Opowiadanie przeniesione z Onetu.

Akcja opowiadania rozpoczyna się zimą w roku 1978, gdy Severus uczęszcza do siódmej klasy. Fabuła może znacznie odbiegać od tego, co wydarzyło się w powieściach pani Rowling. Mogą pojawić się przekleństwa i brutalne sceny.

Szablon wykonała Elfaba.

niedziela, 28 sierpnia 2011

Wspomnienie 34: Kłamstwa i zagadki


Rozpacz jest początkiem narodzin nadziei.
Rallo May
6 lutego 1979
Wychodziliśmy z lochów, udając się na śniadanie do Wielkiej Sali. Zapowiadał się kolejny ciężki dzień przepełniony nauką do egzaminów, kończących kolejny rok w Hogwarcie. Już drugi rok. Jak ten czas szybko mijał…
Tylko Jack zdawał się być zadowolony z tego, że całą sobotę przesiedzi nad książkami w bibliotece. Dziwak. Myślał, że stawianie sobie wysoko poprzeczki wpłynie na dobre relacje z ojcem; że on pozwoli mu na spełnienie marzeń. Naiwny głupiec.
Olaf sądził, że nie warto uczyć się niepotrzebnych rzeczy, ale nie chciał być najgorszy i także spędzał czas nad książkami.
Ja przynajmniej miałem pretekst, aby jeszcze więcej czasu przebywać w towarzystwie Lily. Przesiadywaliśmy w jakiejś pustej klasie i ćwiczyliśmy zaklęcia lub warzyliśmy razem eliksiry. Nikt ani nic nie mogło zabrać nam tych wspaniałych chwil.
– Jakie dodatkowe przedmioty wybraliście? – zagadnął nieśmiało Jack.
– Mamy jeszcze czas – skomentował kpiącym tonem Olaf.
– Dwa dni. W poniedziałek profesor Slughorn chce mieć listę przedmiotów.
– Co za różnica? I tak nie ma wśród nich czarnej magii. Dumbledore jest głupi, skoro zabrania nam jej studiować.
– Ale ten wybór może wpłynąć na naszą przyszłość!
– Bla, bla, bla. Nie interesuje mnie to.
– A ty, Severusie? – Nie dawał za wygraną Jack.
Myślałem, że wymigam się od odpowiedzi. Miałem takie samo zdanie jak Olaf. Nie było nic interesującego do wyboru. Jack jak zawsze przesadzał, chorobliwie zafascynowany nauką.
– Opieka nad magicznymi stworzeniami i numerologia – poddałem się pod naporem jego natarczywego spojrzenia. Miałem nadzieję, że da mi już spokój.
Olaf prychnął niezadowolony. Nie znosił ludzi, którzy ulegali czyimś wpływom. Nie przepadał za Jackiem i jego zafascynowaniem nauką i książkami.
– Zastanawiałem się nad mugoloznawstwem, ale…
– CO!? – wrzasnął Olaf, plując śliną na wszystkie strony.
Mijający nas uczniowie przyglądali się nam z zaciekawieniem. Niektórzy zbliżyli się do nas, by poznać ciąg dalszy tej wymiany zdań lub dowiedzieć się, o co tym razem poszło trójce głupich drugoklasistów.
– Czy tobie już zupełnie poprzestawiało się we łbie, Avery?! MUGOLOZNAWSTWO!? Co ty jesteś jakimś wielbicielem szlam jak Gryfoni, czy arystokratą czystej krwi, który zajął zaszczytne miejsce w domu wielkiego Salazara Slytherina?
– Po prostu chciałem… - mruczał pod nosem Jack. Niezdolny do tego, by podnieść głos, by się sprzeciwić, by stanąć w obronie własnego zdania.
– Mugole istnieją po to, aby ich zabijać, a nie uczyć się o nich tych bredni, które wykładają w tej imitacji szkoły.
– M – masz r – rację – jąkał się Jack, trzęsąc ze strachu.
Inni Ślizgoni przyglądali nam się z zaciekawieniem, lecz żaden nie zareagował. Woleli pozostać biernymi obserwatorami. Nikim więcej.
– Potraktuj to jako ostrzeżenie, Avery. Jeżeli spełnisz tę swoją absurdalną i poniżającą zachciankę, to nie dożyjesz końca przyszłego roku.
Jack głośno przełknął ślinę. Jego oczy rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów i zagościło w nich przerażanie. Bał się i nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Strach robi z ludźmi najgorsze rzeczy. Nikt nie jest w stanie mu się przeciwstawić. To on króluje, jest panem absolutnym i niepodzielnym.
Jack powoli kiwnął głową na znak zgody.
– To dobrze, że się zrozumieliśmy. – Wargi Olafa wygięły się w perfidnym uśmiechu. Osiągnął swój cel.
– A nie myślałeś o starożytnych runach, Severusie? – Jack za wszelką cenę starał się doprowadzić ton swojego głosu do normalności, lecz bezskutecznie. Chociaż dryfowanie na bezpiecznych wodach jego największej oazy, pewnego schronienia, trochę opanowało strach. Już tak nie drżał.
Tylko dlaczego znowu ja? Co ja takiego w sobie mam? Za kogo on mnie uważa? Za ochroniarza? Towarzysza bezsensownych rozmów?
– Nie, matka napisała mi w liście, że nie poleca tego przedmiotu, gdyż nie jest interesujący. Sama się na nim zawiodła.
– Ja słyszałem, że jest interesujący i świetnie wykładany. Profesor Raistlin Majere zna się na rzeczy. Podobno…
– Mówicie o tym przystojniaku od starożytnych run? – Rozległ się za nami aż za bardzo znajomy głos.
Jack odwrócił się, by stanąć naprzeciwko wysokiej, ciemnowłosej dziewczyny. Cała scena z boku musiała wyglądać komicznie, gdyż chłopak był od niej o ponad głowę niższy.
– Nikt cię o nic nie pytał, Delgado – warknął w jej stronę Olaf.
