Tylko dwie rzeczy są
nieskończone: wszechświat i ludzka głupota. Chociaż, co do tego pierwszego nie
mam pewności…
Albert Einstein
4 września 1978
Czas był niemiłosierny. Nie leczył ran. Nie
pozwalał zapomnieć.
Co noc powracały do mnie koszmary o morzu
krwi i martwych ciałach najbliższych mi osób. Co dzień musiałem patrzeć na
załamaną matkę, która starała się zachowywać normalnie. Przypominać sobie o
tym, co jej zrobiłem, zaślepiony własnymi ambicjami.
Gdybym wiedział wcześniej…
Tylko czy coś by to zmieniło, czy
potrafiłbym się wtedy przeciwstawić Czarnemu Panu? Czy nie wykonałbym rozkazu?
Cholera! To było dla mnie za trudne!
Dlaczego matka nigdy słowem nie wspomniała o własnej przeszłości?
Ja naprawdę nie chciałam jej skrzywdzić…
Robiłam to dla jej dobra… Nie
musiała się tobą wyręczać, plamić cudzych rąk moją krwią. *
Co się stało? Co
spowodowało, że, z tego, co wywnioskowałem, tak mocna przyjaźń została
przerwana? Co było przyczyną tego rozłamu, rozstania na tak wiele lat? Jednak
dalsza troska o tą drugą i pamięć pozostały…
Jak i gdzie się
poznały? Co je łączyło? Tysiące pytań i zero odpowiedzi. Same wątpliwości, nie
dające spokoju. I tylko jedna wskazówka, która równie dobrze może okazać się
nic niewartym błędnym tropem, mamrotaniem szaleńca.
Raist.
Musiał to być
jakiś mężczyzna. Ktoś, kogo matka kiedyś znała, kto był dla niej ważny, liczył
się w jej życiu. Ktoś, kogo już nie było. Zostawił ją tak, jak inni przyjaciele
z młodości. Pozostała sama i nadal wypłakiwała sobie za nimi oczy i martwiła
się o nich. Nie miała już nikogo, tylko ulotne, mgliste wspomnienia, utracone
pamiątki, podarte zdjęcia.
Dlaczego to
wszystko musiało spotkać mnie? Dlaczego moje życie musiało być takie
skomplikowane, usiane niezliczonymi i niekończącymi się przeszkodami? Coraz
trudniejszymi do pokonania, bezpowrotnie pochłaniającymi w ciemną otchłań
rozpaczy. A może egzystencja każdego człowieka taka była, a nie tylko moja?
Może to ja nie potrafiłem tego dostrzec, zapatrzony w siebie, borykający się z
własnymi problemami.
Niewłaściwe
wybory, decyzje, czyny, z których nie można było się już wycofać, tylko dalej
brnąć w to bagno. Pogrążyć się jeszcze bardziej w błocie życia codziennego i
utknąć na zawsze w jego ruchomych piaskach.
Nie, pozostawała
jeszcze śmierć…
~ * ~
Ciemnoszare
chmury przesłoniły nieskazitelny błękit nieba i słońce. Olbrzymia kula ognista,
gdyby mogła, uciekłaby jak najdalej od tego miejsca. Wolałaby zostawić ten nic
niewarty mroczny świat i znaleźć sobie inny. Taki, w którym nadzieja jeszcze
nie wygasła, gdzie nadal pozostawała w bohaterskich, ludzkich sercach gotowych
walczyć o dobro, o wolność, o życie. Ale to już nie był ten świat…
Pogoda
odzwierciedlała mój ponury nastrój. Brakowało tylko burzy, ale kto wie, może
natura będzie dla mnie dzisiaj łaskawa i pojawią się błyskawice, wichura i
ulewa. Szaleńcza walka w moim wnętrzu objawi się wszystkim. Obłąkańcze żywioły
zaczną sprzyjać Czarnemu Panu w jego misji zniszczenia tego zawszonego świata.
Ulica Pokątna
także nie poprawiała mi nastroju. Zmieniła się od czasu, gdy byłem tu po raz
ostatni. W dniu, w którym zobaczyłem tą wspaniałą książkę na wystawie Esów i
Floresów. Książkę, która już nic nie była warta, bo w podzięce za nią
roztrzaskałem serce ukochanej matki. Ulotne marzenia… Ulotne nadzieje…
Nieliczne sklepy
zostały otwarte. Większość właścicieli wolała siedzieć ukryta w domach.
