Wieczny odpoczynek racz duszom
zmarłym dać, Panie, żywi zaś muszą jeszcze pożyć!
Fiodor Dostojewski –
Zbrodnia i kara
19 grudnia 1978
Moje kroki odbijały się echem po korytarzu w
domu Artmanów. Nie przejmowałem się, że ten dźwięk może wzbudzić niepokój
mieszkańców. Już nie…
Dom, w którym jeszcze godzinę temu tętniło
życie, rozmowy i śmiechy odbijały się od ścian, panowała grobowa cisza. Lampki,
świecidełka i inne ozdoby świąteczne wyglądały, jakby także straciły swój blask
i urok. Nie pasowały już tutaj i nigdy nie będą. Czar zbliżających się świąt
prysnął bezpowrotnie.
Czworo ludzi, którzy szykowali się do
wspólnego, rodzinnego obiadu, leżało martwych w salonie. Już nie zasiądą do
żadnego posiłku, już nigdy z ich ust nie wydobędzie się śmiech. Dla nich to był
już koniec wszystkiego. Koniec, który zawdzięczali mnie. To ja wypaliłem ogniki
w ich oczach, to ja odebrałem im to, co mieli najcenniejszego – życie.
O ironio, zabrałem im ich żywot, by nie
stracić własnego. Nie chciałem znów poczuć na własnej skórze ogromnego i
przeszywającego każdą komórkę mojego ciała bólu.
Zresztą, to zadanie przyjąłem z
przyjemnością. Nie znałem tych ludzi, nic dla mnie nie znaczyli. Mugol, który
poślubił jakąś podrzędną szlamę i dwójka ich mugolskich dzieci. Same nic
niewarte śmieci, które tylko przynosiły skazę światu czarodziejów. Nie wiem,
czym ta kobieta naraziła się Czarnemu Panu, że podpisała na siebie wyrok
śmierci. Nie obchodziło mnie to. Wolałem już taką nic niewartą misję niż coś
większego. Takimi wszami nikt się nie przejmował. W „Proroku Codziennym”
wypiszą ich nazwiska na liście codziennych ofiar i to wszystko.
Ważniejsi czarodzieje byli chronieni przez
Zakon Feniksa, a ja nie chciałem stawać do walki z nimi. Nie z nią. Nie potrafiłbym
stanąć naprzeciwko niej. Skierować różdżki w jej stronę. Nie zniósłbym jej
wzroku pełnego pogardy i nienawiści, skierowanego w moją stronę. Lily, dlaczego
musiałaś to zrobić? Dlaczego dołączyłaś do bandy psów Dumbledore’a? Przecież
tam groziło ci wielkie niebezpieczeństwo. Czarny Pan prędzej czy później dowie
się o tobie, będzie chciał cię zniszczyć, zgnieść jak robaka.
Serce krwawiło mi na samą myśl o tym. Nie
mógłbym tego znieść. Nie mógłbym patrzeć jak cierpi. Starałem się spychać te
myśli na dno nieświadomości, starać się zapomnieć, ale nie zawsze było to
możliwe. Słowa Petunii tak często do mnie powracały. Podły umysł tworzył
makabryczne obrazy. Nie byłem w stanie się od tego uwolnić.
Czułem się, jakbym został zamknięty w
labiryncie własnego umysłu. Nie mogłem znaleźć z niego wyjścia na wolność,
ciągle natrafiałem na ślepe zaułki pełne krwi, bólu, cierpienia, koszmarów. A
nad całym tym ogromnym żywopłotem zachodziło krwawe słońce.
Dlatego wołałem unikać większych i bardziej
znaczących misji, o ile nie byłem do nich zmuszony. Nie powodowało to
zadowolenia u Igora Karkarowa, który próbował mnie bezskutecznie nakłonić do
walki o wyższą pozycję w hierarchii. Grymas satysfakcji coraz częściej gościł
na szpetnej gębie Mulcibera; postanowiłem, że w odpowiednim czasie zrewanżuję
mu się za to w wyjątkowo bolesny i trwały sposób.
Jednak mogłem to znieść, zdusić w sobie
pragnienie natychmiastowej zemsty i rozlewu krwi. Najważniejsze, że nie byłem
zmuszony do walki z nią, zabicia jej. Wcześniej skierowałbym zielony promień we
własne serce niż w nią.
Lily, co ty ze mną zrobiłaś?
– Wszystko załatwione, możemy stąd odejść –
odparł zamaskowany śmierciożerca, który towarzyszył mi podczas tego zadania.
Czarny Pan miał taki zwyczaj, że nigdy nie
wysyłał na misję jednego sługi. Było ich co najmniej dwóch, lecz zazwyczaj
wysyłał grupę osób. Nie rozgryzłem jeszcze, dlaczego tak robił. Może chciał
mieć pewność, że zadanie się powiedzie?
Na rozmyślanie przyjdzie czas później.
Teraz trzeba się stąd wydostać. Nikt nie mógł nas zobaczyć.
– Masz to, co chciał Czarny Pan? –
zapytałem.
Nie miałem ochoty spaprać wszystkiego przez
nieudolność innych.
Mój towarzysz kiwnął głową na potwierdzenie.
Pospiesznie wyszliśmy przed dom. Ulica na
pierwszy rzut oka wydawała się całkowicie pusta. Zimą szybko robiło się ciemno
i niewiele osób wychodziło po zmierzchu z domu. Szczególnie w takich małych
miasteczkach. Dobry znak. Chociaż jakiś…
Nagle towarzyszący mi śmierciożerca
poruszył się niespokojnie i spojrzał w drugą stronę. Podążyłem za jego
wzrokiem. W tamtej chwili miałem ochotę przekląć wszystko. Dobry znak okazał
zwykłym wodzeniem za nos. Fatamorganą, która w jednej chwili rozsypała się na
tysiące różnobarwnych kawałeczków. Czym zawiniłem, że Los był dla mnie taki
okrutny?
W naszą stronę zbliżała się dwójka ludzi.
Dziewczyna i chłopak. Już z daleka można było poznać, że są zakochani.
Opatuleni w ciepłe płaszcze i szaliki szli ramię w ramię. Ich dłonie splecione
zostały w czułym uścisku. Chłopak mówił coś dziewczynie na ucho, a uśmiech nie
znikał z jej rumianej twarzy. Byli szczęśliwi. Byli młodzi. Mieli przed sobą
jeszcze całe życie, dopiero wchodzili w dorosłość. Nie mogli mieć więcej lat
niż ja.
– Ich też z–z–zabijemy? – Dobiegł mnie
stłumiony, pełen przerażenia jęk.
