Cierp i ty,
lżej mi będzie!
Fiodor Dostojewski – Zbrodnia i kara
4 lutego 1979
Dziewczyna i chłopak. Para. Idą obok siebie, trzymając się mocno za ręce.
Wokół nich leży śnieg. Gruba warstwa śnieżnobiałego puchu pokrywa wszystko.
Biel.
Niewinność. Czystość.
Wyglądają na
szczęśliwych. Zapatrzonych w siebie.
Zakochanych.
Nie widzą
cienia zalegającego niedaleko nich. Czarnej plamy na tle wszechobecnej bieli.
Śmierć? Diabeł?
Zamaskowana
postać celuje różdżką w parę, która już nie trzyma się za ręce. Wydobywa się z
niej strumień zielonego światła. Dwa ciała padają martwe na śnieg, który, pod
wpływem krwi, barwi się na czerwono.
Cień patrzy na
wszystko niewzruszony.
Nie! To ja
patrzę na wszystko niewzruszony.
Zabiłem
Morrigan…
Zabiłem siebie…
– Severusie!
Gwałtownie
otworzyłem oczy.
Po moim ciele
spływały krople potu. Byłem roztrzęsiony. Wytarłem je rękawem swetra. Było mi
niezwykle gorąco. Czułem, jak wilgotne ubranie przykleja się do mojego ciała.
Pot spływał po karku i wsiąkał w kołnierz koszuli. Miałem wrażenie, że zaraz
zacznę się dusić. Przez chwilę nie mogłem złapać tchu, roztrzęsiony koszmarem,
z którego makabryczne obrazy nadal nie chciały odejść z mojej głowy. Jakby
próbowały zadomowić się w niej na dłużej. Na zawsze.
Gwałtownie
zaczerpnąłem tchu. Musiałem wiedzieć, że nadal mogę oddychać, że zaraz nie
uduszę się w tej gorączce panującej wokół. Zdjąłem ciepły sweter i rozpiąłem
koszulę. Cudowne zimno ogarnęło moje ciało. Zadrżałem. Musiałem otrzeźwieć.
Zmusić umysł do racjonalnego myślenia.
Nadal
siedziałem na krześle przy biurku. Znajdowały się na nim trzy rzeczy – kwiatek
w błękitnej doniczce, który matka uparła się tutaj postawić, pusta
myślodsiewnia i pergamin. Musiałem zasnąć, pisząc list do Morrigan, który teraz
nie nadawał się do wysłania. Cały został zalany atramentem. Musiałem potrącić
kałamarz, gdy spałem. Czarne plamy na pergaminie sprawiły, że wyrazy stały się
nieczytelne, bezpowrotnie utonęły w swym pierwotnym oceanie.
Czerwone plamy
na śniegu.
Krew.
Kolejny
koszmar. Zaczynałem się już do nich przyzwyczajać, zresztą ostatnio nawiedzały
mnie coraz rzadziej. Powoli znikały, zastąpione błogim, niczym niezmąconym
snem. Lecz moje ciało nadal próbowało wmówić mi coś innego. Kiedyś będzie
musiało do nich przywyknąć. Skoro umysł się przyzwyczaił, to ono też nie będzie
miało wyjścia.
Przecież
morderstwo to część mojego życia. I będzie nim już zawsze, do końca. Dlaczego
to głupie ciało nie chce się do tego przyzwyczaić? Dlaczego ta pusta skorupa
tak reaguje? Co jest ze mną nie tak? Nie wiedziałem, czy inni też mieli takie
problemy, a nie miałem kogo zapytać.
– Severusie!
Wołanie matki
wyrwało mnie z rozmyślań o koszmarze. Zresztą, to ono musiało zbudzić mnie z
tego snu. Niechętnie ruszyłem się z miejsca i zszedłem po schodach. Czego znowu
ode mnie chcieli? Czy ten popieprzony świat nie mógł zostawić mnie w spokoju?
Chociażby na kilka godzin. Tak, abym mógł wszystko przemyśleć, poukładać w
głowie to, co się wydarzyło. W bezkresnej ciemności odnaleźć własną drogę.
Odnaleźć siebie…
Tylko czy ja
tam jeszcze byłem?
Może już dawno
zniknąłem w ciemności, zatraciłem się w niej. Utopiłem. I nic już po mnie nie
zostało.
– O co chodzi,
mamo? – zapytałem, siląc się na obojętny ton.
Bez problemu
przybrałem na twarz maskę obojętności. Robiłem to już tak często, że wręcz
weszło mi w nawyk. Stało się moją drugą skórą. Tą, którą pokazywałem światu.
Miałem nadzieję, że to nie zajmie dużo czasu. Chciałem wrócić do siebie.
Gdy wszedłem do
kuchni, stanąłem jak wryty. Matka podawała właśnie kubek gorącej herbaty
siedzącej przy stole Morrigan. Wystarczyło mi jedno spojrzenie na nią, by
stwierdzić, że coś było nie w porządku.
Smutek, który
malował się na jej twarzy mógłby przygnieść swoim ogromem każdego, kto znalazł
się w jej pobliżu. Wesołe iskierki w oczach wypaliły się. Zastąpiły je dwa
bezdenne oceany rozpaczy. Lecz z wyjątkiem przygnębienia było coś jeszcze…
strach? Nie, musiałem coś źle wywnioskować, gdyż tutaj nie miała się czego bać.
A może ktoś skrzywdził ją wcześniej? Jeżeli tak, to każdy bydlak, który się
śmiał tego dopuścić popamięta mnie do końca swego marnego życia lub nie będzie
miał czego popamiętać, bo będzie martwy.
– Zostawię was
samych – powiedziała matka, kierując się w stronę wyjścia z kuchni. – Pewnie
chcecie porozmawiać w spokoju. Severusie, nie jest ci zimno?
Skierowała
wzrok na moją nagą pierś. Sweter nadal leżał w kącie pokoju.
– Nie, mamo.
Spojrzała na
mnie, jakby nie do końca mi uwierzyła, ale nie kontynuowała tematu. Wyszła z
pomieszczenia. Usłyszałem, jak wchodzi po schodach na górę. Coraz gorzej się
dogadywaliśmy. Nie potrafiliśmy już ze sobą normalnie rozmawiać. Odsuwaliśmy
się od siebie coraz bardziej. Miałem wrażenie, że niedługo ta więź całkowicie
zniknie, a my będziemy dla siebie zupełnie obcymi ludźmi mieszkającymi pod
jednym dachem.
Jak widać nie
ma innego wyjścia. Życie było okrutne, a ludzie potrafili jedynie ranić siebie
nawzajem. Bez wyjątków. Wbijać sztylety w najbardziej wrażliwe miejsca,
powodować, że zadane rany nigdy się nie zagoją. Krew cały czas będzie z nich
płynąć. Raz więcej raz mniej, ale pozostanie na zawsze. Jak pamięć, jak
cierpienie, jak samotność…
Otrząsnąłem się
z ponurych myśli. Nie czas teraz na to. Zresztą, nie chcę, aby kiedykolwiek
nadszedł.