Niektórzy nie mieli do czego wracać.
Pokątna powoli
popadała w ruinę. Coraz większa ilość sklepów powoli zaczynała zmieniać się w
kamienne bloki z powybijanymi szybami, drzwiami zabitymi deskami, pustymi,
mrocznymi wystawami, na których kiedyś kolorowy towar zachęcał do zakupu.
Rozpoczął się
już rok szkolny, więc tylko nieliczni czarodzieje przychodzili na Pokątną.
Zazwyczaj byli to desperaci, samobójcy, śmierciożercy lub ci zmierzający do
jednej z bocznych uliczek, w których rozwijał się handel czarnomagicznymi
przedmiotami.
Szli tam, gdzie
teraz ja.
Zmierzałem w
stronę ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Tam pracowałem od połowy lipca. W sklepie
Fireforge’a, gdzie sprzedawano eliksiry. Lecz Ministerstwo Magii nie wiedziało,
że właściciel dorobił się fortuny nielegalnie sprzedając trucizny. Nie
potrafili na niego nic znaleźć i nic mu udowodnić. Głównie po to przychodzili
do niego potencjalni klienci. Zwykłe eliksiry były tylko przykrywką. Tym się
właśnie zajmowałem; haniebną pracą, mającą na celu dostarczanie narzędzi do
mordowania innych. Bo po co komuś trucizny? Przecież nie na koty.
Nie miałem
innego wyjścia, a przynajmniej tak sobie próbowałem to wmówić. Za wszelką cenę
musiałem pomóc matce. I znów ją okłamać… Mówiłem jej, że dostałem pracę w
aptece na Pokątnej. Nie znała prawdy i nigdy nie zamierzałem jej powiedzieć.
Wolałem, aby żyła w nieświadomości. Dla niej było to lepsze, bo wiem, że nie
zniosłaby starty syna. Kłamstwa były dla niej teraz lepszym rozwiązaniem,
musiała stanąć na nogi i znów zacząć normalnie funkcjonować.
Jednak w
ostatnich dniach najbardziej zaskoczyło mnie zachowanie mugola. Był
zadziwiająco spokojny jak na niego, nie wszczynał awantur. Zdarzały się takie
dni, gdy znikał na wiele godzin, ale zawsze wracał wtedy trzeźwy do domu. Nie
wiedziałem skąd ta dziwna, zapewne chwilowa, zmiana. Czy to cisza przed burzą?
A może po prostu sprawiało mu radość napawanie się smutkiem matki? Mogłem założyć
się o moją książkę z eliksirów, że na pewno to drugie. A gdy nie widziałem
dolewał oliwy do ognia, ranił jej psychikę jeszcze bardziej. Sukinsyn, zapłaci
mi za to!
Zbliżałem się do
bocznej uliczki, która prowadziła na ulicę Śmiertelnego Nokturnu. Wtedy go
zobaczyłem. Szedł z naprzeciwka z wysoko uniesioną głową, w lśniącej,
aksamitnej, ciemnozielonej szacie. Wyniosły i zarozumiały mężczyzna, którego
miałem nadzieję nie oglądać w najbliższym czasie. Lecz ostatnio od perfidnego
losu nie dostawałem tego, czego chciałem. Wszystko szło nie tak, jakbym znalazł
się na pechowej pozycji szachownicy życia.
– Dzień dobry, panie Delgado – powiedziałem
wyjątkowo grzecznie.
Musiałem zachować pozory. Morrigan by tego
chciała. Wolałbym powiedzieć mu, co o nim myślę, pokazać na co mnie stać,
odpłacić się za to, co mówił na weselu Lucjusza. Lecz musiałem się opanować, to
nie było dobre rozwiązanie w obecnej sytuacji. Musiałem stłumić złość, a
przynajmniej postarać się. Kolejna maska…
– Śmiesz się do mnie odzywać, smarkaczu? –
odparł wyniosłym tonem, jakby myślał, że zrobi to na mnie jakiekolwiek wrażenie.
Jego słowa zupełnie zbiły mnie z pantałyku.
Nie byłem na to przygotowany, zupełnie nie tego się spodziewałem. Jak miałem
teraz zachować spokój? Nikt nie będzie mnie obrażać! Już minęły te dni, gdy
bezkarnie pozwalałem na pomiatanie sobą. Teraz czasy się zmieniły. Ja się
zmieniłem i już nigdy nie pozwolę na powrót do tego, co było. Nie po to tyle
przeszedłem w ostatnich dniach, aby teraz to zmarnować.