Już chciałem odpowiedzieć, że nie. Nie
miałem zamiaru mieć jeszcze więcej niewinnej krwi na rękach. Nie chciałem
zabijać ludzi, którzy mieli wszystko przed sobą. Lecz wtedy wzrok dziewczyny
spoczął na nas i na jej twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia, który później przeistoczył
się w lęk. Co mogła sobie pomyśleć, widząc dwie zakapturzone i zamaskowane
postaci w ogrodzie najzwyklejszego domu?
Nikt
nie może was zobaczyć. Gdyby tak się stało, zabijcie ich. –
Zimny głos Czarnego Pana odbijał się echem w mojej głowie.
Niech będzie przeklęty! On i jego rozkazy!
Nie było już innego wyjścia.
– Dalej! – krzyknąłem. – Zanim pojawią się
inni.
Dwa zielone promienie pomknęły wprost w
dwójkę mugoli. Chłopak starał się zasłonić dziewczynę własnym ciałem, ale na
nic się to nie zdało. Oboje padli martwi na szary chodnik pełen kałuż po
wczorajszej ulewie. Cała radość zniknęła z ich twarzy, pozostał na nich jedynie
strach i niedowierzenie. Nadal trzymali się za ręce. Lecz to wzajemne ciepło
powoli uchodziło z nich wraz z kolejnymi podmuchami zimnego wiatru.
– Morsmorde
– powiedziałem, celując różdżką w niebo.
Duży, zielony i błyszczący kształt
wystrzelił w niebo. Po chwili uformował się w olbrzymią czaszkę. Spomiędzy
szczęk, jak język wysuwał się wąż.
Nad budynkiem i dwoma ciałami zaczął unosić
się Mroczny Znak. Misja została wykonana.
Deportowaliśmy się stamtąd.
~ * ~
Jack zdjął maskę z twarzy i rzucił ją w
przeciwległy kąt ogromnego salonu w jego domu. Zaczął nerwowo krążyć wokół
pomieszczenia, jakby to miało pomóc w pozbyciu się strachu i niepokoju.
– Bulp! – wrzasnął. – Gdzie jest ten
przeklęty skrzat?!
Po chwili z cichym pyknięciem
zmaterializował się w pomieszczeniu dość stary skrzat domowy. Od razu rzucały
się w oczy jego wyjątkowo duże uszy, z których jedno było oklapnięte.
– W czym mogę…
Stworzenie nie zdążyło dokończyć zdania, bo
zostało potraktowane przez Jacka solidnym kopniakiem w głowę. Poszybowało przez
pół pomieszczenia. Zatrzymała je dopiero noga od stołu, w którą uderzył z dość
dużą siłą. Z ust skrzata wydobył się cichy pisk. Jednak po chwili umilkł, jakby
nie wiedział, czy wolno mu się odezwać. Szybko stanął na nogach i patrzył z
wyczekiwaniem na swojego pana. Szkarłatna strużka krwi spływała mu ze skroni i
powodowała powstawanie plam na serwetce stołowej, którą miał na sobie.
– Co się tak gapisz, ścierwo? Przynieś nam
butelkę najlepszej whisky. Tylko szybko!
Skrzat ukłonił się nisko, plamiąc przy tym
własną krwią parkiet w salonie. Zaraz potem zniknął, jakby chciał uniknąć
kolejnego ciosu.
W pomieszczeniu znów zapanowała cisza
przerywana jedynie dźwiękiem kroków Jacka. Po chwili przy stole zmaterializował
się skrzat, niosąc srebrną tacę, na której znajdowała się pełna butelka trunku
i dwie kryształowe szklaneczki.
– Co tak długo, skrzacie?! – krzyknął
mężczyzna i wyrzucił go z pomieszczenia kolejnym kopniakiem.
Usiadł na fotelu naprzeciwko mnie i
napełnił szklaneczki. Swoją opróżnił za jednym razem, po czym wzdrygnął się.
– Dlaczego to zrobiłeś? – spytałem, chcąc
przerwać ciężką i nieprzyjemną ciszę. Za długo czekałem aż sam się odezwie.
Zaczynałem się niecierpliwić. W końcu sam chciał ze mną porozmawiać, a teraz
zamykał się w sobie i próbował upić. Nie miałem zamiaru zmarnować całego dnia.
– Jak to dlaczego?! Co za głupie pytanie!
Zabiłem tę dziewczynę, bo taki był rozkaz Czarnego Pana. Ty zamordowałeś trzy
osoby… Jestem beznadziejny – zakończył zrezygnowany i wypił jeszcze jedną
szklaneczkę trunku. I w czym miało mu to niby pomóc?
– Nie o to pytałem. Dlaczego zostałeś
śmierciożercą? – dodałem, widząc niezrozumienie w jego spojrzeniu.
– Ach, o to.
Zgarbił się. Miałem wrażenie, że chciał
stać się mniejszy, niezauważony. Liczył na to, że zniknie z tego pomieszczenia
i znajdzie się w lepszym świecie. Świecie, który nie istnieje.
– Nie mogłem sprzeciwić się ojcu –
wymamrotał zawstydzony.
– Dlatego postanowiłeś przyjąć pracę w
Ministerstwie Magii? Jack, miałeś większe ambicje.
– Praca w Urzędzie Patentów Absurdalnych
nie jest taka zła – skłamał dość mało przekonująco.
Zaśmiał się nerwowo. Był załamany. Z
łatwością mogłem wyczytać z jego twarzy smutek i zmęczenie całą tą sytuacją.
Zabrano mu marzenia, nie dając w zamian nic poza bólem, cierpieniem i wyrzutami
sumienia. W tamtej chwili zrobiło mi się go żal. Odebrano mu wszystko, obdarto
do naga i nie pozostawiono nawet nędznego łachmanu do okrycia. A zrobiła mu to
jego własna rodzina. Ludzie, którzy powinni go wspierać i kochać.
Byliśmy do siebie podobni. Oboje doznaliśmy
krzywdy ze strony ojca – tyrana.
– Sam pomyśl, jakby to wyglądało.
Śmierciożerca pracujący w Mungu.
Z jego ust wydobył się niekontrolowany
śmiech. Śmiech szaleńca. Czy tym się powoli stawaliśmy?
– Severusie, jeszcze nie upadłem tak nisko.
Bóg mi na to nie pozwolił. Nie, Czarny Pan mógłby to wykorzystać i zamiast leczyć
ludzi pozorowałbym ich śmierć. Tym zajmował się stary Lestrange przed śmiercią.
Teraz nikt nie zajął jeszcze jego miejsca. Bellatriks i Rudolf próbowali, ale
nie udało im się przejść przez szkolenie.
