Ludzie są
gotowi uwierzyć we wszystko, tylko nie w prawdę.
Carlos Ruiz Zafon – Cień wiatru
27 kwietna 1978
Pogoda nie odzwierciedlała nastroju wydarzeń, które miały ostatnio miejsce w
Hogwarcie czy nawet w całym kraju. Liczne morderstwa i zaginięcia potęgowały
strach, niepewność i rozpacz wśród ludzi. Doprowadził do tego jeden człowiek,
czarnoksiężnik, który osiągnął nieporównywalnie wielką moc i potęgę, o jakiej
marzy tak wielu.
Szkolne błonia
zalało jaskrawe słońce królujące na błękitnym nieboskłonie. Jaskrawozielona,
równo przystrzyżona trawa bujnie obrastała tereny wokół zamku i jeziora.
Gałęzie drzew pokrywały szmaragdowe liście i pąki kwiatów.
Uczniowie, nie
przejmując się zbliżającymi się wielkimi krokami egzaminami, w pełni korzystali
z ciepłego i pięknego dnia. Spacerowali po błoniach, siedzieli przy jeziorze.
Niektórzy, ci pozbawieni chociażby odrobiny inteligencji, urządzali sobie
kąpiele w zimnej wodzie. Dziewczyny przechadzały się przy brzegu, mocząc nagie
stopy.
Wszystko
przypominało obraz sielanki i radości, jakby w tej chwili każdy zapomniał o
problemach, jakby nie liczył się teraz smutek i żal, ale wesołe rozmowy,
śmiechy, wspólne spędzanie czasu z przyjaciółmi i bliskimi.
Nie dziwiłem
się im, sam chciałbym zapomnieć o tym wszystkim, o problemach, których mnożyło
się coraz więcej. Cieszyć się chwilą radości. Chociaż jeden dzień siedzieć
bezczynnie, leniuchować i nie martwić się o to, co przyniesie jutro.
Wśród uczniów
nie dostrzegłem Pottera, Blacka i Pettigrew. Zdziwiłem się, bo zawsze starali
się być w centrum uwagi. Myślałem, że będą razem z innymi debilami kąpać się w
jeziorze. Cóż, możliwe, że siedzieli z Lupinem w skrzydle szpitalnym. Nie
doszedł jeszcze do siebie po ostatniej pełni księżyca. Kto wie, może
przygotowywali go na brutalne zetknięcie z rzeczywistością, gdy znów zacznie
uczęszczać na zajęcia? Wiadomość o tym, że jest wilkołakiem rozeszła się
szybciej niż przypuszczałem, wiedzieli już prawie wszyscy. Wśród uczniów był to
temat numer jeden, nowy motyw do rozmów i plotek, coś innego i zaskakującego.
Taka sensacja w Hogwarcie nie miała do tej pory miejsca. Każdy był ciekaw jak
zakończy się ta sprawa. Czy wyrzucą Lupina ze szkoły? Czy milczący do tej pory
Dumbledore podejmie jakieś środki lub działania w tej sprawie? Co będzie dalej?
Mnie całe to
poruszenie nie interesowało, nie miało dla mnie znaczenia. Nie obchodziło mnie,
co się stanie. Mogli nawet zarżnąć Lupina i powiesić jego głowę przed bramą
szkoły jako ostrzeżenie dla innych mieszańców lub wyrzucić go. Dyrektor mógł
także nie podjąć żadnych działań, zostawić tą sprawę w spokoju, nie zrobić nic,
broniąc Gryfona przed radą nadzorczą czy nawet Ministrem Magii. Najważniejsze,
że uczniowie będą o tym mówić i szybko nie zapomną. Na zawsze pozostanie to w
ich pamięci, a przecież tylko nieliczni tolerują wilkołaki. Inni uważają je po
prostu za dzikie bestie, które należy trzymać w niewoli i odpowiednio tresować.
Nareszcie osiągnąłem swój cel. Zemsta jest słodka.
Zlustrowałem
wzrokiem wszystkich znajdujących się na błoniach uczniów, by zatrzymać wzrok na
dziewczynie, siedzącej na trawie niedaleko brzegu jeziora. W dłoniach trzymała
książkę, którą czytała ze skupieniem, poświęcając jej całą uwagę. Po chwili
oderwała wzrok od tekstu i odchyliła głowę do tyłu, zamykając oczy. Promienie
słońca padały na jej twarz, szyję i długie włosy. Uśmiechnęła się szeroko,
ciesząc się ciepłem. Wyglądała tak pięknie, gdy na jej ciele tańczyły jasne
refleksy promieni słonecznych. Następnie obróciła głowę w bok. Gdy mnie
zobaczyła, przybrała obrażony wyraz twarzy i wróciła do lektury.