– Nie wtrącaj się, Mulciber, nie mówiłam do ciebie. Masz zamiar znaleźć tam sobie dziewczynę, Jack? W końcu na lekcjach Majere’a pojawiają się wszystkie uczennice Hogwartu.
– Nie twój…
–Och, zapomniałam – przerwała mu bezceremonialnie. – Przecież jesteś jeszcze za mały, aby myśleć o takich rzeczach. Przepraszam najmocniej, mam nadzieję, że cię nie zgorszyłam – zakpiła i z wysoko uniesioną głową odmaszerowała w stronę Wielkiej Sali.
Później bardzo żałowałem, że Morrigan przerwała naszą rozmowę. Może dowiedziałbym się czegoś wartego uwagi. Czegoś, co pomogłoby mi rozwiązać tę zagadkę, znaleźć jakiś trop. Może…
Raistlin Majere.
Majere.
Tylko czy chciałem znać odpowiedź, czy to mnie jeszcze interesowało?
Nie powiedziała ci, co zrobił Majere? Co razem zrobili?
Te słowa nie dawały mi spokoju przez cały ostatni dzień. Myślałem, że zostawiłem to za sobą, że mordując mugola pozbyłem się problemu. Lecz on musiał zasiać kolejne ziarno niepewności. Zrobił to specjalnie? Czy istnieje możliwość, że były to kolejne kłamstwa?
Bardziej skłaniałem się do tej drugiej opcji, bo co mógłby mieć z nim wspólnego nauczyciel starożytnych run?
Lecz wtedy przed oczami stanął mi obraz jeszcze jednego mężczyzny. Caramon Majere, właściciel Ostatniego Domu. Czy mogło chodzić o niego?
Starałem się nie myśleć o całej tej sprawie, lecz bezskutecznie. Tajemniczy uśmiech karczmarza ciągle napływał do moich myśli. I tylko jedno słowo odbijało się echem w mojej głowie.
Majere.
Ale który?
Chociaż właściwsze w tej sytuacji wydawało się pytanie, czy w ogóle któryś. Nie wiedziałem, co mam z tą sprawą zrobić. Wrzucić do morza zapomnienia i przestać o niej rozmyślać, oznaczając stemplem bzdura pijanego mugola, który starł się odwrócić moją uwagę, ochronić siebie przed najgorszym losem. I on myślał, że nie jestem do tego zdolny. A może wydawało mu się jeszcze, że będę mieć wyrzuty sumienia po tym, co zrobiłem. Nigdy! Należało mu się! To był mój obowiązek wobec matki.
Matki…
Ona mogła znać prawdę. Mogła wiedzieć, jaka jest odpowiedź na tą nurtującą mnie zagadkę. Może Juliet Potter także była w to wszystko zamieszana. Może to wszystko było jedną wielką tajemnicą, którą grupka ludzi skrywała od lat, o której starali się zapomnieć.
Nie wiedziałem tylko, kto mógłby udzielić mi odpowiedzi. Nie mogłem iść przecież do Ostatniego Domu i zapytać właściciela, co miał wspólnego z mugolem i matką. To samo tyczyło się nauczyciela. Przecież nie mogłem jak nigdy nic wejść do szkoły i zacząć zadawać mu pytania. A matka? Ona milczała od lat i wątpiłem, aby teraz złamała dane sobie śluby i powiedziała coś więcej.
To wszystko było niedorzeczne. Najlepiej dać sobie z tym spokój. A przynajmniej spróbować…
Nagle z ponurych rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Zastanawiałem się, kto to mógł być. Przecież nikt nigdy nas nie odwiedzał. Więc kto? Roznosiciel ulotek? Sprzedawca sztućców?
Jakaś część mnie miała nadzieję, że to rozwiązanie tej zagadki, lecz nadzieja matką głupich. Nie mogłem liczyć na takie szczęście. To było wręcz absurdalne, głupie. Takie rzeczy zdarzają się tylko w durnych książkach, które zaśmiecają umysły czytelników i wpajają im do głowy nieistniejące brednie.
Wyjrzałem z pokoju. Usłyszałem kroki matki idącej, by otworzyć drzwi, a chwilę później przytłumione głosy. Wpuściła do domu jakiś mężczyzn. Z ciekawości zszedłem po schodach i zajrzałem do salonu. Matka rozmawiała w nim z dwoma policjantami. Serce podskoczyło mi do gardła.
Musieli go znaleźć. – Była to pierwsza myśl, która wypełniła mój skołatany umysł.
Miałem ochotę odwrócić się na pięcie i wrócić na górę, lecz nie mogłem zostawić matki samej. I musiałem się dowiedzieć na czym stoję, co odkryli mugole.
Pospiesznie zlustrowałem wzrokiem mężczyzn. Jeden z nich był stary i otyły. Miał krótkie siwe włosy i wyliniałe wąsy. Pulchną twarz zakończały dwa podbródki. W niczym nie przypominał aurora. Zapewne całe życie spędził za biurkiem. W końcu, co się dziwić, w takiej mieścinie nie zdarzają się prawdziwe przestępstwa.
Do teraz. – Uśmiechnąłem się w duchu z satysfakcją. – Teraz będą mieć problem i nigdy nie znajdą mordercy. Do końca pozostanie dla nich nieuchwytny.
Stary policjant pewnie liczył, że niebawem przejdzie na emeryturę, a tu zawaliły mu się na głowę nowe problemy. Przez to wyglądał na zmartwionego i przytłoczonego życiem.
Drugi prezentował się o wiele lepiej. Był młody, niewiele starszy ode mnie. Wysoki i przeraźliwie chudy. Patrząc na niego, miało się wrażenie, że jego służbowy mundur jest o wiele za duży. Prezentował się na nim jak na wieszaku na ubrania. Na głowie mężczyzny sterczała burza rudych loczków. Wyglądał jak pudel, a długi nos jeszcze bardziej podkreślał to wrażenie.
