Niech ta prawda
doda ci odwagi – żadne cierpienie nie trwa wiecznie.
Epikur
31 sierpnia
1978
Po pomyślnie wykonanej misji bezzwłocznie udaliśmy się do rezydencji
Rosierów, w której nadal przebywał Czarny Pan.
Lucjusz był
zadowolony. Nie dziwiłem się mu, w końcu to on powiedział o mnie Czarnemu Panu.
Na jego konto posypią się uznania i pochwały, o ile On w ogóle był do nich zdolny. Zapewne, gdybym zawiódł nie tylko ja
bym ucierpiał, ale także Malfoy. Chociaż mógł darować sobie zadzieranie nosa.
Zachowywał się tak, jakby przed chwilą zabił samego Dumbledore’a, a nie
zastępcę szefa Departamentu Przestrzegania Prawa. O ile to on wypowiedział
mordercze zaklęcie. Przecież równie dobrze mógł stać z boku i tylko patrzeć.
Ale nie warto sobie tym zaprzątać głowę.
Natomiast
nieznany mi śmierciożerca, który w końcu zdjął maskę, to zupełnie inna
historia. Był rozczarowany. I to bardzo. Nie spodziewał się takiego obrotu
sprawy. Mogłem założyć się o moją nową książkę od eliksirów, że spodziewał się,
iż to on z Lucjuszem będą musieli dokończyć robotę, bo ja nie dam rady i
stchórzę. Zastanawiałem się ilu widział tchórzy podczas swojej służby.
Odpowiadało mi to, niech myśli sobie, że jestem nie wiadomo kim. Będzie mi wtedy
łatwiej zadrwić z Mulcibera i wspiąć się wyżej w hierarchii śmierciożerców. Z
wyrazu jego twarzy mogłem wyczytać wszystkie targające nim emocje. Nie musiałem
się nawet wysilać i stosować na nim legilimencji. Chociaż nie wiem, czy na coś
zdałyby się moje próby. Byłem tak wewnętrznie roztrzęsiony, że nawet tak proste
zaklęcie jak Alohomora mogłoby w tamtej chwili sprawić mi trudności. Za wszelką
cenę starałem się zachować maskę niewzruszonej, kamiennej twarzy. Jak do tej
pory udawało mi się bez problemów, chociaż głównie skupiałem się tylko na tym.
Chciałem jak
najszybciej znaleźć się w domu. Zamknąć się w czterech ścianach własnego pokoju
i zostać sam. Potrzebowałem samotności, musiałem sobie wszystko poukładać.
Przemyśleć to, co usłyszałem, co zrobiłem… Byłem pewien, że to wydarzenie
odciśnie trwałe piętno na mojej psychice, a to dopiero początek. Przecież na
moim koncie, na moim sumieniu miało się znaleźć znacznie więcej ofiar, więcej
krwi…
W całej tej
plątaninie myśli chciałem odnaleźć własne ja. Znów poczuć się sobą. Tylko czy
istniał jeszcze dawny Severus Snape? Czy ten niewinny człowiek nie odszedł
bezpowrotnie? Czy nie pozostawił po sobie tylko mordercy, pustego wraku, który
jak pies wykonuje polecenia innych? Kim się stałem? Chciałbym odnaleźć wewnątrz
siebie cząstkę dawnego życia. Trzymać się jej jak koła ratunkowego, by nie
zatonąć w chaosie tego, co mnie otaczało. Lecz nie potrafiłem tego zrobić,
jakby tamto ja zniknęło za murem bez drzwi lub odeszło bezpowrotnie.
Gdy
przemierzaliśmy korytarze rezydencji Rosierów marzyłem o moim wygodnym łóżku,
ciepłej pierzynie i długim śnie. Ech, marzenia ściętej głowy, już nigdy nie
będę mieć spokojnych nocy. Koszmary zaczną prześladować mnie co noc, przez
długi czas. Możliwe, że kiedyś przyzwyczaję się do morderstw i tortur, może
staną się dla mnie czymś normalnym. Ale nigdy nie zapomnę twarzy niewinnych
ofiar. Moich ofiar…
Stanęliśmy pod
monumentalnymi, kasztanowymi drzwiami ze złotą klamką. O ile taki absurd był
możliwy, to te drzwi stały się najgorszymi, jakie istniały w moim życiu.
Nienawidziłem tego przejścia prowadzącego z korytarza pełnego śmieci do
mrocznego pomieszczenia, do Niego, do
miejsca, w którym wszystko mogło przepaść, w którym mogło się skończyć moje
krótkie i bezwartościowe życie.
Nieznany
śmierciożerca pierwszy wszedł do pomieszczenia. Czy jemu się wydawało, że to on
był tu szefem? Idiota! Zapewne jakiś bogaty snob. Przecież to Lucjusz stał
wyżej w hierarchii, głównie poprzez Bellatriks, prawą rękę Czarnego Pana. Lecz
starał się z nią szybko zrównać. W końcu bogaty i bezwzględny arystokrata na
wysokim stanowisku w Ministerstwie Magii, który uwielbiał mordować i torturować
był godny stania blisko Czarnego Pana. Dziwne, że Lucjusz nie zareagował na
takie zachowanie. Chociaż, może przemówi mu do rozsądku później, przy pomocy odpowiednich metod.
Pomieszczenie
niewiele się zmieniło od czasu mojej ostatniej wizyty w tym domu. Bordowe
ściany pozbawione ozdób i potężne, czarne kotary przy oknach. Na środku pokoju
nadal stał ten sam monumentalny tron, na którym zasiadał Czarny Pan. Pod
ścianami kłębiły się postacie w ciemnych pelerynach i maskach na twarzach.
Odniosłem wrażenie, że było ich znacznie więcej niż ostatnio.
Czyżby głupia
masa ludzka czekała na rozrywkę? Może spodziewali się mojej porażki, tortur,
błagania o śmierć, a w końcu i jej samej. Zimnej, obojętnej, przyjmującej
każdego bez względu na to, kim był, przynoszącej ukojenie, zapomnienie, spokój.