Uśmiechnąłem
się pod nosem i nie zwracając uwagi na jej pretensjonalne zachowanie, ruszyłem
w stronę dziewczyny. Kiedy usiadłem obok niej, nawet nie zareagowała.
– Co czytasz? –
spytałem od niechcenia, aby rozpocząć rozmowę.
Wyprostowała
się z godnością i nic nie mówiąc, nie odrywała wzroku od książki.
– Ech, poczekam
aż zechcesz się do mnie odezwać, nigdzie mi się nie spieszy. Jakbyś zapomniała
nie byliśmy umówieni na konkretną godzinę.
Zdjąłem szatę,
położyłem się na nagrzanej od słońca trawie, kładąc ręce za głowę. Zamknąłem
oczy, ciesząc się ciepłem promieni słonecznych, padających na moją twarz.
Słodkie
lenistwo. Oddałbym wiele za to, aby było tak częściej. Wiedziałem, że to
złudzenie spokoju, że za chwilę znów rozpocznie się walka o przetrwanie,
niepokój o jutro. Nie ma odpoczynku, życie to ciągła praca, doskonalenie swoich
umiejętności i talentów, zmagania o akceptację i uznanie wśród innych.
Zepchnąłem ponure myśli na dno świadomości, ciesząc się tymczasowym spokojem,
ładną pogodą i obrażalską dziewczyną obok siebie.
Po chwili
poczułem jak odgarnia mi włosy z czoła, delikatnie błądząc palcami po mojej
twarzy.
– Hmm? –
mruknąłem rozleniwiony, powoli otwierając oczy.
– Nic –
odparła, nie przerywając czynności.
– Coś cię
jednak martwi. – Podniosłem się, aby spojrzeć jej prosto w oczy. Ton głosu
dziewczyny ewidentnie świadczył o tym, że coś jest nie tak.
– Wiem, że
będziesz wściekły… – mówiła, unikając mojego spojrzenia. – To straszne… On…
Zamilkła,
spuszczając głowę.
– Co się stało?
– spytałem, starając się zachować spokojny ton głosu. Wiedziałem, że sama mi
nie powie.
– Nie oskarżą
Avery’ego i… i Mulcibera też nie. On…
– Co on? Co
zrobił?! – wybuchnąłem.
– On… - Głośno
przełknęła ślinę. – Słyszałam jak rozmawiał z Averym. On…
– Wyduś to
wreszcie z siebie! – Zaczynałem się niecierpliwić.
– Mulciber
rzucił zaklęcie Imperius na Louisa. Wiesz, tego Ślizgona, co minął nas wtedy.
Mojego kolegę z dzieciństwa. Ostatnio za dużo gadał o Czarnym Panu i pewnie
przez to on. Zabrali go do ministerstwa.
– Nie wierzę…
– Wykorzystał
okazję, kiedy oni przyszli do szkoły. Musiał ich widzieć. Bagnold i Crouch
połknęli haczyk, a Avery na pewno ich jeszcze bardziej podburzał. Louis sam się
przyznał, więc dla nich nie było wątpliwości. Podobno Dumbledore chciał
interweniować, zbadać tą sprawę dokładniej, nie wiem, może nie dał się nabrać
na to przedstawienie. W końcu jest wielkim czarodziejem, nie wiemy do czego
jest zdolny. W ostateczności nic nie mógł zrobić, oni byli nieugięci i ślepi.
Tego samego dnia zabrali go ze szkoły, dzisiaj miało odbyć się przesłuchanie
przed członkami Wizengamotu. Nie ma wolnej woli, nie wybroni się…
– Zesłali do
Azkabanu niewinnego człowieka?! – Powoli traciłem nad sobą kontrolę.
– Severusie,
proszę, zostaw tą sprawę – lamentowała Morrigan, trzymając mnie za rękę, by
uniemożliwić wstanie. – Wiem, że to okropne, sama nie wiem jak mam to sobie
poukładać, ale wiem, że muszę. Co chcesz zrobić? Znów go zmasakrować? Chcesz,
aby wyrzucili cię ze szkoły dwa miesiące przed jej zakończeniem? Przecież
Mulciber dostał już za swoje! Widzisz czym się stał, więc zostaw go w spokoju.
Czułem jak z
każdym słowem coraz mocniej wbija palce w moje przedramię.
– Proszę, zrób
to dla mnie i zostaw go, zostaw tą sprawę. Najważniejsze, że my jesteśmy
oczyszczeni z podejrzeń, że to koniec. Proszę.
– Tym razem go
zostawię – poddałem się. – Lecz jeżeli zrobi coś jeszcze, tutaj w szkole, to go
zabiję i już mnie nie powstrzymasz.