Podszedłem do
Morrigan, chcąc pocałować ją na przywitanie. Jednak dziewczyna nie pozwoliła mi
na ten czuły gest, odwracając głowę. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Nie
wiedziałem, o co mogło jej chodzić, co spowodowało takie zachowanie. Próbowałem
spojrzeć jej prosto w oczy, jednak Morrigan skutecznie unikała mojego wzroku.
– Co się stało?
– zapytałem prosto z mostu, siadając obok niej. Miałem dość niedopowiedzeń.
Czas wyjaśnić sobie wszystko.
– Jak, patrząc
na ciebie, mam się teraz skupić? Przecież wiesz, jak na mnie działasz. – Usta
Morrigan wykrzywiły się w figlarnym uśmiechu.
– Co się stało?
– powtórzyłem pytanie ostrzej niż zamierzałem, jednak miałem dość jej
romantycznych gierek. Na nie przyjdzie czas, gdy znów będziemy sami w wynajętym
pokoju jakiejś gospody. Teraz mnie one nie bawiły. Chciałem poznać powód jej
wizyty, tego dziwnego i niezrozumiałego stanu i zachowania.
– Ożeń się ze
mną – wyrzuciła z siebie na jednym wydechu.
– Co? Chyba nie
mówisz poważnie? Nie mam zamiaru teraz zakładać rodziny – powiedziałem, nie
kryjąc ironii w głosie.
Morrigan
przegryzła dolną wargę i zamilkła na chwilę.
– Kocham cię.
Chcę się z tobą związać i spędzić resztę życia. Pobierzmy się. Najlepiej zaraz.
Twoja mama może być naszym świadkiem. Na pewno się zgodzi, przecież traktuje
mnie jak córkę i…
– Żartujesz
sobie, prawda? – przerwałem jej w połowie zdania. – Wszystko to jakiś cholerny
żart.
Nie wiedziałem,
co mam myśleć o tym, co właśnie usłyszałem. Żadne rozsądne i racjonalne
wytłumaczenie nie przychodziło mi do głowy. Poczułem ogarniający moje ciało
niepokój, ale nie wiedziałem, co go spowodowało. Niestety kostki domina
ruszyły, przewracały się jedna po drugiej, a ja nie wiedziałem, co mam z tym
zrobić. W milczeniu, niezdolny wypowiedzieć chociażby jeszcze jedno słowo,
czekałem na ciąg dalszy. Do czego to zmierzało? Czy to był jakiś kolejny
koszmarny sen, z którego zaraz się zbudzę?
– Sev, musimy
to zrobić, proszę. Przez ciebie mój ojciec przyspieszył ślub. Jeżeli teraz nie
wyjdę za mąż, wydadzą mnie za tego grubiańskiego śmiecia, Thoma…
– Słucham?! –
krzyknąłem.
Cały niepokój w
jednej chwili zamienił się we wściekłość. Nieograniczoną, bezdenną, wołającą
mnie w ciemności mojego umysłu. Muskającą delikatnie moje ciało, by po chwili
wedrzeć się w nie gwałtownie. Czułem, jak krew w moich żyłach zaczyna coraz
szybciej pulsować. Tańczy coraz szybciej, by dorównać kroku wściekłości. Tej
części mnie, która od tak dawna ukrywała się w mrocznych zakamarkach mojej
podświadomości. Ta, która czekała na odpowiedni moment, by znów się wyrwać na
wolność. Ta, która już tak łatwo nie da się zaciągnąć z powrotem do swojej
ciasnej celi.
W tamtej chwili
miałem ochotę rzucić kubkiem z herbatą w ścianę, byleby tylko sobie ulżyć.
Wyrzucić część wściekłości z siebie. Wiedziałem jednak, że to niewiele by mi
pomogło. Powstrzymałem się i tylko mocniej zacisnąłem palce na uchu, aż knykcie
mi zbielały.
– JAKI ŚLUB?!
Mówiłaś, że NIE MASZ narzeczonego, że to tylko wymysł twojego ojca!
– Nie miałam
innego wyjścia! – Spuściła głowę, udając skruchę. Na jej policzkach zalśniły
wymuszone łzy. – Okłamałam cię z miłości. Sądziłam, że w innym wypadku nie
będziesz chciał ze mną być.
Ona nie jest zdolna do miłości, Severusie. Nie potrafi
bezinteresownie obdarzyć drugiego człowieka ciepłym uczuciem. Jedyne co kocha,
to pieniądze i prestiż.
– To nie
usprawiedliwia kłamstwa! – wrzasnąłem. Nie miałem zamiaru opanowywać tonu
głosu. – Wykorzystywałaś mnie od samego początku! Tylko o to ci chodziło!
Nauczyłaś się oklumencji tylko po to, bym nie wykrył twoich oszustw! Nie
spodobał ci się narzeczony, więc uznałaś, że uwiedziesz naiwnego idiotę
półkrwi, który według twojego mniemania poleci na pieniądze i będziesz mieć
spokój z ojcem!
Wściekłość
malowała się na jej twarzy, a oczy rozszerzyły się. Byłem pewien, że ją
przejrzałem.
– Morderca
prawi mi morały?!
– Teraz ci to
przeszkadza? Proszę bardzo, powiedz komu chcesz. Nie mam zamiaru pozwolić ci na
szantaż! Wynoś się z tego domu!
Dziewczyna już
otwierała usta, aby coś powiedzieć, lecz nie dałem jej dojść do słowa.
Wściekłość narastająca we mnie była nie do opisania. Powoli zaczynała brutalnie
rozdzierać mnie od środka.
– Wynoś się z
mojego życia! – wrzasnąłem. – Nie chcę cię więcej widzieć! Wykorzystałaś mnie!
Jesteś podłą szumowiną dbającą tylko o siebie! Radź sobie sama! Lily nigdy by
tak nie postąpiła!
Wyrzuciłem z
siebie wszystko, co leżało mi na sercu. Myślałem, że wtedy poczuję się lepiej.
Myliłem się.
Odwróciłem się
na pięcie, nawet ma nią nie patrząc. Jak najszybciej wbiegłem po schodach na
górę. Chciałem to wszystko zostawić tam na dole, lecz ból podążył za mną jak
wierny towarzych. Cieszyłem się, że nie miałem przy sobie różdżki, gdyż w
chwili wściekłości mógłbym nad sobą nie zapanować.
~ * ~
Gdy po kilku
minutach zszedłem na dół, jej już, na szczęście, nie było. Pospiesznie
założyłem czarną pelerynę. Musiałem wyjść na zewnątrz, poczuć na skórze mroźne
powietrze. W tamtym momencie nie obchodziły mnie żadne środki ostrożności czy
tajności wobec mugoli. Pieprzyć to! Pieprzyć całe ministerstwo i ich cholerne
zasady!