A może to ja byłem przewrażliwiony? Przecież mogli przyjść tu ze zwykłej
ludzkiej ciekawości i zainteresowaniem tym nowym, różniącym się od ich
czystokrwistego towarzystwa, mężczyzną. Czy wykonał zadanie? Czy przeżyje?
Zastanawiałem się, ilu czarodziejów znalazło się kiedyś na moim miejscu. Ilu z
nich zasiliło szeregi śmierciożerców? Jak wielu zostało torturowanych,
zniszczonych, zamordowanych? Będę musiał zapytać o to Avery’ego. W końcu
wychowywał się w rodzinie śmierciożerców, więc coś musiał wiedzieć.
Nogi miałem jak
z ołowiu, jednak ostatkami siły woli zmusiłem moje bierne ciało, aby podążyło
za Lucjuszem i drugim śmierciożercą. Uklęknęliśmy przed Czarnym Panem, czekając
na jego słowa.
Znów powróciły
lęk i strach. Miałem wrażenie, że za chwilę całe moje ciało zacznie drżeć. Nie
mogłem na to pozwolić, nie mogłem okazać słabości. Nie przy najpotężniejszym
czarnoksiężniku, który mógł ze mną zrobić wszystko, co chciał. Nie przy tłumie
postaci odzianych w czarne szaty czekających na każdą moją, nawet najmniejszą,
słabość. Nie przy Mulciberze, który wykorzystałby to przeciwko mnie. Nie przy
nieznanym mi śmierciożercy, który traktował mnie z wyższością. Nie! Przed nikim
nie będę pokazywać tego, co dusi się we mnie i walczy, by wyjść na
powierzchnię. Maska. Tylko tyle mi pozostało, nieprzenikniona obojętność, która
towarzyszyła mi przy każdych codziennych czynnościach. Zaczynałem ją nawet
przybierać przy matce, gdyż nie mogłem pozwolić, by dowiedziała się, co robię.
Ona by tego nie zrozumiała, nie pochwalałaby takiej decyzji. Była zbyt dobra i
uczciwa, aby pojąć jej słuszność, aby wiedzieć, że robię to dla niej.
– Panie – przemówił
nieznany śmierciożerca. – Zadanie powiodło się Charles i Juliet Potter nie żyją
i nie będą już przeszkadzać twojej sprawie. Severus Snape zamordował kobietę
wedle twojego rozkazu.
Czarny Pan
powoli przeniósł wzrok na każdego z nas, przyglądając się nam uważnie. Jakby
chciał wyciągnąć jakieś wnioski z naszej postawy i zachowania.
– A chłopak,
ich syn? – zwrócił się do przemawiającego mężczyzny. – Co z chłopakiem,
Amycusie? – spytał ponownie, gdy nikt nie udzielał odpowiedzi.
Jego lodowaty
ton głosu mroził krew w żyłach. Miałem ochotę zatkać uszy, wyjść stamtąd,
byleby już więcej go nie słuchać.
–P–P–Panie, chłopaka nie b–b–było w d–domu – wyjąkał śmierciożerca nazwany
Amycusem.
Oni chcieli
zabić Jamesa Pottera – przemknęło mi przez myśl. – Chcieli wykończyć całą
rodzinę.
Wtedy jakaś
cząstka wewnątrz mnie, która wcale nie była mała, żałowała, że tak się nie
stało. Nagle dawne urazy z przeszłości znów wypłynęły na powierzchnię. Krzywdy,
o których starałem się bezskutecznie zapomnieć. Wielka szkoda, że on miał tyle
szczęścia, że tego wieczoru okrutny los mu sprzyjał. Dlaczego on zawsze miał
fart? Dlaczego dostawał to, co chciał? Poczułem rozczarowanie. Chciałem
zobaczyć wijącego i wrzeszczącego w agonii Pottera. Osobiście zadać mu ból,
zabić go. Z zimną krwią, bez wahania. Unieść różdżkę, wypowiedzieć mordercze
zaklęcie i widzieć jak pada martwy, jak gasną jego oczy. Dokonać zemsty. Za to
wszystko, co musiałem przez niego znosić. Za Lily…
– Carrow, czy
nie kazałem ci wybrać takiego dnia, aby wszyscy znajdowali się w domu. –
Lodowaty i złowieszczy ton głosu Czarnego Pana wyrwał mnie z zamyślenia. Czaiła
się w nim groźba, domagająca się szybkiego urzeczywistnienia.
–T–T–Tak p–p–panie, ale… – śmierciożerca drżał, nie był nawet w stanie poprawnie
zbudować i wypowiedzieć jednego zdania. Jego twarz zastygła w wyrazie
przerażenia. Oczy były szeroko otwarte, jakby za chwilę miały wyjść z orbit.
– Nie przyjmuję
wymówek, Carrow, a niepowodzenia są karane. Crucio.
Mężczyzna padł
na posadzkę. Z jego gardła wydobył się nieartykułowany wrzask. Wił się na
podłodze i krzyczał. Krzyczał. Krzyczał… Miałem wrażenie, że to się nigdy nie
skończy, będzie trwać już wiecznie. Starałem się nie zwracać uwagi na tłum
wokół nas, na Czarnego Pana patrzącego z ekscytacją na śmierciożercę. Razem z
Lucjuszem skierowaliśmy obojętny wzrok na tą wijącą się u stóp tronu larwę.
Mógł zdechnąć na tej kamiennej posadzce, było mi wszystko jedno. Przecież to
jego wina, że Pottera nie było wtedy w domu, że nie mogłem dokonać zemsty, że
nadal pozostawał poza moim zasięgiem. Z Lily…
Nie wiem ile
czasu minęło, na pewno można było liczyć go w minutach, zanim Czarny Pan cofnął
zaklęcie.
– P–P–Panie b–błagam o l–l–litość. P– P–Panie… - jęczał.
Twarz miał
mokrą od łez i potu. Czarna szata kleiła się do jego ciała, nabierając wilgoci.
Cały się trząsł, jakby nadal pozostał pod zaklęciem Cruciatus.
