Opowiadanie przeniesione z Onetu.

Akcja opowiadania rozpoczyna się zimą w roku 1978, gdy Severus uczęszcza do siódmej klasy. Fabuła może znacznie odbiegać od tego, co wydarzyło się w powieściach pani Rowling. Mogą pojawić się przekleństwa i brutalne sceny.

Szablon wykonała Elfaba.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Wspomnienie 21: Spełnione marzenie


Kości się zrastają. Żal pozostaje z tobą na zawsze.
Patrick Rothfuss – Imię wiatru
7 lipca 1978
Obudziło mnie delikatne ciepło, muskające moją twarz oraz lekkie podmuchy wiatru. Powoli otworzyłem oczy, jasne światło słoneczne przyprawiło mnie o chwilowy ból głowy i pojawienie się ciemnych plam przed oczami. Dopiero po kilku sekundach przyzwyczaiłem się do panującej w pokoju jasności. Byłem przyzwyczajony do budzenia się w ciemnych lochach, do których nigdy nie dostał się żaden, nawet najmniejszy, promyczek słońca. Jedyne oświetlenie stanowiły tam lampy z zielonkawą poświatą i świece. Lecz to już nie był Hogwart i najwyższa pora się przyzwyczaić. Im szybciej tym lepiej. Po co wspominać? Wspomnienia tylko zadają ból. Nie warto okazywać słabości, która może się obrócić przeciwko mnie. To i tak już nigdy nie wróci, nieważne jak bardzo bym chciał.
Powoli podniosłem się z łóżka i rozejrzałem się po pokoju. Nic się w nim nie zmieniło od ostatniego lata. Było to małe pomieszczenie. Ściany zostały pomalowane na oliwkowy kolor. Na podłodze wyłożono parkiet z jasnego drewna, który już dawno miał za sobą lata świetności. Odkąd pamiętam zawsze był matowy i pozdzierany. Na środku został położony brązowy dywan. W pomieszczeniu dominowało jasne drewno. Przy jednej ścianie stała potężna, stara szafa na ubrania, a obok niej regał na książki. Umieściłem na nim niewiele woluminów. Większość wolałem zabrać ze sobą do Hogwartu, bo gdybym je zostawił, ojciec mógłby je zniszczyć. I tak nie posiadałem wiele ksiąg, były za drogie. Przeważały podręczniki szkolne i stare książki matki. Przy równoległej ścianie stało nieduże łóżko. Na szafce nocnej, obok niewielkiej lampki, leżała różdżka. Pod oknem, naprzeciwko drzwi, umieszczono niskie biurko i krzesło z orzechowego drewna. Był to jedyny ciemny mebel w pomieszczeniu. Na blacie została postawiona zielona roślinka, zapewne matka chciała zrobić mi przyjemność, dekorując pokój.
Okno było otwarte. Pamiętam, że zamknąłem je na noc, więc matka musiała przyjść rano i je otworzyć. Na karniszach wisiały śnieżnobiałe firanki, delikatnie unoszone przez lekki wiaterek.
Wyjrzałem przez okno. Po raz pierwszy od ponad miesiąca słońce przebiło się przez grubą zasłonę chmur. Nie wiem dlaczego, ale świat od razu wydał się bardziej optymistyczny. Miałem wrażenie, że wszystkie troski i problemy nie są aż tak ważne, że wszystko się ułoży i będzie dobrze. Czy jedno głupie słońce może tak wpłynąć na samopoczucie człowieka? Jeżeli tak, to powinno częściej świecić i odganiać troski. Ten miesiąc bez niego wydawał się teraz taki szary i ponury. Nasuwało się tylko pytanie, czy ognista gwiazda, królująca za dnia, nie będzie kapryśna. Czy nie zrobi znów na złość i nie skryje się przed światem?
Ciekawe czy Morrigan też je widzi? Miałem nadzieję, że tak, że wywołało na jej twarzy ten śliczny, szeroki uśmiech, który kierowała zawsze w moją stronę. Nie sądziłem, że tak będzie, ale tęskniłem za nią i to bardzo. Nie widzieliśmy się tylko przez siedem dni, lecz nie było takiej doby, podczas której bym o niej nie pomyślał. Tęskniłem za naszymi pocałunkami, gdy spotykaliśmy się rano w pokoju wspólnym, wyścigiem, kto zejdzie do niego wcześniej, który niezwykle często wygrywała, wspólnym pójściem do Wielkiej Sali na śniadanie, spacerami po błoniach, długimi rozmowami, siedzeniem do późna w pokoju wspólnym. Za całą monotonią dnia codziennego. Brakowało mi dotyku jej dłoni splecionych z moimi, ciepłego ciała, które tak często przytulała do mojego, jaśminowego zapachu, dotyku jej pełnych warg, błądzących w poszukiwaniu moich ust, namiętnych pocałunków, które sprawiały, że moje ciało ogarniała fala gorąca, chwili, w których nic nie miało znaczenia, tylko ona.
Tęskniłem za nią i nic nie mogłem na to poradzić. To uczucie było silniejsze ode mnie.
Westchnąłem z rezygnacją. Miałem nadzieję, że spotkamy się jeszcze przed weselem Lucjusza. A potem czeka mnie spotkanie z Czarnym Panem. Poczułem dziwny, nieuzasadniony lęk, gdy wczoraj przyszedł list od Malfoya, w którym zamieścił dokładną datę. Dwudziestego czwartego sierpnia. Czyli jeszcze prawie dwa miesiące. Nie sądziłem, że będę musiał tak długo czekać. Chociaż, może ten lęk nie był do końca nieuzasadniony. W końcu to największy czarnoksiężnik na świecie, nie można z nim pogrywać, jeżeli chce się przeżyć. Jego słowo to prawo. Lucjusz zapewnił mnie, że nic mi nie grozi, że Czarny Pan jest zainteresowany moją osobą, że chce, abym dołączył do jego śmierciożerców. Więc dlaczego ten niepokój? Co jest ze mną nie tak? Przecież wiem jaką drogę planuję obrać, jaki jest mój cel, jak chcę żyć.
Oni są źli, Sev. *
Dość! Czy echo jej głosu będzie mnie już wiecznie prześladować? Z hukiem zatrzasnąłem okno, wkładając w to uderzenie całą złość i siłę, by odreagować. Na szybie pojawiła się majestatyczna pajęczyna pęknięć. Kilka odłamków spadło na parapet i podłogę. Z rezygnacją naprawiłem szkło jednym machnięciem różdżki.
~ * ~
W kuchni zastałem matkę, robiącą naleśniki.
– Dzień dobry, mamo – powiedziałem, całując ją w kościsty policzek.
Zmizerniała i schudła od ostatnich wakacji. Wiedziałem, że przemęcza się, aby utrzymać ten dom, że pracuje ponad swoje siły i nie odżywia się dobrze. Tylko, że do tej pory nic nie mogłem na to poradzić, ale teraz wszystko się zmieni. Nie miała siniaków ani skaleczeń na twarzy i rękach. Czyżby mugol dał jej spokój? Trudno było mi w to uwierzyć, ale to jedyny racjonalny wniosek, który przyszedł mi do głowy.