Żywym i czujnym wzrokiem ukradkiem rozglądał się po pomieszczeniu. Od niechcenia wdarłem się do jego umysłu. Tak, jak myślałem, marzył o samotnym złapaniu mordercy, awansie, tytule bohatera narodowego, bogactwie i wianuszku dziewcząt wielbiących jego imię. Chwała, bogactwo i potęga. Czy tylko tego chcieli współcześni ludzie? Chciał być kimś, a pozostanie nikim. Mógł w wyjechać z tego zawszonego miasteczka, gdy miał okazję. Teraz było już dla niego za późno.
Matka spojrzała ma mnie karcąco. Musiała zauważyć ten nieobecny wzrok młodszego policjanta i od razu powiązać ze mną. Szybko wycofałem się z jego umysłu. Nie chciałem jej denerwować.
– Eryk Bowman, zastępca oficera miejskiej jednostki policji – odparł znużonym i flegmatycznym głosem starszy mężczyzna. – Czy mam przyjemność z panią Eileen Snape?
– Prince – automatycznie poprawiła go matka. Nie znosiła, gdy ktoś myślał, że nosi nazwisko swojego męża. Jedyna sprawa, przy której potrafiła walczyć o swoje.
– Słucham?
– Nazywam się Eileen Prince. Nie Snape.
– Czyli nie jest pani małżonką Tobiasza Snape’a, lecz jego kochanką.
– Co pan śmiał powiedzieć? – powiedziała matka ze spokojem, chociaż w jej glosie dało się wyczuć wściekłość. W jej oczach płonęła furia, aż dziwne, że ten idiota tego nie zauważył. Tylko młodszy policjant cofnął się nieznacznie.
Odniosłem wrażenie, że gdyby nie miała do czynienia z mugolem wyciągnęłaby różdżkę i zagroziła mu. Uśmiechnąłem się w duchu. Podobała mi się taka stanowcza matka. Kobieta, która nie pozwoli siebie obrażać; która do upadłego walczy o swoje. Silna i niezależna.
– Droga pani, proszę się uspokoić… - wyjąkał Bowman.
– To, że zostawiłam swoje panieńskie nazwisko jeszcze o niczym nie świadczy. Myślałam, że ludzie pana pokroju nie są zacofani w tych sprawach, ale jak widać myliłam się. Jestem żoną Tobiasza Snape’a. A teraz niech pan, z łaski swojej, powie to, co ma lub stąd wyjdzie.
– Tak, oczywiście. Nie trzeba się od razu denerwować – wyjąkał. – A pan, to kto? – zwrócił się w moją stronę.
Patrzył na mnie, jakby dopiero teraz mnie zauważył. Przez chwilę zastanawiałem się, czy on jest ślepy, czy nierozgarnięty. Matka nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy. W końcu perfidnie zignorował jej pytanie. Dostrzegłem zmarszczkę pojawiającą się pomiędzy jej brwiami. Należało szybko zakończyć tę wizytę, bo inaczej nie skończy się ona dobrze dla mugoli. I tym razem pewnie matka wyjdzie z siebie. Po raz pierwszy…
– Severus Snape, mój syn – wpadła mi w słowo matka. Ton jej głosu był przesycony lodem i jadem, jednak mężczyźni nie zwrócili na to najmniejszej uwagi. – Czy teraz w końcu powie nam pan co się stało, panie Bowman?
– Nikt nie mówił, że coś się stało – niespodziewanie zabrał głos drugi policjant. – Czyżby pani coś ukrywała?
– Słucham?!
Matka była wściekła. Od początku tej rozmowy balansowała na granicy, ale teraz ten głupiec przechylił szalę i wyprowadził ją z równowagi. Po raz pierwszy w życiu widziałem taką zawziętość na jej twarzy. Obudziła się w niej nieznana mi dotąd natura, jakby chciała pokazać, że jest kimś ważnym.
A może kiedyś była kimś ważnym? – Natarczywa myśl rozrosła się w mojej głowie. – Przecież ty jej nawet nie znasz.
Chciałem wyrzucić tę niedającą mi spokoju kwestię z mojego umysłu, lecz nie potrafiłem. Czy było prawdopodobne, że matka mogła należeć do arystokracji? Patrząc na nią wydawało mi się to absurdem. Jakim cudem szlachetnie urodzona dziewczyna mogła poślubić mugola? Jak mogła się tak stoczyć?
– Zaraz wszystko wyjaśnimy, panno… pani Prince – Rozległ się flegmatyczny i drżący głos Bowmana, który przywrócił mnie do rzeczywistości. – Mój asystent jest trochę nadpobudliwy.
Odniosłem wrażenie, że mężczyzna starał się nieco złagodzić gęstą atmosferę, która zaległa w salonie. Czyli jednak nie był aż tak głupi, jakby się mogło wydawać. Odchrząknął nerwowo dwa razy, zanim zaczął kontynuować wystudiowanym, służbowym tonem:
– Bardzo nam przykro, pani Prince, ale znaleziono pani męża martwego. Został brutalnie zamordowany. Ma na ciele liczne rany cięte i rozprute wnętrzności. Głównym powodem zgonu było wykrwawienie. Podejrzewamy, że sprawcą całego zajścia jest jakiś psychopata.
Cała ta zawziętość i determinacja nagle zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pękła niczym ulotna i nietrwała bańka mydlana.
Matka zachwiała się na nogach, kolana się pod nią ugięły. Zareagowałem w samą porę i posadziłem ją na najbliższym fotelu. Jej wątłe ciało drżało w spazmach. Z twarzy zniknęły wszelkie kolory. Była blada jak płótno, na które malarz nie zdążył nanieść jeszcze barw. Słone strumienie łez zaczęły płynąć po jej policzkach i spływać na bluzkę, tworząc na niej mokre plamy. Z ust wydobył się niekontrolowany szloch.