Oblicze
Czarnego Pana pozostawało niewzruszone, jednak z jego spojrzenia szkarłatnych
oczu mogłem wywnioskować, że był zadowolony. Jakby zależało mu na tym
płaszczeniu się u jego stóp, błaganiu o litość. Za kogo on się uważał? Za
króla? Za boga? Co to był za człowiek?
– Wstawaj,
Carrow. Obyś następnym razem mnie nie zawiódł, bo wtedy czeka cię bolesna i
bardzo powolna śmierć. Nie potrzebuję nieudolnych śmieci, nie potrafiących
wykonać prostych rozkazów. Tym bardziej, że jest wielu młodych i zdolnych,
chcących przyłączyć się do mojej potęgi, jak chociażby obecny tutaj Severus
Snape.
Carrow na
czworakach podpełzł w stronę pozostałych śmierciożerców. Żaden z nich nie
kwapił się do udzielenia pomocy. Odsuwali się od niego, jakby był nosicielem
jakiejś zakaźnej choroby.
– Podejdź,
Severusie.
Szkarłatne oczy
zwróciły się w moja stronę, jakby chciały przejrzeć mnie na wylot, roztrzaskać
serce, zgasić ostatnie iskierki dobra i nadziei, które jeszcze ostatkiem sił
tliły się we mnie.
– Nadszedł
czas, abyś dożywotnio dołączył do grona moich sług. Pamiętaj, że już nie ma
odwrotu. Za wszystkie niepowodzenia będzie cię czekać kara, za dezercję śmierć,
za sukcesy nagroda. Podejdź, Severusie.
Powoli
zbliżyłem się do tronu. Miałem sucho w ustach, bałem się tego, co mogło zaraz
nastąpić. Czego on ode mnie chciał? Czego miałem się spodziewać? Nie po raz
pierwszy, i zapewne nie ostatni, dzisiejszego dnia chciałem wrócić do domu.
Miałem już dość tego wieczoru, tej nocy, dość niepewności, ciągłej i
nieustannej grozy. Strachu, który będzie mi towarzyszyć już przez całe życie,
od którego nigdy się nie uwolnię.
– Tak, panie? –
Zmusiłem się, aby mój głos był obojętny, nie wyrażał żadnych emocji.
Byłem już
zmęczony tym wszystkim, całą tą grą. Mój umysł domagał się odpoczynku,
filtracji, usunięcia z niego niektórych myśli, odczuć, emocji, tych, których
nigdy nie powinienem poznać. Lecz było to niemożliwe… Nigdy już nie pozbędę się
tego z mojej głowy. Tak, jak widok spadającej z wieży Emily będzie prześladować
mnie do końca życia, tak dołączy teraz do niego opadające bez życia ciało
Juliet Potter. Kobiety, która skrywała jakąś tajemnicę, z którą byłem w
nieznany mi sposób powiązany. Gdybym miał więcej czasu, mógłbym dostać się do
jej umysłu i znaleźć interesujące mnie wspomnienia. Lecz oni weszli za szybko.
Dali mi za mało czasu na zabicie jej. I wątpliwości pozostaną już na zawsze, bo
nie znałem nikogo, kto mógłby wyjawić mi sekret tej kobiety.
– Podwiń lewy
rękaw. – Z zamyślenia wyrwał mnie rozkaz Czarnego Pana. Został wypowiedziany
tak lodowatym tonem, że miałem wrażenie, że temperatura w pomieszczeniu spadła
o kilka stopni. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
Więc o to
chodziło. Miałem zaraz stać się prawdziwym śmierciożercą.
Powoli uniosłem
rękaw szaty, odpiąłem guziki od mankietu czarnej koszuli i odsłoniłem
przedramię.
Miałem
wrażenie, że wszystkie te czynności wykonywałem za wolno, że za chwilę Czarny
Pan się zniecierpliwi i teraz to ja będę wić się u jego stóp jak wcześniej
Carrow.
– Na kolana.
Spełniłem jego
polecenie. Nie byłem w stanie nawet przełknąć śliny. Resztkami sił starałem się
zachować maskę obojętności. Nie mogłem zdradzić, że tak naprawdę w środku cały
trzęsę się ze strachu.
Czarny Pan
chwycił moją rękę swoimi długimi, białymi palcami. Były zimne jak lód. Jakim
cudem miał tak niską temperaturę ciała? Nie powinien normalnie funkcjonować,
może nawet żyć. Chyba że to ja, opętany przerażeniem, odczuwałem wszystko
inaczej.
Uniósł różdżkę,
jej koniec skierował na moje przedramię. Miałem wrażenie, że zgasło światło.
Przez chwilę moje oczy nie widziały nic poza ciemnością, której nie byłem w
stanie przeniknąć. Istniał tylko ból. Cierpienie, którego nie byłem w stanie
opisać. Czegoś takiego nigdy jeszcze w swoim życiu nie doświadczyłem. Czułem
się tak, jakby każda najmniejsza komórka mojego ciała płonęła żywym ogniem,
jednocześnie rozpadając się na miliardy kawałeczków. Wydawało mi się, że
wszystko trwało bez końca.
Ból. Ogień.
Cierpienie. Rozkład. Krew. Agonia.
Czy zaraz
miałem umrzeć? Czy tak to wygląda?
Ze wszystkich
sił starałem się nie krzyczeć, nie mogłem dać im tej satysfakcji.
Powoli
odzyskiwałem zdolność widzenia. Wszystko jakby zaszło mgłą, ale to i tak lepsze
niż nic. Ból pozostał, lecz nie tak dotkliwy jak wcześniej. Jednak miałem
wrażenie, że nie mam już lewej ręki. Nie odzyskałem w niej jeszcze czucia.
Skierowałem na
nią wzrok i zobaczyłem czarną czaszkę i wychodzącego z jej ust węża. Rękę
miałem całą we krwi. Z nowo powstałego piętna nadal płynęła ciepła posoka.
Mroczny Znak.
Mój Mroczny Znak. Wieczne piętno, które będzie mnie prześladować i dawać o
sobie znać przez całe życie. Nigdy się od niego nie uwolnię, pozostanie już na
zawsze.
