Opowiadanie przeniesione z Onetu.

Akcja opowiadania rozpoczyna się zimą w roku 1978, gdy Severus uczęszcza do siódmej klasy. Fabuła może znacznie odbiegać od tego, co wydarzyło się w powieściach pani Rowling. Mogą pojawić się przekleństwa i brutalne sceny.

Szablon wykonała Elfaba.

wtorek, 19 czerwca 2012

Wspomnienie 55: Historia Eileen


Nawet ta przeszłość, o której rozmyślali bez przerwy, miała jedynie smak żalu.
Albert Camus – Dżuma
~ * ~
 Wizyta w domu rodu Majere nie przyniosła oczekiwanych odpowiedzi. Ogromna rezydencja postawiona nad jeziorem i otoczona ogromnym ogrodem została opuszczona dawno temu. Kłęby kurzu zebrały się już na meblach i podłogach. Lecz gdyby nie on, mogłoby się wydawać, że mieszkańcy wyszli jedynie na chwilę. Nawet taca i filiżanki na popołudniową herbatę stały na stole. Na szczęście ani Raistlin, ani Caramon czy tajemnicza Kit nie zastawili pułapki na potencjalnych włamywaczy.
W rezydencji mieszkały teraz jedynie posągi zmarłych członków rodu. Razem z Morrigan i Jackiem doszliśmy do wniosku, że musieli wykuwać w kamieniu każdego przedstawiciela rodziny. Twarze ludzi w różnym wieku, od dzieci poprzez starców, przyglądały się uważnie każdemu naszemu krokowi.
Tylko jeden posąg zapamiętałem wśród tysiąca innych i już do końca miał stawać mi przed oczami. Piękna, młoda kobieta, której twarz wyrzeźbiono z najdrobniejszymi szczegółami, jakby była żywa. Długie włosy spięte w wytworny kok, pełnie usta i bystre spojrzenie. Gdyby nie była z marmuru, mógłbym przysiąc, że jej oczy miały orzechową barwę. Była podobna do Morrigan, jakbym miał przed sobą jej podobiznę.
Po przeszukaniu ogromnej rezydencji, nic interesującego nie znaleźliśmy. Mogłem się tego spodziewać. W końcu Raistlin nie był tak głupi, by zostawiać wszystko w tym domu. I tak naprawdę nie wiedzieliśmy, czego szukamy. Błądziliśmy po omacku, czekając aż wszystko samo się wyjaśni. Nagle olśni nas i poznamy wszystkie odpowiedzi.
W pokoju nauczyciela starożytnych run znaleźliśmy jedynie szkatułkę z pięcioma listami. Nic więcej. A sama ich treść dała nam jeszcze więcej do myślenia. I jedną fotografię, przedstawiającą Raistlina, Caramona, Juliet, Tikę i matkę w czasach szkolnych. Cała piątka uśmiechała się radośnie, jakby cieszyła się własnym towarzystwem, co wydawało mi się wręcz absurdalne.
Kochany braciszku,
Nawet nie uwierzysz, jaki wspaniały jest Hogwart! To już nie to samo miejsce, co za Twoich czasów. Czasem zastanawiam się, czy potrafiłbyś się tu odnaleźć. W końcu jako prefekt lubiłeś pilnować nienagannego porządku, aby nikt nie łamał tych wszystkich sztywnych reguł, których Ty sam nie przestrzegałeś. Pewnie Caramon byłby w siódmym niebie. Pozdrów ode mnie tego wielkoluda, bo inaczej mi tego nie wybaczy.