– Mamy dzisiaj jakieś święto? – spytałem, wskazując głową talerz pełen naleśników polanych czekoladą.
– Nie – odpowiedziała zdziwiona. – Wiem, że je lubisz, więc postanowiłam zrobić mojemu synkowi dobre śniadanie. – Nie zwracając uwagi na moje zbulwersowane spojrzenie, mówiła dalej: – w Hogwarcie nigdy nie podawali naleśników, przynajmniej za moich czasów. Głównie wpychali w nas owsiankę.
Zamyśliła się, wspominając lata swojej młodości. Myślałem, że powie coś więcej. Nigdy nie opowiadała dużo o swoich wspomnieniach ze szkoły. Zazwyczaj były to tylko ogólniki dotyczące lekcji, nauczycieli i magii. Nie wiedziałem czy miała przyjaciół, czy może była typem samotnika. Żaden znajomy nigdy jej nie odwiedził, ona też nigdy nigdzie nie szła. Nie wiedziałem nic o jej rodzinie. Dlaczego wszystko chciała zachować w tajemnicy?
– On jest w domu? – spytałem.
Dostrzegłem smutek w jej ciemnych oczach. Nie lubiła o nim mówić. Mimo że był jej mężem nie potrafiła o nim rozmawiać, zbywała mnie milczeniem. Wiedziałem, że powoduje to ból w jej zranionym, sponiewieranym i roztrzaskanym sercu.
– Tobiasz? Nie, wyszedł do pracy. Pracuje teraz w fabryce produkującej pudełka. Siadaj i jedz, kochanie – szybko zmieniła temat.
Poczułem niepokój. Miałem wrażenie, że jednak coś było nie tak.
– A ty?
– Już jadłam.
– Nieprawda. – Poznałem jej kłamstwo bez trudu, już tyle razy to robiła. – Mamo, musisz się porządnie odżywiać. Już wyglądasz słabo.
Westchnęła zrezygnowana.
– Dobrze, zjem razem z tobą – poddała się, uśmiechając serdecznie. – Wyrosłeś na wspaniałego mężczyznę.
Spożywaliśmy posiłek w ciszy. Jedynym dźwiękiem było uderzanie sztućców o talerze i krzyki dzieci sąsiadów, bawiących się przed domem.
– Znalazłeś w Hogwarcie dziewczynę? – spytała zawadiacko, przerywając milczenie.
Od zawsze ciekawiły ją te sprawy, chociaż ja nigdy nie miałem nic do powiedzenia. Kiedyś wspierała i trzymała kciuki w sprawie Lily, ale nic z tego nie wyszło. Może i dobrze się stało…
Na wzmiankę o dziewczynie poczułem, że na policzkach pojawiają się karmazynowe wypieki. Dlaczego moja matka musiała być taka dociekliwa?
– Więc?
Na jej wargach pojawił się szeroki uśmiech. Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy widziałem rozpromienioną twarz matki. Cieszyła się z mojego szczęścia, a ja cieszyłem się, że ona była szczęśliwa. Błędne koło.
– Severusie, już się nie wymigasz. Mów, kto to jest. Lily?
Sposępniałem. Dlaczego musiała wspomnieć jej imię? Który już raz wracałem dzisiaj do niej myślami? Dlaczego nadal nie jest mi obojętna?
– Przepraszam, kochanie – rzekła, widząc moją minę. – Nie chciałam.
– Nic się nie stało, mamo. Ja… Ja nadal nie mogę o niej zapomnieć – jęknąłem z rezygnacją.
W tamtej chwili czułem się taki słaby. Nawet przy matce nie potrafiłem przyznać się do moich słabości. Szczególnie przy niej chciałem być silny. Chciałem uchodzić za kogoś innego, za kogoś kim nie byłem. I nigdy nie będę… Nie ma na świecie ludzi pozbawionych słabości. Są tylko tacy, którzy potrafią dobrze je skrywać i nie pokazywać wrogom, by nie zostały wykorzystane one przeciwko nim.
– Mam wrażenie, że myśli o niej będą prześladować mnie do końca życia… Mam już tego dość! Chcę się od tego uwolnić. – Spuściłem głowę z rezygnacją. Nie miałem zamiaru mówić nic więcej i tak otworzyłem się już za bardzo.
– Zapomnisz. – Podeszła do mnie i przytuliła do swojej piersi. Oboje potrzebowaliśmy wzajemnego ciepła. – Rozumiem, że teraz jest to dla ciebie trudne, ale to przejdzie z biegiem czasu. Mimo wszystko czas leczy rany. Nawet te najgłębsze w końcu się zabliźnią. Niestety, blizny pozostaną już na zawsze, ale to tylko blizny, przypomnienie tego co było, ale już nie wróci.
Dłonią z długimi palcami głaskała moją głowę, odgarniając włosy z czoła. Czułe gesty potęgowały jej słodkie kłamstwa, w które sama nie wierzyła. Czas leczy tylko mało istotne rany. Te głębokie i krwawiące pozostają i nic, nawet mijające lata, nie są ich w stanie zabliźnić. Matka dobrze o tym wiedziała. Jej pusty wyraz twarzy i łzy powoli napływające do oczu mówiły same za siebie. W jej sercu i duszy też były niezabliźnione rany, z którymi nie potrafiła uporać się przez tyle lat. Tajemnice, o których nie miałem pojęcia i nigdy nie miałem się dowiedzieć.
– Mam coś dla ciebie. Na pewno od razu poprawi ci się humor. Poczekaj chwilkę, zaraz przyniosę.
Weszła schodami na górę, rękawem ocierając łzy z policzków, jakby próbowała je przede mną ukryć.
Byłem na siebie wściekły. Dlaczego jestem taki słaby? Dlaczego nie potrafiłem ukryć moich słabości? Dlaczego? Tyle pytań a żadnej odpowiedzi. Może faktycznie nie nadaję się do niczego.
Matka wróciła do kuchni po kilkunastu minutach. Oczy nadal miała zaczerwienione, ale już nie płakała. Niosła w rękach sporej wielkości tekturowe pudełko obklejone fioletowym papierem i przewiązane srebrną wstążką.
– Z okazji zakończenia szkoły – powiedziała, na jej ustach pojawił się cień uśmiechu. – W mojej rodzinie panował taki zwyczaj. – W jej oczach znów zalśniły łzy, wspomnienia o rodzinie sprawiały jej ból. Chciałbym wiedzieć o tym coś więcej, ale nie mogłem użyć legilimencji wobec własnej matki. To byłoby niestosowne, obiecałem sobie, że nigdy tego nie zrobię.
– Dziękuję.
Wziąłem od niej pudełko. Drżącymi dłońmi rozwiązałem wstążkę. Przez chwilę miałem wrażenie, że zaraz wejdzie do kuchni pijany mugol i wszystko zniszczy, tak jak w moje jedenaste urodziny. Nic takiego się nie stało. To było tylko wspomnienie.