– Słucham? – Nie starałem się już zachować
grzecznego tonu. Niech wie, że nie ma do czynienia z jakimś słabym, uległym
pieskiem arystokratów. Nie będę się przed nim płaszczyć ani lizać mu butów.
– To co słyszałeś. Myślisz, że nie wiem, co
się dzieje za moimi plecami, smarkaczu?
– Nie życzę sobie, aby ktoś mnie obrażał.
Nie kryłem groźby i wściekłości w tonie
mojego głosu. Coś się we mnie obudziło, chciało wyjść na wolność, zadać ból,
zniszczyć. Instynktownie sięgnąłem po różdżkę, znajdującą się w kieszeni. Mocno
zacisnąłem na niej palce, w razie potrzeby z łatwością ją wyciągnę. Mężczyzna
nie zwrócił na ten gest najmniejszej uwagi.
– Mam prawo mówić i robić to, co mi się
podoba.
– Ach, tak – rzekłem z jadem w głosie, nie
miałem już zamiaru go ukrywać. – A kto dał panu taką władzę? Bo własne ego się
nie liczy. Nie ma pan prawa obrażać innych i im rozkazywać. Nie jestem pana
skrzatem domowym. I nie będę słuchać zapatrzonych w siebie i własne pieniądze
głupców, którzy nie dostrzegają tego, co dzieje się wokół nich.
– Jak śmiesz!
Żyła na jego skroni zaczęła niebezpiecznie
pulsować. Na twarzy pojawiły się szkarłatne plamy. Z tego, co wywnioskowałem,
nie przywykł do tego, że ktoś mu się stawiał. Uważał siebie za najlepszego, za
nadczłowieka, stojącego nad innymi. Najwyższy czas na lekcję życia. Niech wie,
że świat nie kręci się wokół niego.
– Myślisz, że nie wiem, co zrobiłeś mojej
córce, gdy pieprzyłeś ją bez jej woli? Ona nie chce cię znać.
Co?! Te słowa wyprowadziły mnie z
równowagi. Czyżby ten durny skrzat domowy nas zdradził? A może mieli ich więcej
i inny o wszystkim doniósł? Nie, to nie pewność przez niego przemawiała.
Przejrzenie jego wspomnień potwierdziło moje przekonanie. O niczym nie
wiedział. Kłamał. A na dodatek głupiec nie potrafił zablokować swoich myśli przed
intruzem. Ba, nawet nie zorientował się, że spenetrowałem jego umysł. I on
chciał zajść daleko? Ta arystokratyczna wesz?
– Nie mam pojęcia o czym pan mówi. –
Cieszyłem się, że nie wyszedłem z roli, że nadal miałem na twarzy maskę
obojętności. – Ale jeżeli będę mieć ochotę na seks z pana córką, to z chęcią to
zrobię.
– Ona ma już narzeczonego.
– Ona ma prawo do własnego życia, do bycia
z tym, z kim chce, a nie do grania według pańskich chorych zasad. Ona nie jest
marionetką!
Żyła na skroni pana Delgado pulsowała w
szybkim tempie. W jego oczach błyszczały gniewne ogniki. Nie był przyzwyczajony
do tego, że ktoś mu się stawia, lekceważy jego zdanie, jego własne, urojone
prawo.
– Taki szczeniak i śmieć nieczystej krwi
jak ty nie będzie mi dyktował, co mam robić! – wykrzyknął, plując śliną na
wszystkie strony.
Złośliwy grymas pojawił się na jego twarzy.
Niezbyt prędkim ruchem wyjął swoją różdżkę zza pazuchy. Byłem na to
przygotowany i szybciej zdołałem wyciągnąć własną z kieszeni. Staliśmy
naprzeciwko siebie, mierząc się gniewnymi spojrzeniami. Każdy z nas celował
swoją różdżką w drugiego. Żałowałem, że na Pokątnej nie ma ruchu. Może wtedy
oprzytomniałby i zrezygnował z własnego upokorzenia. Chyba że zaliczał się do
idiotów, którzy zawsze musieli postawić na swoim.
Starałem się zachować spokój na twarzy. Po
co miałem się denerwować z powodu takiego idioty? Moje zachowanie spowodowało u
niego jeszcze większą wściekłość. Zapewne traktował moje zachowanie jako
bezczelne wobec jego osoby. Niech sobie myśli, co chce. Nie obchodzi mnie to.