– Severusie –
zagadnęła mnie matka, wychodząc z salonu. – Możesz mi powiedzieć, co się stało
między tobą a Mo…
Nie poczekałem,
aż skończy. Nie chciałem słuchać jej wywodów, nie chciałem nic wyjaśniać. Z
całej siły trzasnąłem drzwiami, wychodząc przed dom.
Od razu
pożałowałem, że tak potraktowałem matkę, ale nie dało się tego cofnąć. Zresztą,
może lepiej, że tak się stało, bo pod wpływem wściekłości mógłbym powiedzieć
coś, czego później zapewne bym żałował. Jednak duma nie pozwalała mi na
cofnięcie się i przeproszenie matki, mimo że akurat ona zasługiwała na
wyjaśnienia.
Uporczywie
brnąłem dalej przez zasypane śniegiem uliczki Spiner’s End. Mijałem domy, z
których przez niezasłonięte okna sączyło się jasne światło, w których zapewne
mugole szykowali się, by zasiąść do kolacji. Inne domy wyraźnie wyglądały na
opuszczone, powoli popadające w ruinę. Jedne okna zostały zabite deskami, inne
nie. Możliwe, że jakieś dzieciaki miały świetną zabawę dewastując budynek.
Coraz więcej takich zrujnowanych domów pojawiało się w miasteczku. Nikt nie
chciał ich kupić ani zainwestować w remont. W ich mrocznych czeluściach
mieszkały szczury. Nędzarze i pijacy znajdowali w nich darmowe lokum, by choć
trochę osłonic się przed lutowymi mrozami. Te domy powoli stawały się symbolem
tego świata, który razem z nimi zaczął popadać w ruinę, dla którego nie było
już ratunku. Jedynie zburzenie tego, co zostało i rozpoczęcie od nowa.
Nie zważając na
to, co mnie otacza, brnąłem dalej przez biały puch sięgający mi za kostki.
Żaden mugol nie kwapił się do tego, aby odgarnąć śnieg sprzed własnego płotu.
Woleli siedzieć w domach zajęci własnymi sprawami. Pieprzyli wszystko.
Mentalność tych ścierw była taka łatwa do przewidzenia.
Niektóre
latarnie wypaliły się. Te nieliczne, które jeszcze działały nie były w stanie
oświetlić całej brukowanej uliczki. Zmierzch powoli zamykał Spinner’s End w
swoim kokonie. Nie miał zamiaru oddać go tym kilku małym ognikom, walczącym z
nim zaciekle. Mrok zwyciężał. Latarnia, obok której przechodziłem ledwo się
tliła, a po chwili wydała z siebie ostatni blask i zgasła na zawsze. Pogrążyłem
się w cieniu. Jedyne światełko w moim życiu też zgasło. Zostałem sam w
nieprzeniknionych ciemnościach.
Mróz dotkliwie
szczypał mnie w policzki i dłonie. Nie przejmowałem się tym. Potrzebowałem
czegoś, co odwróci uwagę od wściekłości zalegającej w moim wnętrzu, drwiącej ze
mnie na każdym kroku, domagającej się urzeczywistnienia, zapraszającej do tańca
pełnego bólu, cierpienia i mordu; co zmrozi krew burzącą się w żyłach, spowolni
jej przepływ. Chciałem uśpić tę bestię we mnie, przywrócić organizmowi
poprzednią równowagę.
Nie mogłem
znieść myśli, że Jack miał rację; że byłem ślepy, a Morrigan wykorzystała
okazję, aby zrobić ze mnie własną marionetkę. Sterować mną jak lalkarz w
teatrze kukiełkowym. Nie mogłem znieść tego, że od zawsze wydawało mi się, że
ona jako jedyna mnie rozumie. Przecież wspierała mnie, podtrzymywała na duchu.
Była największym oparciem w najtrudniejszych dla mnie chwilach. Dzięki niej
przeszedłem przez piekło własnego umysłu. Poradziłem sobie z tym, co zesłało na
mnie życie, co sam na siebie sprowadziłem.
Słone
strumienie łez zaczęły płynąć po moich zarumienionych od zima policzkach.
Powoli zamarzały pod wpływem wyjątkowo niskiej temperatury. Nie przejmowałem
się nimi. Niech sobie płyną, zamarzają i robią, co chcą. Mają wolną drogę.
Zasłużyłem na
to, aby czuć ten ból straty. Po raz kolejny… Przez własną ślepotę i głupie
oddanie bezwartościowej idei miłości. To były pierwsze i ostatnie łzy za
kobietę, która na nie nie zasługiwała. Później zepchnę te uczucia w najdalszą,
najgłębszą, niedostępną część umysłu. Na samo dno serca, aby nikt nie
wykorzystał tej słabości przeciwko mnie.
Miłość jest
ślepa.
Miłość to tylko
mrzonka.
Nie ma nic
wspólnego z radością i szczęściem, lecz tylko z bólem, cierpieniem i obłudą.
Tylko wrogowie
mówią sobie całą prawdę. Przyjaciele i kochankowie bez przerwy kłamią, złapani
w sieć zobowiązań. *
Nie myśląc
dokąd idę, dotarłem nieopodal rzeki. Zatrzymałem się na szczycie skarpy , gdzie
żelazne ogrodzenie oddzielało rzekę od wąskiej brukowanej uliczki. Po drugiej
stronie drogi ciągnął się sznur zrujnowanych domów, które od kilku lat stały
przeznaczone do rozbiórki. Śnieg sięgał tutaj do połowy łydek.
Spojrzałem na
taflę brudnej wody, którą teraz pokryła warstwa lodu. W innych porach roku unosiła
się nad nią gęsta, zimna mgła. Rzeczka wiła się między wysokimi, zaśmieconymi
brzegami, które teraz pokrywała gruba warstwa śniegu, ujmując nieco szpetoty
całemu krajobrazowi.
Chciałem już
zawrócić w drogę powrotną do domu, gdy nieopodal ujrzałem znajomą postać.
Wysoki, zarośnięty mężczyzna szedł lekko zgarbiony, torując sobie przejście w
śniegu. Miał na sobie swój stary, szary, połatany płaszcz. W ręce trzymał
szklaną butelkę do połowy wypełnioną bursztynowym płynem.
Jak na jeden
dzień było już tego dla mnie za wiele. Coś we mnie pękło. Wściekła bestia, nad
którą starałem się zapanować, wyrwała się na wolność. Krew zaczęła szybciej
płynąć w żyłach. Przestałem już nawet odczuwać panujący chłód, nawet podmuchy
mroźnego wiatru mi nie przeszkadzały.
Żądza krwi
wzięła nade mną górę. Najwyższy czas spełnić moje postanowienie. Już i tak za
długo z tym zwlekałem. Za długo odkładałem tę decyzję na później, żałując
następnie swojego postanowienia.
Najwyższy czas
wyrównać rachunki.