W przyszłym tygodniu mają odbyć się sprawdziany do drużyny quidditcha. Zastanawiam się nad tym, czy nie spróbować. W końcu co mi szkodzi? Jak poproszę rodziców, pewnie przyślą mi jakąś miotłę, a jeżeli ich zacofane umysły się nie zgodzą, to wydam moje uzbierane kieszonkowe. Miotła nie musi być najlepsza, wystarczy, aby była dobra. Czytając te słowa, pewnie myślisz sobie, że ustawię tych wszystkich facetów do pionu. A żebyś chciał wiedzieć! Pora, by kobieta wzięła wszystko w swoje ręce! I nie mów mi, że jestem jeszcze dziewczynką, mam już dwanaście lat.
Słyszałam o tym, co planujecie zrobić z Caramonem. Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. Arystokracja lgnie do arystokracji, lecz nie podoba mi się to towarzystwo. Co ty o nich wiesz? I o ich przywódcy? Każe się tytułować lordem, a zapewne jest zwykłym mieszańcem. I nie kłam, że to zwykły klub, bo wiem, że kryje się za nim coś więcej. To może się źle skończyć. Rozumiem popieranie czystości krwi, ale nie przesadzajmy.
Katie powiedziała mi, że to ruch mający na celu wyciągnięcie rasy czarodziejów ponad mugoli. Oni, w szczególności z tym ich lordowskim przywódcą, nienawidzą mugoli, mugolaków i mieszańców, chcą ich traktować jak niewolników, bezkarnie zabijać.
Raist, to są ludzie tacy sami jak my! A ty nie jesteś mordercą! Porzuć ten głupi zamiar. Nie mieszaj się w to. Proszę, nie chcę, aby Tobie lub Caramonowi stało się coś złego. Nie zniosłabym waszej straty. Przemyśl to jeszcze raz lub nawet trzy razy, jeżeli będzie trzeba.
Kitiara

Kochany Raistlinie,
Pierwsze spotkanie klubu gargulkowego było bardzo zabawne. Trzymałeś tych biedaków tak silną ręką, że niektórzy bali się nawet odezwać. Musze przyznać, że jestem pod wrażeniem. Ale ja chyba tak nie potrafię. Wolę utrzymać luźną i miłą atmosferę, aby nowe członkinie i nowi członkowie się nie zrazili. Pewnie powiesz mi teraz, że w taki sposób do niczego nie można dojść, ale udowodnię Ci, że się mylisz.
Lecz to nie jedyna nowość w Hogwarcie. Zapewne pamiętasz jeszcze starego profesora Binnsa, który z takim wspaniałym brakiem elokwencji i zainteresowania oraz szczyptą nudy rozprawiał o buntach goblinów i innych podobnych bzdetach, pomijając kilka istotnych faktów, przez co chodzenie na historię magii zostało pozbawione sensu. Otóż, profesor Binns nie żyje, ale chyba stwierdził, że obowiązek przynudzania jest ważniejszy od wiecznego odpoczynku i postanowił zostać. Rozumiesz to? Jestem w szoku, że ten głupiec Dippet nic z tym nie zrobił. Czy przyszłe pokolenia już do końca świata będą skazane na nudną i nierzetelną naukę historii magii? Muszę poszperać w bibliotece i upewnić się, że ministerstwo na to pozwala. A tak już zupełnie na marginesie, to nie ciekawi Cię, jak on będzie sprawdzać prace domowe i egzaminy? Przecież pióra do ręki nie weźmie. Muszę się raz zakraść i podpatrzeć. W końcu taka okazja może się już nigdy nie trafić!
Doszły mnie słuchy, że Twoja matka źle się czuje i często choruje. Może jednak powinieneś przekonać ją do wizyty u uzdrowiciela? Domowe sposoby nie zawsze są skuteczne i o ile pamiętam nikt poza Kit orłem z eliksirów w Twojej rodzinie nie jest. Mam nadzieję, że nie jest to nic poważnego i szybko dojdzie do siebie.
Ściskam Cię serdecznie i z niecierpliwością wyczekuję kolejnego wypadu do Hogsmeade. Pozdrów ode mnie Caramona i przekaż mu, aby się nie martwił. Wszystko jakoś się ułoży, a my na pewno mu pomożemy, szczególnie Tika.