– Nie sądzi pan, że lepiej zrezygnować z
tego głupiego pomysłu? I tak pokonam pana w walce, więc po co ma się pan
ośmieszyć – rzekłem z ironią.
Dobrze się bawiłem, wyprowadzając go z
równowagi, pchając go do tego pojedynku, by pokazać mu, który z nas był lepszym
czarodziejem. Chciałem, aby dotarło do niego, że czystość krwi nie była równa z
umiejętnościami i talentem. Chciałem, aby cierpiał za to, co zrobił swojej
córce.
Morrigan, wybacz mi, ale nie pozwolę, by
ktoś znów mnie tak traktował. Już nigdy nie powtórzy się sytuacja z Hogwartu.
Nigdy! Zadbam o to, nawet jeżeli miałbym sobie narobić jeszcze większą liczbę
wrogów.
– Drętwota!
– Usłyszałem w odpowiedzi. Szybko zablokowałem zaklęcie prostą tarczą. – Jestem
lepszym i bardziej doświadczonym od ciebie czarodziejem, szczeniaku.
– Już to słyszałem. Nie potrafi pan
wymyślić nic nowego? Jest to za trudne dla takiego ograniczonego umysłu?
To całkowicie wyprowadziło go z równowagi.
Zaczął rzucać we mnie wszystkie zaklęcia, które przyszły mu na myśl, nie
zastanawiając się nad ich konsekwencjami. Blokowałem je bez większego trudu.
Nie mogłem uwierzyć, że ten głupiec reprezentuje tak niski poziom. Był gorszy
nawet od Mulcibera.
Zastanawiałem się, czy tak jest zawsze, czy
to wściekłość uderzyła mu do głowy, pozbawiając zdolności logicznego myślenia.
Lub w ogóle nie potrafił myśleć, co było bardziej prawdopodobne. Możliwe, że
nigdy nie potrafił dobrze walczyć, a zaklęcia nie były jego mocną stroną.
Cały pojedynek był śmiesznie prosty.
Rozgrzewka, nic więcej. Nie musiałem się wcale męczyć, wystarczyły najprostsze
tarcze, by powstrzymać jego nieudolne ataki. Czasem nawet tarcza nie była
potrzebna, bo zaklęcie zostało źle wycelowane i śmigało w sporej odległości ode
mnie, by uderzyć w jakiś zrujnowany budynek.
Najwyższy czas skończyć tą żenadę. Nie
mogłem się spóźnić do pracy.
Expelliarmus! – pomyślałem.
Różdżka pana Delgado wyleciała w powietrze,
znikając w mroku opuszczonego sklepu. Mężczyzna nie przejął się zbytnio utratą
broni i zaczął nacierać na mnie z pięściami jak zwykły mugol. Niektórzy nie
wiedzą, kiedy należy powiedzieć dość.
Petrificus
Totalus.
Ręce mężczyzny przylgnęły do boków. Nogi
złączyły się razem. Całe ciało zesztywniało. Zachwiał się i upadł na wznak na
okurzony chodnik. Brud powoli zaczął przywierać do spoconego ciała mężczyzny.
Po kamieniach zaczęła płynąć szkarłatna ciecz. Najwyraźniej musiał skaleczyć
się w głowę po upadku. Trudno.
– Zapamiętaj sobie, że Morrigan jest wolną
i dorosłą kobietą. Ma prawo robić to, co chce i ułożyć sobie życie po swojemu.
Nie utrzymałem nerwów na wodzy i kopnąłem
go jeszcze w twarz. Usłyszałem pęknięcie kości. Z nosa zaczęła płynąć krew,
zalewając usta i brudząc nieskazitelnie czystą szatę.
Odszedłem zostawiając go tak. Niedługo
zapewne ktoś go znajdzie i pomoże mu licząc na nagrodę od bogatego arystokraty.
A może najpierw natrafią na niego śmierciożercy? Westchnąłem z rezygnacją.
Takiego szczęścia w życiu nie miałem.
Mogłem mieć tylko nadzieję, że gdy Morrigan
dowie się o całym zajściu nie będzie na mnie wściekła. Nie chciałem doprowadzić
do kolejnych kłótni i nieporozumień. Pragnąłem być z nią szczęśliwy. Oby to
wydarzenie niczego między nami nie zmieniło. Przecież zrobiłem to dla niej…
~ * ~
I jest kolejne wspomnienie. Ostatnie, które pisałam w
maju. Jako moje postanowienie wakacyjne zadecydowałam, że codziennie przeznaczę
godzinę lub dwie na pisanie. Jak na razie mi wychodzi i w ostatnim tygodniu
napisałam wspomnienie 31. Mam nadzieję, że wytrwam w tym.