Podniosłem wieczko i zajrzałem do środka. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Na dnie leżała książka, o której marzyłem od dawna. Została ona oprawiona w ciemnozieloną skórę. Na przedzie widniał tytuł napisany jasnymi, prostymi literami: Eliksiry, zebrała i opracowała Astrid Van Allen. Wyglądała surowo i nieprzychylnie, ale w książkach chodzi przecież o wnętrze a nie okładki czy inne ozdobniki. Delikatnie powiodłem palcami po twardej oprawie, bałem się, że pod wpływem mojego dotyku przedmiot zniknie, rozpłynie się na zawsze. Łzy stanęły mi w oczach. Nie sądziłem, że kiedykolwiek spełni się moje marzenie. Okrutne życie nauczyło mnie, że one nigdy się nie urzeczywistniają, a teraz wszystko zaczynało się zmieniać na dobre. Tylko jak długo?
– Mamo, przecież ona była strasznie droga. Skąd?
– Oszczędzałam. Cieszę się, że ci się podoba. Tak rzadko widzę uśmiech na twojej twarzy.
Przytuliłem się do jej piersi. Nie przejmowałem się łzami, płynącymi po moich policzkach. W tym jednym momencie mogłem sobie na nie pozwolić. Wiedziałem, że aby mnie uszczęśliwić pracowała ponad swoje siły, przyjmując nowe zlecenia. Przysięgałem sobie, że był to ostatni raz, że teraz zdejmę ten ciężar z jej wątłych ramion. Jak przystało na mężczyznę i syna zajmę się nią i to ja będę zarabiać na dom, bo na mugola nie ma co liczyć.
– Dziękuję – szepnąłem.
Była połowa sierpnia. Słońce przygrzewało lekko, zasłaniane i odsłaniane przez chmury gnane podmuchami letniego wiatru. Wydawałoby się, że dzień jest idealny do spacerów, lecz pogoda dawała złudne nadzieje.
Na Pokątnej ruch był mniejszy niż zazwyczaj. Większość sklepów została otwarta, czarodzieje starali się zachować pozory normalnego życia. Lecz i tak niektóre pozostawały zamknięte już od dłuższego czasu. Rozbite szyby zabite deskami, zaryglowane drzwi, obłupane mury, dziury w dachach, puste, mroczne wystawy. Wiedziałem, że z biegiem czasu będzie znacznie więcej takich miejsc. Jeżeli właściciele nadal będą jawnie sprzeciwiać się ideom Czarnego Pana, popierać Dumbledore’a i jego zwolenników.
Nieliczni czarodzieje przyszli zrobić zakupy, większość wolała zostać w domu, który błędnie uważali za bezpieczny. Głównie po ulicy przemykali dorośli i nastolatkowe, nie zauważyłem żadnych dzieci. Tak wiele się zmieniło odkąd byłem tu po raz ostatni…
– Nie spotykasz się już z Lily, kochanie? – zagadnęła matka.
Ostatnio coraz częściej zadawała to pytanie, a ja zbywałem ją wymijającymi odpowiedziami.
– Nie. Pokłóciliśmy się.
– To chyba coś poważnego, skoro ta kłótnia trwa już tak długo?
– Przeprosiłem ją, ale ona nie przyjęła moich przeprosin… Nie chce mnie znać.
– Kochanie, tak mi…
– Już nieważne – skłamałem, przerywając jej. – Jak widać tak miało być. Nie mówmy już o tym… o niej, proszę.
– Dobrze, jak chcesz. – Widziałem troskę w oczach matki. – Ale jeżeli będziesz chciał porozmawiać, to zawsze możesz przyjść do mnie.
Skinąłem głową na potwierdzenie. I tak nie miałem zamiaru do niej przychodzić i się zwierzać.
Ból. Okropny ból w sercu. Pojawiał się za każdym razem, gdy matka wspominała o Lily. Nie wyobrażałem sobie powrotu do szkoły we wrześniu. Do szóstej klasy. Przecież wtedy większość zajęć będziemy mieć wspólnie, nie tylko eliksiry. Jak zniosę jej obecność? W domu było znacznie lepiej. Włóczenie się bez celu po okolicy pozwalało zapomnieć o wszystkim, co wydarzyło się od czasu zakończenia sumów. Utrata przyjaciółki, dziewczyny, na której widok serce biło mocniej w mojej piersi, było najboleśniejszym doświadczeniem w moim dotychczasowym życiu.
Od niechcenia spoglądałem na wystawy sklepowe. Nie znajdowało się na nich nic wyjątkowego. Wtedy ją dostrzegłem. Leżała na szczycie jednego ze stosów opasłych tomów.
– Severusie, nie mieliśmy wchodzić do księgarni. – Usłyszałem lekko zirytowany głos matki.
– Chcę tylko coś zobaczyć – odparłem, otwierając drzwi i wchodząc do sklepu.
Nie przejmowałem się wystrojem pomieszczenia, krzywo patrzącym na mnie sprzedawcą ani tysiącami książek piętrzących się od podłogi do sufitu. Udałem się prosto do odpowiedniego działu i wyjąłem ją z jednej z półek. Surowo wyglądająca książka, oprawiona w ciemnozieloną skórę. Odczytałem tytuł napisany jasnymi literami na okładce: Eliksiry, zebrała i opracowała Astrid Van Allen. Delikatnie powiodłem palcami po twardej oprawie. Pospiesznie otworzyłem ją i przejrzałem spis treści. Westchnąłem z zachwytu. Tak bardzo chciałem mieć tą książkę, tak bardzo by mi pomogła w doskonaleniu się przy ważeniu eliksirów. Znajdowało się w niej tyle nowych i jeszcze nieznanych mi receptur, które można by jeszcze bardziej udoskonalić. Ale była za droga.
– Co znalazłeś? – Matka spojrzała na plakietkę z nazwą działu, w jakim się znajdowaliśmy. – Eliksiry. Mogłam się domyślić, to przecież twoja ulubiona dziedzina magii.
Niechętnie odłożyłem książkę na miejsce.
– Chodźmy już, mamo.
– Ale…
– I tak nas na nią nie stać – odparłem smętnie. – Chodźmy.
Odwróciłem się plecami do regału, nie chciałem na nią więcej patrzeć. Wiedziałem, że nigdy nie uzbieram takiej sumy pieniędzy. Bo skąd? Może za kilka lat jak będę pracować.
Myślałem, że pogrzebałem marzenie na zawsze, lecz strzępki myśli zawsze do mnie wracały. Marzenia niszczą serce i duszę człowieka. Okaleczają ją, nie dając nic w zamian, tylko blizny i łzy.
~ * ~
* cytat z książki „Harry Potter i Insygnia Śmierci” J. K. Rowling
~ * ~
Nie spodziewałam się, że tak szybko dodam nowe wspomnienie. I na dodatek jest o wiele dłuższe niż poprzednie. Ach, jestem z siebie dumna. Nie powinnam się tak spieszyć, bo mam już tylko trzy w zapasie i cierpię na kwietniowy brak weny i zapału do pisania. Może maj okaże się bardziej łaskawy. Od jutra zaczynam ćwiczyć silną wolę, by racjonalnie gospodarować tym co mam, ale pewnie i tak nic z tego nie wyjdzie.
A skoro jest to ostatnia notka przed świętami, to chciałam Wam, drodzy czytelnicy życzyć wesołych i spokojnych świąt wielkanocnych. Oraz mokrego Dyngusa (chociaż ja mam zamiar pozostać sucha ^ ^).
Pozdrawiam :)