Twoja,
Eileen

Raist,
To jest koniec. Nie wracaj do domu, bo ojciec przysięgał, że Cię zabije, jeżeli tylko przekroczysz próg posiadłości. Mógł nawet się posunąć do zaczarowania tych przebrzydłych posągów w ogrodzie, lecz wątpię, aby znał odpowiednie zaklęcie.
Wszyscy są już w Ostatnim Domu – naszej ostatniej bezpiecznej przystani. Pochowamy Kit według reguł przyjętych w wiosce. Sądzę, że to odpowiedni dla niej pogrzeb. Zawsze podobała jej się ta legenda o drzewach.
Mam nadzieję, że nie będziesz głupcem i przyjdziesz oddać jej ostatni hołd, na który zasłużyła. Obiecuję, że później pozwolę Ci odejść, mimo że złamie mi to serce.
Wiedz, że oboje ponosimy za to winę na równi. Dlatego nie chcę, abyś się zadręczał. Na zawsze zostaniemy przeklęci za to, co zrobiliśmy i będziemy nosić żałobę do końca życia.
Piątek, siódma wieczorem. Ojca nie będzie, jak widać nic dla niego nie znaczyła.
Caramon

Nie wiem, jak mam zacząć ten list. Kochany Raistlinie? Szanowny Raistlinie Majere? Jak? Odpowiesz mi? Dla mnie zawsze będziesz najdroższym mężczyzną mojego życia i to się nigdy nie zmieni.
Byłam pewna, że to, co zaszło między nami jednoznacznie i niezaprzeczalnie świadczy o tym, że to, co były nie ma już znaczenia. Że cała burzliwa przeszłość już nic nie znaczy tak, jak zapewniałeś mnie tamtej nocy. Że ona już dla Ciebie nie istnieje, że nie zatruwa już Twojego umysłu.
Jednak matka powiedziała mi, jak jest naprawdę. Powiedziała mi to, co przede mną ukrywałeś. Ponoć co wieczór upijasz się w jakiś barach i gospodach. Bez znaczenia czy naszych, czy mugolskiech. Raistlinie, mugolskich? Ty?
Matka powiedziała mi, że razem ze swoim bratem chcecie doprowadzić cały wasz ród, całą waszą historię do ruiny. Błagam, opanuj się. Kocham Cię i wyciągnę Cię z tego dna, do którego ona Cię doprowadziła.
Chciałam się z Tobą spotkać, powiedzieć Ci o tym osobiście, lecz ciągle nie było Cię w domu. To nie jest sprawa do listownego omówienia, ale nie mam innego wyjścia. Jestem w ciąży. Za sześć miesięcy urodzę Twoje dziecko. Jutro wybieram się do uzdrowiciela, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
Ojciec już wie. Gdy się dowiedział, był wściekły, lecz poza słownymi groźbami nic mi nie zrobił. Ma rozmawiać o tym z Twoim ojcem. Błagam, pobierzmy się tak, jak mi obiecałeś. Będziemy rodziną, o której zawsze marzyłam. Inaczej nie wiem, co się ze mną stanie i z naszym dzieckiem.
Twoja,
Alannys

Drogi Raistlinie,
Tak mi przykro z powodu tego, co zaszło. Wiesz przecież, że zawsze stałam po Twojej stronie. To się stało tak nagle i niespodziewanie. Ostatecznie nie mogłam odmówić Eileen i obiecałam, że nie podam Ci konkretnej daty, by nie wpadło Ci do głowy nic niemądrego. Chociaż teraz wiem, że zrobiłam błąd. Od razu powinnam wszystko Ci powiedzieć, byś mógł temu zapobiec, nim ona zorientuje się, w jakim bagnie się znalazła.