Wzdrygnąłem się na samą myśl o tym. To było
okrutne, pozbawione chociażby najmniejszej cząstki człowieczeństwa.
– Nie musisz jednak ślepo wykonywać poleceń
ojca – drążyłem temat. – Możesz uwolnić się od niego. Żyć własnym życiem.
Jack prychnął. Gwałtownie wstał z fotela i
podszedł do okna. Nie patrzył na mnie, jakby chciał ukryć wszystkie targające
nim emocje. Bezskutecznie.
– Musiałbym go zabić. Jemu nie można się
przeciwstawiać.
Nastała chwila milczenia, jakby zastanawiał
się nad czymś. Może potrzebował chwili, aby przemyśleć to, co mu powiedziałem.
– Nie jestem w stanie tego zrobić. Nie
jestem taki jak ty. Matka zabiła się przez niego. Wypiła truciznę. Wolałbym już
zrobić to, co ona, zakończyć to popieprzone życie. Do gorszego piekła już nie
trafię, a na przebaczenie ze strony Boga nie mam co liczyć. Mordercy nie
zasługują na życie wieczne. Nie próbujesz mnie powstrzymać, Severusie? – dodał
po chwili.
– Nie – powiedziałem zimno i beznamiętnie,
co kompletnie wyprowadziło go z równowagi. – Zrobisz, co będziesz chciał. Twoja
sprawa, twoje życie. Ale zachowasz się wtedy jak tchórz i nic tym nie
osiągniesz. Tyran pozostanie.
– Łatwo ci mówić. Wolałbym urodzić się w
innym ciele, w innym czasie. Nawet wolałbym być mugolem. Szkoda, że nie
istnieje reinkarnacja. Ale nawet wtedy nie mógłbym liczyć na łaskawość Boga.
Mam za dużo krwi na rękach.
Wzdrygnął się na samo wspomnienie o tym.
Niepotrzebnie do tego wracał, gdyż poczułem zimny dreszcz na ciele. Oni byli
tacy młodzi…
– Mogę sporządzić dla niego truciznę. Nie
zorientuje się.
Jack odwrócił się w moją stronę. Jego oczy
rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów.
– Chcesz, abym zamordował własnego ojca? –
Każde słowo wypowiadał powoli i ostrożnie, nie wierząc, że wydobywają się z
jego ust.
– Mogę ci dać narzędzie do zabicia tyrana,
który cię ogranicza, który doprowadził do śmierci twojej matki, który wpakował
cię w to gówno. Wtedy ty będziesz głową rodziny. Będziesz wolny.
– Tym się teraz zajmujesz, prawda?
Sporządzasz i sprzedajesz te
narzędzia.
– Tak.
– Nie masz wyrzutów sumienia?
– Nie, to nie moja sprawa, co ludzie z tym
robią.
Jack powoli osunął się na wcześniej
zajmowany przez siebie fotel. Drżącymi dłońmi nalał sobie jeszcze jedną
szklaneczkę trunku i wypił. Odczekałem chwilę aż trochę się uspokoi.
– O czym chciałeś ze mną porozmawiać, Jack?
– Nadal ze sobą jesteście, prawda? Ty i
Morrigan – dodał, widząc moją zdziwioną minę.
– Tak i nic ci do tego.
Nagle wszystkie komórki mojego ciała
przebudziły się z leniwego letargu i stanęły w gotowości, jak żołnierze
czekajmy na rozkazy generała. Byłem przygotowany na konfrontację. Niech
spróbuje powiedzieć chociaż jedno słowo za dużo, a pożałuje tego i to bardzo.
– Obawiałem się, że tak zareagujesz.
– Co?! O czym ty, do cholery, mówisz?
– Zakochałeś się w niej – odparł z pogardą
w głosie.
– I? To chyba rzecz ludzka, prawda? Nikt mi
tego nie zabroni!
Usta Jacka wygięły się w krzywym i
ironicznym uśmiechu. Czy on za dużo wypił i teraz mówił takie brednie?
– Nie, nikt ci tego nie zabroni. Ale
powiedziałeś kiedyś, że miłość jest ślepa. I teraz cię zaślepiła. Potrafisz
obiektywnie, z zachowaniem dystansu i bezbłędnie ocenić każdą sytuację, każdą
osobę. Jak na ironię z wyjątkiem tej, przy której powinieneś zachować wyjątkową
ostrożność. Czego chce w zamian? Jaką bajkę ci opowiedziała?
– Jesteś zazdrosny, bo nikogo nie masz –
wycedziłem przez zaciśnięte zęby. – Morrigan się zmieniła.
Jack wybuchnął śmiechem. Nie wytrzymałem
tego. Budziła się mnie wściekłość, która gwałtownie opanowała całe ciało i
nadal miała mało. Chciała wydostać się na powierzchnię, rozpętać chaos.
Zanim Jack zdążył zareagować wyjąłem
różdżkę i przycisnąłem mu ją do gardła.
– Niech to w końcu do ciebie dotrze. Ona
nie jest taka, jak wszyscy myślą. Jest ze mną we wszystkim szczera. I kocha
mnie.
Nie kryłem w moim głosie groźby. Chciałem,
aby się bał, aby wiedział, że nie zawaham się użyć wobec niego klątwy. Jack
zamilkł, niechętnie odsunąłem różdżkę od jego gardła. Nie potrafiłem jej
schować i nadal trzymałem ją mocno w zaciśniętej dłoni.
– Wiem, że nie jesteśmy przyjaciółmi. Znamy
się od ponad siedmiu lat, mieszkaliśmy w tym samym dormitorium. Wiem, że to za
mało, ale pozwól sobie pomóc. Miałeś tylko jedną przyjaciółkę i, mimo tego kim
ona jest, żałuję, że tak to się skończyło.
Spojrzałem na niego zdziwiony. On mówił tak
o Lily? To jakiś absurd! Chciał zadać mi ból, wspominając te tragiczne
wydarzenia z przeszłości i dobrze się przy tym bawić? Wiedziałem, że był do
tego zdolny. Wszyscy nosiliśmy maski.
– Wiem, że jej byś posłuchał, a
przynajmniej przemyślał to, co by powiedziała. Nie jestem nią i nigdy nie będę.
Wątpię, aby ktokolwiek zastąpił pustkę po niej. Lecz i tak wysłuchasz, co mam
ci do powiedzenia, chociażbym miał użyć siły.
– Nie mam zamiaru tracić czasu na brednie i
kłamstwa zazdrośnika – warknąłem.
– Tchórzysz przed prawdą? – Złośliwy
uśmieszek nie znikał z jego twarzy.
– I kto to mówi? Który z nas myśli o
samobójstwie? Kto tak naprawdę jest pieprzonym tchórzem?