– Koniec
dzisiejszego spotkania – oznajmił Czarny Pan. – Zgromadzimy się ponownie już
niebawem, by omówić istotne dla nas sprawy. Zostaniecie wezwani.
Cieszyłem się,
że to już koniec. Chciałem jak najszybciej wyjść z tego domu. Udać się do
osoby, która mnie rozumiała. Jedynej kobiety, przy której mogłem pokazać
wszystkie uczucia, przy której mogłem być sobą.
Więc już nie ma odwrotu. Severus stał się śmierciożercą i pozostanie nim na całe życie. Wypalony znak będzie z nim zawsze i wszędzie... Snape przeraził mnie tą chęcią zemsty, zabicia Pottera. Nie sądziłam, że jest zdolny to aż tak mocnej nienawiści. Ale to w końcu James... On go nie nienawidził z całej duszy.
OdpowiedzUsuńRozumiem nawał nauki, teraz pod koniec roku, niestety tak jest. Rozdział bardzo mi się podobał, opisy, uczucia i emocje są wspaniale przedstawione. Pozdrawiam ;D
[milosc-ron-hermiona]
Posoka... uwielbiam to słów. No i jeszcze agonia. One zawsze tak fajnie u ciebie brzmią. A teraz do rzeczy. Rozdział fajny, choć praktycznie nic si,e w nim nie działo :P Sverus dużo myślał i dostał tatuaż. Ja też jestem zła na Amycusa, że źle to wszystko ustalił, przez jego nieuwagę, ten idiota nadal stąpa po tej pięknej planecie... Wiesz o kim mówię?
OdpowiedzUsuńMój CS5 jest po polsku. Może chcesz go obie przerzucić?
PS: pozwól mi zmienić ten szablon, bo na ten co masz nie mogę patrzeć. Jak mogłam zrobić takie coś?
A zatem witamy w zacnym gronie śmierciożerców, ha! ;D Snape wydaje mi się bardzo... słaby? Jej, ten epitet strasznie do niego nie pasuje xD Haha. Mam nadzieję, że nie nastąpią żadne przeciwności i zarówno ja jak i ty dotrzemy do czasu, gdy Snape już trochę zobojętnieje na te wszystkie nieszczęścia, a będzie to istotnie mocna metamorfoza w Twoim wykonaniu ;) Wypalanie Mrocznego Znaku bardzo dobrze opisane. Generalnie rzecz biorąc: cały rozdział jest utrzymany w tym klimacie zamętu w umyśle Severusa oraz z mroczną aurą ;) Lubię to.
OdpowiedzUsuńWyłapałam 2 błędy:
Będę musiał zapytać się o to Avery’ego - bez "się"
miał fart - farta.
No. To tyle ;)
Oo, nowy szablon. Tamten był zdecydowanie lepszy, ten mi się wybitnie nie podoba. Tak nawiasem - wiesz, że tę focię Snape'a pod drzewem też kiedyś wykorzystałam u siebie? xD Ale to było dawno ;P
Ach, szkoła mnie także wykańcza, dobrze, że już niedługo koniec ;) u mnie jeszcze jakieś18 dni, ale z tego co pamiętam, ty studiujesz, a nie wiem już jak to z Wami, studentami jest ;P jakoś niedługo macie sesję, co nie?
Pozdrawiam,
Legilimencja [silver-doe]
genialna notka... przeczytyałam, jak zwykle, jednym tchem... cóż, myślałam, że ojciec Jamesa przeżyje... współczuje mu cholernie... moze w Severusie jest jeszcze jakaś nutka dobra, ale nawet Jamesowi powinien teraz choć trochę współczyć - stracił oboje rodziców... ech... Twój Voldemort zas jest bardzo dobrze opisywany... aż włos się jeży na głowie, zarówno przy opisach, jak i przy jego wypowiedcziach - są tak zimne, a między wyrazami aż czai sie okrucieństwo i chęć władzy... jestem ciekwa, co będzie dalej. Severus nieźle to rpzeszedł, jak mam byc szczera. ejstem ciekwaa, jak pokażesz jego zmianę
OdpowiedzUsuńnormalnie łaał .
OdpowiedzUsuńtzn . notka świetna .
bardzo podobały mi się te przemyślenia Severusa.
ale zdziwiło mnie to jak bardzo pragnął śmierci Pottera .
no ale nie mam się co dziwić po tym co mu zrobił .
i najbardziej podobał mi się moment kiedy Snape " dostał " mroczny znak .
to musiało strasznie wyglądać .
pozdrawiam . ;D
Rozdział jak zawsze genialny:) Wiem, że po raz kolejny sie powtórzę, jednak ciągle zachwycają mnie opisy jakie tworzysz, chcąc zapoznać nas z uczuciami towarzyszącymi Severusowi.
OdpowiedzUsuńA co do treści rozdziału.
Podziwam Severusa, że potrafi tak skrupulatnie ukrywać swoje prawdziwe uczucia, ja zawsze miałam z tym problem.
Spotkanie z Lordem Voldermotem musi być jak koszmar senny, sam fakt, że zdajesz sobie sprawę z tego, że ten mężczyzna nie ma serca skrupułów, ani nie okazuje żadnych oznak moralności.
Całe szczęście, że Jamesa nie było wtedy w domu, pomijając fakt, że lubię tą postać, to myślę, że Lily bardzo przeżyłaby tą stratę, a co za tym idzie, Severus nigdy nie wybaczyłby sobie tego, że odebrał Lily szczęście.
Z niecierpliwością czekam na dalsze wydarzenia.
Serdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę:)
Bezwzględność Voldemorta mnie przeraża! Rzeczywiście traktuje wszystkich ludzi, bez względu na to, czy są jego wysłannikami, czy nie, jak śmieci. Nigdy nie sądziłam, że wypalanie Mrocznego Znaku na ramieniu jest tak bolesne, ale tak wspaniale to opisałaś, że aż mnie ciarki po plecach przeszły.
