoda, lubiłam ją. Czekam na następną notkę i życzę udanej końcówki wakacji.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że podoba mi się twoje opowiadanie. Zagłosowałam :) rozdział smutny. Matka Severusa przeżywała koszmar, kochała Tobiasza, chociaż on był dla niej okropny. Opis wskazywał, iż Severus nienawidził swojego ojca mugola, nie dziwię się. Nie wiem jak ja bym się zachowała na jego miejscu. Co do Morrigan myślę, że się pogodzą. Bardzo ją polubiłam. Twoje opowiadanie bardzo mnie wciągnęło, nigdy nie czytałam czegoś tak dobrego. Wiele jest blogów o Severusie, ale i tak twój jest wyjątkowy :)) boski!!! przepraszam, że tak późno komentuję. Szkoła, nawał pracy.. Ps; u mnie nowa notka, krótka ale dodałam ;)
OdpowiedzUsuńeverything-scares :)
Bardzo mi się podobało ;) Myślę, że mama Severusa po jakimś czasie dojdzie do siebie i będzie szczęśliwsza niż przez cały okres małżeństwa z Tobiaszem. Kochała go, mimo że ją ranił ale mam nadzieję, że dojdzie do siebie ;) Podobała mi się retrospekcja. Jestem ciekawa czy Morrigan będzie próbowała spotkać się z Seveusem i czy będzie szczęśliwa w małżeństwie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Trzy godziny i czterdzieści osiem minut (minus jakieś dwanaście minut, za odebranie telefonu, załatwienie potrzeb fizjologicznych i przygotowanie mamie kolacji) tyle zajęło mi przeczytanie wszystkich wspomnień, bez przerwy... no prawie
OdpowiedzUsuńCo mam powiedzieć, a raczej napisać - po prostu strasznie i okropnie... mi się podobało:) A dokładnie co mi się podobało to zaraz wypiszę:
- śmierć tej rudej dziewczynki, na którą Mulciber rzucił Imperiusa. Była przerażająca, a ukrywanie się Seva i Morrigan oraz mamienie Slughorna - kapitalne
- spotkanie z Lucjuszem i Bellatriks, to w jaki sposób Lucjusz mówi i to oddanie Belli... ach mistrzostwo
- niespełniona miłość Seva do Lily, brak mi słów
- twoje zaklęcia - przerażające, ale i imponujące
- wypalenie Mrocznego Znaku, śmierciożercy, Czarny Pan... założę się o pudełko czekoladowych żab, że nad wypowiedziami Lorda musiałaś się pomęczyć, bo to jak dobiera słowa... ach on jest po prostu straszny i zimny
- pierwsze morderstwo Severusa, opis przeżyć i jakie uczucia mu wtedy towarzyszyły
- całe wspomnienie trzydzieste, uwielbiam je, czytałam kilka razy
- wiele innych rzeczy, o których na ten moment zapomniałam
Jeśli chodzi o bohaterów to oczywiście Sev jest świetny, ale nie jego lubię najbardziej. ale najpierw kogo nie lubię... no cóż niestety nie darzę sympatią Morrigan. Jest dla mnie zwykłą su.ką. Chociaż świetnie przez ciebie opisaną. Jej ruchy i zachowanie. Może kiedyś ją polubię, ale na pewno nie teraz, nie po tym co zrobiła Snape'owi.
Jeśli chodzi o Tobiasza to mam mieszane uczucia. Tak jest przedstawiony jako zły, zły i jeszcze gorszy, ale odnoszę wrażenie, że wcale taki nie był i skrywał jakąś tajemnicę. Może dotyczącą jego żony?
Ach nie mogło zabraknąć Eileen Prince. Bardzo ciekawa postać, która ma tajemnicę. Jaką? Mam nadzieję, że ty mi to powiesz ;)
No i mój ulubiony... Jack Avery! Kocham go! Jest świetny, idealnie wykreowany. Zły, ale nie do końca. Inteligentny, ale słaby i tchórzliwy. Sterowany przez ojca. Łatwo traci głowę - załamał się, kiedy Dumbledore podejrzewał ich o śmierć tej rudej dziewczynki. I coś czym mnie wybiłaś w fotel, wierzący w Boga! Byłam tak zaskoczona, że jak wstałam z fotela to zahaczyłam o dywan i przyglebiłam (śpieszyłam się, żeby odebrać telefon, który był w pokoju obok - a tu gleba). Wierzy w Boga, ale zabija. Nie mogę to jest zbyt... fascynujące, żeby mogło być prawdziwe.