Chciałem rzucić na niego jakieś zaklęcie,
sprawić, by ten grymas zadowolenia zniknął z jego twarzy. Lecz nagle zorientowałem
się, że nie mogłem poruszyć ręką. Nie byłem w stanie ruszyć żadną częścią
mojego ciała. Jakby ktoś zamroził każdą moją komórkę. Próbowałem zmusić moje
mięśnie do chociażby najmniejszego ruchu, wytężałem całą siłę woli i umysłu,
chcąc złamać opór, czymkolwiek był. Wszystko na próżno. Nadal trwałem w
bezruchu.
– Jak? – wydusiłem z siebie, patrząc z
wściekłością na Jacka.
Na szczęście mogłem mówić. Mężczyzna nie
odwrócił wzroku.
– Przepraszam, że musiałem się do tego
posunąć, Severusie, ale inaczej byś mnie nie posłuchał.
Po jego zachowaniu, gestach i tonie głosu
odniosłem wrażenie, że naprawdę tego żałował. Czy on oszalał? Czy zazdrość
spotęgowana alkoholem owładnęła nim tak bardzo, że był w stanie posunąć się do
wszystkiego?
– Jak to zrobiłeś?
Próbowałem grać na zwłokę. Miałem nadzieję,
że niewidzialne więzy w końcu mnie puszczą.
– To nie ja. Za tobą stoi Bulp – odparł
lekko zirytowany. – Skrzaty domowe to naprawdę fascynujące stworzenia. Nie
zdajemy sobie sprawy z ich mocy, potencjału i wiecznej uległości. Uświadomił
mnie o tym dopiero Regulus Black. Aż dziwne, że taki świr jak on przejmuje się
tymi stworzeniami. Mówił o nich, jakby miały uczucia.
– Mów, co masz i skończmy to – przerwałem
mu zniecierpliwiony. Skoro nie miałem szans na uwolnienie się, to chciałem jak
najszybciej to zakończyć.
Wszystkie mięśnie mi zdrętwiały. Nie miałem
zamiaru stać jak jakiś idiota i słuchać wywodu na temat skrzatów i zwierzeń
Regulusa Blacka.
– Jak chcesz. Znam Morrigan dłużej od
ciebie…
– Nie zaczynaj znów o tym!
– Silencio.
Przykro mi, że musiałem cię uciszyć, ale przynajmniej teraz nie będziesz mi
przerywać i szybciej cię puszczę.
Czułem się coraz bardziej bezradny. Nie
dość, że nie mogłem się poruszyć, to teraz żaden dźwięk nie mógł wydobyć się z
moich ust.
Jack zamyślił się na chwilę. Zapewne
zastanawiał się nad dalszym ciągiem bzdur o Morrigan.
– Wiem jaka jest naprawdę. Z zewnątrz to
olśniewająco piękna kobieta. Nie ma żadnej, nawet najmniejszej, skazy, ale ty
musisz o tym wiedzieć lepiej ode mnie. Jednak w środku to zepsuta i zgniła
poczwara. Nie ma w niej nic dobrego. Własne dobro stawia nad dobro innych,
chociaż czasem obie strony dobrze na tym układzie wychodzą. Ona nie jest zdolna
do miłości, Severusie. Nie potrafi bezinteresownie obdarzyć drugiego człowieka
ciepłym uczuciem. Jedyne co kocha, to pieniądze i prestiż. To zimna i
bezwzględna suka. Jej reputacja w Hogwarcie wcale nie była wyssana z palca.
Uwielbia zabawiać się z mężczyznami, ranić ich. Nie twierdzę, że ze wszystkimi
od razu się pieprzy. Tego zaszczytu mogą dostąpić jedynie nieliczni
szczęśliwcy; przy reszcie zadowala się złamanym sercem. Miała zostać moją żoną.
Gdy ukończyłem trzynaście lat, nasi ojcowie chcieli ogłosić zaręczyny, ale
matka się nie zgodziła, za co jestem jej dozgonnie wdzięczny. Teraz zapewne też
ma jakiegoś narzeczonego. Nie wiem jakie ma plany wobec ciebie. Może po prostu
jesteś jej chwilową zabawką, z którą może się dobrze zabawić w łóżku. Przecież
zapewne pieprzycie się w takich gospodach, w których nikt JEJ nie rozpozna, prawda?
A dlaczego? Bo mogłaby ucierpieć jej reputacja arystokratki. Zaproponuj jej
małżeństwo. Jeżeli naprawdę cię kocha, w co wątpię, to się zgodzi i będziecie
mogli skończyć ten cyrk i walczyć o swoje. Ale wątpię, aby ona kiedykolwiek
chciała się z kimś związać na stałe. To dziwka, której nic nie zmieni. Przemyśl
to, nie chciałbym, abyś wpakował się w kolejną sytuację bez wyjścia. Bulp, puść
go.
Czucie w mięśniach gwałtownie powróciło.
Potrzebowałem chwili, aby dojść do siebie. Znów mogłem się ruszać i mówić.
– Everate
Stati! – krzyknąłem. Wpakowałem w to zaklęcie całą swoją wściekłość.
Pod wpływem zaklęcia Jack poszybował na
drugą stronę pokoju, uderzając w jakąś ogromną wazę, która pod wpływem impetu
roztrzaskała się na drobne kawałki. Z jego skroni i policzka zaczęły płynąć
strużki krwi.
Nikt nie będzie obrażać Morrigan. Nikt! A
jeżeli ten sukinsyn sądził coś innego, to był w błędzie. Wiedziałem, że ona się
zmieniła, czułem to. Była wobec mnie szczera. Jej gest i słowa to nie fałsz i
obłuda, to nie gra. I żaden zazdrosny i szalony idiota nie wmówi mi nic innego!
Jack chyba faktycznie postradał zmysły, nie podołał służbie u Czarnego Pana.
Wypaliło to jego psychikę i zdrowe zmysły.
– Ciesz się, że cię nie zabiję. Ale spróbuj
powiedzieć jeszcze raz coś podobnego, a nie będę już taki łagodny.
To nie była groźba z mojej strony, lecz
obietnica. Wiedziałem, że byłbym do tego zdolny, że zrobiłbym to.
Odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z
pomieszczenia. Skrzat domowy nie zareagował, stał niewzruszony, czekając na dalsze
rozkazy.
Wszyscy nosimy maski, lecz Jackowi
Avery’emu pozostało już tylko szaleństwo.
~ * ~
To najdłuższa notka jaką napisałam. Zajęła prawie osiem
stron w Wordzie. Aż sama jestem pod wrażeniem, tak nieskromnie mówiąc. To jest
pierwsze wspomnienie, które napisałam po rozpoczęciu się wakacji. Sama nie
wiem, o czym wtedy myślałam, bo już zupełnie nic z niego nie pamiętałam i kilka
rzeczy nadawało się do poprawki.