– Tobiasz – jęknęła i już nic więcej nie powiedziała, ukrywając twarz w dłoniach.
Nie sądziłem, że było to możliwe, ale wyglądała jeszcze gorzej niż tego pamiętnego ranka, gdy dowiedziała się o śmierci Juliet Potter. Dlaczego teraz też rozpaczała? Dlaczego przejęła się śmiercią własnego kata? Przecież powinna się cieszyć, że w końcu się od niego uwolniła.
Objąłem ramieniem jej wątłe ciało. Miałem nadzieję, że moja bliskość doda jej otuchy i chociaż odrobiny ciepła. Policjanci stali jak dwa słupy soli. Niewzruszeni, jakby dramat matki w ogóle ich nie poruszył. Nawet w najmniejszym stopniu. Dranie bez serca!
– Wiemy, że to dla państwa trudne, ale musimy zadać kilka pytań. – I nie czekając na odpowiedź, mówił dalej. – Czy domyślają się państwo, kto to mógł zrobić? A może ofiara miała jakiś wrogów?
Miałem ochotę wyciągnąć różdżkę i za pomocą magii wyrzucić ich z domu, ale wiedziałem, że matka by tego nie chciała. Nie miałem zamiaru dokładać jej nowych zmartwień i kłopotów. Zapewne jeszcze zwaliłbym nam na głowy przedstawicieli Ministerstwa Magii. Wtedy dopiero miałbym kłopoty, których za wszelką cenę starałem się unikać. Dlatego trzymałem się jak najdalej od ministerstwa i wszystkiego, co z nim związane. Lucjusz nie jest wszechmocny i nie wszystko musiałoby się dobrze zakończyć.
– Nie wiem, kto mógł to zrobić – starałem się mówić tonem pozbawionym wszelkich emocji. Przychodziło mi to już bez trudu tak, jakby było to dla mnie od zawsze naturalne. – Z tego, co wiem ojciec nie miał wrogów, ale lubił sobie popić. Może, gdy nie panował nad sobą, naraził się komuś. W niczym więcej niestety nie mogę panu pomóc, oficerze Bowman – powiedziałem z udawanym smutkiem.
Młodszy mężczyzna wszystko skrupulatnie notował w swoim czerwonym zeszycie. Starszy kiwnął głową, przyjmując do wiadomości moje słowa.
– A pani, pani Prince, wie coś na temat potencjalnych wrogów pani męża? – zwrócił się do matki.
– Nie widzi pan w jakim jest teraz stanie?!
Podniosłem głos, zrywając się na równe nogi. Przewyższałem go wzrostem, więc to on musiał zadzierać głowę, by spojrzeć mi w oczy. Górowałem nad nim, co mu się wcale nie spodobało.
– Proszę się od razu nie denerwować, panie Snape. To tylko kilka pytań.
– Mama nie jest w stanie teraz na nie odpowiedzieć. To dla niej szok i bolesna strata! Kilka miesięcy temu umarła jej przyjaciółka, a teraz ktoś zamordował jej męża! – wrzasnąłem głosem ociekającym jadem.
Jak on śmiał sprawiać jeszcze więcej cierpienia mojej kochanej matce!? Sam zasłużył na ból w zamian za to. Szkoda, że nie mogłem mu go zapewnić.
- Ale nie trzeba się tak od razu unosić – spokorniał, widząc furię malującą się na mojej twarzy. Jak ognia unikał patrzenia mi w prosto w oczy. – W takim razie nich pana matka ochłonie i jutro lub pojutrze zgłosi się do komisariatu. Wtedy ją przesłuchamy. Oczywiście może pan przyjść razem z nią – dodał, dostrzegając, że wściekłość nie znika.
Z całych sił starałem się trzymać nerwy na wodzy, chociaż miałem ochotę przywalić mu w tą pyszałkowatą gębę. Skoro nie mogłem używać czarów, to pięści powinny wystarczyć. Nikt by się nie dowiedział, że stosuję takie poniżające, mugolskie metody.
– Do widzenia, pani Prince, panie Snape.
– Do widzenia – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
Odprowadziłem ich do wyjścia. Bowman nawet nie próbował zachować pozorów i przyspieszył kroku, by jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz. Nie mogłem się powstrzymać i zatrzasnąłem za nimi drzwi z hukiem. Wróciłem do salonu. Objąłem matkę, pozwalając, by słone łzy spływały na mój sweter.
– Dlaczego? Czym sobie na to zasłużyłam? - wychrypiała, szlochając.
– Wszystko będzie dobrze, mamo – starałem się ją uspokoić.
Wierzyłem w moje słowa. Przecież pierwszy szok minie i później doceni to lepsze życie. Bez niego. Bez kata. Teraz już nikt jej nie uderzy, nikt nie sprawi jej bólu.
Z wyjątkiem mnie – ta natrętna myśl nie dawała mi spokoju.
~ * ~
Pierwotnie to ta notka miała być dłuższa, ale podzieliłam ją na dwie części. Głownie z powodu mojego lenistwa, bo takiej długiej nie chciałoby mi się na raz przepisywać i przy okazji mam więcej do przodu. Przez to tę drugą muszę trochę poprawić, ale trudno. Zdarza się, w końcu to nie pierwszy raz.
Aż nie mogę uwierzyć, że w końcu udało mi się opublikować cztery wspomnienia w miesiącu. Kto wie, może we wrześniu też mi się uda? W końcu mam cztery napisane do przodu.
Notka z dedykacją dla La vérité, bo w wielu sprawach mamy podobne zdanie, a w blogowej sferze jeszcze nikogo takiego nie spotkałam. I za opowiadanie, na którym, mimo że pojawiły się tylko dwie notki, to już mogę je zaliczyć do jednego z moich ulubionych.
Pozdrawiam :)