30 komentarzy:

  1. Tak długo czekałam na kolejne wspomnienie. Ale warto było. Bardzo przyjemnie się czyta. Szczególnie ten fragment z Pokątnej. Mam nadzieję że wena powróci i szybko pojawi się kolejne wspomnienie. Ja również życzę wesołychi spokojnych świąt. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Otóż przeczytałam i się zachwyciłam. Podobał mi się fragment ze śniadaniem. Taki, hm... swojski a jednocześnie pokazujący wszelkie relacje między matką a synem.
    Zresztą większość twoich fragmentów przyprawia mnie o zachwyt, reszta tylko bardzo mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Popieram Twoją idee, kochana Jaenelle, też zamierzam postarać się ze wszystkich sił, żeby w lany poniedziałek uniknąć kontaktu z wodą. Haha, w tamtym roku mój brat oblał mnie lodowatą wodą, gdy jeszcze spałam. Och, marny był jego los... (wylałam na niego herbatę). Cóż... urok rodzeństwa.
    Rozdział bardzo mi się podobał, pomimo braku akcji. Nie wiedzieć czemu, dzięki Legilimencji, a teraz również dzięki Tobie, polubiłam Eileen. Wydaje mi się być taką wrażliwą, a jednocześnie silną kobietą, pokrzywdzoną przez los. To miłe z jej strony, że zarobiła pieniądze na kupno książki, którą podarowała synowi. Z miłości można się poświęcić w różnych sytuacjach.
    Nie mogę się doczekać tego wesela u Malfoyów. Obyś szybko opublikowała nowe wspomnienie! Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wzruszające. Matka Severusa jest taka dla niego dobra... I dużo cierpi przez tego okropnego mugola. Szkoda, że Lily nadal błąka się w myślach Seva. Niestety, te rany nigdy dobrze się nie zagoją, tak jak wspomniał Severus. Nie spodziewałam się również, że dodasz rozdział tak szybko, ale masz powody do dumy:>
    Dzięki za życzenia i nawzajem! ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze mówiąc, to trochę mnie zaskoczyłaś. Jednak nie twierdzę, że niepozytywnie. Zdziwiło mnie zachowanie matki Snape' a. Cóż, może ja błędnie zinterpretowałam jej postawę, ale zawsze wyobrażałam ją sobie jako oschłą, zamkniętą w sobie osobę, która przez to, że znęcał się nad nią mąż, zapomniała co to radość i miłość. Jednak Ty trochę zmieniłaś moją wizję Eileen Prince. W tym rozdziale widać, że między nią a Severusem istnieje silna więź... Spodobało mi się to, w jaki sposób ze sobą rozmawiają.
    Również życzę Ci Wesołych Świąt i (nie) Mokrego Dyngusa:P Pozdrawiam xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, przepraszam, że piszę dopiero teraz. Powinnam zrobić to już dawno, ale wciąż mam problemy z czasem, internetem i dostępem do komputera. Agr.
    Ale czytałam bardzo regularnie. Tylko wiesz? Zawsze jak zabieram się do sensownego komentowania (a uwierz, że komentarze sensownie piszę bardzo długo) to kiedy klikam "Wyślij" okazuje się, że od dobrych paru minut nie mam połączenia z internetem. PARANOJA jakaś!
    Jakże Severus jest podobny do matki! Są tacy sami! Nie chcą pokazać słabości, nie mówią o sobie, nikt tak naprawdę nie wie o nich wiele. Niesamowite, doprawdy.
    A jeszcze ta troska matki o Seva. Kurczę, jakie to jest tragiczne. Dlaczego oni mają być tak nieszczęśliwi, co? JA SIĘ NIE ZGADZAM.
    Morrigan na nagłówku! Aerilvyn świecą oczka!
    Hola! Ale tu też jest przecież jego patronus, łania! HEJŻE! Tu mi czuć Lily. No, nieważne.
    Wróćmy do Morrigan. Fenomenalna była w ostatnim wspomnieniu. Cudowna, po prostu uwielbiam ją! Nie mogę się doczekać, aż się spotkają! Jak najszybciej, jak najszyyyyybcieeeeeej!
    A już nie mówiąc o weselu Lucjusza. Mrr. To będzie piękne.
    Ściskam Cię mocno i jeszcze raz przepraszam za te zaległości.
    [krew-z-twojej-krwi]