Morrigan
wzdrygnęła się. Kiwnęła tylko głową na znak, że akceptuje moje słowa.
Spojrzałem na
gładką taflę jeziora. Dzisiejszy dzień wydawał się taki spokojny aż nagle
wszystko zostało zniszczone. Ten chwilowy, złudny promyczek nadziei zniknął
bezpowrotnie. Dotrzymam słowa i nic nie zrobię Mulciberowi, chyba że sam stanie
na mojej drodze.
Nagle poczułem
jak Morrigan przytula się do mnie i opiera głowę na ramieniu, rękami obejmując
w pasie. Jedną dłonią gładziłem jej ciemne, miękkie włosy, drugą trzymałem na
szczupłej tali dziewczyny. W tej chwili chyba nam obojgu brakowało ciepła i
bliskości drugiej osoby.
Czy piękno i
łagodność przyrody zawsze musi dawać złudne przypuszczenia, że wszystko jest w
porządku, że nic złego nie ma prawa się wydarzyć?
Był wyjątkowo słoneczny i ciepły dzień jak na końcówkę
sierpnia. Na błękitnym niebie nie znajdowała się ani jeden biały obłoczek.
Wiatr nie poruszał liśćmi na zielonych drzewach.
Matka zabrała mnie na zakupy, w końcu pierwszy
września zbliżał się wielkimi krokami. Skorzystała z okazji, kiedy ojciec
wyszedł na cały dzień do swoich kolegów i oznajmił, że zamierza wrócić dopiero
następnego dnia.
Pierwszy raz zabrała mnie w miejsce, gdzie skupiło się
tak wielu czarodziejów. Było to dla mnie wspaniałe i ekscytujące wydarzenie.
Nie wiedziałem, w którą stronę patrzeć, wszystko wydawało się takie
fascynujące. Z wystawy sklepu z magicznymi stworzeniami zabrano żywy towar z
powodu pogody, niestety wiedziałem, że nigdy nie dostanę własnego zwierzaka.
Marzyłem o tym, aby posiadać swoją sowę, lecz nie mogłem liczyć nawet na
szczura. Na wystawie księgarni postawiono książki oprawione w drogocenne
skórzane okładki, każda z ozdobne wypisanym tytułem. Nigdy nie widziałem z
bliska takich woluminów, w domu mieliśmy tylko bardzo stare księgi. Niejedna
pozbawiona była okładki, miały podarte, pozginane i poplamione kartki. Matce
udało się ocalić kilka książek z zaklęciami, lecz ona też nie wyglądały tak
olśniewająco jak te z księgarni. Przed wystawą sklepu z markowym sprzętem do
quidditcha stała grupka starszych chłopców, podziwiających najnowsze i
najszybsze miotły. Sklepy z odzieżą prezentowały najnowsze trendy mody,
niektóre wyglądały okropnie, jakby były przeznaczone dla aktorów grających
jakiś błaznów, a nie szanujących się czarodziejów. Najbardziej ciekawił mnie
sklep z różdżkami, tak bardzo chciałem mieć już swoją własną.
Na ulicy Pokątnej panował spory ruch. Czarownice i
czarodzieje wybrali się na zakupy ze swoimi pociechami, jadącymi we wrześniu do
szkoły. Każdy korzystał z ładnej pogody. Ludzie śmiali się i wesoło dyskutowali
między sobą, dzieci biegały bez nadzoru rodziców. Wszyscy jakby na moment
zapomnieli, że nadeszły niespokojne czasy, że coraz częściej słychać o
morderstwach i zniknięciach całych rodzin, że nawet na Pokątnej nie było do
końca bezpiecznie.
– Głupcy, nie mają wyobraźni – rzekła matka. – A gdy
coś się stanie będą obwiniać wszystkich innych, tylko nie siebie. Kupimy to co
mamy i od razu wracamy.
– Dobrze, mamo – odparłem zrezygnowany.
Chciałem dłużej pokręcić się po ulicy i obejrzeć
wszystko, co się na niej znajdowało, lecz wiedziałem, że z matką nie należy się
kłócić. Nie chciałem przysporzyć jej nowych zmartwień, tym bardziej, że
ostatnio z powodu choroby nie mogła pracować i zostało nam już niewiele
ukrytych oszczędności.