28 komentarzy:

  1. Śliczny rozdział :), mimo, że taki smutny:(, ciekawa jestem Czy matka Seva naprawdę to tak przeżyła czy taka świetna z niej aktorka, skoro z tego co widzę ukrywa tyle tajemnic z przeszłości. A to przywiązanie do niej Severusa jestem bardzo ciekawa jak długo będzie im dane żyć wspólnie i się wspierać, bo w końcu gdyby żyła bardzo długo w końcu poznałaby prawdziwe oblicze syna, więc coś czuje, że szykujesz z nią jakąś niespodziankę. A Sev nie dziwie się, że tak dobrze potarfił być podwójnym agentem. Przez te wszystkie przeżycia on jak dla mnie zatracił już swoją prawdziwą twarz, potrafil się już tylko ukrywać i zamykać to co w nim najlepsze, to sumtne, że prawdziwego siebie na nowo ukazał dopiero na moment przed śmiercią, bardzo lubię tego bohatera i nigdy nie podobało mi się zakończenie jego życia dlatego z niecierpliwoącią czekam na kolejny rozdział i już nie mogę się doczekać czasów kiedy Sev bd nauczał w Hogwarcie i wyjaśnienia tajemnic związanych z panią Prince:). Pozdrawiam i weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, ten rozdział mi się podobał.
    Majere... Kolejna zagadka. Osobiście bardziej mi gra ten nauczyciel od runów. Skoro Eileen odradzała ten przedmiot Severusowi, to może właśnie nie dlatego, że nie zaciekawił jej ten przedmiot, ale właśnie ze względu na nauczyciela. Może zdradziła Tobiasza z nim? W końcu mówił o tym z taką... zawiścią. Hmm...
    No i wiadomość o śmierci Tobiasza. Podoba mi się ta silna, stanowcza Eileen. I szczerze jej współczuję. I to nawet nie dlatego, że nie ma już męża. Współczuję jej tego, że nie wie wszystkiego o swoim własnym synu. Że nieświadomie mieszka z mordercą swojego męża pod jednym dachem. Generalnie wyznaję zasadę, że lepsza jest w pewnych sprawach niewiedza, ale w tym przypadku... No nie wiem. Boli mniej, ale co z tego? Skoro za chwilę może zaboleć podwójnie, a może nawet potrójnie?
    Cóż, sytuacja beznadziejna.
    Czekam na nowy rozdz, życzę weny i pozdrawiam
    [violent-storm]