    OdpowiedzUsuń
  7. Na samym początku, ja również chciałabym życzyć wszystkiego dobrego z okazji świąt:) A co do rozdziału to jest naprawdę niesamowity:) Bardzo spodobały mi się opisy dotyczące pokoju Severusa, zwłaszcza ten o firance, nie wiem czemu, ale przypomniały mi się czasy mojego dzieciństwa (widzisz, jakie emocje wzbudza we mnie Twoja twórczość?:).Severus ma naprawdę wspaniałą mamę, tyle poświęciła, aby sprawić mu wymarzony prezent. Widzę, że jego serce nie zapomniało jeszcze o Lily i chyba nigdy tak się nie stanie, jednak mam nadzieję, że uczucie jakim pała do Morrigan przyćmi miłość do Rudowłosej. Trzymam kciuki, aby w jego życiu wszystko dobrze się ułożyło. Serdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo fajna notka, bardzo płynnie się ją czytało. mam nadzieję, że Severus przestanie już myśleć o Lily, ma w końcu Morrigan. mógłby się zdecydować... choć wiem, że Lily zawsze pozostanie w jego sercu jako wspomnienie i "nieosiągalny ideał" (?), nie wiem, jak to nazwać, ale mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi ;) strasznie, strasznie szkoda mi matki Snape'a, to wspaniała kobieta, której życie to istne piekło... wzruszyło mnie jej poświęcenie i spełnienie marzenia syna, pięknie to opisałaś ;)
    fajnie by było, gdybyś notkę dodała jeszcze w kwietniu ;)
    Tobie również życzę wesołych Świąt i mimo Twoich zamiarów, by pozostać suchą, mokrego i udanego Dyngusa ;)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pora zacząć życie od nowa. Severus ma bardzo ładny pokoik, schludny i jasny. Chętnie bym z nim pomieszkała, tak na moment. ;)
    Jestem ciekawa, czy Severus potraktuje jakimś ''milutkim'' zaklęciem mugola. Nikomu nie życzę cierpienia, ale Tobiasz na to zasłużył. A kto inny się najlepiej do wymierzenia kary nadaje, jak nie młody Snape?
    Niesamowita miłość i więź łączy matkę i Severusa. To cudowne, naprawdę. Sama nie mam dobrych więzi z rodzicami, więc miło mi się czyta o uczuciu, łączącym tych dwoje.
    Już się doczekać nie mogę weselicha u Malfoy'ów. :)
    Wierzę, że Severusowi ułoży się w życiu. Nie będzie zabawnie, zadawanie się ze śmierciożercami i współpracowanie z Voldziem nigdy się dobrze nie kończy. Ale tak, czy siak- wierzę z całego serca.
    Wesołych świąt i mokrego Dyngusa! ;***
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ech, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nowy rozdział pojawił się tak szybko. Severus tęskni za Morrigan - i dobrze. Ale skoro tęskni za Lily - jeszcze lepiej. Uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy, gdy jego mama okazała się być kibicem ich związku przechodził wszelkie normy. Nawet nie wiedziałam, że umiem się tak szeroko uśmiechać.
    Ta książka to pewnie najlepszy prezent, jaki Snape kiedykolwiek dostał. Jako że powoli się do niego przekonuję, to cieszę się, że mugol nie zepsuł mu szczęśliwej chwili.
    Życzę ci dużo kolorowych jajek, pysznego mazurka, żółtego kurczaka, dużo uśmiechu i baaardzo mokrego Dyngusa.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow!, świetny rozdział, aż się wzruszyłam, cudnie opisujesz uczucia Severusa wobec matki. To nie jest już ten sam nieczuły zimny drań z kamienną maską obojętności na twarzy, a wręcz przeciwnie. Bardzo jestem ciekawa jak potoczą się ich losy później i co stanie się z panią Snape. A teraz znowu ta "cudowna" Lily Evans, Sev, nawet się niespodziewa, że za niespełna trzy lata to echo powróci ze zdwojoną siłą i będzie się z nim męczył i jej patronusem, do końca życia, które według mnie Rowling zakończyła bardzo niesprawiedliwie i nieadekawatnie do jego uczynków, ale cóż tak bywa. Dopiero teraz zauważam jak bardzo dobrym graczem musiał byc ten człowiek, aby zostac śmierciożercą, z jednej strony bezwzględny z mroczną duszą z drugiej kochający i dbający o matkę przykładny syn. Co raz bardziej również ciekawi mnie kto otwarł i "czyta" ten jego pamiętnik, mam kilka przypuszczeń, ale, że zazwyczaj nie trafiam to na pewno są błędne. Pozdrawiam i weny życzę, do następnego:*