W tym tygodniu jakoś szczególnie dopisywała mi wena i
chęci. Napisałam aż trzy nowe notki. Normalnie, to jakiś mój rekord. Chyba
wyjazdy dobrze człowiekowi robią. Szkoda tylko, że przepisywać nie chce mi się
z taką samą chęcią. Ale aż mnie radość rozpiera, gdy opisuję to, do czego
chciałam dojść gdy zaczynałam.
Notka z dedykacją dla Chloe, bo wiem, że lubiłaś
Avery’ego, a ostatnio wcale się nie pojawiał. Oraz za opowiadanie „W
czekoladzie”, które dogłębnie na mnie wpłynęło.
Pozdrawiam :)
Ciekawa notka. Podobała mi się zwłaszca ta część z Averym. Lubię tą postać, trochę mi jej zawsze było szkoda. Mam wrażenie, że gdyby nie ojciec tyran, życie Jacka byłoby zupełnie inne. Może lepsze? Ciekawi mnie tylko czy w jego słowach nie kryła się odrobina prawdy. W końcu Morrigan to dość zagadkowa postać, trudno ją ocenić. Początek szaleństwa? Czy ja wiem? Może w każdym człowieku kryje się nutka szaleństwa, ale na skutek wielu wydarzeń i emocji uaktywnia się ona? Nie mogę się doczekać, jak zakończy się wątek z Morrigan. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA więc Morrigan jest zła, od razu wiedziałam, że jest zła do szpiku kości, o! Nigdy jej nie polubiłam, była mi obojętna. Rozdział był baaardzo długi ;D Ale ok, u ciebie mi to jakoś nie przeszkadza. Szkoda mi tej pary na ulicy... Masakra, nie umiałabym tak. Sev musi być twardy, ale musi też przejrzeć na oczy, Na pewno z tą laską jest coś nie tak, a on niech wierzy kumplowi. o!
OdpowiedzUsuń[ostatnihorkruks]
Hm, ciekawa historia - kocha Lily, ale jest z Morrigan, którą także kocha... Może czegoś nie rozumiem?... Jestem bardzo ciekawa czy Morrigan rzeczywiście jest taka jak ją opisuje Avery, czy też może nie. Czekam na dalszy ciąg!
OdpowiedzUsuń[lovely-black-magic]
Przez całe to opowiadanie raczej lubiłam Avery'ego, a teraz już nie wiem, co o nim myśleć. Namieszał mi w głowie i kompletnie już nie mam pojęcia, jak naprawdę jest Morrigan, czy taka, jak powiedział, czy może z jakiegoś powodu nakłamał o niej. No dobrze, Severus przejmuje się tym, że zabija, ale po co aż tak? To tylko mugole. No, oprócz tej szlamy, no i właśnie, tu się nasuwa pytanie: te jej dzieci to naprawdę nie mają żadnej mocy, czy Sev nazwał ich mugolskimi, bo ich ojciec to mugol?
OdpowiedzUsuńI znowu nie wiem co mam napisać. Często mi się to zdarza zwłaszcza ostatnio. Dlaczego nie może uwolnić się od Lily? Czy Morrigan naprawdę jest aż tak zła? I jeszcze ci ludzie którzy stracili życie. O wiele za wcześnie.
OdpowiedzUsuńOj, a mnie się wydaje, że Avery może mieć rację. Nie wiem, co w niej siedzi. Owszem, wydaje się bardzo autentyczna, ale... No nie wiem. W każdym razie Severus w tej notce... Gdybym z nim rozmawiała, to byśmy się pokłócili xD Nie zgadzałam się z nim wielu sprawach, jak na przykład tej z rodzicami Jacka. Myślę, że morderstwo jego ojca w tym przypadku niewiele by zmieniło. Człowiek, który w wieku osiemnastu [a może już więcej? nie jestem ogarnięta, w jakim są teraz wieku, zresztą mniejsza] nie ma własnego zdania i siły przebicia... Byłoby mu trudniej, a może tak samo trudno jak obecnie, funkcjonować w świecie. Tacy ludzie potrzebują stałego przewodnictwa.
OdpowiedzUsuńZabójstwo pary zakochanych było dość orkutne, ale... Widać w tym trochę romantyzmu. Umarli razem, urocze.
Wzmianki o Lily mnie irytowały, cała Lily mnie irytuje. W ogóle nie mam dziś nastroju na żadne romantyczne rzeczy, dlatego też obrona Morrigan przez Severusa nie wzbudziła we mnie żadnych emocji poza politowaniem. Chciałabym, żeby jakikolwiek facet tak zawzięcie bronił swojej dziewczyny. Fakt, Snape nie jest zwykłym facetem.
Nie martw się, po prostu mam dziś taki niemiły nastrój, bywa.
Ponadto zastanowiłam się nad kwestią wiary w tym rozdziale. Zwykle zastanawiało mnie czy czarodzieje wierzą w Boga, choć wydawało mi się to nieco wątpliwe. Nigdy też nie było wzmianki o czymś takim, dlatego ja wolę unikać tej kwestii xD Moim zdaniem czarodzieje i wiara w jednego Boga... Bądź co bądź chrześcijaństwo i magia - to się nie łączy. Mam swoją wersję dlaczego, ale nie będę tego tu pisać, nie na ten temat tu powinnam pisać, no nie? :) W każdym razie zastanowiła mnie ta wiara Jacka w jakiekolwiek bóstwo.
I wcale nie uważam, że Jack jest obłąkany. Nie aż tak. A nawet jeśli... lubię opowieści o psycholach [ależ wyznanie].
Pozdrawiam
[silver-doe] [violent-storm]
No, przeczytałam:) Kiedy już przeczytałam całą notkę, sprawdziłam, czy jest naprawdę tak długa, jak stwierdziłaś i... rzeczywiście jest bardzo długa, a nawet tego nie odczułam, tak szybko mi się czytało.
OdpowiedzUsuńJej, to chyba jest jeden z najbardziej pesymistycznych rozdziałów, jakie dotąd pojawiły się na tym blogu! Chyba naprawdę ci wszyscy śmierciożercy po jakimś czasie swojej "funkcji" u boku Czarnego Pana popadają w szaleństwo, a dziki śmiech Avery' ego to zaledwie namiastka tego szaleństwa! Kurczę, zaskoczyła mnie opowieść Jacka o Morrigan. Jeśli to, co powiedział jest prawdą, i jeśli Morrigan zamierza w końcu skrzywdzić Severusa, porzucić go jak zabawkę, to cholernie mi przykro, bo zdążyłam ją polubić...