    OdpowiedzUsuń
  3. Spojrzałam na datę wspomnienia i zaczęłam czytać rozdział, ale jakoś tak mi nie pasowało, że akcja cofnęła się do czasów Hogwartu. Dopiero potem zorientowałam się, że może być to inne wspomnienie Severusa. Mam dziś zaciemniony umysł:P
    Powiem szczerze, że jestem nieco zaskoczona postawą Severusa. W pewnym momencie padło określenie "dranie bez serca" charakteryzujące tych policjantów, którzy pojawili się w domu Snape' ów za to, że bez najmniejszego przejęcia przyglądali się płaczącej Eileen. Tak trochę zapachniało mi hipokryzją ze strony Severusa, bo to w końcu on zabił Tobiasza, a wcześniej Juliet Potter, sprawiając tym samym swojej matce ból. Ale i tak, mimo wszystko, podziwiam spokój Severusa w tej sytuacji. Nie każdy potrafiłby być taki opanowany, gdyby do jego domu wkroczyła policja, w sprawie morderstwa, które osobiście się popełniło.
    No, widzę nowy szablon. Na wszystkich znajomych blogach, które dzisiaj odwiedziłam, pojawiły się nowe szablony, z czego 3/4 to dzieła Elfaby:) Podoba mi się, że postacią na nagłówku jest Alan Rickman, czyli starszy Severus, bo jakoś tak nie potrafię przyzwyczaić się do wyglądu młodszego Snape'a:-]
    Pozdrawiam xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczynam lubić tego Jacka. Chyba jestem fanką ofiar losu. Tak wiele zagadek Severus musi rozwiązać. Tyle nie wyjaśnionych spraw. Ale myślę, że da rade. Tylko może być tak, że to czego się dowie nie bardzo go ucieszy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten Majere... Jest naprawdę intrygujący. Co ma wspólnego z matką Severusa? I o którego chodzi? Te pytania mnie nurtują. Podziwiam Cię za tą wielowątkowość. To duży plus, bo wiele wątków jest niewyjaśnionych i wszystko jest bardzo ciekawe i sprawia, że na następny rozdział czeka się z niecierpliwością ;)
    Współczuję Eileen. Na pewno musiała mocno kochać Tobiasza, przecież on ją bił i nią pogardzał... To naprawdę przykre. Teraz niby nie żyje, ale czy ona będzie z tego powodu szczęśliwa? Ta postać niezmiernie mnie intryguje.
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. dziękuję za dedykację. Jest mi naprawdę bardzo miło. Nie spodziewałam się, ze komuś spodoba się moje opowiadanie (tak wiem, więcej wiary w siebie).
    co do Twojego rozdziału, to bardzo mi się podobał. Czytałaś może książki Anny Rice? Severus czasami monologuje wewnętrznie jak wampiry z tej powieści :)
    spodobało mi się wspomnienie lat szkolnych. Współczuję trochę Jackowi. Ciekawe jak Severus poradzi sobie z zagadkami, które musi rozwikłać. Na pewno nas tym wszystkim zaskoczysz.
    Podziwiam Eileen, jest twardą kobietą.
    Pozdrawiam i wysłałam Ci wiadomość na gadu, jakbyś mogła zerknąć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Och... Dlaczego życie jest takie okrutne? Severus chciał dobrze i co ma... Jego matka kochała Tobiasza, mimo tego, że ją bił. Ach... Mam nadzieję, że jakoś się pozbiera z tej rozpaczy. Dziwi mnie tylko, że nie podejrzewa syna... Może to przez szok? Hm... Ciekawe jak to wszystko się potoczy? Czekam na nn. Wiem, że to opowiadanie będzie mi dodawać sił, kiedy będę zmuszona chodzić do szkoły.
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten Raistlin to ten sam Raist, o którym kiedyś wspomniała Eileen? Ona się za bardzo przejmuje. Najpierw Juliet, która zniszczyła jej życie, a teraz Tobiasz. On nie zasłużył nawet na żal po nim, a co dopiero taką rozpacz! A czy Morrigan jeszcze się pojawi? I czy ta ruda z knajpy odegra jakąś ważniejszą rolę?

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział niesamowity. Majere? Któż to może być? Co się z nim łączy? No i czy jest to ten nauczyciel run czy właściciel Ostatniego Domu? Masa zagadek, droga Jeanelle. Wiesz jak trzymać w niepewności. ;D
    Trochę Eilleen niewłaściwie (znając życie źle napisałam -,-) zareagowała... Tzn. Mam wrażenie, że ją zaczną podejrzewać, przez to, że się tak obruszyła o to nazwisko... Zresztą sama nie wiem. Ci mugolscy policjanci nie wyglądali na takich, co by zajęli się tym śledztwem tak na powaznie, od początku do końca prowadząc sprawę.
    Ściskam i czekam na nową notkę,
    Leszczyna [dowiesc-niewinnosci]

    OdpowiedzUsuń
  10. Trafiłam na Twój blog, dzięki blogowi Niki. ;) Piszesz niezwykle ciekawie, rozdziały są bardzo długie, przez co widać, że wkładasz w to naprawdę dużo serca i pracy. Świetny szablon, chętnie odwiedzę bloga twórczyni, bo sama też tworzę grafikę, ale niestety w PFS, a nie w AP, jednak na moje potrzeby to wystarczy. :) Naprawdę cieszę się, że tu trafiłam. Będzie mi miło, jeśli będziesz powiadamiać mnie o nowych notkach na
    www.byc-jak-snape.blog.onet.pl
    (i niech Cię nie zwiedzie adres bloga, to nie opowiadanie o Severusie, jednak o kimś, kto będzie do niego dość podobny).
    Pozdrawiam :) I życzę powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajniutko zaczęłaś wspomnieniem ^^ A potem ta policja... Severus zachował się jak, za przeproszeniem, stary hipokryta i du*pek. Jak on może myśleć, że jego matce przejdzie, jeżeli ona Tobiasza kochała? Bo kochała, prawda? No ale nic... Czekam na następny ^^ pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak to dobrze, że Severus ma nieprzenikniony wyraz twarzy. W przeciwnym wypadku policjanci wywęszyliby jakiś sekret. Chociaż właściwie, mając na karku taką beznadziejną władzę, chyba nie zdołaliby ujarzmić całej prawdy. I znowu pozostawiasz wszystkich czytelników w niepewności: tajemnicze słowa Juliet Potter tuż przed dokonanym na niej morderstwem, trudne do rozszyfrowania gierki Morrigan, a na koniec jeszcze ten Majere. No doprawdy, życie Severusa jest naprawdę pełne zagadek i niedokończonych spraw jego matki. Znając możliwości Snape'a, z czasem dowie się wszystkiego. Już nie mogę się doczekać ;)
    Super rozdział! < 3