OdpowiedzUsuńParokrotnie w tym rozdziale wspomniałaś o szkarłatnych oczach Czrnego Pana. Nie wiem czy słusznie, ale wydaje mi się, że Voldemort zyskał taki kolor oczu dopiero po powrocie, w czwartej części HP, wcześniej chyba miał normalne, ludzkie...
Znalazłam dwie literówki:
"Nie spodziewał się takiego obroty sprawy." - obrotu
"– P – P – Panie, chłopaka nie b – b – było w d –domu – wyjąkał śmierciożerca nazwany Amysusem." - Amycusem
No, to chyba wszystko z mojej strony. Pozdrawiam:)
Zacznę od tego, że nowy lay jest wprost fenomenalny! Aż zapiera dech w piersiach!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się taki mroczny klimat, który idealnie pasuje do twardej skorupy Snape'a. Oczywiście każdy mój komentarz to same pochwały, jednak nie mogę się powstrzymać by nie napisać tego powtórnie: wspaniały rozdział!
A więc Severus został prawdziwym śmierciożercą... Cóż, w końcu musiało to kiedyś nastąpić. Mam jednak nadzieję, że nie odzieje się w maskę brutalnego zabójcy... Przecież pokochał... Już sama świadomość tego pragnie mądrze zauważyć, że Severus nie jest złym człowiekiem. A przynajmniej ja będę go bronić do ostatniej kropli krwi jego ofiar (muszę przyznać, że mam obecnie hopla na jego punkcie)... Super, super, naprawdę super! Oby tak dalej ;**
Podziwiam cię, na serio! Jak ty to robisz, że potrafisz tak świetnie oddać uczucia Severusa? Szacun!
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem notka jest genialna! A więc Severus stał się już śmierciożercą... Ma już Mroczny Znak i nie ma już odwrotu... Ale wciąż czuje coś do Lily... I jak on to robi, że potrafi przybrać taką maskę obojętności, że nikt tego nie pozna... Nawet Czarny Pan...
szkoda, że nowa notka dopiero za dwa tygodnie, ale rozumiem... Szkoła - Siła wyższa... Sama tak mam ;). Ale niedługo wakacje!
Pozdrawiam. ^^
Kiedy czytałam to wspomnienie miałam wrażenie jakbym utożsamiła się z Severusem. Jak bym w danej chwili czuła to co on. Oczywiście nigdy nie zabiłam człowieka, ale gdy czytałam o tym jak on się czuję po popełnionym morderstwie miałam wrażenie, że czuł dziwną pustkę, tak jakby jego serce wyrwano, albo zamrożono. Podejrzewam, że wizja momentu gdy zabija Juliet Potter będzie mu się śniła każdej nocy, lub chociaż przez najbliższe kilkanaście nocy.
OdpowiedzUsuńPodsumowując: rozdział świetny.
Pozdrawiam ;)
Rozdział bardzo mi się podoba tak samo jak nowy szablon.:-), powtórzę się nie wiem, który już raz z kolej, ale świetnie opisujesz uczucia i emocje targające Severusem, ech, Lucjusz i ten drugi śmierciożerca tacy pewni siebie i przekonani, że to oni stoją o dużo wyżej od Snape'a ale wg mnie on stał się dla Voldemorta bardziej wartościowy nawet od Malfoy'a i mimo, że nie był bogaty liczył się bardziej, potrafił świetnie skompaktowac uczucia, aby nikt nie zerwał jego maski. Nie dziwię się, mu...zezłościł się o Jamesa w końcu miała zginąc cała rodzinna, a kto wie może CI dwaj pozwoliliby mu dokonac swojej zemsty na szkolnym wrogu. Doskonale widac jak wiele sprzeczności było w tym człowieku i naprawdę należy go podziwiac za to, że mimo wszystko potrafił chronic syna Pottera. Najbardziej przerażający jest opis, tworzenia mrocznego znaku, ja chybabym wyszła i podziękowała za coś takiego:/. Bardzo jestem ciekawa czy demony tego morderstwa bd go długo prześladowac. A druga sprawa opis i zachowanie Czarnego Pana, nie umiem sobie wyobrazic jak bardzo zaślepieni musielibyc ludzie, żeby przyłączac się do takiego tyrana i kata, on dla mnie jest wręcz nie do końca normalny psychicznie i chory, a ty to świetnie pokazałaś, a znieczulica w jego szeregach trwała do ostatniej wojny później chyba dopiero się ocknęli kim był tak naprawdę ta postac, w końcu podobno druga walka była jeszcze bardziej okrutna jak ich początkowe wystąpienia. Pozdrawiam:* i weny życzę:-)
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie jaki ból musiał przezywać Severus. I to nie tylko fizyczny ale przede wszystkim psychiczny. Ból można przeżywać kiedy nie ma obok kochanej osoby ale jak wielki musi być ból kiedy się ma świadomość, że odebrało się komuś życia? Poza tym mam takie wrażenie, że Severus tak naprawdę wcale nie chciał żeby James był w domu. Może wtedy nie zdawał sobie z tego sprawy ale myślę, że nie był na tyle zepsuty by chcieć pozbawić życia Pottera. No, chyba, że tak naprawdę wcale nie zapomniał o Lily.
OdpowiedzUsuńBiedny Sev... Ja czuję jego ból... Voldemort jest straszny. Takie wypalanie Mrocznego Znaku od razu zniechęca do przyłączenia. No i łatwo tak po prostu podwinąć komuś rękaw i już się wie, czy jest Śmierciożercą... Powinien to przemyśleć i zrobić coś innego.
OdpowiedzUsuńNie przyszłoby mi do głowy, że tamten facet to Amycus. Ale fajnie, że się pojawił. To znaczy, ja go nie lubię (jest bezczelny i okrutny!), ale lubię o nim czytać. Taka ciekawa postać.
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się Morrigan. Tak żeby sobie porozmawiali o tym wszystkim.
A teraz biegnę pocieszać Severusa...