Znalazłam jeden błąd:
"Ulica na pierwszy rzut oka wydawał się całkowicie pusta." - wydawała
No i to wszystko. Pozdrawiam serdecznie:)
Jestem pod wrażeniem, jak doskonale namąciłaś tą notką, czytelnikowi w głowie. Chociaż nie przepadam za Morrigan, (bo wierzę w bezwarunkową miłość Severusa do Lily) to uwierzyłam, że jest dobra. Sposób w jaki odnosiła się do Seva sugerował, że na prawdę jej na nim zależy i że jest nieszczęśliwa przez swoich rodziców. Zwłaszcza, że jak dobrze pamiętam to Snape poznał jej ojca, więc to nie było do końca tak, że się kryła z ich związkiem. To czego się dowiadujemy od Avery'ego stawia ją w zupełnie innym świetle i nie wiemy czy to co mówi to rzeczywiście prawda, bo może przez niego przemawiać zazdrość i gniew, ale z kolei upór z jakim chciał przekazać Snape'owi to co wie, wskazuje, że chce go przed nią ochronić, ale jest jeszcze jedna sprawa. Jak sam powiedział nie są przyjaciółmi, mieszkali tylko razem w dormitorium, więc dlaczego tak mu zależy na ochronie Severusa? Czyżby podzielanie losu śmierciożercy zacieśniało stosunki? Avery wiele stracił w moich oczach za to jak potraktował swojego skrzata domowego. Rozumiem, że był zły i chciał się wyżyć, ale żeby tak kopać. Mógł go przez to zabić i mieć kolejną krew na rękach, ale może skrzaty w tej kwestii się nie liczą. Gdyby nie to było by mi go żal, za to że przejmuje się swoimi złymi czynami i że w to wszystko wciągnął go własny ojciec.
OdpowiedzUsuńNiecierpliwej niż dotąd czekam na kolejny rozdział, aby poznać odpowiedzi na dręczące pytanie, które ta notka nasuwa. Najbardziej mnie zaciekawia czy Severus rzeczywiście się Morrigan oświadczy :D To by było przyznam ciekawe, zwłaszcza reakcja dziewczyny.
Dziękuję, że mnie powiadamiasz o każdym nowym Wspomnieniu, bo mimo, że rzadko komentuję to czytam Twojego bloga.
Pozdrawiam.
Rozdział rzeczywiście długi, ale czytając go wcale tego nie odczułam. Na początku myślałam, że ta zakochana para to Lily i James ;) Jeśli chodzi o Avery'ego to myślę, ze jest po prostu zazdrosny. Ciekawe jest to, że Severus kocha i Lily i Morrigan ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życze dalszej weny ;)
Dziękuję za miły komentarz na pain-and-hate.blog.onet.pl .
OdpowiedzUsuńJa również czytam twojego bloga , tylko jakoś zwykle go nie komentowała . najwyraźniej z powodu lenistwa , a ze mnie paskudnie leniwa osóbka . aktywnością fizyczną nie grzeszę .
lubię Twój blog . czytało mi się go gładziutko . lubię takie alternatywy na tle blogów potterowskich ^^
Hej, hej, hej.
OdpowiedzUsuńCzyżbyś o mnie zapomniała? Nie poinformowałaś mnie o NN ^ ^ Ale wybaczam, bo zarówno długością, jak i treścią notki mnie udobruchałaś. Jak zwykle czytało się wszystko lekko i przyjemnie ;3
Morigan... Przekupujesz mnie jednak tylko tym, że Sev nadal myśli o Lilce. ;D
śliczny szablon <3 Uwielbiam ten wątek z Mrocznym Znakiem ;P
Pozdrawiam,
Leszczyna [dowiesc-niewinnosci]
PS. Wybacz, że tak krótko, ale komentarz z telefonu... :/
Wspaniałe wspomnienie, zdecydowanie jedno z najlepszych. A długość idealna ;)
OdpowiedzUsuńKolejne morderstwa, tym razem także dzieci i ta zupełnie niewinna para... Straszne to było... Dwoje zakochanych, niewinnych ludzi...
Wolę nie wiedzieć, jak czuli się obaj, Sev i Jack, choć nie potrafię im współczuć. Nie musieli iść tą drogą...
Choć nie, szkoda mi Jacka, ale ze względu na ojca. I śmierć matki. Musiał mieć okropne życie...
To, co powiedział o Morrigan bardzo mnie zastanawia. Co do narzeczonego, od dawna się zastanawiałam, czy jej rodzina nie wybrała dla niej już kogoś i czy ten ktoś nie jest już oficjalnie klandydatem na jej męża. Nie pasuje mi tylko, że zabrała Snape'a na ślub Malfoya.... Chociaż, może chciała go ośmieszyć? Sama nie wiem.
Ach, no i sprawa Lily. Nie dziwię się, że o niej nie zapomina i zastanawiam się, co by było, gdyby naprawdę stanęli na przeciwko siebie... Ona i James na przeciwko Severusa i innych śmierciożerców. Zabiłby Pottera a potem siebie? I skazał na śmierć w rozpaczy z rąk kogoś innego? A może od razu zabiłby się i zachował jak tchórz? A może by ją bronił? Eh, jest tyle opcji, a ja odbiegam od tematu, wybacz ;)
Mam nadzieję, że nowy odcinek pojawi się szybko, bardzo mnie ciekawi, co będzie dalej.