Podręczniki, kociołek i inne przedmioty niezbędne do
ważenia eliksirów dostałem od matki. Trzymała je w ukryciu w nadziei, że kiedyś
się przydadzą i miała rację. Szaty szkolne kupiliśmy w sklepie z odzieżą
używaną, a różdżkę w sklepie Ollivandera. Ogarnęło mnie ogromne szczęście,
kiedy w końcu miałem ją w rękach, przecież to ona była symbolem każdego
prawdziwego czarodzieja. Tak bardzo chciałbym po powrocie do domu poćwiczyć
jakieś proste zaklęcia, lecz wiedziałem, że to niemożliwe. Musiałem utrzymać w
tajemnicy przed ojcem fakt posiadania własnej różdżki, musiałem poczekać aż
znajdę się w szkole.
Po zakupach powoli wracaliśmy do Dziurawego Kotła, aby
stamtąd za pomocą kominka dostać się do domu. Wszystko wydarzyło się tak nagle.
Na ulicy pojawiły się cztery zakapturzone postacie w czarnych pelerynach i
maskach na twarzach. Wiedziałem kim są, matka wielokrotnie opowiadała mi o
nich. Śmierciożercy. Słudzy czarnoksiężnika, który powoli terroryzował cały
kraj. Wszyscy wpadli w popłoch, starali się jak najszybciej uciekać, taranując
tych, którzy stali w miejscu, niezdolni do ruszenia się.
– Severusie, szybko! – zawołała matka, ciągnąc mnie za
rękę do najbliższego zaułka, aby tam w skupieniu użyć teleportacji łącznej i
dostać się do domu.
Biegłem za nią, lecz odwróciłem głowę w drugą stronę,
chciałem wiedzieć, co się stanie. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że
popełniłem błąd. Widziałem, jak postacie zbliżają się do straganu z jakimiś
nieznanymi mi srebrnymi przedmiotami. Wyciągnęli różdżki. Słyszałem wrzaski
sprzedawczyni, która kazała uciekać małej dziewczynce. Miała ona nie więcej niż
sześć lat. Niestety było już za późno. Błysnęło zielone światło. Dziecko padło
martwe na brukowaną ulicę, matka zaraz za nią. Postacie ruszyły dopaść ludzi,
którzy pozostali jeszcze na Pokątnej, zanim pojawią się aurorzy. Ostatnie co
zobaczyłem, to pojawiająca się na niebie czaszka, z której ust wyłaniał się
wąż. Później stałem już przed domem.
Poczułem jak matka mocno mnie obejmuje, starała się
nie płakać, lecz było to od niej silniejsze.
– Już dobrze – szeptała. – Jesteśmy bezpieczni.
Ja nie miałem w oczach łez, natomiast ogarnęła mnie
wściekłość i złość. Jak ktoś może być aż tak okrutny? Jak można zabijać bez
skrupułów? Czy ci ludzie nie mają wyrzutów sumienia? Nie mają własnych rodzin?
Jak oni by się czuli, gdyby ktoś zamordował na ich oczach ich własne dzieci?
Pozostała już tylko ciemna pustka, niezrozumienie,
błysk zielonego światła i dziewczynka padająca na ziemię bez życia.
~ * ~
Na pierwszej
stronie Proroka Wieczornego widniało zdjęcie młodego chłopaka. Krótkie,
starannie uczesane ciemnoblond włosy okalały jego owalną twarz z dużymi,
odstającymi uszami. Miał zielone oczy z radosnymi iskierkami, długi, garbaty
nos, jasne, krzaczaste brwi i szerokie wargi, ułożone w uśmiechu, pokazującym
sznur białych zębów.
MORDERSTWO W HOGWARCIE WYJAŚNIONE
Dzisiaj przed Wizengamotem stanął piętnastoletni Louis Ward, uczeń szkoły
Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie
– Ward przyznał się do ciążących na nim oskarżeń – powiedziała nam dzisiaj
minister magii, Milicenta Bagnold. – To on dziewiętnastego kwietnia zamordował
Emily Harris. Opisał dokładny przebieg całego zajścia. Powiedział, że rzucił na
dziewczynkę klątwę Imperius, która zaliczana jest do trójki Zaklęć
Niewybaczalnych, następnie kazał skoczyć jej z wieży astronomicznej. Dlatego
Ministerstwo Magii nie ma wątpliwości, że to on za tym stoi.
Mimo że Louis Ward jest niepełnoletni, to za użycie zaklęcia Imperius wobec
innej osoby i morderstwo został skazany na dożywocie w Azkabanie. Po procesie
złamano jego różdżkę.
Rodzice mordercy odmówili jakiegokolwiek komentarza. Tak samo uczynił
dyrektor Hogwartu, Albus Dumbledore, który pojawił się na procesie, stając w
obronie oskarżonego.
Jeden z pełnoprawnych członków Wizengamotu, który nie chce podać swojego
nazwiska, zdradził, że Ward utrzymywał, jakoby działał na zlecenie Tego Którego
Imienia Nie Wolno Wymawiać.