Ostatnio tyle nieszczęść wali Ci się na głowę. Mam nadzieję, że jakoś się trzymasz i dajesz sobie radę. Pamiętaj, że zawsze możesz prosić o pomoc. Chociaż pewnie Twoja głupia duma Ci na to nie pozwoli. Cóż, zawsze mogę mieć jakąś nadzieję.
Lecz główny powód tego listu jest inny. Uważam, że coś powinniśmy z tym zrobić. Tak nie może dłużej być! Mam pomysł, jak dotrzeć do zaślepionego umysłu Eileen. Wystarczy pokazać jej z jak nieudolnym człowiekiem się związała. Z tego, co zaobserwowałam, to na razie stara się tak, że nie można się do niego przyczepić, ale przecież można mu w tym dopomóc.
Zwracam się do Ciebie, bo jesteś zbudowany z innej gliny i nie będziesz się wahał, czy miał jakieś głupie wyrzuty sumienia z powodu takiego mugolskiego śmiecia. Co innego nasze młode małżeństwo. Gdyby któreś z nich dowiedziało się o moim planie, to z pewnością od razu poszłoby jej wszystko wyśpiewać. Dlatego proszę o dyskrecję.
Nie napiszę w liście o szczegółach, bo ostatnio czasy robią się coraz bardziej niebezpieczne. Jeżeli jesteś zainteresowany, to spotkajmy się w tę sobotę w Dziurawym Kotle o piątej popołudniu.
Liczę na Ciebie, Raist, bo wiem, że nigdy mnie nie zawiodłeś i nie odmówiłeś mi pomocy.
Gdybyś jednak nie przyszedł, to może zainteresuje Cię wiadomość, że stary Uller przechodzi na emeryturę i zwalnia się posada nauczyciela starożytnych run. Dippet na pewno by się przyjął, w końcu byłeś jego ulubieńcem. Musisz znaleźć jakąś pracę. Nie możesz tak dalej żyć. Ta samotność i żal Cię zabiją.
Czekam w sobotę,
Juliet Potter
Jeszcze tego samego lata, za namową Morrigan i Jacka, udałem się do Ostatniego Domu. Chciałem usłyszeć wyjaśnienia, poznać w końcu odpowiedzi na dręczące mnie pytania. A skoro Raistlina nie było w kraju, to pozostawał jeszcze jego brat – Caramon.
Nie sądziłem, że w gospodzie zastanę całą rodzinkę w komplecie. Byli tam zarówno bracia bliźniacy, którzy kilka dni temu wrócili z podróży jak i Tika Waylan lub raczej Majere, małżonka Caramona. To ona była tą dziewczyną, którą wziąłem za barmankę, gdy przybyłem tu pierwszy raz tamtego pamiętnego grudniowego wieczoru, gdy wszystko wydawało się takie proste. Przeżyłem szok, gdy okazało się, że była przyjaciółką mojej matki. Nic się nie zmieniła, wyglądała dokładnie tak samo jak we wspomnieniach Raistlina. Okazało się, że od lat piła eliksir młodości, by pozostawić swoją urodę. Przez to wyglądała na córkę Caramona, nie jego żonę.
To właśnie za namową Tiki Raistlin zgodził się opowiedzieć mi całą historię. Uważała, że jest mi to winien, a syn Eileen powinien znać prawdę bez względu na cenę. W zamian zażądali tylko jednej przysługi, szczerej odpowiedzi na jedno pytanie. Zgodziłem się w ciemno. Chcieli wiedzieć, kim był morderca Juliet. Skłamałem. Wyznałem, że to Czarny Pan wydał rozkaz, lecz nie wiedziałem, kto trzymał różdżkę i wypowiedział zaklęcie. Byłem tchórzem.

Wszystko miało swój początek już dawno temu. W starych rodzinach arystokratów zawsze panowały takie zasady, że to mężczyzna, głowa rodziny, o wszystkim decydował. Żona i ewentualne córki nie miały nic do powiedzenia. Z synami bywało różnie. Wszystko miało o wiele bardziej rygorystyczny klimat niż obecnie.