Pozdrawiam serdecznie! :)
Wspaniały rozdział! Naprawdę nie mogłam się oderwać. Podziwiam miłość Severusa do Morrigan i mam nadzieję, że jednak słowa Jacka nie okażą się prawdą. NIe do końca jestem przekonana do postaci Morrigan. Właśnie, dawno jej nie było ;) Dosżłaś do mistrzostwa w opisywaniu rozterek początkującego mordercy. Czyżbyś miała coś do ukrycia? ^ ^ Strasznie żal mi tej młodej pary, niewinnych ludzi, których musieli zabić. Jack powinien zabić ojca, jestem za tym! Niech się uwolni i żyje jak zawsze marzył. Czekam na ciąg dalszy i podziwiam Twoją systematyczność w pisaniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Severus chyba zaczyna się gubić w swoich uczuciach. Szkoda mi go, bo kocha Lily, ale próbuje to wymówić i kocha Morrigan, co z kolei próbuje sobie Wmówić xD Zawiłe ^^ Avery chyba próbuje mu pomóc z całego serca :D względnie to Avery kocha Morrigan i mógł wymyślić takie coś, żeby Sev z nią zerwał. Ale kto ich tam wie? Sami nie wiedzą. Zaczynają wariować :D Dobra, kończę ^^
OdpowiedzUsuń8 stron w Wordzie ! Gratulacje. Ze wstydem przyznaję, że nigdy nie napisałam tak długiej notki. Muszę Cię o coś zapytać. Czy nie jest Ci trochę trudno opisywać uczucia Severusa? Tzn. chodzi o to, czy nie jest trudno opisywać uczucia chłopaka, będąc przeciwną płcią ? Kiedyś próbowałam napisać takie opowiadanie, ale moje plany legły w gruzach, ponieważ nie wychodziło mi naturalnie. Może kiedyś mi się jeszcze uda. Co do rozdziału, jak zawsze mi sie podoba. Jednak najbardziej podobało mi się to, że napisałaś strasznie długą notkę, a ja w ani jednym momencie się nie nudziłam. Myślę, że Jack ma racje. Zawsze wiedziałam, że w Morrigan jest coś podejrzanego. Powinnaś zasłużyć na więcej poleconych, bo bardzo podoba mi się jak opisałaś kolejne morderstwa. Czas na sprawiedliwość. Piszę do onetu i nikt mnie nie powstrzyma . Pozdrawiam. [ wygrany-przegrywa ]
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny, co tu dużo pisać ;)). Najbardziej podobała mi się ta część z Averym :D
OdpowiedzUsuńA ja się ciągle zastanawiam nad Morrigan... To dla mnie taka tajemnicza postać, sama nie wiem dlaczego ;D
Pozdrawiam! I weny! < 33
A mnie jakoś to nie przekonało.
OdpowiedzUsuńNie wiem skąd to przeczucie, ale jestem prawie pewna, że Jack nie jest zazdrosny o Morrigan. Powiedział z grubsza, co o niej myśli, nie zachowywał się jak psycho/zazdrośnik. Gdyby rzeczywiście tak było, nie krępowałby się przed zamordowaniem Severusa, póki był niezdolny do samoobrony. I tu pojawia się znak zapytania: dlaczego tak mu zależy na szczęściu Severusa? Czy to nie jest podejrzane, że śmierciożerca chce pomóc śmierciożercy? Bez względu na powiązania rodzinne, czy sentymenty z lat szkolnych, słudzy Voldemorta myśleli przede wszystkim o sobie, o tym, żeby to im było dobrze. Ciekawe, co się za tym kryje... Nie szkoda mi Jacka. Syriusz doskonale wykreował ludzi takich jak on: jak chcesz poznać człowieka, zobacz jak traktuje podwładnych, a nie równych sobie. Miał rację. Sposób, w jaki traktował swojego domowego skrzaty był karykodną zbrodnią. Haha, zaczynam popierać WESZ Hermiony ; )
Bardzo fajna notka ;*
Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jest to jedna z twoich najlepszych notek. Severus jest tutaj taki... uczuciowy w stosunku do panny M. Zastanawia mnie, dlaczego zareagował tak na to, co mówił Avery... Przecież znał naturę Morrigan wcześniej, przed związaniem się z nią... Okej, może i Snape się zakochał, ale nie zmienia to faktu, że nie powinien tak reagować.
OdpowiedzUsuńRównież nie podlega wątpliwości to, że Avery nie powinien używać skrzata do wiązania swoich gości, co to to nie!
Mimo, że nie jest to pierwsza notka, w której Severus zabija, to nadal nie mogę uwierzyć, że to robi... Zabili razem całą rodzinę, dodatkowo jeszcze dwóch, Bogu ducha winnych, mugoli, którzy po prostu spacerowali sobie wieczorem...
A z tym przepisywaniem rozdziałów, to współczuję. Będąc w poprzednim tygodniu w Anglii, sama napisałam w zeszycie dwa, czy trzy rozdziały. Zeszyt leży głęboko w torbie (której jeszcze nie rozpakowałam) i jęczy, prosząc o wyciągnięcie, a mi się po prostu... nie chce!
P.S - Byłabym wdzięczna za wpisanie się do księgi powiadamiań, jeśli nadal chcesz być osobową powiadamianą o nowych notkach. To z pewnością pomoże mi uregulować linki ;)
Pozdrawiam!
{mrs-zabini.blog.onet.p}
Alex vel Nicky
Właśnie zauważyłam, że to najdłuższa notka, ale w życiu bym nie przypuściła, że ma aż 8 stron w Wordzie. No cóż, nie ma się czym martwić. Cieszę się, iż wena Cię nie opuszcza, bo to oznacza wiele nowości ;)
OdpowiedzUsuńA teraz coś na temat rozdziału. Spodobał mi się bardzo. Co prawda był zupełnie pokręcony, ale właśnie ta inność nadała mu magii. Co ja w ogóle piszę? Ale dalej. Jestem ciekawa, co teraz bd z Morrigan. Czy Jack mówił prawdę? Czy Snape to sprawdzi, prosząc ją o rękę? Już się nie mogę doczekać ciągu dalszego...
Severus wciąż myśli o Lily. Wierzę, że na pewno trudno mu uwierzyć w to, że mogą się kiedyś tam spotkać na polu bitwy stojąc po przeciwnych stronach, ale teraz, kiedy ma Morrigan... Nie powinien się przejmować. Powinien zrozumieć, że Lily już nigdy nie będzie jego. Tak będzie dla niego lepiej. Byle tylko Morrigan go nie skrzywdziła. Nie wybaczyłabym jej tego. A jak na razie bardzo lubię tę postać ;)
Na razie nie przychodzi mi nic więcej do głowy, tak więc żegnam się i pozdrawiam :*
Na wstępie bardzo przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale ostatnio jakoś nie wyrabiam się z opiniami na bierząco, a po za tym chyba wręcze sobie samozwańczą nagrodę Nobla za wejście na bloga i jakimś cudem dotarcie do opcji "skomentuj" naprawdę nie wiem, co się z tym onetem dzieje! To tak notka, bardzo mi się podobała, a szczególnie, to jak pokazujesz tą silną osobowość Severusa w porównaniu z innymi takimi jak np. Jack Avery, scena w domu tego drugiegu po prostu świetna, jednak musi być coś na rzeczy z tą Morrigan skoro Jack stwierdził, że Lily to jedyna prawdziwa i bliska Snape'owi osoba, czyli może się okazać, że czarnowłosa cały czas gra, a Seva naprawdę zaślepia miłość, no cóż miłość bywa okrutna, ale bardzo jestem ciekawa jak to wszystko rozwiążesz. Ech, Severus znowu zaczyna myśleć co raz bardziej o Lily, jak to znajomo brzmi zginęli młodo, a chłopak jej bronił, Mistrz Eliksirów chyba nawet się nie spodziewa, że za niedługo tak to bd wyglądało w przypadku Potterów zginą młodo za miłość i dziecko, które kochali, a które stanie się jedyną pamiątką po nich. Pozdrawiam i do następnego:), chyba tym razem mi się udało wstawić!:)
OdpowiedzUsuńA ja odnoszę subiektywne wrażenie, że Avery ma rację. No a przynajmniej wywołał w Severusie niepokój. Kto wie, może Snape poprosi Morrigan o rękę? Chociaż... z drugiej strony to byłoby dziwne bo on chyba jednak coś jeszcze czuje do Lily.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
[wystarczy-krok]
Nareszcie miałam chwile i przeczytałam wszystkie wspomnienia. :)
OdpowiedzUsuńTy masz po prostu talent!