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten Majere ... intrygujące. O co może chodzić?
    Nie spodziewałam się takiej reakcji Eileen na wiadomość o śmierci jej męża.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić co poczułaby Eileen, gdyby miała świadomość, kto zabił Tobiasza... Niewiedza to czasami błogosławieństwo.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kolejny świetny napisany rozdział. Bardzo mi się podobało. Matka Severusa przeżyła wstrząs, brutalne zamordowanie męża Eileen, bardzo to przeżyła, chociaż mężczyzna znęcał się nad kobietą i Severusem. Twoje opowiadanie czytam z lekkością, a za każdym razem, gdy widzę nową notkę uśmiecham się szeroko ;) jestem ciekawa czy wyjaśni się zagadka z kobietą... hmm nie mogę się doczekać ^^ pozdrawiam ;*
    everything-scares

    OdpowiedzUsuń
  16. Taa Zwariowanaa22 lipca 2012 16:52

    I kolejne zagadki... Ech, i co ja mam z tobą zrobić...? xD No nic, trzeba czekać... ;) Tyle że ja nie należę do osób cierpliwych... Notka jak zwykle ciekawa! Severus tyle zagadek musi rozwiązać, da sobie radę? Musi, bo jak nie to cię odnajdę (jeszcze nie wiem jak ;p) i wtedy cię zmuszę... no dobrze, NAKŁONIĘ, żebyś wszystko szybko wyjaśniła :)
    Przepraszam za tak mało treściwy komentarz, ale jestem dzisiaj strasznie zabiegana -.-
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ech, ta zdolna policja... Nie to co W11 :D A tak na poważnie, to dziwi mnie, że jak narazie Severus nie ma wyrzutów sumienia. Byłam pewna, że coś takiego nastąpi, gdy Sev zobaczy rozpacz matki. Muszę przyznać, że świetnie wykreowałaś postać Eileen. Jest taka tajemnicza... Severus musi rozwiązać mnóstwo zagadek z przeszłości i jestem, przekonana, że nie będzie mu łatwo. Coraz bardziej lubię też Avery`ego. Jego życie budzi... chyba litość. Tak, zdecydowanie litość, żal mi go. Cóż... czekam na następne wspomnienie i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja sądzę, że Severus nie do końca zdawał sobie sprawę z tego co robi. Zabijając ojca, nie myślał o tym iż może tym matkę zranić jeszcze bardziej. No i faktycznie po raz drugi sprawił jej ból. Dobrze, że ona tego nie wie... Przynajmniej jeszcze...

    OdpowiedzUsuń
  19. Kurka, z rozdziału na rozdział coraz bardziej nie cierpię Snape'a. Naprawdę, ten człowiek jest okropny. Chociaż myślę tak po części dlatego, że moja Gryfońska natura nie jest w stanie znieść bycia śmierciożercą i mordowania własnych rodziców, ale już pomijając to - nie przyszło mu do głowy, że zrani matkę? Chociaż, nie przeczę, jej zachowanie jest dziwne. Nagle stała się asertywna? Cóż, rozumiem, nie podoba jej się sposób, w jaki zwraca się do niej para mugoli - jasne. Ale za tym musi się coś kryć. Przecież z całkowicie opanowanej, spokojnej, wręcz smutnej osoby nie może nagle wyleźć ktoś, kto potrafi bezapelacyjnie postawić na swoim. Prawda?
    Jest jeszcze druga rzecz, która mnie zadziwia. Skoro mugol ją bił, poniżał, ciągle pił i zamienił jej życie w koszmar w każdym możliwym aspekcie, to jakim cudem ona może rozpaczać? Czegoś takiego naprawdę nie potrafię zrozumieć. I Snape zapewne też nie.
    No i pan M. Ha, no wiedziałam, że nie na właściciela Ostatniego Domu zwróciłam uwagę nie bez powodu. *wypina dumnie pierć, przytłoczona ogromem własnego geniuszu* Ale na poważnie - czekam na wyjaśnienia. :)
    Co jeszcze mogę dodać, poza tym, że jak zwykle mi się podobało? Chyba tylko tyle, że to wspomnienie z drugiej klasy jest boskie. Coraz bardziej się cieszę, że Mulciber dostał nauczkę, a jego paskudna buźka została oszpecona jeszcze bardziej. No i Jack, Jack!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny odcinek, bardzo podobało mi się to wspomnienie na początku. Lubię czytać o tych szkolnych latach. No i ta sprawa matki i Majere... Jestem strasznie ciekawa, jak pewnie wszyscy, o co w tym chodzi.
    Co do sprawy ojca Snape'a... W sumie spodziewałam się, że matka Severusa nie ucieszy się z tej wiadomości, że będzie rozpaczać. Może po dłuższym czasie, kiedy już ochłonie, doceni życie bez niego, tak jak podejrzewa Sev. Ciągle niepokoi mnie to, że on nic nie wie o matce... To trochę dziwne, a niestety tak częste w życiu. Mam nadzieję, że szybko wyjawisz nam te wszystkie tajemnice ;)
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdział bardzo interesujący, może i nie ma w nim wielu wydarzeń, jednak takie notki również są niezwykle potrzebne.