Wybacz mi,
matko, ale tak będzie dla nas najlepiej. Urodziłaś mordercę i już nic tego nie
zmieni.
Wyjąłem różdżkę
zza pazuchy i skierowałem ją w stronę butelki trzymanej przez mugola. Szkło
pękło na drobne kawałki, raniąc przy tym dłoń mężczyzny i wbijając się w jego
skórę. Płyn rozlał się na jego ubranie i na śnieg.
Mugol nie od
razu zorientował się, co się właściwie wydarzyło. Na jego gębie obmalowało się
zdziwienie, gdy skierował wzrok na mnie.
– Wydawało mi
się, że nie możecie chodzić tak ubrani po ulicach – powiedział grubym, zachrypniętym
głosem, widząc moje ubranie. – Nie mówiąc już o rzucaniu czarów.
– Milcz,
ścierwo! – wrzasnąłem. – Nagle cię to interesuje?! Crucio!
Mugol upadł na
ziemię i zaczął wić się w zaspach śniegu. Z jego ust wydobył się
nieartykułowany wrzask. Jego, pełne bólu, krzyki były jak muzyka dla moich
uszu. Nasycałem się jego cierpieniem, a moja twarz pozostała niewzruszona. Nie
cofnąłem zaklęcia przez kilkanaście minut. Chciałem, aby poczuł ból, jaki
zadawał matce. Chciałem, aby cierpiał jak ona przez te wszystkie lata.
– Crucio. – Cofnąłem zaklęcie.
Mężczyzna
zaczął kaszleć i krztusić się. Musiał zapewne połknąć trochę śniegu. Kto wie,
może także jakieś odłamki szkła raniły mu teraz przewód pokarmowy? Po chwili
zwymiotował, brudząc przy tym szmaty, które miał na sobie. Ależ żałosny widok.
Był tak słaby, że nie potrafił nawet z godnością przyjąć klątwy Cruciatus.
Jego ciało
drżało konwulsyjnie. Klęczał w śniegu, nie był w stanie nawet stanąć na nogach,
spojrzeć w twarz swemu oprawcy. Swojemu synowi.
– Jesteś taki
sam jak twoja matka – wyjęczał pomiędzy atakami kaszlu.
– Nie mieszaj w
to matki, śmieciu! To przez ciebie jest nieszczęśliwa. To ty katowałeś ją
latami. Nienawidziłeś tylko dlatego, że jest czarownicą!
Pod wpływem
moich słów zaśmiał się jak szaleniec, lecz po chwili śmiech zastąpił urywany
kaszel i jęki.
– Żeniąc się z
nią doskonale wiedziałem kim jest. Nie powiedziała ci, co zrobił Majere? Co
razem zrobili? – dodał, widząc moją zdziwioną minę.
– ŁŻESZ! TO
WSZYSTKO TWOJA WINA!
– Nie jesteś
mordercą. Nie skierujesz różdżki na ojca. – Głos mu się łamał, prawie po każdym
słowie musiał zaczerpnąć oddech. Powietrze ze świstem dostawało się do jego
ust. I miałem wrażenie, że jakby z oporem.
– Mylisz się!
Jestem mordercą! Zabiłem już wielu niewinnych. Gainean Erra! **
Ubranie na jego
brzuchu rozcięło się. Tak samo jak skóra. Czerwone strumienie krwi zaczęły
spływać na śnieg.
Szkarłat na
bieli.
Czerwone plamy
krwi na śnieżnobiałym śniegu.
Głębokie
rozcięcie spowodowało, że z jamy brzusznej zaczęło wydobywać się jelito
cienkie. Długie i pozwijane niczym gąsienice czy inne paskudne robaki wypływało
powoli na zewnątrz. Opuszczało swoje macierzyste miejsce, by już nigdy tam nie
powrócić. Wszystkie wnętrzności były doskonale widoczne. Jeszcze starały się
pracować, ale ich los został już przesądzony. Powoli mieszały się ze sobą i
zajmowały miejsca sobie nie przeznaczone, zakłócały własną pracę. Wśród
wszechobecnej czerwieni można było dostrzec białe żebra, które wyróżniały się z
tej ohydnej mieszaniny narządów.
Mugol padł na
wznak, co przyczyniło się do przemieszczenia wątroby w dół jamy brzusznej,
także była już doskonale widoczna. Jakby chciała wydostać się na świat.
Jęczał z bólu i
z ogromnym trudem łapał oddech. Miałem nadzieję, że płuca też się uszkodziły.
Patrzyłem na to
obojętnie. W duchu cieszyłem się, że ten śmieć cierpi takie męki. Zasłużył na
nie. A mi słuchanie tych jęków i wrzasków sprawiało przyjemność. Niewyobrażalną
radość.
– Sssy… synu… -
zaczął, z trudem łapiąc oddech. Tracił zbyt dużo krwi. Jego chwile były już
policzone.
– Milcz,
żałosne ścierwo! Nie masz prawa mnie tak nazywać!
Jego usta
poruszały się, jakby coś jeszcze chciał powiedzieć, ale nie dałem mu dojść do
słowa. Nie miałem ochoty wysłuchiwać tych bzdur.
Sectumsempra.
Jego ciało
zadrżało konwulsyjnie. Z jego twarzy i piersi buchnęła krew, powodując
głębokie, cięte rany na ciele.
Mugol wrzasnął
z bólu, lecz po chwili krzyk zamarł mu na ustach. Nastała niczym nie zmącona
cisza. Jego puste, nieobecne oczy patrzyły w dal, ale już nic nie widziały.
Twarz zastygła w wyrazie przerażenia.
Tobiasz Snape
nie żył.
Ofiara zabiła
kata.
Skierowałem na
niego ostatnie pełne wstrętu i złości spojrzenie. Odwróciłem się na pięcie i
odszedłem, czując ulgę, że już go nie ma, że dostał za swoje.
Może jakieś
mugolskie władze znajdą go tutaj, a jak nie to trudno. Poleży do wiosny.
Pozostały
niewypowiedziane, nic nieznaczące słowa. Kolejne tajemnice. Wszechogarniająca
pustka…
Szkarłatne
plamy na białym śniegu.
Niczego nie
żałowałem.
~ * ~
* Stephen King,
Mroczna Wieża I: Roland. Nie przepadam za dodawaniem cytatów w treści, ale
tutaj nie mogłam się powstrzymać. Tak na marginesie to gorąco polecam serię
Mroczna Wieża wszystkim wielbicielom fantastyki.
** zaklęcie
wymyślone przeze mnie
~ * ~
Nie sądziłam, że wyjdzie dłuższa niż
ta o Jacku, ale jak widać wyszła. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza, bo
dopisywałam dzisiaj kilka akapitów.
Nawet nie wiecie, jak się cieszę.