A jeśli chodzi o to wspomnienie (wiem, że wcześniejszych nie komentowałam, ale zbyt mnie pochłonęło czytanie) to sadzę, że dobrze zrobił Severus, uderzając zaklęciem. Choć może to prawda? Może Morrigan naprawdę taka jest?
Bardzo mnie ciekawi, kto teraz jest jej narzeczonym, bo tak jakoś wyobraziłam sobie jak Severus z tym kimś walczy!
I ciekawi mnie też, czy jego matka się dowie, że jest śmierciożercą.
Masz bardzo ładny szablon :)
Nie mogę się doczekać dalszych wspomnień.
Dziękuję ślicznie za dedykację. :* Avery, Avery... Lubię go, co poradzić. A ten dzisiejszy "wyskok" i powiedzenie prawdy o Morrigan (prawdy, a może nie - sama już nie wiem) nie były dla mnie niczym złym. Chciał tylko ostrzec Severusa. Ech... Coś mi się wydaje, że ta miłość naprawdę go zaślepia. Oby nie skończyło się to źle. Dla innych, bo on sam średnio mnie interesuje. Wciąż za nim nie przepadam, ale Morrigan, jakby nie było, lubię. Chociaż coraz silniej czuję, że ona coś knuje. Najpierw wrażenie Severusa, że coś ukrywa, potem jej dziwne zachowanie, to, że pan Deldago posądza go o gwałt córki, no a teraz słowa Avery'ego. Mam nadzieję, że sprawa niebawem się wyjaśni, inaczej złożę zażalenie do... No, nie wiem gdzie, ale moja cierpliwość jest na wyczerpaniu. Tak czy siak, kara dla Jacka niesłuszna.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, cieszę się, że Snape wciąż myśli o Lily, i to intensywniej niż przedtem. Niech sobie kocha Morrigan, ale o Evans nie sposób zapomnieć. A co do tej pary, to w pierwszej chwili byłam pewna (czy może raczej miałam nadzieję), że to Lily i James. Jakaś walka między nimi a Snapem byłaby ciekawa.
GRatuluję przypływu weny i mam nadzieję, że się zmobilizujesz i wklepiesz wszystko na dysk komputera. :) A z tego już tylko krok do publikacji na blogu, czyż nie?
Pozdrawiam serdecznie.
Wybacz, dopiero teraz komentuję :( brak czasu. Rozdział bardzo fajny widać było, że Lily wiele znaczy dla Severusa, morderstwo na mugolach i zakochanej parze ^^ początek szaleństwa :D śliczny szablon :D u mnie notka pojawi się jutro lub jeszcze dzisiaj. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńej, a tu też nie miałam miejscówki? Nie no, zal jakiś. Idę po loda. Notka fajna. Avery głupieje? Nie... to Sevcio jest głupi i naiwny. Baba go oszukuje? Ech... faceci.
OdpowiedzUsuńJa wierzę w Mor. Ta rozmowa Seva i Avery'ego, a szczególnie wyznania tego ostatniego były poruszające.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za nieobecność. Miałam "blogową depresję". ;) Ale dwa rozdziały już zdążyłam nadrobić.
OdpowiedzUsuńSev zaczyna mnie przerażać. Przecież on właśnie z zimną krwią zabił całą rodzinę! W Święta Bożego Narodzenia! Rozumiem, że nie miał wyjścia, ale... Przy pierwszym zadaniu posiadał chociaż wyrzuty sumienia, a teraz... Zachował się okropnie. Podzielał te same poglądy, co Czarny Pan, jak gdyby mówił jego ustami. I jak mógł zabić tą zakochaną parę? Jak mógł to zrobić znając ich uczucie, sam doznając miłości? Dlaczego nie uciekli ? Dlaczego czekali, aż ujawnią się im ich twarze? Prawda jest okropna, ale Snape zaczyna być marionetką Voldemorta . A strach przed cierpieniem pod wpływem zaklęcia sprawia, że staje się egoistyczny, nie myśli o tym, że krzywdzi innych, skupia się wyłącznie na tym, jaką on dostanie karę, jeśli nie wykona zadania. Każdy by się bał. Ale to był jego wybór, z własnej woli wybrał bycie Śmierciożercą. Przecież wiedział, że żeby stać się tym potworem trzeba pozbawić siebie człowieczeństwa.Czy Sev właśnie traci ludzkie uczucia?
Lily w Zakonie Feniksa? Robi się bardzo ciekawie. Czy Snape będzie musiał stawić jej czoła? Mam nadzieje, że nie, bo tragicznie skończyłoby się to z pewnością tylko dla niego. Dlaczego Sev nie może o niej zapomnieć?! Ona strasznie mnie zaczyna denerwować.Dobrze, że niedługo wychodzi za Jamesa. Ciekawe czy zaprosi Sev'a na ślub... Chociaż po urządzeniu balu w Hogwarcie stwierdziłaś, że już nigdy się za takie coś nie zabierzesz, no ale może jakaś mała szansa jest. ;)
Och, i został jeszcze Avery. Zaczynam mieć coraz więcej wątpliwości do Morrigan... Jej ojciec wspominał coś o narzeczonym, a teraz jeszcze Jack ostrzega Snape'a. Jakoś lubię ją tak jakby trochę mniej... Jednak liczmy na to, iż Sev się nie myli. :)
Szablon jest mroczny i taki mi się podoba, choć nie mam odwagi patrzeć na Severusa... ;)
Współczuje Ci, że musisz czytać te moje wywody na temat Severusa. ;D Ale tak jakoś mi się zebrało. :)
W wolnej chwili zapraszam do siebie na rozdział 8. :)
[marionetka-losu] :)
Biedni mugole, biedny skrzat i biedny Sev:) Mam nadzieję, że Jack nie mówił prawdy o Morrigan, bo zdążyłam ją już polubić i nie chcę żeby zlamała serce Sevovi ;)
OdpowiedzUsuń