Czyżby jego mroczna potęga dotarła aż do Hogwartu? Skoro Dumbledore nie
radzi sobie prowadzeniem szkoły i utrzymaniem bezpieczeństwa, oznacza to, że
młodym czarodziejom grozi niebezpieczeństwo.
– W Hogwarcie zostanie przeprowadzone odpowiednie dochodzenie, aby
sprawdzić czy nie ma w nim więcej potencjalnych zwolenników Tego Którego
Imienia Nie Wolno Wymawiać – zdradził nam Martin Avery, przewodniczący rady
nadzorczej szkoły. – Lecz wątpimy w taką ewentualność. Uważam, że nasze dzieci
są już w szkole bezpieczne.
Dla
zainteresowanych na stronie dziewiętnastej podajemy sposoby obrony przed
najczęściej spotykanymi zaklęciami, urokami i klątwami z dziedziny czarnej
magii.
~ * ~
I jest kolejna notka. Na początku
wyszła mi o wiele krótsza, ale dodałam wspomnienie i wydaje mi się, że teraz
jest w sam raz.
I zaczął się nowy semestr. Niestety
w tym mam zajęcia do późna, ale na szczęście piątki są wolne, więc nowe notki
najprawdopodobniej nie będą już ukazywać się w ciągu tygodnia tylko w piątki i
weekendy. Mogę obiecać, że nadal będę starała się publikować je co tydzień.
Notka z dedykacją dla Trujący
bluszcz za miłe słowa odnośnie mojego opowiadania. Po Twoim ostatnim komentarzu
zrobiło mi się tak miło i ciepło na sercu, a szeroki uśmiech nie opuszczał
mojej twarzy przez cały dzień. (Nie wiedziałam czy odmienić Twój nick, więc
napisałam w mianowniku, jeżeli ta wersja jest niepoprawna (co znając mnie może
być bardzo prawdopodobne), to możesz podać mi prawidłową i poprawię.
Pozdrawiam serdecznie :)
Tak więc po przeczytaniu notki mogę porządnie skomentować ;)
OdpowiedzUsuńA mam tu trochę do powiedzenia!
Po pierwsze normalnie rozpływam się, gdy czytam twoje notki! Masz niesamowitą narrację no i sposób patrzenia. Wiem, już z mojego kilkuletniego doświadczenia, że do tego potrzeba nie tylko ogromnego talentu, ale i ciężkiej pracy, więc to teraz ja składam na twoje ręce gratulacje ;)
Co do samej notki strasznie podobał mi się ten powrót do przeszłości.
Ale taki trochę smutny ten Sev. Nie możesz go umówić z Morrigan? Skoro już się na niego aż tak nie gniewa za hm... "incydent" to niech mu może da jeszcze jedną szansę... No bo wiesz... Każdy człowiek ma prawo do szczęścia. Nawet Severus ;)
A no i zapomniałabym. Wyjaśniaj to wszystko z Remusem! Co prawda, to prawda, że bardziej lubię huncwotów, no i nic na to nie poradzisz, więc pisz ^ ^
Kurczę, no. Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka ;)
No więc.. rozdział naprawdę mi się podobać, ale jestem zdołowana tym, że ten idiota Mulciber wrobił niewinnego człowieka! On naprawdę nie ma uczuć.. A jak siedział pod drzewem z Morrigan, to byłam pewna na początku, że to Lily, ale jak przeczytałam, że odgarnęła mu włosy i wgl.. aż się zdziwiłam i czytam dalej... powiedziała Morrigan i już nie miałam wątpliwości. Czekam na dalszą część. Pozdrawiam! [lacrimis-inepta]
OdpowiedzUsuńAle ten Sev miał ciężkie życie. W domu znęcający się nad nim i nad jego matką ojciec, w szkole tacy Huncwoci, czy Mucliber, potem Voldek i śmierciożercy. Współczuję mu. podoba mi się te retrospekcja, z tym atakiem na pokątnej. Ale mi żal tej dziewczynki. Była taka mała, a oni ją zabili dla czystej rozrywki... Okrutni są.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam StrawCherry
Cieszę się niezmiernie, że postanowiłaś dodać to wspomnienie. Strasznie lubię te fragmenty z dzieciństwa Severusa, kiedy mówisz o jego matce, domu...
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko roztrzaskaniu łba Mulciberowi. Stworzyłaś z niego taką przebrzydłą kreaturę (ale to komplement!), że mam ochotę mu zasadzić przez monitor.
A najbardziej mi się podoba początek. Jak czytałam o tej pogodzie, o tym, co robią uczniowie to aż zapomniałam, że Severus jest głównym narratorem. Aż mnie to uderzyło!