Gdy zaczynałam, bardzo chciałam dojść do tego momentu (chociaż myślałam, że
będzie to w okolicach wspomnienia dwudziestego, a tu widzicie jak mi się
wszystko rozlazło). Oczywiście chodzi o fragment drugi, bo pierwszy wymyśliłam
w okolicach wspomnienia dziesiątego, kiedy po raz drugi zmieniłam całą fabułę.
Aż mnie radość rozpiera, że tak idę do przodu. Teraz chcę dojść do
niespodzianki związanej z Morrigan, ale na razie nic więcej nie powiem (nawet
pod groźbą tortur).
Czytanie Harry’ego muszę przyznać
nieźle wpływa na wyobraźnię. Przyszły mi do głowy nowe pomysły na wydarzenia i
okropne klątwy. Co do tego drugiego to aż nie mam wobec kogo ich stosować.
Jedną będę chyba musiała sobie zostawić na zapas.
Pozdrawiam :)
Na początku chcę Cię bardzo przeprosić, że dopiero teraz komentuje, ale mam ostatnio jakieś spóźnione reakcje w tej kwestii :/. Notka baardzo mroczna i przerażająca, pełna tajemnic i niedomówień, ale także wyjaśnienia niektórych faktów, ech chyba przestałam lubić Morrigan, biedny Sev a to stwierdzenie, że ostatni raz płakał z powodu kobiety jak bardzo się myli w końcu do łez doprowadzi go jeszcze jak to sam określi śmierć prawdziwej i wiernej przyjaciólki Lily, a tak abstarchując jestem bardzo ciekawa co twój Severus bd uważał o Harrym i jak bd go oceniał:), śmierć Tobiasza straszna, ale jak realistyczna, po prostu w wyobraźni można ujrzeć obraz tego człowiek, coś mi się wydaje, że kiedy Sev ochłonie bd miał wyrzuty sumienia...w końcu był jaki był, ale zawsze to ojciec. Jego słowa przed śmiercią też bardzo mnie zainteresowały ciekawe co miał na myśli mówiąc o swojej żonie. Pozdrawiam czekam na kolejny równie świetny życze weny i jeszcze raz przepraszam:*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że ostatnio byłam nieobecna na twoim blogu. Wyjechałam, teraz już wszystko nadrobiłam. Najnowsze wspomnienie mi się bardzo podoba. Jest jednym z moich ulubionych! Okrutne, lecz świetnie napisane! Próbuję z siebie wydobyć jakąś resztę ludzkich odruchów, ale w ogóle mi nie żal ojca Severusa. Czy to zły znak?... :)
OdpowiedzUsuńAuć, tak przerażającego rozdziału już od dawna nie czytałam. Aż mam ciarki na rękach! Fakt, treść była pełna grozy, niemniej jednak doskonale tą grozę ukazałaś!
OdpowiedzUsuńJeju, i pomyśleć, że taki ogromny gniew zagotował się w Severusie przez Morrigan... Chociaż... Myślę, że nawet bez pomocy Morrigan, w końcu zabiłby Tobiasza, nawet jeśli dużo później. No, ale Morrigan to przyśpieszyła. Naprawdę jest cwana, przebiegła, wręcz okrutna. Bez mrugnięcia okiem okłamywała Snape'a... Straszne.
Jednak najstraszniejsze z tego wszystkiego było to wymyślone przez Ciebie zaklęcie. Akurat niedawno zjadłam spóźniony obiad, i czytając o wnętrznościach Tobiasza, tym wypływającym jelicie, czułam, że posiłek podchodzi mi do gardła. Auć. No, ale nie mogę nie podziwiać Cię za to, że kilkoma zdaniami tak potrafisz wpłynąć na czytelnika.
Błędy:
"Klęczał w śniegu, nie był w stanie nawet stanąć na nogach, spojrzeć w twarz swemu oprawcy. Swojemu synowi" - na końcu zabrakło kropki
"– ŁRZESZ! TO WSZYSTKO TWOJA WINA!" - łżesz
Jejciu, następna notka też będzie tak zatrważająca?
Pozdrawiam:)
Faktycznie, treść pełna grozy. Czyli jednak Morrigan chciała wykorzystać Seva do niecnych celów... <--- nie wyjścia za Thoma. Trochę przykro, że Severus potraktował matkę troszkę oschle... Ale podziwiam go za zabicie Tobiasza :) Czekam na następną ^^
OdpowiedzUsuńDo tej pory byłam bierną czytelniczką, bo nie znoszę komentować. Ale po przeczytaniu tego rozdziału nie mogę się powstrzymać i przyłączam się do grona komentujących.
OdpowiedzUsuńJesteś genialna!!! Uwielbiam twoje opowiadanie, bo nie zmieniłaś charakteru mojej ulubionej postaci, jest pełne akcji itd. Mogłabym tego wymieniać mnóstwo.
W końcu Severus zabił Tobiasza. Cóż... Jakoś odechciało mi się jeść popcorn, który stoi właśnie przede mną. Chyba szybko go nie ruszę xD
Morrigan to wstrętna świnia. Na początku jej nie lubiłam, później było dobrze, ale znów czuję do niej niechęć.
Ciekawe, czy matka Severusa usłyszała, jak Morrigan nazwała go mordercą.
"Teraz chcę dojść do niespodzianki związanej z Morrigan, ale na razie nic więcej nie powiem (nawet pod groźbą tortur)." Ooo, będzie ciekawie.
Świetny rozdział, bardzo i to bardzo mi się podobał:D Severus okropnie potraktował Morrigan, chociaż w jakimś stopniu sobie zasłużyła, ponownie wracamy do wątku z Lily, robi się coraz ciekawiej, ten wątek z ślubem, zaskoczenie:D będzie się działo:D nie mogę się doczekać następnego rozdziału, poprawiłaś mi humor :D
OdpowiedzUsuńeverything-scares
Na początku... Fajny cytat do tej notki dałaś:) Uwielbiam "Zbrodnie i karę". Była ona moja ulubiona lektura:)
OdpowiedzUsuńMuszę trochę cię pomęczyć i napisać o Twoim stylu. Kobieto, piszesz rewelacyjnie. z każdym rozdziałem, Twój styl coraz bardziej mnie zachwyca, inspiruje, a nawet zapiera mnie zazdrość, że ja przy twoim pisaniu, jestem zwykłą amatorką. Tak świetnie przedstawiasz myśli Severusa. U mnie tego brakuje i myśli Astorii wydają mi się błahe w porównaniu z myślami Severusa, które ujmujesz niesamowicie;)
Treść była bardzo smutna i ciekawa.
Dlaczego smutna. Otóż zerwanie z kimś kogo się kochało i ufało, nie jest czymś przyjemnym. Bardzo mi żal Severusa, że przez to przechodzi... Rozumiem go, jak może się teraz czuć;(
A dlaczego ciekawa. Bo nigdy bym nie przypuszczała, że to Severus zabije swego ojca.
Podsumowując to wszystko: Cieszę się, że jestem Twoją stałą czytelniczką;)
Pozdrawiam serdecznie;**
No no no. Ten rozdział był mocny.