Notka z dedykacją dla Wilo.
Pozdrawiam :)
Oooo kurde. Morrrigan się wścieknie, jestem tego pewna. Martwię się nawet czy nie zostawi Severusa, to bardzo prawdopodobne. Ja bym się wściekła, nawet jeśli mój tata byłby świnią, chyba, że byłby straszną... No dobra, nie ważne;p
OdpowiedzUsuńAle tych wspomnień już napisałaś dużo! A ja jakoś nie mogę się zebrać i napisać...Eh.
Rysunki bardzo ładne, masz talent dziewczyno.
Z niecierpliwością czekam na następne wspomnienie, mogę się założyć, że będzie się działo... ;)
ej no... nie dodał się! teraz będzie głupszy.
OdpowiedzUsuńCo powie Morrigan? Czemu Twój Severus jest dziwny? Jak zachowa się Delgado przy następnym spotkaniu z Severusem (jeśli tak owe będzie)? Czy ministerstwo dowie się kto go pokiereszował? No i kim na Boga jest Raist? Tego dowiemy się może w najbliższych odcinkach.
No i masz głupi komentarz. A ogólnie, to czemu nie napisałaś jak Severusek tworzy eliksir w sklepie? To miało przecież być...
Pozdrawiam i korzystając ze sposobności zapraszam na here-we-go.
No i teraz jeszcze bardziej widać jak Severus żałuje tego co zrobił. Ciekawa jestem co to za koleś o którym mówiła jego matka. I ogólnie jestem ciekawa jej historii.
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć taki sklep z eliksirami. Severus robi tam eliksiry, tak? Czy tylko je sprzedaje?
A ten ojciec Morrigan jest naprawdę chamski ( jak każdy arystokrata ) , bardzo dobrze, że Snape go tak załatwił.
Widziałam twoje rysunki - są naprawdę świetne :D
Pozdrawiam .
P.S. zapraszam na mojego nowego bloga - http://historia-panny-potter.blog.onet.pl/
Niedługo będzie prolog .
Nie wiem dlaczego, ale bardzo szybko czytało mi się ten rozdział:) Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że między Severusem a ojcem Morrigan dojdzie do pojedynku. Wiedziałam, że między nimi nie będzie przyjaźni i, że Delgado gardzi Snape'm, ale i tak jestem zaskoczona.
OdpowiedzUsuńEch, jak zwykle, przykro mi z powodu Severusa. Biedny, ciągle trafia mu się jakieś nieszczęście:( Rzeczywiście, sama też doszłam do wniosku, że gdyby Eileen więcej opowiedziała synowi o swojej przeszłości, to może nie doszłoby do zabójstwa Juliet... Sama już nie wiem...
Ten nowy szablon jest cudowny! Dzieło Elfaby? Skąd są te obrazki na nagłówku, a zwłaszcza ta ręka z Mrocznym Znakiem? Jestem zachwycona tym nagłówkiem!
Nowe rysunki w galerii również mi się spodobały, zwłaszcza ten z Gohanem. Mam sentyment do anime i mang. Właściwie, obejrzałam tylko kilka odcinków Dragon Ball, i to wieki temu, w dzieciństwie, więc niewiele pamiętam, a wtedy jeszcze nie szalałam za anime i mangami, ale i tak uśmiecham się na widok każdej postaci z anime:P
Pozdrawiam:)
Ciekawe czy Eileen powie Severusowi cokolwiek o swojej przeszłości. I co kombinuje Tobiasz? Czyżby to faktycznie była cisza przed burzą?
OdpowiedzUsuńCo do pana Deldago, ech, nienawidzę takich ludzi co mają się za nie wiadomo kogo tylko dlatego, że w kieszeni brzęczy trochę więcej forsy. Morrigan jednak będzie zła na Severusa, tak mi się wydaje. W końcu to jej ojciec.
Dlaczego ja mam przeczucie, że po tym pojedynku coś się zepsuje między Severusem i Morrigan? Albo jej rodzice będą próbowali zabronić im się spotykać? No dlaczego?
OdpowiedzUsuńCiekawe, kogo też ojciec Morrigan upatrzył sobie na jej narzeczonego. Oczywiście, jak to ja, mam już swoją teorię na ten temat, ale to tylko moje wynaturzenia.