Och, i Morrigan. Jak ona pasuje do Snape'a! Powtarzam już po raz kolejny - ona jest moją ulubioną bohaterką!
Przepraszam, że nie skomentowałam ostatniego wspomnienia. No cóż, ja też zaczęłam już drugi semestr (od dwóch tygodni) i dalej żyję w ciężkim szoku, że ferie się skończyły. Więc mam kolosalne zaległości. WSZĘDZIE. I na blogach, i w szkole, i we wszystkim.
Och, do diabła z tym.
Pozdrawiam i życzę miłego szkolnego startu. :)
[krew-z-twojej-krwi]
Ja też myślałam, że Huncwoci będą tymi debilami, którzy kąpią się w zimnej wodzie... ale nie. Bardzo mi szkoda tego Louisa, chyba nikt nie zasłużył na to, co go spotkało (może z wyjątkiem Voldemorta i Mulcibera). Trochę się zdziwiłam, że Morrigan chce to tak zostawić (w końcu to jej kolega z dzieciństwa), ale właściwie to ona ma rację, w ten sposób mogliby sobie tylko zaszkodzić. I bardzo mi przykro, że Severus już w tak młodym wieku był narażony na takie straszne przeżycia. Chyba będę musiała go znowu pocieszyć...
OdpowiedzUsuńaaaa . ! no i znowu jestem w szoku .
OdpowiedzUsuńfajne to było . :D
ale szkoda , że w tym wspomnieniu nie było nic o tym , że Huncwoci dowiedzieli się co zrobił Severus .
jestem strasznie ciekawa ich reakcji .
a ten Mulciber to . . . ( !! ) ehh . nie mówię nic .
szkoda mi tego kolesia co go wrobili . . .
czekam na kolejną notkę . :D
Naprawdę fantastyczny rozdział:) Bardzo spodobało mi się to wspomnienie Severusa, dotyczące zakupów na Pokątnej. Szkoda mi tej małej dziewczynki, całe życie było przed nią. Dobrze, że Morrigan powstrzymała Severusa, ponieważ wątpię, że zdołałby pomóc, a tylko narobiłby sobie kłopotów, jeśli zrobiłby krzywdę któremuś ze Ślizgonów. Jestem bardzo ciekawa, jak wyjaśni się sprawa z Lupinem, bo widzę, że wieść rozeszła się w zastraszającym tempie. Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę. Serdecznie pozdrawiam i dużooo weny życzę:)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, spodziewałam się jakiegoś nagłego przypływu odwagi w Severusie. Byłam przekonana, że powie komuś odpowiedniemu, że Louis jest pod działaniem klątwy. Niewinny chłopak musi siedzieć w Azkabanie za cudze zbrodnie, to nie fair. Co do wspomnienia to dobrze, że je wstawiłaś. Nie rozumiem, jak Severus mógł zostać śmierciożercą, po tym co zobaczył.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
[wystarczy-krok]
super, że zdecydowałaś się dawać tytuły do wspomnień ;) bardzo mi się podoba ten pomysł
OdpowiedzUsuńLupina nadal mi szkoda, nie wiem, czy zasłużył na aż tak podłą zemstę. najbardziej jednak niesprawiedliwe wydaje mi się to, co Mulciber zrobił niewinnemu uczniowi, który teraz odsiedzi w Azkabanie nie swoją karę. ludzie są naprawdę podli, a Mulciber przechodzi w tym wszystkich... dobrze, że Snape nie wchodzi z nim w żadne układy ani nic takiego. zaskoczyło mnie trochę to wspomnienie z Pokątnej... w sumie ten fragment podobał mi się najbardziej, ale wydawało mi się, że po tym zdarzeniu Snape znienawidzi Śmierciożerców, a nie będzie chciał do nich dołączyć. cóż, dalsze losy chyba jednak faktycznie pokierowały nim w tą "czarną" stronę.
całe wspomnienie było świetne
czekam na kolejne ;)
Pozdrawiam :)
PS. przepraszam, jeśli piszę nieskładnie bądź niejasno, ale jestem piekielnie zmęczona (nie mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem)
Aw, ta chwila spokoju, to leżenie pod drzewem było takie urocze... Chętnie bym się wymieniła z Morrigan xD
OdpowiedzUsuńZaintrygowało mnie to wspomnienie. Jakoś nie pasuje mi do osoby Severusa. Skoro wówczas zastanawiał się, dlaczego śmierciożercy tak robią, dlaczego są tak okrutni... Dlaczego teraz chce być jednym z nich? Trochę mi to burzy cały światopogląd Severusa.
Eileen jest chora? Czy to znaczy, że ją uśmiercisz? :( Mimo wszystko bardzo ją lubię.