    Zastanawia mnie, co łączy nauczyciela starożytnych runów z matką Severusa. Przez głowę przemknęła mi nawet myśl, że mógł być on ojcem chłopaka, jednak postaram się wyrzucić ją z głowy, bo jakby nie patrzeć nasz bohater był półkrwi. A może jakaś rodzina? Nie, dobra, dobra, okaże się w przyszłych rozdziałach. Ale to wcale nie zmienia faktu, że właściciel baru, którego tak polubiłam, jeszcze się pojawi, bo wydaje mi się, że w tym wypadku zbieżność nazwisk nie jest przypadkiem. Mam rację?:)

    Nie wiem, dlaczego Eileen tak bardzo rozpacza po śmierci męża, rozumiem, że może być jej przykro, bo jakby nie patrzyć kiedyś łączyła ich nikła więź uczucia, jednak on się zmienił i wyrządził jej wiele krzywd, które będzie pamiętać do końca swojego życia.

    Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  22. ostatnihorkruks22 lipca 2012 16:55

    Nadrobiłam ;D
    Powiem na początku bo zapomnę: czytam trylogię czarnych kamieni gdzie główna bohaterka ma na imię Jaenelle :)
    Dobra, przejdźmy do sedna. Wow, ale się dzieje. Nareszcie wydało się jaka jest Morrigan, chociaż jakoś... nie do końca teraz jestem przekonana, że jest winna. Hm...
    Źle, że zabił ojca. Wiem, wiem, kat, zły człowiek, ale źle zrobił. Źle.
    Jestem ciekawa co teraz wymyślisz, co teraz się stanie. I jestem ciekawa co będzie gdy spotka Morrigan? Gdy spotka jej ojca! Hm... ;)
    Bardzo mi się podobało, te dwa rozdziały były bardzo dobre. Ciekawe co jest z tym Ostatnim Domem, z tym kolesiem. Z tym wspomnieniem.
    Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Marionetka Losu22 lipca 2012 16:56

    Kolejne zagadki. Bardzo mi się to podoba. Szkoda tylko, że na ich rozwiązanie trzeba czekać. ;)
    Majer? Kim jest, był? W jaki sposób Sev może się tego dowiedzieć? Czy ktoś coś przed nim ukrywa? Np. ten karczmarz... Czy nie wiedział zbyt dużo, jak na zwykłego właściciela gospody?
    Nie mogę znieść tego, że Snape daje się tak porywać emocjom. Jest taki gwałtowny... Całe szczęście potrafi jeszcze nad sobą panować. Jeszcze...
    Matka Severusa naprawdę musiała kochać Tobiasza pomimo, że był okropnym mężem. Może kiedyś był inny? Może jedna głupia rzecz spowodowała, że zmienił się na zawsze? Reakcja matki po dowiedzeniu się o śmierci - genialnie opisana.
    Czy Snape nie czuł wyrzutów sumienia? Nie, jeśli chodzi o ojca, tylko o matkę. Czy nie było mu przykro, że zadał tyle bólu matce. Najpierw Juliet, teraz Tobiasz... Gdzie jego ludzkie uczucia?!
    Policjanci byli tacy nudni przy Severusie i ogólnie w porównaniu do świata w jakim żyje Snape wypadli naprawdę mdło. Chociaż jeden z nich miał bardzo ambitne plany. ;D
    Czekam na kolejne wspomnienie i mam nadzieję, że rzuci trochę światłą na kilka spraw. :)
    [marionetka-losu]

    OdpowiedzUsuń
  24. No i jestem:)
    Przepraszam, że dopiero teraz komentuję.
    Notka jak zwykle świetna. Tyle kłamstw w około. Ta rozmowa z policjantami była naprawdę cudownie opisana. Bardzo mnie rozbawiło jak ten starszy policjant mówił, że sprawcą może być psychopata... Ach, dobrze że Severus mógł się wtedy opanować. Myślę, że matka Severusa nie cieszyła się z powodu śmierci męża tylko dlatego, że byli policjanci z domu, aczkolwiek mogło by też być, że jednak to był jej mąż, mimo tego jaki z niego był łajdak. Tak, myślę, że tak to było;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Przepraszam, że przeczytałam i komentuje dopiero teraz, ale ostatnio nie miałam w ogóle czasu. Rozdział bardzo mi się podobał, a szczególnie to, że na początku jest wspomnienie sprzed kilku lat. Jestem bardzo ciekawa co takiego zdarzyło się między matką Snape'a, a którymś z braci Majere. Mam nadzieję, że nie długo nadejdzie rozwiązanie zagadki ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Och, a więc ten facet uczył w Hogwarcie...No, to coś się rozjaśnia, choć zagadka nadal trwa. Jestem bardzo ciekawa jej rozwiązania:)
    Przykro mi z powodu Eileen, widzę, ze jednak zalezało jej na mugolu:(
    Notka świetna:D

    OdpowiedzUsuń
  27. Z całej tej sprawy Eileen zawiązała się prawie jakaś zagadka nie do rozwiązania. Ciekawe, jak Severus sobie z tym poradzi. Drastycznie dotarło do mnie jak bardzo Twój bohater się zmienił - sprawił zabójstwem ojca cierpienie matce, lecz prawie tego nie zauważa i wierzy, że w konsekwencji jeszcze będzie czerpała radość z tej śmierci. To przerażające ale też i wiarygodne zarazem. Och, więź w tej rodzinie wisi na włosku...

    OdpowiedzUsuń
  28. arwen_LivTyler22 lipca 2012 17:00

    zagadki... fajnie. Jak zwykle świetne. Co tak naprawdę łączyło Eileen z jej mężem? Fajny pomysł z nazwiskiem "Prince" -patrz KSIĄŻĘ Półkrwi.

    OdpowiedzUsuń