A więc nie ma odwrotu. Severus jest śmierciożercą. Ten okres w jego żyiu najbardziej mnie interesuje, intryguje. Nie mogę się doczekać chwil, w których będziesz opisywała jego miłość do Lily i uczucia po śmierci jej i Pottera. Jak tak na prawdę będzie traktował Harry'ego? Czy jego nienawiść będzie prawdziwa? :)
OdpowiedzUsuńOpisy uczuć i bólu w tym rozdziale były wyjątkowe. Podoba mi się siła Severusa, nie jąka się jak jakiś cienias, tylko wykazuje siłę przed Voldemortem. Like it.
Kolejny rozdział stoi dla mnie pod znakiem zapytania, bo zawsze kończąc jeden, mniej więcej wiedziałam co będzie w następnym, a teraz jestem zdana na twoją wyobraźnię.
Twoje opowiadanie rozkwita;)
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejne wspomnienie Severusa.
znów doskonale można było czuć klimat miejsc, w których był Sewerus, wszystkiego, co się działo. strasznie mi się to podoba w tych wspomnieniach, to jakby być tam obok głównego bohatera
OdpowiedzUsuńSeverus jest już prawdziwym śmierciożercą i nie ma odwrotu... cóż, to jego wybór i jego droga, choć ciągle nie wierzę, że taka decyzja mogła go uszczęśliwić. Mógł wybrać inne, normalniejsze życie przy matce i kobiecie, którą kochał. jednak wstąpił na taką ścieżkę, szkoda. w każdym razie osobiście cieszę się, że Jamesa nie było w domu tamtego wieczora. i nie rozumiem Snape'a, że tak pragnął, by jednak mógł zabić Pottera. w końcu jeszcze nie tak dawno miał wątpliwości, czy zabójstwo jego matki nie jest zbyt dużą zemstą... poniekąd mu hmm współczuł? może to za duże słowo, ale mam nadzieję, że wiesz, co mam na myśli. no i skoro tak zależało mu na Lily, to czy nie powinien się cieszyć jej szczęściem? zwłaszcza, że miał szansę na własne? nie rozumiem go. mimo to jestem ciągle pod wrażeniem tego, jak opisujesz jego myśli i wszystko, co się dzieje ;)
Pozdrawiam :)
Czy aby na pewno Severus zabiłby Jamesa?
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak, ale potem targały by im wyrzuty sumeinia. No i intryguje mnie ta tajemnica. Hmmm .... ciekawe ... ciekawe ...
Jak ty to wymyślasz to ja nie wiem, ale bardzo dobrze ci to idzie. Jestem na ciebie zła!
Piszesz tak super o Severusie, wiem, że to twój ulubiony bohater, a moim on nie był. I pomyśl sobie, że od momentu kiedy czytam Twojego bloga coraz bardziej lubię Snape. Lubię go tak na 64%, a to wszystko Twoja wina! Zastanawiam się nad założeniem bloga o miłości Lily i Severusa, ale chyba sobię odpuszczę, bo nigdy nie napiszę przeżyć Severusa tak jak ty. To chyba na tyle. Aha, nie wiem czy już pisałam, ale śliczy szablon :)
Pierwsza myśl - co tak krótko? Ostatnio przyzwyczaiłaś nas do dłuższych rozdziałów, a teraz wyskakujesz z takim krótkim? Nieładnie, nieładnie.
OdpowiedzUsuńWięc chodziło nie tylko o panią Potter, ale o całą rodzinę? Hmm... Rodziców jestem w stanie zrozumieć, ale po co Czarnemu Panu śmierć Jamesa? I wiesz co... Cieszę się, że nie napisałaś, że on był w domu. Wiem, że przecież by nie umarł, ale walka o życie, widok śmierci rodziców i Snape'a - to dla niego zdecydowanie za dużo cierpienia. A cierpienie ukochanego bohatera naprawdę potrafi zasmucić. I mówię z autopsji.
Co do Severusa, to żeby go piekło pochłonęło! Jak mógł chcieć śmierci Rogacza?! Ugh, spokojnie. Wdech, wydech, wdech, wydech... No, już.
Czekam na więcej i jak zwykle jestem zachwycona.
Pozdrawiam.
W końcu wychodzi ta ciemniejsza natura Snape'a - chęć zemsty na Jamesie.
OdpowiedzUsuńBezwzględny Voldemort względem Carrowa... Swoją drogą sam był sobie winien, nie powinien był stawiać się przed Czarnym Panem, dopóki nie zlikwidował wszystkich Potterów.
No i nie wyobrażałam sobie, że wypalanie Mrocznego Znaku może być aż tak bolesne...
Dziękuję za poinformowanie. I czekam na dalsze części... Mam nadzieję, że jeszcze odczuję klimat horroru nie raz :)
O! Jakiś krótki ten rozdział, chociaż świetny. Naprawdę genialnie opisujesz emocje, wewnętrzne rozterki. Szkoda, że Twoje kolejne rozdziały są coraz smutniejsze, ale cóż, Severus nie miał łatwego życia, w dodatku popełnił parę błędów i się namieszało. Szkoda, mógł wiele osiągnąć, choć z drugiej strony nie wiem w jakiej dziedzinie, bo ministerstwo raczej go nie kręciło... W każdym razie notka świetna no i wciąż mnie zastanawia, co chciała powiedzieć Juliet Potter. Mam nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni. No i co dalej z Morrigan...
OdpowiedzUsuńPrzy okazji: u mnie, po dłuuugim czasie, nowa notka
Cóż, długo mnie tu nie był, ale to wszystko przez zakończenie roku oraz ten cholerny zamęt przed wystawianiem ocen na koniec roku. III klasa gimnazjum to niestety już nie przelewki.
OdpowiedzUsuńAch... A więc widzimy tutaj Severusa, który - może nie rozdarty, nadal ze sobą walczy. Najpierw chce zabic Pottera, potem z kolei go żałuje (przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie). Czy on jest pewny, że chce Śmierciożercą? Sev, Sev, Sev! Przejrzyj na oczy! Odpuśc sobie to wszystko. Lily nie jest dla ciebie, to panna M. byłaby dla ciebie idealna!
Przyznam ci szczerze, że takiego Czarnego Pana jeszcze nie widziałam...
Tym samym chciałabym powiadomic ciebie, że na mrs-zabini pojawiła się nowa notka.