Rody starsze i potężniejsze kontrolowały te mniej ważne. To właśnie ci mężczyźni rządzili całym światem czarodziejów. Zajmowali najwyższe stanowiska w Ministerstwie Magii, przez co większość ministrów jadła im z ręki. Lub sami zostawali ministrami, co jeszcze ułatwiało sprawę.
Hogwart starali się kontrolować poprzez Radę Nadzorczą. Zawsze ktoś istotny stał na jej czele. W tamtych czasach, prawdopodobnie po raz pierwszy w dziejach złożyło się tak, że właśnie ci arystokraci lub ich potomkowie zasiadali w radzie. Majere, Crouch, Black, Malfoy, Lestrange, Avery, Delgado, Selwyn i inni im podobni.
Niestety złożyło się tak, że Armando Dippet pochodził z jednego z tych mniej ważnych, arystokratycznych rodów, będących na łasce innych. Gdy został dyrektorem, rada zaczęła mocno na niego naciskać. Wtedy Hogwart zaczął drastycznie się zmieniać.
Dippet pod presją rady bez sprzeciwu zaczął wprowadzać do szkoły nowe zasady. Nie mógł całkowicie zabronić nauki mugolakom, na co naciskali Malfoy, Black i Lestrange, bo większość członków rady była przeciwna. Lecz prawa i zasady dotyczące kobiet z łatwością przeszły przez głosowanie.
Młodym czarownicom ograniczono prawa praktycznie do wszystkiego. Musiały nosić odpowiednie stroje – spódnice do kostek i bluzki z długimi rękawami. Powstał nawet osobny regulamin zatwierdzony przez Radę Nadzorczą. Zabroniono im uczestnictwa we wszelkich zajęciach pozalekcyjnych, gdyż uważano, że podstawowa wiedza wystarczy do bycia panią domu. Jedyny wyjątek stanowiły lekcje dobrego wychowania, które od tamtej pory stały się obowiązkowe. Zakazano im nawet gry w quidditcha, chociaż w narodowych klubach kobiety mogły grać bez przeszkód. Zostawiono im odznakę prefekta, jednak tylko najbardziej cnotliwe panienki ją otrzymywały. Stanowiła jedynie symbol, władzę i tak sprawowali mężczyźni.
Uczennice nie zgadzały się z takim postępowaniem, z ograniczeniem ich wolności i zamienieniem tych wspaniałych lat szkolnych w katorgę i niewolę. Szczególnie te niepochodzące z arystokracji, które znały życie w wolności. Tak naprawdę tylko one zdawały sobie sprawę z tego, co się dzieje. Arystokratki przyjęły wszystko bez szemrania, jak uczono je od dziecka. Lecz ich bunty stłumiono poprzez surowe kary i ostatecznie wyrzucenie ze szkoły.
Nawet z czasem, gdy zmienili się członkowie rady, Dippet trwał przy takim Hogwarcie. Ślepy na to, co zrobił z tej szkoły. Naprawienie jego błędów zajęło wiele lat.

Tak jak przypuszczała Eileen, Raistlin zaprosił Juliet do Hogsmeade tylko dlatego, aby wyciągnąć z niej informacje. I udało mu się. Dziewczyna zdradziła mu datę i miejsce spotkania tajnego stowarzyszenia, które założyła Eileen i wcieliła do niego swoje dwie przyjaciółki – Juliet i Tikę. Dziewczęta, w sekrecie przed nauczycielami i wbrew regulaminowi, uczyły się zaklęć, pojedynków, grały w gargulki, ćwiczyły przyrządzanie eliksirów oraz planowały co zrobić, by przywrócić Hogwartowi dawną świetność. By kobiety znów były wolne.