    OdpowiedzUsuń
  12. Kolejny raz przypominam Ci, że masz ogromny talent i powinnaś wydać książkę. No, ale co do notki. Najbardziej podobały mi się rozmyślania o słońcu. Jednak śniadanie też było super! Biedna jego matka. Tak ciężko pracuje, dlaczego nie może odejść od męża? Dlaczego nie może zamieszkać z Severusem? Tylko musi się męczyć? Ale ogólnie cały rozdział jak zwykle boski, cudowny, przepiękny i ... nie będę tu słodzić, bo popadniesz w samozachwyt, a wtedy możesz przerwać bloga! Tego bym chyba nie zniosła! I powiem ci coś szczerze, marnujesz się na onecie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Condawiramurs19 lipca 2012 13:39

    świetna notka. mimo że właściwie powtarzasz dwa razy te same uczucia związane z Lily i z ksiązką, to wcale nie razi - a to dziwne, bo na ogół powtarzanie czegoś takiego od razu nie wychodzi zbyt dobrze, jest niepotrzebne..., u Ciebie zaś ładnie wkomponowało się w pamięć, pokazało trochę róznic między Severusem dwa lata wczesniej a obecnie - tamten był bardziej buntowniczy, ten teraz niby wybrał już swoją drogę, ale nadal nie jest przekonany, jest już świadomy, że każdy ma jakąś słabość, wie więcej o zyciu... dlatego podobało mi się to wspomnienie. cieszę się też, że nie zapomniałaś o matce Severusa. dobrze, że skupiłaś się na jej postaci. na przybycie jego ojca jeszcze nadejdzie czas, ważne było żeby pokazać, dlaczego Severus czuje tak wielka miłosć do matki... dużo osóhb to omija, Ty na szczęscie tego nie zrobiłaś. ba - Ty zrobiłas wiecej - zaintrygowałąś mnie jego postacią bardziej niż ktokolwiek. bo zawsze byłam ciekawa jej wybory dotyczącego Tobiasza, ale ty posunęłaś się dalej - dałas do zrozumienia - nam i samemu Severusowi, że ta kobieta kryje dużo, prawdopobnie smutnych, tajemnic. mam nadzieję, że część z nich ujawnisz. no i fajnie by było, jakby niedługo Snape spotkał się ze swoją dziewcyzna. a daty 24 sierpnia już nie lubię ;(;(

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeej, byłam bliska płaczu. Nie wiem, jakoś mam sentyment do relacji Severus- Eileen, uwielbiam jego matkę. Wyobrażam ją sobie co prawda trochę inaczej [pokój Severusa też, haha xD], ale zawsze. Trochę brakuje mi Tobiasza [haha], niby gdzieś tam w tle jest, ale jakby go nie było. Wracając do Eileen - jest kochana. Dobrze, że Sev to docenia.
    Nie wiem, co jeszcze zapisać, trochę mnie zatkało :)
    [silver-doe]