Pozdrawiam!
Witaj. Po pierwsze przepraszam, że dopiero po tak ługim czasie wpadam, czytam i komentuję, ale mnie również wykańcza nauka. Na szczęście dzisiaj, chyba już wszystko się skończyło. Teraz tylko do wtorku i wakacje.
OdpowiedzUsuńTeraz natomiast muszę się rozpisać na temat notki. Mam właściwie mieszane uczucia. Jestem oczywiście pod wrażenie, że stworzyłaś coś tak realnego. Ale z drugiej strony wkurzam się, że dałaś Severusowi takie życie a nie inne. Poniękąd jest ciekawie, ale też trochę mi go żal. On nie musiał tego robić. Przecież to silny człowiek, mógł się przeciwstawić Czarnemu Panu, jednak ty mu na to nie pozwoliłaś. Choć, może to i dobrze. Niech cierpi za swoje pragnienia. Ok, nie będę pisać zbyt dużo o swoich odczuciach. Przejdę raczej to samej treści rozdziału. Tak, jak już wcześniej zaznaczyłam, przedstawiłaś wszystko bardzo realistycznie, co sparwiło, że poczułam się tak, jakbym obserwowała Severusa z boku i jakbym, używając legilimencji, przekraczała granicę jego prywatności. Wzbudziłaś też we mnie ciekawość, co to za tajemnica, którą skrywała pani Potter. Mam nadzieję, że jeszcze na ten temat wspomnisz. Czekam też na na wątek z Morigan.
Chyba muszę się zabrać za pisanie kolejnego rozdziału na swojego bloga, skoro tak mi już to dobrze idzie xD
Pozdrawiam serdecznie ;*
Jej. Ogromne wrażenie wywarł na mnie ten rozdział, ze względu na opisy tego, co nosił w swoim sercu Severus. Cała ta posługa Voldemortowi to jakiś istny koszmar, dobrze, że pokazałaś to jego rozdarcie po pierwszym morderstwie. Voldemort jest w Twoim wydaniu jeszcze bardziej przerażający niż ten Rowlingowski, brawo! Dziwi mnie jednak trochę tak ogromna nienawiść Severusa do James'a, to że życzył mu śmierci, zamurował mnie ten fragment. Rozumiem, że był przez niego poniżany wiele razy, bardzo ciężko przeżywał każde starcie z nim i rozstanie z Lily, ale bez przesady... No chyba, że to właśnie obrazuje zmianę, która nastąpiła w mentalności Severusa jako początkującego Śmierciożercy. Obawiam się, że gdy Morrigan się o wszystkim dowie, może zacząć się od niego odsuwać, lub nawet się go bać. Mam nadzieję, że tak nie będzie i dziewczyna będzie go nieustannie wspierać. Cóż, sama mam siostrę na pierwszym roku studiów (tyle że ona jest na farmacji), więc wyobrażam sobie Twój nawał egzaminów. Pozostaje mi tylko życzyć Ci powodzenia i cierpliwie czekać na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Długo nie czytałam. Przepraszam, ale po prostu nie miałam czasu.
OdpowiedzUsuńNo więc na początek bardzo spóźnione (o miesiąc) życzenia: Wszystkiego najlepszego, wiele szczęścia wypełniającego cię przez cały rok. Zdrowia, które oczywiście jest najważniejsze. Miłości, przyjaźni, wiele pozytywnych emocji. Spełnienia marzeń - nawet tych na pozór niemożliwych. Mało dzieci (chyba, że chcesz mieć własne przedszkole) i dużo seksu. No i oczywiście, weny, weny, weny.
Co do ostatnich trzech rozdziałów (które poczytałam dopiero dzisiaj), to były świetne. Nie mogłam się od nich oderwać. Myślałam, że po wczorajszym koncercie Ewy Farny nie będę w stanie dzisiaj nic czytać i w ogóle nic robić, ale jakoś z nudów zabrałam się do czytania twoich notek i tak mnie wciągnęły, że po prostu nie potrafiłam się oderwać. Ból gardła, od wczorajszych krzyków, trochę mnie rozpraszał, lecz z przyjemnością muszę przyznać, że jesteś genialna. Cieszę się, że masz w planach około 100 rozdziałów, bo nie będę musiała tak szybko rozpaczać nad tym, że kończysz.
Podsumowując: jesteś genialna. Kocham twoją twórczość, pomysłowość i ciebie.
Czekam na nowe wspomnienie.
Pozdrawiam :*
[przeciwnosci-zycia]
Na ten blog trafiłam wczoraj wieczorem. Po przeczytaniu prologu wprost nie mogłam odpędzić się od lektury. Niezwykle podoba mi się twój styl pisania, a pomysły, które wpadają Ci do głowy są wyjątkowe. Podziwiam za wytrawałość i liczę, że będzie pisać to opowiadanie jeszcze długi czas, gdyż jest to z pewnością jedno z lepszych, które do tej pory czytałam.
OdpowiedzUsuńCo do samej treści. Severus jest śmierciożercą.. stało się. Oczekiwałam tego momentu od kilku "Wspomnień" - ciekawa jakie to zadanie Voldemort wyznaczy Snape'owi. Teraz za to bardzo interesuje mnie o czym/ o kim mówiła pani Potter. Nie mogę się doczekać rozdziału, w którym nam to wyjaśnisz (o ile taki się pojawi).
Jako snaperka tudzież wielbicielka wszelkich fanfików z Severusem Snape’em nie-w-tle-wydarzeń, musiałam w końcu przeczytać to opowiadanie, tym bardziej, że migały mi całkiem dobre opinie o twoim tekście.