Raistlin i Caramon przyszli na pierwsze spotkanie i uparcie pojawiali się na kolejnych, mimo że dziewczyny próbowały zniechęcić ich wszelkimi sposobami. Nie omawiały wtedy wszystkiego, a jedynie utrzymywały, że pomagają sobie wzajemnie w nauce. Jednak mijały miesiące i nic się nie zmieniało. Bracia Majere nie donieśli o niczym dyrektorowi ani nauczycielom, nie wykorzystali swojej władzy, by rozwiązać to stowarzyszenie. Eileen i Tika nie wiedziały, co mają o tym myśleć, lecz uparcie grały według wcześniejszych zasad.
Wszystko zmieniło się po świętach Bożego Narodzenia. Kitiara, jedenastoletnia siostra i oczko w głowie braci, dowiedziała się, co robią potajemnie w Hogwarcie i wymusiła na nich obietnicę, że pomogą Eileen w jej planach. W stosunku do Kit obaj zachowywali się zupełnie inaczej, traktowali ją jak równą sobie i spełniali każde jej życzenie. To ona była ich księżniczką.
Po powrocie z ferii zimowych, zaczęli wspierać Eileen w jej planach. Początkowo dziewczyny nie ufały im, trzymały ich na dystans, lecz ostatecznie postanowiły im zaufać. I wtedy rozpoczęły się działania mające wszystko zmienić. Wiele uczennic, a także nauczycieli poparło Eileen. Przymykano oko to na rękawy bluzek czy długość spódnic. Od marca Prince nie założyła  takiej, która sięgałaby jej dalej niż do kolan. Nawet Dippet musiał w końcu przejrzeć na oczy i anulować ten niedorzeczny, drugi regulamin. Jednak to Albus Dumbledore wpłynął na niego.
Pod koniec roku Raistlin oficjalnie przyjął Eileen do klubu gargulkowego, który wygrał w corocznych mistrzostwach. To jej oddał przywództwo nad nim i uczynił pierwszą kobietą kapitanem. I tak zaczął się ich romans.
Jednak Raistlin kończył szkołę, a Eileen pozostał jeszcze jeden rok nauki. Hogwart zmienił się nie do poznania. Niektórych kwestii tak łatwo nie dało się wyplenić, jednak ruch oporu nadal walczył i odnosił sukcesy. Tika i Kit dostały się do drużyn quidditcha we własnych domach, a Juliet została gwiazdą klubu pojedynków, z czasem pokonała także profesora Flitwicka.
Za murami zamku coraz więcej było słychać o młodym, zdolnym czarodzieju, który tytułował siebie Lordem Voldemortem. Zbierał wokół siebie arystokratów, którzy popierali jego idee czystej krwi. Raistlin i Caramon chcieli dołączyć do tej grupy.
Gdy nastały kolejne wakacje, Eileen oświadczyła rodzicom, że nie wyjdzie za mąż za Charlesa Pottera i wyprowadziła się z domu. Raistlin, który oficjalnie zerwał zaręczyny z Alannys wynajął dla niej małe mieszkanko w Londynie, by mogła dalej spełniać swoje życiowe ambicje i wyrównać status społeczny w całej społeczności czarodziejów. Sam nie zamieszkał z nią, pozostał w rodzinnym domu razem z bratem, który miał ożenić się i przejąć dziedzictwo Majere. W tamtym czasie zmarła matka braci.
Charles Potter bez sprzeciwu przyjął decyzję Eileen. Ojciec Juliet zaproponował mu wtedy rękę swojej córki. Dziewczyna zgodziła się na to, mimo że go nie znała, nie mówiąc o miłości.
Jednak później wszystko zaczęło się sypać. Raistlin i Caramon coraz bardziej zagłębiali się w krąg pierwszych śmierciożerców i tylko Kit zdawała sobie sprawę, do czego to prowadzi. Starała się wpłynąć na braci, jednak ona jeszcze uczyła się w Hogwarcie i nie miała z nimi kontaktu na co dzień. A listownie nie wszystko dało się przekazać.