A Mulciber to szczwany lis! Dobrze wiedział, kogo wybrać sobie na kolejną ofiarę. Z takim `doświadczeniem` Czarny Pan przywita go z otwartymi ramionami. Bo przecież o to chodzi, prawda? Robić coś tak, aby inni nie wiedzieli, że to ty.
Jeej, koniec Hogwartu :D Nie mogę się doczekać i jestem bardzo ciekawa, co wymyślisz w tych mrocznych czasach, które nadejdą ;D
[silver-doe]
Piszesz wyśmienicie, muszę to przyznać.:)
OdpowiedzUsuńJakimi oni są głupcami, żeby wysłać kogoś niewinnego do Askabanu przed nosem Dumbledore'a!
A Severus, w swoim wspomnieniu myślał o śmierciożercach, jako o bezlitosnych potowrach, niemających skrupułów w zabijaniu, a sam taki się stał...
Jestem ciekawa jak sprawa dalej się potoczy.
Czekam na następne wspomnienie i pozdrawiam ;)
Dobrze że dopisałaś to wspomnienie. Zdecydowamnie mnie zaintrygowało. Nie tak dawno temu Snape uznał, że napad Smierciożerców, morderstwo niewinnego człowieka jest naganne. Teraz sam chce zostać smierciożercą, choć przecież nie popiear smierci Emily... Zastanawiam się, czy cos z tm zrobi i dlaczego ostatecznie zdecyduje się, by przyłączyć się do Voldemoerta... bo mam wrażenie, że okłamie samego siebie. Co do Morrigan - jest dobrą dziewczyną i boję się, że ktoś może jej coś zrobić. mam wrażenie, że psoauje do Snape,'a i boję się, jak planujesz przerwać tę ich znajomość... Plus za kontrast między naturą a wydarzenami. a mulciber... można było się tego spodziewać:/
OdpowiedzUsuńBiedny Louis. Cham z tego Mulcibera, naprawdę. W sumie dobrze, że Sev nic nie zrobił. To może by jeszcze bardziej namieszało...
OdpowiedzUsuńCo do wspomnienia, wyszło Ci świetnie. Zresztą cała notka jest świetna, lecz uważam, że wspomnienia mają taką swoją własną magię :)
Ile planujesz napisać notek? Czy masz jakiś wybrany moment, na którym chcesz zakończyć?
Nie myśl tylko, broń Boże, że pytam dlatego, bo uważam, że masz już skończyć. Co to, to nie. Pytam z czystej ciekawości. ;D
Pozdrawiam,
[milosc-ron-hermiona]
Kurde blaszka! Ale się porobiło! Weź coś zrób z tym Mulciberem, bo go załatwię zanim Severus zdąży o tym pomyśleć (ma się te sposoby, nie?). Widzę, że Morighan dalej jest obrażona.. no, nie dziwię się. Przejrzałam Twoje rysunki, śliczne są.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco,
Farbowana ;**
Twojego bloga mogłabym czytac godzinami i nigdy by mnie to nie znudziło. Piszesz świetnie, opisy środowiska naturalnego i w ogóle uczuc ludzkich bomba!. Biedny ten chłopak oskarżony o coś czego nie zrobił...cóż takie jest życie...A co się tyczy Severusa jego wspomnienie jest...eh, delikatnie mówiąc smutne, mały chłopczyk, który nie może czegoś miec, bo nie zarobił z powodu choroby...a to zabójstwo, na które patrzył, nie potrafił zrozumiec, jak można byc tak okrutnym i stwierdził, że oni też mają własne rodziny. Pod tym względem szkoda, że Sev tak się zatracił i sam zasilił ich szeregi...Tyle, że on później płacił za to całym swoim, pogmatwanym życiem...i umarł jako bohater, chociaż to jest to czego tak nie lubię w książce. Jak ona mogła Go po tym wszystkim uśmiercic. Dla mnie powinien życ!. Pozdrawiam i weny życzę:-).
OdpowiedzUsuńOd razu uprzedzam, że komentarz nie będzie najwyższych lotów, gdyż jestem przeziębiona i otumaniona. Ale cóż. Postaram się.
OdpowiedzUsuńDodawanie tytułów wspomnieniom - może jestem dziwna, ale bardziej podobało mi się bez. Naprawdę. Wspomnienie z dzieciństwa - bomba. Ale skoro tak, to dlaczego Severus stał się taki, jak ci ludzie? Ci sami, któych tak bardzo wtedy nienawidził, których nie mógł zrozumieć? Rozumiem, miłości do czarnej magii miłością do czarnej magii, ale zabijanie niewinnych ludzi... To co innego.