    OdpowiedzUsuń
  15. ostatnihorkruks19 lipca 2012 13:40

    O, nareszcie coś po ukończeniu szkoły.
    Wspomnienie zawierało bardzo niewiele akcji, a ja tak na nią czekałam! dobrze, że tak właśnie zrobiłaś, że nie od razu Sev poleciał do śmierciożerców. I like it;)
    Po za tym treść była dobra i przyjemna. Lily! oouuuhh, czemu ona wciąż siedzi w głowe Severusa? A Morrigan? Ona jest zła... Snape nie ma szczęścia do kobiet...;/
    A teraz błędy.Skopiowałam kawałki tekstu zawierające błędy:
    "Tęskniłem za naszymi pocałunkami, gdy spotykaliśmy się rano w pokoju wspólnym, wyścigiem, kto zejdzie wcześniej do niego wcześniej"
    "małoistotne rany"
    Wszystko! :)
    A co do twojego komentarza w którym wyraziłaś nadzieję, że Luna będzie szczęśliwa z Josephem, muszę cię zasmucić. To tyle! ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wyśmienity rozdział. Podobają mi się te wewnętrzne przemyślenia Severusa i to, że wszystko jest takie smutne. Wiem, brzmi to dziwnie. Ale przez te ponure sytuacje, opowiadanie staje się bardziej tajemnicze. Tak, jak sama postać Snape'a.
    Dziękuję za miłe słowa odnośnie do mojego opowiadania. I myślę, że nie będziesz musiała czekać długo na kolejny rozdział, bo chyba mam wenę i zaraz zacznę coś pisać. Oczywiście, że informuję o nowych notkach. Chcesz być informowana? Dziękuję też za dodanie do linków. No i składam życzenia wielkanocne: Wesołego zająca, co śmieje się bez końca. Szczerbatego barana, co beczy od rana. Radości bez liku, pisanek w koszyku. I wielkiego lania w Dniu Mokrego Ubrania.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Alex vel Nicky19 lipca 2012 17:37

    Muszę Ci powiedzieć, że zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem. Nie spodziewałam się aż takiej dawki tekstu związanego z matką Severusa. Powiem CI szczerze, że właśnie ta notka przypadła mi do gustu. Dlaczego? Sama nie wiem, jest jakaś taka inna od reszty. Spodobał mi się moment, kiedy Severus oglądał książkę i momentalnie zrobiło mi się przykro. Bieda... Niektórzy ją "mają" i nikt nie chce jej posmakować. Współczuję Severusowi, naprawdę. Uważam, że powinien on powiedzieć matce o pannie M. Ja bym tak na jego miejscu zrobiła :)
    [mrs-zabini]
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Och jak rozpaczliwa i smętna atmosfera panowała w domu rodzinnym Severusa. Uważam, że to niezwykle ciekawy wątek, więc czytałam z zapartym tchem i jestem zachwycona. Pięknie ukazałaś matkę Severusa - wzruszyłam się, gdy Severus dostał od niej tą wymarzoną książkę. Właśnie! Niby taka zwykła książka, a tak cieszy, małe marzenia bywają najpiękniejsze i najbardziej beztroskie. Nie wiem, jak Ty to robisz, ale czytając ten rozdział czułam tą niewidzialną miłość matki do syna, troskę i poświęcenie, emanującą z smukłej, mizernej postaci Eileen. Naprawdę trzymam kciuki za Severusa, żeby faktycznie spełnił swoje postanowienie i pomógł matce. Ach, chciałam jeszcze życzyć Ci wesołych świąt! Oby powrót do obowiązków nie był niemiłosiernie nieznośny jak zazwyczaj. Spełnienia marzeń (nawet tak małych jak te Severusa), uśmiechu na każdy dzień, miłego czasu spędzonego w gronie rodzinnym. No i weny życzę! Nie mogę doczekać się kolejnego wpisu ^^
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  19. Dobrze, że trzymam rękę na pulsie i nie narobiłam sobie aż tylu zaległości!
    Co do Wspomnienia 20 - czy Snape nie zrobił się zbyt sentymentalny?
    Uważam, że z Lucjusza jest kawał drania, skoro nie zaprosił swojego, jakby nie patrzeć, kumpla na własne wesele.
    Morrigan z kolei wydała mi się strasznie krucha i delikatna (po tym, jak opowiedziała, że rodzice ją zmuszają do tego i owego) mimo wcześniejszego wyobrażenia o twardej babce.

    Jeżeli to nie byłby dla Ciebie za duży kłopot, to prosiłabym o dalsze informowanie mnie na vae.blog.onet.pl

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Co do rozdziału był świetny. Pełen uczuć, troski i miłości. Bardzo mi się podobał. Zdziwiło mnie jednak to, że nie powiedział swojej matce nic na temat Morrigan. Ale cieszę się, że chociaż ona pozwala mu zapomnieć o Lily. Współczuję mu. Ciekawi mnie też, co Severus zrobi w sprawie ojca.
    Co do dyngusa, to ja miałam bardzo mokry :P. Ten miałam zamiar pozostać sucha, ale nie wyszło, choć nie tylko ja byłam mokra. Bo kto powiedział, że dziewczyny też nie mogą gonić chłopaków z wodą? :DD
    Z niecierpliwością czekam na NN.
    Pozdrawiam :))
    [przeciwnosci-zycia]