Sevvy ma pracę! Cudownie! A dlaczego nie mógł normalnie powiedzieć Eileen, że sprzedaje eliksiry? I nie potrzebnie ma te wyrzuty sumienia. Ani trucizn nie używa, ani siłą nikomu nie wciska i chyba też ich nie robi. No więc niby gdzie tu jego wina? A jak ktoś zadźga kogoś widelcem, to co, zwali winę na sprzedawcę sztućców?
Eileen nie powinna tak się przejmować tą Juliet. Co to za przyjaciółka, która zostawia ją w tak trudnej sytuacji? Niech się schowa! Ta kobieta stworzyła potwora, nie zasługuje na sentyment ze strony Eileen, którą bez wahania mogłabym nazwać cudotwórcą (gdyby nie była kobietą ^^).
No no no, Severus się rozkręca ;D Chociaż jego wręcz rozpaczliwe zapewnienia, że już nie pozwoli 'pluć sobie w twarz', że tak zacytuję sobie Rotę, sa trochę jak śpiew tonącego. Aczkolwiek wg mnie to bardzo pasuje do sylwetki, jaką przedstawiasz :)
OdpowiedzUsuńOj, coś mi się wydaje, że Morrigan nie będzie zadowolona z takiego rozwoju sytuacji. Szlachetność szlachetnością, ale to jej ojciec ;p
Co nie zmienia faktu, że podoba mi się zmiana Snape'a xD
[silver-doe] [violent-storm]
Odcinek bardzo mi się podobał, podobnie jak szablon.
OdpowiedzUsuńWciąż bardzo mnie intryguje sprawa matki Jamesa i matki Severusa. Nie mogę się doczekać, aż się to wyjaśni.
Dobrze, że Severus znalazł pracę, choć szkoda, że właśnie taką. Tak naprawdę przyczyniał się do coraz większej liczby zabójstw.
To, jak zareagował na ojca Morrigan mnie się podobało, ale mam dziwne przeczucie, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Zastanawiam się, co powie Morrigan, kiedy się o tym dowie, w końcu jej ojciec na pewno całą historię ubarwi, a może zabierze córkę gdzieś daleko... Rozwinięcia tej kwestii też się nie mogę doczekać ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Nikt nie ma prawa , decydować za Morrigan, Severus dobrze zrobił. Postąpiłam bym tak samo. Bardzo ciekawy rozdział , uwielbiam twój styl pisania ! :D , już nie mogę się doczekać jak zareaguje dziewczyna xd no i co zrobi Severus :d , pozdrawiam i życzę weny , której jak widzę nie brakuje ^^
OdpowiedzUsuńOjej, rozdział z dedykacją dla mnie? Nie zasłużyłam sobie, ale bardzo dziękuję! ; )
OdpowiedzUsuńJak Ty pędzisz z nowymi postami! Zazdroszczę wytrwałości. Wiesz, że poniekąd nie mogłam przyjąć do wiadomości faktu, że Severus postawił się ojcu Morrigan? Ja na jego miejscu pewnie postąpiłabym tak samo, ale... czy nie było to zbyt ryzykowne? Stanął na niepewnej krawędzi. Czy Morrigan mu wybaczy? A może ojciec nikomu nie zdradzi swojej emocjonalnej przegranej? Przecież pokonał go mieszaniec! Dla zadufanego w sobie arystokraty to istna tragedia. I bardzo dobrze, ktoś w końcu pokazał mu, gdzie jest jego miejsce. Wątpię jednak, by się z tym pogodził. Pewnie zapragnie zemsty. Zresztą, zaskoczysz nas jeszcze nie raz, jestem przekonana, że będzie warto! Pozdrawiam Serdecznie! ;*
Przepraszam, że dopiero teraz przeczytałam i komentuję, ale ostatnio nie miałam na to czasu. Nawet pisanie nowego rozdziału na mojego bloga przełożyłam na czas bliżej nieokreślony.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o rozdział, to uważam, że Severus dobrze robi nie mówiąc matce prawdy gdzie pracuję i że jest śmierciożercą. Miałaby kolejne zmartwienia na głowie. Moim zdaniem dobrze, że Severus przed wykonaniem zadania nie wiedział że Juliet przyjaźniła sie z jego matką, bo mógłby nie wykonać zadania i narażać się Voldemortowi.