OdpowiedzUsuńFanfiki z Mistrzem Eliksirów kocham, nieważne czy to severitusy, snarry, Snape mentorsy, SS/OC, wszystko jedno, więc i za twój się zabrałam. Przyznam, że z początku podchodziłam sceptycznie, błędy mnie irytowały, bo trochę ich narobiłaś, ale treść w końcu mnie wciągnęła. Chcę ci też powiedzieć [napisać], że bardzo podobają mi się postępy, jakie uczyniłaś w warsztacie. Zjadłam opowiadanie, nie czekając na nowe odcinki, bez tych odstępów czasowych, więc takie rzeczy się widzi, i o ile do siedemnastego rozdziału ff mnie jakoś szczególnie nie oczarował, o tyle od owego rozdziału coś się w moim postrzeganiu zmieniło. Pewnie dlatego, że ta część wyraźnie się wybiła poziomem od poprzednich, a dalej nie było wcale gorzej. Co by nie mówić, podobało mi się, co znaczy, że nie uważam czas czytania twojego ff za stracony.
Po pierwsze fajne jest to, iż piszesz w narracji pierwszoosobowej, a to nie wcale takie łatwe, kiedy nie ty kreujesz postać, a postać już została przez kanon wykreowana, a ty z tej kreacji korzystasz. Twoje opisy są plastyczne, a monolog wewnętrzny bardzo rozbudowany, silnie nakreśliłaś emocje, uczucia, jakie Snape’owi towarzyszą. Po drugie uwielbiam łatki do kanonu typu pochowanie w czeluściach sali eliksirów podręcznika Księcia Półkrwi. Kupiłam też tę obsesję na punkcie Lily, którą serwujesz czytelnikowi. Kiedy czytałam o Morrigan, że się w niej zakochuje itp., itd., myślałam o tym, aby autorkę udusić, bo te motylki w brzuszku mnie irytowały – bo były dla Morrigan. Później zaczęłam ją powoli akceptować właśnie przez tę ,,lilijną’’ obsesję. Ona nadała realności KANONICZNEJ twojemu teksowi… Hm. Byłam w stanie (i nadal jestem) ich zaakceptować (jako parę), kiedy Evans wciąż nie umarła w jego czarnym serduszku. W każdym razie Morrigan i tak umrze [odejdzie?, wyjdzie za innego z przymusu?], więc nie mogę mieć ci jej postaci za złe, skoro w końcu szlag ją trafi! ^^
Oczywiście, nigdy nie jest kolorowo – są wady, skazy. U ciebie nazywa się po prostu Mulciber. Ja naprawdę rozumiem – pojedynki w szkole, morderstwo, ale konsekwencje tego wszystkiego zostały tak trochę z przymrużeniem oka potraktowane. Tak, pamiętam scenę u Slughorna, obronę niewinności przez Dumbledore’a, ale to mnie jakoś tak… nie zachwyciło. Czułam niedosyt w tej kwestii. Poza tym ta szpetota Mulcibera została strasznie zignorowana. Gdzie rodzice? To arystokraci! Darliby się na takie oszpecenie ich potomka! Wywołaliby chaos, cokolwiek! Nie mówiąc już o nauczycielach, bo to trochę wyglądało, jakby wydano na to przyzwolenie. Jakby sprawca tragedii Mulcibera zrobił nawet dobrze.
Pamiętam też niejaką Molly z Hufflepuffu. Chyba nie chodzi o przyszłą żonę Artura Weasleya? Ona była przede wszystkim z domu Prewett i w Gryffindorze, i była starsza od Snape’a.
OdpowiedzUsuńI błędy, które robisz, czasami mnie zabijały, szczerze ci powiem. Spisałam je wszystkie do rozdziału 21, ale nie mam zamiaru ich tu wypisywać. Jeśli cię to interesuje, mogę ci pocztą przesłać. Na przykład te ciągłe ,,nie ważne'' - choć w jakimś rozdziale widziałam już poprawnie. Malfoy’em - to nazwisko odmienia się bez apostrofu. Apostrof dajemy, kiedy na końcu nazwiska znajduje się samogłoska niema. Y nie dość, że nie jest nieme, to czyta się jako spółgłoskę J, a przy spółgłoskach na końcu nie stawiamy apostrofu. Malfoyowi, Pottera, Mulciberem. Tą scenę, sprawę - TĘ scenę, TĘ sprawę, TĘ przeokropnĄ sprawĘ. Zawsze tę, kiedy rzeczownik dalej też ma ę. Tak samo z Ą. Z naciskiem na rzeczownik. Tę przeokropną sprawę. Poza tym były takie dziwne rzeczy jak:
[rozdział 8] Minąłem obraz przedstawiający starca pochylonego nad jakąś dziwną imitacją kociołka, dosypującego niebieski proszek do gotującej się w nim breji.
Brei. Word może rzecze inaczej, ale ja bym jednak stawiała na wiedzę ze słownika ortograficznego niż worda.
[rozdział 10] Emily Harris dwunastoletnia uczennica w szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie została brutalnie zamordowana.
Mam nadzieję, że teraz to widzisz, bo tu są dwa błędy.
[rozdział 14] Snape’ie
To było kontrowersyjne swego czasu. Ktoś kiedyś w końcu napisał z zapytaniem do PWN-u, jak to odmienić. Oni byli za Snapie.
I wiele, wiele innych. Jeśli będziesz chciała, mogę ci to ogarnąć i przesłać ^^.
W każdym razie miło było poczytać coś o Severusie i będę czekać na dalszy ciąg opowieści. Zastanawiam się również, do jakiego momentu z jego życia masz zamiar tę historię ciągnąć.
Pozdrawiam i dodaję do linków
Del
[blask--ciemnosci.blog.onet.pl]
Wspaniały rozdział! Użyłaś w nim wielu pomysłowych zwrotów i porównań.
OdpowiedzUsuńBardzo podobało mi się to zdanie o śmierci- ,,zimnej, obojętnej, przyjmującej każdego bez względu na to, kim był, przynoszącej ukojenie, zapomnienie, spokój’’ albo ,,opętany przerażeniem’’. Super:)
Sev jest bardzo odważny i wytrzymały…To wypalanie mrocznego znaku jest okropne:(
O Boże... biedny Severus. Nie mogę sobie wyobrazić, dlaczego się zgodził, nawet uwzględniając groźbę śmierci. Powinnaś to sugestywniej przedstawić. No, la eto nie zmienia faktu, że wielbie to opko.
OdpowiedzUsuń