    OdpowiedzUsuń
  21. Marionetka Losu19 lipca 2012 17:39

    Lubię czytać Twoje ,,bazgroły'', ponieważ robi się to bardzo przyjemnie. :) I pochwalę Cię , któryś raz z kolei, za opisywanie uczuć. :)
    Troszkę mnie tu nie było, więc musiałam nadrobić te dwa rozdziały. :) I jak zwykle nie mam Ci niczego do zarzucenia. :)
    Brak weny. To tak samo jak ja :D Mam mnóstwo pomysłów itd.,ale nie che mi się tego przelewać na papier. Hmm... W sumie to ja cierpię na lenistwo. ;) Dobra, już kończę użalanie się nad samą sobą i skupiam się na opowiadaniu.
    Zaczynam od wspomnienia 20.
    ,, bo słabości człowieka mogą być wykorzystane przeciwko niemu.'' - szczera i bolesna prawda.
    Kiedy Sev opuszczał Hogwart to normalnie czułam jego smutek. Takie uczucia są okropne i piękne zarazem. Wspomnienia, żal...
    Nie spodziewałam się po Morrigan takiego wyznania, choć ta dziewczyna coraz częściej mnie ostatnio zaskakiwała.:) To było bardzo słodkie i takie urocze. :)
    Biedny Sev... Musi za nią bardzo tęsknić...
    I nareszcie jakaś akcja! Spotkanie z Czarnym Panem! Napisałaś już to wspomnienie? :) Oj, teraz będę Cię z tym męczyła, tak samo jak z balem! ;D
    To chyba wszystko. :)
    Wiem, że o nowych rozdziałach trzeba informować w powiadomieniach, ale skoro już pisze ten komentarz to mogę to zamieścić tutaj. :)
    Tak, więc u mnie pojawił się drugi rozdział. :) [marionetka-losu]

    OdpowiedzUsuń
  22. Zacznę od tego, że narobiłaś mi apetytu na naleśniki... ;) Po drugie: bardzo podobał mi się wątek z książką, to marzenie Severusa. Po trzecie: Sev był jakiś taki zbyt otwarty jak na niego, gdy rozmawiał z matką, rozumiem,że mieli dobre relacje, ale... To tylko moja absolutnie subiektywna opinia. Po za tym świetnie, nie mogę się doczekać następnej notki i wesela Lucjusza.

    OdpowiedzUsuń
  23. 5 wspomnień. 5 rozdziałów musiałam nadrobić, by nadążyć nad Twoim tokiem dodawania :D
    Podziwiam Cię, naprawdę. Ta powieść jest... niesamowita. Tak bardzo się wciągnęłam, że nawet głód nie odciągnął mnie od monitora. Musiałam skończyć, po prostu musiałam nadrobić! I nie żałuję - powiem więcej - zakotwiczyłaś w moim umyśle tę małą iskierkę, że powinnam zająć się swoim blogiem. War Of Dragons. Zdradzę w tajemnicy, że tworzy się :D Będzie coś innego, ale mimo wszystko zarys tak naprawdę ten sam.
    Ach, Severus i Morrigan - to było takie... niewinne, słodkie i młodzieżowe. Ale czy ta ich miłość przetrwa odległość i czas?
    Chyba to mnie najbardziej ciekawi.
    Pozdrawiam :]

    OdpowiedzUsuń
  24. Wybacz, że tak późno, ale przez święta nie miałam dostępu do komputera...
    Cieszę się, że Sev dostał książkę, o której marzył. Niby mała rzecz, a jak potrafi ucieszyć. Powinno być więcej takich drobiazgów w jego życiu, wtedy byłby szczęśliwszy, ale niestety kanon nie ma litości. O Lily mógłby w końcu zapomnieć... Albo nie. Gdyby tak szybko zapomniał, to nie byłby moim kochanym Severusem. Ale tak stopniowo, powoli, jeszcze gdyby Morrigan mu w tym pomogła... No właśnie, a co u niej? Mam nadzieję, że nic złego się nie dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdział jest bardzo wzruszający. Zresztą zawsze jak czytam o kontaktach Severusa z jego matką, to się wzruszam. Są ze sobą bardzo związani; wzajemnie chcą sobie pomagać. I szkoda mi bardzo matki Severusa. Tak strasznie dużo się wycierpiała przez męża. Do tego bardzo mnie ciekawi jej przeszłość: rodzina i przyjaciele. Wcześniej jakoś nie zwracałam na to uwagi, dopiero dzisiaj, jak Severus o tym wspomniał.
    Przepraszam, że tak długo nie komentowałam; ale za to przeczytałam wszystkie zalełe rozdziały i postarałam się je skomentować. ;)) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  26. echh . noo i znowu jestem spóźniona z komentarzem .
    rozdział extra . ;ppp
    bardzo mi się podoba to jak doskonale potrafisz wczuć się w Severusa . ;D
    podziwiam cię za to . ;D
    podobało mi się to z jego matką .

    pozdrawiam .
    PS . przepraszam za tak niedopuszczalnie krótki komentarz . ;

    OdpowiedzUsuń
  27. Notka wspaniała i wzruszająca...Cieszę się, że Sev jeszcze nie zapomniał o Lily ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Jest też drugi Empik ale ci nie powiem.
    Znów będzie krótko Fragment z Pokątnej był fajny :) a Eileen jest taka dobra dla Severusa :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Taka prosta rzecz, jak książka, a tyle pozytywnych emocji... Nie powiem, fajnie się czytało :)
    Jestem ciekawa co z mugolem... A może się zmienił?

    OdpowiedzUsuń
  30. arwen_LivTyler19 lipca 2012 17:42

    Prawdę mówiąc nie mogę się doczekać spotkania z Czarnym Panem. Ciekawi mnie, dlaczego Sev w końcu się przełamał. Piszesz wspainale. To wspomnienie niesie w sobie gorzka prawdę o ranach i bliznach. Moje pełne gratulacje.
    Ale się rozpisałam. To za porzednie części.

    OdpowiedzUsuń