I w tej właśnie chwili znienawidziłam Avery'ego. Jak on mógł wydać tego chłopaka?! Ile on miał lat? Piętnaście, tak? Nie, po prostu... Ugh, błagam, niech Snape i jemu coś zrobi. Mulciberowi też. Zwłaszcza Mulciberowi.
Pozdrawiam!
[uskrzydlone-marzenia.blogspot.com]
rozdział bardzo mi się podobał. Szczególnie ten moment kiedy razem siedzieli nad jeziorem. Tylko że tam mi coś się nie zgadzało. Czemu ona najpierw udawała taką obrażoną a potem zaczęła mu się zwierzać z takich rzeczy? To było dziwne. Tak wiem, teraz plotę głupoty i pewnie nie wiesz o co mi chodzi, ale ja wiem swoje.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się styl w artykule z gazety. Może minęłaś się z dziennikarskim powołaniem?
Pozdrawiam
Bardzo lubię Twoje opisy przyrody. :)
OdpowiedzUsuńMulciber jest okropny... Cieszę się, że Morrigan powstrzymała Severusa. Lepiej , żeby już się z nim nie ,,sprzeczał''. :)
Zastanawia mnie tylko jeden fakt... Snape w Twoim opowiadaniu jest dosyć wrażliwy, jeśli chodzi o niewinnych ludzi, którzy ponoszą winy za kogoś. We wspomnieniu także nie mógł zrozumieć , jak Śmierciożercy mogą być tacy bezlitośni. Dlaczego, więc Sev chce służyć Czarnemu Panu? :)
Pozdrawiam :)
Byłam przekonana że tam na brzegu siedzi Lily, ale naprawdę szczerze się ucieszyłam, gdy okazało się, że to jednak Morrigan. Severus patrzył na nią z takim uczuciem, ach, aż przez myśl przeszło mi, że on naprawdę jest w stanie zupełnie zapomnieć o Rudej, czego mu życzę.
OdpowiedzUsuńNajbardziej z całej notki przypadło mi do gustu wspomnienie i dobrze, że je dopisałaś, by rozdział był dłuższy. Pokazało inną stronę Severusa, naprawdę świetnie.
I niezwykle żal mi tego piętnastolatka.
Rozdział bardzo dobry : ) Pozdrawiam!
Mulciber oczywiście musiał się wywinąć. Dlaczego Ministerstwo nigdy nie słucha Dumbledore'a? ;> W końcu ten najczęściej ma rację. Wspomnienie Severusa jest świetne; ukazuje nienawiść małego Snape'a do śmierciożerców, a jednocześnie wskazuje na przemianę, jak w nim zaszła od tamtej pory. Bo w końcu on również chce się stać jednym z nich. Morrigan zmieniła się od pierwszych rozdziałów. Stała się bardziej wrażliwa i wystraszona, chociaż pokazuje to jedynie przy Severusie. Pozdrawiam. ;)
OdpowiedzUsuńNareszcie mam chwilę czasu, żeby poczytać zaległe notki na Twoim blogu ;) W tym rozdziale przenosisz czytelnika w tamte ciężkie, niebezpieczne czasy, pełne zmartwień, śmierci i strachu. Wspomnienie pięknie to oddaje jak i również przemyślenia Severusa na błoniach, błoga chwila lenistwa i oderwania się od brutalnej rzeczywistości. Bardzo podobało mi się to wspomnienie o Pokątnej - szalenie przykry jest fakt, że mały Sev tak nienawidził śmierciożerców, a teraz sam dąży do tego, by dołączyć do ich grona. Mulciber jak zwykle pokazał, na co go stać, ja już nie mam na niego siły. Szkoda mi Louisa i jestem z siebie dumna, że zauważyłam, iż jest pd wpływem imperiusa ;) Widzisz? Czytam z ogromnym zrozumieniem i wyłapuję każdy szczegół. Morrigan chyba już mocno zakochała się w Severusie i z wzajemnością. Oni teraz już naprawdę zachowują się jak para, nie muszą niczego udawać. I nie było wzmianki o Lily, to naprawdę dobry znak. Zabieram się pędem za Wspomnienie 16!
OdpowiedzUsuńSuper notka jak wszystkie:) Głupia sprawa z tym Loisem, to nie fair, biedny chłopak...No ale grunt ze Sev jest bezpieczny;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te retrospekcje... Nadają całości "trzeciego wymiaru".
OdpowiedzUsuńCiekawie skonstruowana notka z proroka, w książce nigdy ich nie lubiłam... Nie znoszę czytać gazet informacyjnych.
Eeee ... Gap w monitor... Jak ty możesz tak dobrze pisać? Ja też piszę n arickriordan.pl, la eniem potrafie oddac tak dobrze emocji.
OdpowiedzUsuń