Podoba mi się, że Severus stanął w obronie Morrigan, chociaż złamał nos jej ojcu. Mam nadzieję że pan Delgado chociaż trochę zrozumiał i że Morrigan nie będzie zła kiedy sie dowie co się stało.
Pozdrawiam i życzę weny ;)
Tak się zbieram do tego komentarza, zbieram, i zebrać się nie mogę. Wakacje zdecydowanie źle na mnie działają. Jak zwykle o tej porze roku nic mi się nie chce. Ale dobra, pokonałam lenistwo i oto jestem.
OdpowiedzUsuńSeverusie, brawo. Nie sądziłam, że mógłby postawić się ojcu Morrigan i tak jej bronić, a tu proszę. Nie, żebym go polubiła, aczkolwiek poczułam do niego pewną sympatię. Podoba mi się jego zachowanie i to, jak się zmienia.
Miałam też nadzieję, że zacznie szukać czegoś, co ma związek z tajemniczą przyjaźnią jego matki i pani Potter. Ech, moja cierpliwość jest wystawiona na ciężką próbę. Jaenelle, mam nadzieję, że o tym wiesz. ;)
Jak zwykle mi się podobało. I zazdroszczę tej nieco burzowej pogody w opowiadaniu, u mnie za oknem niestety upał.
Pozdrawiam.
Rozdział bardzo mi się podobał:), a Severus jeszcze bardziej. Trzeba przyznać, że ma chłopak charakterek, pokazał facetowi, że nie zawsze czysta krew oznacza bycie lepszym, a po za tym można być bogatym nie tylko pod względem majątku, ale tak jak Sev duchowo i doświadczeniowo, martwi mnie tylko jedna rzecz skoro Snape zauważył, że facet blefuje z swoją córką o seksie, to dlaczego dał taki przykład, czyżby Morrigan nie była aż taka kochana wobec Seva na jaką wygląda?, to się okaże:). Najgorsze jest jednak to jak on cierpi ponieważ odebrał matce przyjaciółkę i cały czas musi okłamywać swoją rodzicielkę, dla jej dobra:(, och, teraz myśli, że jedynym jego miejscem pracy może być Noktrun, a tu życie go akurat, chyba tylko raz zaskoczy szczęśliwie i bd nauczycielem:). Pojedynek też mi się bardzo podobał i ciekawe jak na to wszystko zareaguje sama zainteresowana czarnowłosa, czy tym razem też stanie po stronie Seva. Pozdrawiam i weny życzę:*
OdpowiedzUsuńhm przeczytalam dwa posty, bo miałam zaległości, wiec chyba i mój komentarz bedize bardzo długi ;) oczywiście, bardzo mnie zaintrygowała kwestia matki Pottera i matki Snape'a... Widać, że Jul nie była szczera wobec przyjaciółki. aczkolwiek chyba nie chodzi o ojkca Pottera, bo on miał na imię charles, prawda, nie reist? cóż, mam nadzieję że to rozwiążesz, ale nic nie zmieni faktu., że Severus - nawet jakby abrdzo chciał - usprawiedliwienia na ten mord nie znajdzie... rozumiem obietnicę samemy sobie, że nigdy jej nie powie, ale z drugiej strony chyba żeżrą go wyrzuty sumienia... potwornie ciężka sytuacja, jak z tragedii antycznej, a obawiam sie, ze bedize jeszcze gorzej/. morrigan jest bardzo silna, ale wg mnie to dziwne, że jej nie obchodzi, z jakich powodów Snape zdecydował sie zostać smierciożerca, że się na to godzi i że twierdzi, że bedzie mu pomagać, a nie próbować jakoś chronić... teraz to może późno, ale wczesniej tez takich chęci nie wyjawiała. z drugiej jednak strony severus ma w sobie coś mrocznego, myślę, że tak naprawdę nie ma poczucia włsnej wartości i chce udawadniać innym, a przede wszytskim sobie, ze wcale słaby nie ejst - o tym świadczy ten pojedynek (choć, rzecz jasna, pan Delago zachował sie okropnie...) Zastanawia mnie też, kiedty Sev zacznie uczyć w Hogwarcie, skoro już zaczął się rok szkolny... mam nadieję, ze nie długo. jego obecna praca wcale mi się nie podoba. a co do prezentu na Boże Narodzenie,to może Morrigan powinna mu dać coś z eliksirami?
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, naprawdę mi się podoba. Ma głębię ;) Zapraszam Cię na moje potterowskie opowiadanie - może będziemy się informować? Pięknie piszesz i zależy mi na tym...