Raistlin i Eileen coraz bardziej zaczęli się od siebie oddalać. Plany o ślubie stawały się coraz bardziej odległe. Dopiero później okazało się, że kobieta poznała w Londynie młodego mugola – Tobiasza Sanpe’a. Spędzali razem coraz więcej czasu. Mężczyzna pokazywał jej świat mugoli, a ona wprowadziła go w świat czarodziejów. Przypadkowa znajomość przerodziła się w miłość.
Nikt jednak nie spodziewał się, że fascynacja Raistlina i Caramona Lordem Voldemortem przerodzi się w tragedię. Kit jawnie przeciwstawiła się zamiarom braci, co zakończyło się dla niej śmiercią. Jeden z pierwszych śmierciożerców nie mógł znieść, że czternastoletnia dziewczynka na własną rękę poznała tak skrywaną tajemnicę i zamiary Czarnego Pana. Zabił ją Morderczą Klątwą na oczach Raistlina i Caramona.
Żałoba, która nastąpiła później była nie do opisania. Bracia załamali się całkowicie i opuścili rodzinną posiadłość. Raistlin popadł w alkoholizm i zaczął unikać ludzi. Zerwał wszelkie więzy z rodziną, trwoniąc majątek rodu. Caramon zerwał zaręczyny i zamieszkał razem z Tiką, z którą potajemnie spotykali się, gdy dziewczyna była jeszcze na siódmym roku w Hogwarcie. To ona odziedziczyła po rodzicach gospodę i nadała jej nazwę Ostatni Dom.
Dziewczynkę pochowano w ogrodzie gospody i w tym miejscu posadzono drzewo, zgodnie ze starą legendą o opiekuńczych duchach znaną mieszkańcom. Raistlin wyruszył w podróż za granicę, obwiniając się za to, co się stało. Nikt nie był w stanie wpłynąć na niego. Nawet Eileen nie mogła znaleźć już z nim wspólnego języka, gdyż kochała Tobiasza. Oficjalnie zerwała ze swoją pierwszą miłością.
Z Caramonem nie było lepiej, jednak Tika wpłynęła na niego i wydobyła z depresji. Żal i poczucie winy pozostały na zawsze. Po sześciu latach od tamtego tragicznego wydarzenia pobrali się.
Bracia roztrwonili olbrzymi majątek rodu. Gdy po latach ich ojciec umarł, zapieczętowali rezydencję tak, by bramę mogła otworzyć jedynie osoba, w której żyłach płynęła krew Majere. Żaden z nich nie chciał w niej mieszkać, gdyż przywoływała zbyt wiele bolesnych wspomnień.
Gdy Raistlin po miesiącach nieobecności postanowił wrócić do kraju, czekała go nieprzyjemna niespodzianka. Eileen wyszła za mąż za mugola – Tobiasza Snape’a i zamieszkała razem z nim. Byli szczęśliwi.
Raistlin był wściekły, gdy kobieta nie chciała do niego wrócić, nie przekonały jej także jego rzewne wyznania miłosne. Chcąc zrobić jej na złość, poszedł do swojej poprzedniej narzeczonej, Alannys. Uwiódł ją wylewnymi wyznaniami miłości i zapewnieniami, że wtedy popełnił błąd, zrywając z nią, że tylko ona jest coś warta, nie Eileen. Spędzili razem noc. Jednak nie spodziewał się, że dziewczyna zajdzie w ciążę.
Jednak, gdy Raistlin dowiedział się o tym, odrzucił dziewczynę. Ojciec Alannys wydał ją za ostatniego członka bogatej i wpływowej rodziny Delgado, który nie mógł mieć dzieci. On wychował dziewczynkę jak własną córkę, dając jej swoje nazwisko. Dziecko nigdy nie poznało prawdy. Urodziła się w listopadzie, syn Eileen i Tobiasza w styczniu.