OdpowiedzUsuńNie mieści mi się w głowie, że Severus po zauważeniu, że oddala się od matki, stwierdził : takie jest życie. Trudno. Coś mi się wydaje, że Eileen usłyszała słowa Morrigan 'morderca prawi mi morały?!" Jeszcze jak dowie się, że Tobiasz nie żyje... A pewnie po dłuższym [albo i nie] czasie dowie się także, kto to zrobił... Oj nie będzie kolorowo.
Morrigan chyba dowiedziała się o rozmowie z Averym xD Tak jakoś mi się wydaje. Inaczej te romantyczne oświadczyny nie miałyby miejsca, haha.
O jaaa... "Lily nigdy by tak nie zrobiła" to prawie jak ostatni gwóźdź do trumny xD Obydwoje nieźle się wkurzyli, ale Snape to prawie w histerię popadł, haha. Ale w sumie nie dziwię się. Morrigan rzeczywiście była wyrachowana. Chociaż Sev zachował się trochę dziecinnie, uciekając do swojego pokoju.
Haha, podobała mi się ta ignorancja w stosunku do łez. "Niech sobie zamarzają, płyną..." ;d
"Jesteś taki sam jak twoja matka" - ciekawe, dlaczego Tobiasz tak sądzi. Jaki Majere? Hmmm... Ciąg dalszy tajemnic Eileen.
O bleeee, te "wychodzące" jelito było obleśne xd No jasne, a potem "synu" do Severusa, mhm... Szczyt hipokryzji.
Podobał mi się ten rozdział. Był taki w pewnym sensie sentymentalny, lubię takie z rozmyśleniami bohaterów.
Troszke straszny ale fajny odcinek ;) czekam na next
OdpowiedzUsuńSzok. Zaszokowałaś mnie tym rozdziałem. Podejrzewałam, że Snape zabije własnego ojca, ale nie sądziłam, że zrobi to tak... Ach. Drastycznie? Z flakami na wierzchu? czytając to miałam przed oczami tą scenę, i mimowolnie się wzdrygałam.
OdpowiedzUsuńNo i Morrigan. Podejrzewałam, że coś ukrywa, ale mimo wszystko nadal wierzę, że ona coś tam jednak czuje do Seva. Tylko że nie tłumaczyła się zbytnio, więc już sama nie wiem. Ale się dowiem w następnych rozdziałach? ;P
Pozdrawiam ;)
Oj przerazający ten rozdział, przerażajacy.
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita. Kocham twoje opowiadanie.
Nie żal mi ani trochę Morrigan. Bardziej żal mi Severusa. Tak podle go wykorzystać. Myślę, że do morderstwa Tobiasza faktycznie musiało dojść wcześniej, czy później. A ten moment jest odpowiedni.
Pozdrawiam. ^ ^
Nie no, nie wierzę! Severus zerwał z Morrigan?! Teraz to mnie zszokowałaś. Szkoda mi... ich obu. Bo w sumie nie wierzę, że Morrigan miała aż tak złe intencje. Myślę, że jednak go kochała. Z drugiej strony rozumiem też Snape`a - w końcu go oszukała. Nic dziwnego, że się wściekł. Coraz mniej ludzi, którym może w pełni zaufać, bo przecież jego relacje z matką też nie są już najlepsze. Nie zdziwiło mnie za to morderstwo ojca Snape`a. Chociaż było czynem okropnym, to jednak dokonanym z zemsty. Wiedziałam, że ta historia tak się skończy, choć właściwie, to ona się przecież jeszcze nie skończyła. Czekam na reakcję matki Severusa, gdy dowie się, że jej mąż nie żyje, pewnie nie dowie się kto go zabił, ale że nie żyje to jednak tak. Ciekawi mnie, czemu ona za niego wyszła i czenu wytrzymywała z nim tyle czasu... Wyjaśnisz to kiedyś? Notka świetna, tak samo zresztą jak poprzednia, której nawet nie zdążyłam skomentować. Powiem jednak, że ta notka podoba mi się bardziej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNareszcie! Nareszcie przeklęty mugol nie żyje. Szczerze mówiąc, myślałam ze Severus zabije go zwykłą Kadevrą, ale masz rację -> tortury były lepsze.
OdpowiedzUsuńTrochę mi żal Severusa... Kochał Morrigan, a teraz... Teraz musiał przezyć takie zaskoczenie. Szczerze mówiąc, od początku można było się domyśleć, ze Mor ma już wyznaczonego narzeczonego... Szkoda, że sev przeżył zawód...
Ściskam,
Leszczyna [dowiesc-niewinnosci]
Dobre opowiadanie to takie, które wzbudza w nas emocje, prawda? W takim razie ta historia jest, co zresztą nikogo nie dziwi, prześwietna.
OdpowiedzUsuńMorrigan, Morrigan... Wiedziałam, że coś jest z nią nie tak. Ale jakoś nie potrafię współczuć Severusowi. Wprost przeciwnie, cieszę się, że stało się tak, a nie inaczej. Bo przecież sam wybrał taką, a nie inną drogę i właściwie musi za to jakoś odpokutować. Nie wierzę w karmę i inne tego typu rzeczy, ale w tym przypadku jestem święcie przekonana, że te wszystkie cierpienia mu się należały.
A już myślałam, że wystarczy zwykła Avada, a tu nie. Nie jestem pewna, czy to było zamierzone, ale właśnie w fantastyczny sposób pokazałaś, jakim Severus był człowiekiem. Takie oko za oko, ząb za ząb. On cierpiał, ma cierpieć i jego oprawca. Ach, i po raz kolejny nie chciał słuchać prawdy. Najpierw nie posłuchał Avery'ego (swoją drogą, mam nadzieję, że w związku z tym, co zrobiła Morrigan relacje między nimi jakoś się ocieplą albo chociaż Snape w jakiś pokręcony sposób przeprosi Jacka), a teraz nie chciał słuchać ojca. Nie powiem, zaskoczyło mnie to, że mugol coś wiedział. To dość... Dziwne. Wiedział, że żeni się z wiedźmą, więc dlaczego później ją znienawidził i bił? I co ona takiego zrobiła razem z tym tajemniczym kimś, o kim słyszeliśmy już chyba dwa razy?
Dużo pytań, Jaenelle. Mam nadzieję, że na odpowiedzi nie trzeba będzie długo czekać. Mówisz, że będzie jeszcze coś o Morrigan? Cóż, ja jestem zachwycona.
I zgadzam się, że czytanie Pottera wpływa na wyobraźnię. Właśnie mam zamiar się za niego zabrać (znowu).
Pozdrawiam.