OdpowiedzUsuń[lovely-black-magic]
Ty to potrafisz zaskoczyć. Naprawdę. Takiego pojedynku się nie spodziewałam. Nie jestem pewna, czy Severus dobrze zrobił, tak traktując ojca Morrigan. Boję się, że się jeszcze przez to pokłócą.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na rozdział, w którym Snape zawita do Hogwartu. Fajnie by było też wiedzieć, co się dzieje ze Snapem seniorem. Bo faktycznie, jego zachowanie budzi zainteresowanie.
Cieszę się, że masz wenę i piszesz kolejne notki. Kurczę, to jest trochę wkurzające. Ty wiesz co będzie dalej, a czytelnicy mogą się jedynie domyślać.
Pozdrawiam ;)
Ten świat rzeczywisty jest nienormalny... Chcesz usiąść i poczytać, a tu wyrywają cię od tego... grr...
OdpowiedzUsuńAle już dość o tym...:)
Rozdział FANTASTYCZNY!!!!!
Bardzo mocno podoba mi się to jak świetnie opisujesz uczucia Severusa. Tak piękne są dobrane opisy... zazdroszczę ci tego;) Pojedynek był bardzo ciekawy;) Widać że Severus już jest dobry w magii:) Coś czuję, ze jednak Morrigan może mieć do niego wyrzuty że zamroził i uderzy jego ojca, ale to tylko takie moje odczucia;)
Kończę, bo muszę mykać teraz do Elfaby;)
Życzę ci dużo wenki i do następnego;***
Pozdrawiam:*
No, błagam Cię! Powiedz nam w końcu jak to jest z tą całą Juliet! :(
OdpowiedzUsuńMoja słaba cierpliwość dłużej tego nie zniesie!
Czy mi się tak miło czytało czy ten rozdział jest jakby krótszy?
Sev w końcu stał się pewny siebie! I wydaje mi się, że teraz naprawdę go pokocham, no bo kto nie lubi takich buntowników? ;)
Dobrze, że dał tak popalić ojcu Morrigan! Należało mu się! Nienawidzę takich bogatych, dumnych z siebie idiotów.
Tylko co na to sama Morrigan? Czy podzieli moje zdanie czy będzie miała żal do Sev'a? I chwila, chwila... Co ten cały arystokrata od siedmiu boleści miał na myśli, mówiąc, że jego córka ma narzeczonego?! Po za tym, czyżby aż tak został wyprowadzony z równowagi, że z jego złotych ust wydostało się słowo: pieprzyć? :P
Coraz bardziej zaczynasz pobudzać naszą ciekawość. :)
Miałam do nadrobienia jeszcze poprzednie wspomnienie. Biedny Sev i biedna jego matka. Juliet była jej przyjaciółką? To takie smutne i tragiczne. Snape będzie miał teraz wyrzuty, gdy tylko na nią spojrzy. Jak on wytrzyma w tym domu? No i jest jeszcze pan Delagado. Jaki cham z niego, tak rzucać się, kiedy nie zna nawet podstaw walki. Kolejny głupi zadufany w sobie arystokrata, Severus dobrze zrobił, że go sam zostawił. Tylko czy Morrigan mu wybaczy? Miejmy nadzieję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wróciłam z obozu i biorę się do czytania twojego rozdziału. : ) Kurczę czasem tak się zastanawiam co by było gdyby Severus nie popełnił tego jednego błędu , nie został śmierciożercą. Wszystko potoczyłoby się inaczej. No, ale i tak Sev popełnił błędów za dużo. mam nadzieję, że teraz przynajmniej przez chwilę będzie szczęśliwy z Morrigan Nie niszcz tego tak szybko ! Sev zaangazował się już w ten związek. Ojj tak. Czekam na następne Wspomnienie. ^^
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się takiego pojedynku prędzej czy później. Zastanawiam się, co powie na to Morrigan. No i skąd to wyciszenie Tobiasza. Czyżby miało ono coś wspólnego z Juliet? Rozdział świetny, doskonale opisałaś, jakim frajerem jest ojciec Morrigan. Arystokrata od siedmiu boleści. Nieźle nwykreowałaś tą postać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO kurczę, było ostro! Mam nadzieję, że ten pojedynek nie zmieni relacji Seva i Morrigan;)
OdpowiedzUsuńNotka świetna.
Świeyn ybył ten pojedynek.
OdpowiedzUsuń