Znalazłam literówkę, a raczej brak literki^^ może ci się przyda jak będziesz kiedyś poprawić błędy:
Wspomnienie 20, akapit zaczynający się do „Czułem się okropnie…”
Zdanie rozpoczynające się od słów "Może i byłem przyjacielem Lucjusza, ale jak"
Literówka - "wiać" a powinno być "widać"
I tak na koniec, czy mogę prosić o informowanie mnie o nowych notkach? Byłabym wdzięczna, adres catherine-black.blog.onet.pl
Pozdrawiam
Sceny z Sevem i matką są piękne i wzruszające:)Dobrze ze między nimi się polepszyło. I Morrigan wyszła za mąz! Mam nadzieję ze została do tego zmuszona, bo jak nie to inaczej ją będę nazywac;)
OdpowiedzUsuńNa początku chce tylko powiedzieć, że poprzedni rozdział przeczytałam i został przez mnie skomentowany:)
OdpowiedzUsuńNo i odnośnie też tamtego rozdziału i początku tego. Chodzi mi o policjantów. Bardzo mnie to zdziwiło, czemu oni są tak perfidni, bez uczuć. Zawsze myślałam, że Angielscy policjanci są dobrzy, pomocni, zawsze udzielą wsparcia. Możliwe, że to jakieś dwa beznadziejne przypadki;D
Pogrzeb, hmmm. Zwykle na pogrzebach lub jak czytam w opowiadaniu o pogrzebach, płaczę. Lecz jednak przy tym jakoś specjalnie się nie wzruszyłam. Myślę, że to z powodu jakim był ten człowiek. Łajdak, osoba bez serca. No i tu się zgodzę ze Severusem. Niech te insekty zeżrą jego, robaczywe i tak, cało
Bardzo mi się podobało to wspomnienie Severusa jak miał pięć lat Bardzo było widać piękne relację matki i syna. Nie powiem, jak teraz jest do rosły, widać to także.
Szkoda mi Severusa z powodu Morrigan. Miał nadzieje, że może wyjaśnią to wszystko między sobą, a tu klapa... wyszła już za mąż. Ach... Ciekawi mnie już co tam będzie dalej.
Nie wiem czy już wspominałam, ale szablon masz cudowny. Elfaba naprawdę ma przepiękny talent. A Alan Ricman wygląda w nagłówku bardzo przystojnie. Nie wiem czemu, ale moim zdaniem, do twarzy mu w czerni. I dziw że ma blond włosy;)
Pozdrawiam i całuję;**
Widzę, że do Severusa dalej nie dociera, że zranił matkę.
OdpowiedzUsuńOho! Czy mi się wydaję, czy nagrobki po lewej stronie od Severusa, widniejące na nagłówku, pełnią inną funkcję niźli tylko dekoracyjną? To jest tylko moje wyobrażenie, czy tak też ma większość czytelników?
OdpowiedzUsuńNie żałuję ojca Severusa. To jest jeden, jedyny moment, kiedy współczuję młodemu Snape'owi i jednocześnie pochwalam czyn, jaki zrobił. W ogóle, ja jestem za wprowadzeniem zasady: oko za oko, ząb za ząb do polskiego prawa. Jest to rzecz okrutna, ale z pewnością sprawiłaby, że popełnianoby mniej przestępstw. Kosztem prawa do życia, ale to już inna bajka.
Zazdroszczę matce Snape'a jednego - przywiązania i miłości do zmarłego. W ogóle, śmierć jest straszna, bo opuszczasz ludzi, których kochasz i którzy kochali ciebie. Mimo tego, że Tobiasz znęcał się nad żoną, ona nadal po nim płakała.
A odnośnie miss Delgado - wiedziałam, że to się tak skończy. Biedny Severus.
Mimo tego, nadal go nie lubię.
MRS-ZABINI.blog.onet.pl
Płakałam, gdy tak pięknie opisałaś relacje matka-syn. Wizja świata w oczach Severusa jest przeraźliwie smutna, a Morrigan tylko wzmocniła tym wszystkim jego rozpacz i pustkę. Jaki on jest cholernie samotny w tych swoich cierpieniach! Zadziwia mnie ogromna miłość jaką darzyła Eileen Tobiasza. Wykreowałaś ją jako niezwykle uczuciową i mądrą kobietę, widzę jakieś odzwierciedlenei tych cech w Severusie. Bardzo miło spędzam wieczory nadrabiając zaległości na Twoim blogu. Dziękuję, za to, że piszesz.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba:),
OdpowiedzUsuńTen twój Severus jest naprawdę świetny! Idealny aktor. Z jedenj strony zraniony emocjonalnie, nieszczęślwie zakochany, oddany i robiący wszytsko dla ukochanej matki syn, a zarazem bezwzględny morderca, który nie cofnie się przed niczym! a te jego stwierdzenia o robakach, ziemi i w ogóle są wręcz straszne i mroczne! A później znowu chwilowe pokazanie siebie, wypłakanie całego smutku w matczyną sukienkę! najsmutniejsze jest jednak zakończenie iskierkę nadziej gasi jeden artykuł w "proroku", a tak abstrachując od tematu to czytając twoje opowiadanie można sobie zadać pytanie dlaczego Sev był w pewnym sensie nie sprawiedliwy dla Harry'ego który ze względu na swoje przeżycia nie umiał nauczyć się oklumencji, okej może i go nienawidził, ale mówił, że nie tylko chłopak miał trudne dzieciństwo, fakt ale on miał chociaż matkę dającą mu ciepło:/. Pozdrawiam i czekam na nn. :*
Całym sercem współczuje Severusowi... Bardzo dużo musiał znieść. Bardzo sugestywnie to przedstawiłaś.
OdpowiedzUsuń