Przez Ciebie dostane kiedyś zawału! Naprawdę pomyślałam, że Sev zabił Morrigan. Wpadło mi do głowy, że szła z tym narzeczonym, o którym mówił Avery i Snape się wkurzył. To był dla mnie prawdziwy szok.Wiem, że teraz Severus jest zdolny do wszystkiego, ale nie sądziłabym, że zabiłby miłość swojego życia! Choć nie wiem, co jeszcze dla nas trzymasz w zanadrzu. ;)
OdpowiedzUsuńSmutna Morrigan. I od razu mam przed oczami przerażające wizję. Musi rozstać się z Sev'em? Wyjeżdża? Ktoś jej pilnuje na każdym kroku? Miała dość morderstw ze strony swojego chłopaka? Ale niestety wszystkie moje domysły nie są niczego warte. Może gdyby Morrigan inaczej by mu to wyznała, Snape by tak nie zareagował? Może gdyby nie rozmowa z Averym też wszystko wyglądałoby inaczej? I dlaczego na samym końcu musiał wspomnieć o Lily?! Czy to definitywny koniec? Widzę, że mamy ze sobą coś wspólnego. Też bardzo lubisz "uszczęśliwiać" swoich bohaterów. :D
W końcu! W końcu Snape się na to odważył! Zastanawia mnie tylko, dlaczego jego ojciec był jakiś taki... miły. Spodziewałam się wyzwisk, a tu... Mugol okazał się trochę kulturalny. Trochę, bo przywoływał raczej nieprzyjemne wspomnienia.
I... Dobrze , że nic nie jadłam. Od takich opisów robi mi się słabo. Nie chciałabym się przyglądać tej śmierci. ;)
Muszę Cię pochwalić, bo zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem. :)
Przy okazji, u mnie także pojawiła się kolejna notka (9) :) [marionetka-losu]
Bardzo dynamiczne to wspomnienie. Tyle wściekłości, nienawiści... Wciąż nie rozumiem Severusa. Moim zdaniem zachował się zbyt impulsywnie, choć ciężko wymagać od niego spokoju w takiej chwili. Nie zdziwiło mnie, że Jack miał poniekąt rację, choć wciaż nie wiadomo, czy Morrigan naprawdę kochała Seva, czy to też kłamstwo. No i morderstwo mugola... to się musiało stać, było nieuknione. I nie dziwię się Severusowi w tej kwestii. Bardzo mnie zastanawiają słowa jego ojca na temat matki...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za opóźnienie w komentowaniu, ale miałam problem z komputerem... I za to, że komentarz jest krótki i chaotyczny, ale ciągle brakuje mi czasu.
Wspomnienie oczywiście świetne, jak zwykle ;)
Pozdrawiam serdecznie! :)
Nareszcie przeczytałam. Znów kolejna tajemnica z Matką Severusa. Zauważyłam, że Sev zabija ludzi, którzy mają dużo do powiedzenia. Tak ! Morrigan wyleciała ! Wiedziałam, że coś kręci. Jestem strasznie ciekawa co będzie z Lily. W każdym razie zauważyłam jeden błąd, który nie wiem czy został już wypomniany, ale napisze w razie czego ; ) " Nie myśląc dokąd idę, dotarłam nieopodal rzeki. " Powinno być " dotarłem ". Ale ten błąd jest zrozumiały, bo jest różnica płci. W każdym razie rozdział po raz kolejny mi się podoba . [ wygrany-przegrywa ]
OdpowiedzUsuńZnalazłam chwilkę czasu, żeby odpowiedzieć ;D
OdpowiedzUsuńHa! Bijcie mi pokłony! Wiedziałam, że tak będzie. Byłam pewna, że panna M. zostawi Seveursa, znaczy - może dokładniej, wiedziałam, że oni w końcu ze sobą zerwą. Szkoda, że w taki sposób (biedny Severus. Na ogół go nie lubię, ale tutaj wyraźnie mu współczuję).
Co do zabójstwa ojca... Cóż, powiem szczerze, że myślałam, że on nie żył. Czytając poprzednie notki, odniosłam wrażenie, e ojciec Snape'a nie żyje, bo zmarł z powodu alkoholu, przyznam. A tu taka niespodzianka... No trudno... Należało mu się, tyle Sev mógł trochę przystopować z tymi klątwami. Zwykłe zaklęcie śmierci i już po sprawie. Ale nie, bo przecież Ślizgon najpierw musi się zabawić ;D
Co do tej niespodzianki z Delgado... Strzelam - jest w ciąży ze Snape'em? Ciekawa jestem, jak by to wtedy wyglądało - on śmierciożerca i ojciec w jednej osobie.
Nie, nie - nie żebym ja tutaj coś sugerowała, czy namawiała. To nie jest sugestia, ale... podejrzenie?
Mam wrażenie,l jakby Severus został opętany. jakoś przyjął to spokojnie, tzn. nie zaczął jej bić ani coś, nawet nie przemyslał tego, że być może ona go kocha, tylko tak jakby był pewny tego, że Jack miał rację i musiał to przyjać - to mnie zdziwiło. z drugiej jednak strony musiał rpzeżyć straszny zawód. po raz kolejny ktoś go wrabia, musiał rpzeżywać to w szkole, a to jest dla niego najgorsza kara - gdy ktoś pokazuje jego słabości. szkoda tylko, że nie widiz, iż traktując ludzi w taki sposób, sam jeszcze dodatkowo te słabości obnaża. jestem rpzekona, że ten Majore z matką Severusa zrobili coś niezbytmiłego, pewnie mamie Jamesa... tylko Tobiasz niby wybvaczył, więc czemu aż tak streasznie się zachowywal?: nie spodziewałam się, że pod wpływem złości i zawodu Severus może aż tak stracić nad sobą kontrolę. on staje się na serio niebez[ieczny i w jakimś sensie - mu sprawia radość znęcanie się, tzn. zadawanie innym tego, czego sam nienawidzi... potrzebuje dobrego psychologa, szkoda tylko, ze takiego jeszcze dlugo nie będzie... ech:(
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze mi się podobał ;) Myślałam, że Morrigan na prawdę kocha Severusa ale jak widać tacy ludzie się nie zmieniają i Jack miał rację. Nie zdziwiłam się gdy Snape zabił swojego ojca. Podejrzewałam, że wkrótce to zrobi, a po takiej kłótni człowiek jest w stanie zrobić wszystko (szczególnie Śmierciożerca). Jestem bardzo ciekawa jak matka Severusa zareaguje na wieść o śmierci męża, bo o tym, że zabił go jej własny syn to podejrzewam że się nie dowie choć tą kwestię pozostawiam twojej wyobraźni ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Ojj, ileż tu grozy! Ileż terroru! [Dzieci, jeśli trafiłyście na ten rozdział, proszę, nie czytajcie go do końca, bo będą Wam się śniły koszmary].
OdpowiedzUsuńNo proszę, wystarczy niekontrolowana wściekłość i żal, by kogoś zakatować na śmierć. I pomyśleć, że wszystkiemu winna jest złość wobec `manipulatorskich` zdolności Morrigan. Nie jestem pewna, co się za tym kryje, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że słowa Jacka ujrzały światło dzienne. Coś mi tu nie pasuje.
Aż strach pomyśleć, jak Eileen zareaguje na wieść o śmierci swego męża/tyrana. Wątpię, by Snape przyznał się do winy. A może się ośmieli?
Świetny rozdział, jak to dobrze, że nadrobiłam zaległości! Opłacało się! < 3
Co mam napisać. Zbieram się do komentarza i zbieram. Nie wiedziałam co powiedzieć. Teraz chyba też nie wiem. Ale spróbuje. Kłótnia z Morrigan, brak rozmowy z matką zabójstwo ojca. Severus powoli zostaje sam. Co się stanie jak nie będzie miał nikogo? Znowu zacznie wspominać Lily i znowu będzie cierpieć. Mam wrażenie, że ta historia nie skończy się szczęśliwie
OdpowiedzUsuńDziekuję, że odpowiedziałaś. Doskonale zdaję sobie sprawę, ze spamowanie nie jest najlepszym sposobem szukania czytelników i pewnie niedługo zacznę robić to inaczej.
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze podoba Ci się mój prolog. W zasadzie o tym opowiadaniu myślałam od dawan, ale niedawno przeczytałam HP i Komnata Tajemnic co uświadomiło mnie w przekonaniu, ze to dobry pomysł.
U Ciebie trochę notek już jest... przeczytałam tą ostatnią i chyba trochę się cofnę bo interesuje mnie motyw Morrigan. Może i zabrzmi to masochistycznie, ale fajnie opisałaś te wnętrzności ^^
Pozdrawiam i dodaję również do linków na http://dear-tom.blog.onet.pl/
No i wróciłam z wyjazdów, więc nadrabiam zaległości;). Widzę nowy szablon, hę? Ładny, aczkolwiek tamten mi się chyba bardziej podobał. No ale na tym podobają mi się te eliksiry w tle. Severus jak zwykle wyszedł mrocznie i tajemniczo na tych dwóch fotografiach:D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. Wątek drugi jest cudowny. Przepełniony grozą i nienawiścią. Severus nie krył już swoich uczuć, wyżył się na znienawidzonym ojcu. Ciekawe to zaklęcie wymyśliłaś. Właśnie tak jak je czytałam, to się zastanawiałam w jakiej części ono było;D.
Pierwszy wątek natomiast wydał mi się (przepraszam za krytykę, mam nadzieję, że nie potraktujesz jej jako obrażenie, a po prostu dobrą radę) trochę sztuczny. Ten nagły wybuch Severusa był jakby wymuszony, a Morrigan powinna się tłumaczyć, albo co, a nie siedzieć cicho.
Oj tak, czytanie Harry'ego u mnie też wywołuje pokład weny do założenia jakiegoś Potterowskiego opowiadania. Ale jakoś nigdy nie mogę się zebrać...
Pozdrawiam, Nitka^^
[za-granica-swiata]
Wiedziałam! Wiedziałam, że nie należy ufać Morrigan! Głupia flądra. Wykorzystała Sev'a. Gdybym mogła, cisnęłabym w nią... Cruciatosem, a co! Należy się jej.
OdpowiedzUsuńNo cóż, odgrażał się, że zabije ojca. Przewidywałam, że rzeczywiście to zrobi. Jaki sekret kryje matka Severusa? Hm.
Nowy szablon bardzo mi się podoba. Mroczny i tajemniczy, czyli prawidłowo. ;D
Powiadom mnie o nowym rozdziale, proszę. ;)
behind-mask.blog.onet.pl
Pozdrawiam,
Zmieniłaś szablon. Jest na prawdę świetny. Na początku jeszcze przeproszę, że dopiero teraz komentuję. Najpierw nie miałam natchnienia do czytania, a teraz komentarze nie chciały się dodać xD I teraz przejdę do konkretów.
OdpowiedzUsuńOd samego początku moje serce biło w przypieszonym tempie. Nawet nie wiesz, jak bardzo przeraził mnie ten sen. Potem Morrigan. Nie spodziewałam się jej. Wcale nie dziwi mnie reakcja Severusa. Czyżby Morrigan była tak, jak mówił Jack? Nie chcę w to wierzyć, ale jej zachowanie mówi samo za siebie. Mogła to rozegrać inaczej. Tym spodobem zraniła wiele osób. A Severus... Będzie żałował tego, co zrobił. Jak on potraktował matkę? Dlaczego się nie powstrzymał? Nie chciałabym aby zupełnie stracili ze sobą kontakt. Tobiasz Snape... Należało mu się. Tak, Severus na pewno wyładował na nim swoją złość. Ale czy to wystarczy? Czy nie będzie później miał wyrzutów sumienia. Bo mimo wszystko to był jego ojciec. Muszę powiedzieć, że w pewnej chwili zrobiło mi się jego żal. A może nie tyle jego, co Severusa. Torturował doprowadzajac do śmierci swego ojca. Był podły dla rodziny. Był pijakiem. Ale nadal był i ojcem. I wciąż dręczy mnie pytanie: co on chciał powiedzieć na temat swojej żony?
Liczę na szybkie wyjąśnienie z Twojej strony. Bo mimo, że czytałam wczoraj, nadal jestem wzburzona.
Och, notka pełna napięcia i zaskakujących momentów!
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co z Morrigan. Czy jednak była podła?
I to z tym Tobiaszem...makabra. Chyba nawet on na takie cos nie zasłużyl...
Wspaniale opisałaś uczucia Seva. Ból, wściekłość, żądza zemsty...Super ;)
Brak mi słów. Fenomenalny rozdział! Nie jestem w stanie wypowiedzieć, jak bardzo mi się podobał. Tyle emocji w jednym tekście, tak sprzecznych i silnych... Jestem naprawdę zachwycona i przerażona jednocześnie. Na dzisiaj muszę kończyć z czytaniem zaległości, ale w ciągu tego tygodnia stopniowo wszystko nadrobię. Jej, naprawdę Cię podziwiam za to jak piszesz!
OdpowiedzUsuńPrawde mówiąc zawsze wyobrażałam sobie, że Severus rzuci na Tobiasza Avadę i będzie po wszystkim. Podobała mi się jednak Twoja wersja, jest bardziej mroczna i... no jakby nie było Severus zemścił się za wszystkie krzywdy. Mugol miał rację, Severus nie jest mordercą. Myślę, że gdyby nie kłotnia z Morrigan, nie doszłoby do tego. Czy zabrakłoby Severusowi odwagi? Nie, to chyba nie to. Po prostu potrzebował bodźca. Zapewne będzie żałować... nie cofnie jednak czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
[wystarczy-krok]
Ty geniuszu! Wspaniale to opisałaś! Jak zawodowy pisarz! Nienawidzę Jacka!!!!!!!!!!!! jestem pewna że Morrigan nie wykorzystywała Severusa! To tylko ten śmieć mu to wmówił!
OdpowiedzUsuń