Raistlin w głębi serca kochał swoją córkę. Jednak nigdy nie wyznał jej prawdy. Nawet w Hogwarcie wolał obserwować ją w ukryciu. To dziecko Eileen było dla niego ważniejsze, syn jej wielkiej miłości, która nigdy nie zniknęła. Ona też nigdy o nim nie zapomniała.
Lecz to mu nie wystarczyło, Eileen była wściekła na Raistlina za to, co zrobił, zerwała z nim kontakt na wiele miesięcy. Gdy wszystko miało się już uspokoić, Juliet razem z Raistlinem obmyślili plan pokazania Eileen, jakim człowiekiem naprawdę był Tobiasz. Nie docierało do nich, że byli szczęśliwi, a Snape okazał się dobrym mężem i ojcem.
Zaczęli uprzykrzać mu życie, nawiedzać, psuć wszystko, co osiągnął. Lecz on nie wspomniał o niczym swojej żonie. Ostatecznie doprowadzili do zwolnienia go z pracy i upozorowania wypadku, który dotkliwie okaleczył jednego z pracowników. Cała wina spadła na Tobiasza. Wtedy popadł w alkoholizm i zaczął bić swoją żonę, znęcać się nad nią i synem. Znienawidził wszystko, co wiązało się z magią.
Gdy Eileen dowiedziała się prawdy, było już za późno, by cokolwiek naprawić. Jednak wbrew temu, co zakładali Juliet i Raistlin, została z mężem, a odwróciła się od przyjaciół. Zerwała z nimi wszystkie kontakty, obarczając winą za to, co się wydarzyło. Została sama ze swoim bólem, cierpieniem i ubóstwem. Zerwała ze światem czarodziejów.

Po relacji, którą od nich usłyszałem, nie byłem w stanie spojrzeć w oczy matce ani Morrigan. Szczególnie jej, nie mogłem udawać, że nic się nie stało, że poddawała się kaprysom człowieka, który nie był jej prawdziwym ojcem. Zaszyłem się w Hogwarcie i prawie w ogóle go nie opuszczałem. Ignorowałem wszelkie listy. Raistlin dał mi spokój, nie komentował mojego zachowania. Tylko patrzył tym swoim spojrzeniem złotych oczu. Z pogardą i niechęcią, lecz nie zrobił nic. Kolejne wakacje były dla mnie koszmarem.
W trakcie następnego roku od Jacka dowiedziałem się, że ojciec Morrigan znów planuje dla niej małżeństwo. Obiecałem jej, że nie dopuszczę do tego, lecz wiedziałem, co zrobić. Po raz pierwszy to ja poszedłem do Raistlina i powiedziałem mu o wszystkim. Chciałem, aby przyznał się do ojcostwa, by ocalił swoją córkę, którą ponoć kochał. Gdyby prawda wyszła na jaw, Delgado nie miałby do niej żadnych praw. Odmówił. Zwyczajnie odmówił. Stwierdził, że sam mam sobie radzić z moją kobietą, ożenić się z nią i zapewnić bezpieczeństwo już na zawsze. W końcu to ja ją kochałem.
Ostatecznie to Jack wpłynął na moją decyzję. Nie chciał patrzeć, jak oboje znów oddalamy się od siebie. Stwierdził, że kolejny raz Morrigan nie przyjdzie do mnie po truciznę, sama się o nią postara i już nigdy nie wybaczy mi tego, co zrobiłem jej po raz drugi. Zgodziłem się z nim, lecz wywarłem także i na nim obietnicę. Miał wyprowadzić się z tego piekła, którym był jego dom i uwolnić się od rodziny.
Tak też się stało. Jack wynajął skromne mieszkanie w Londynie, a ja poślubiłem Morrigan, co przyczyniło się do zerwania wszelkich kontaktów z jej rodziną. Nigdy nie wybaczyli tego własnej córce.
Ciężko było mi przyzwyczaić się do nowej roli. Męża i ojca Blaise’a, bo z czasem tak zaczął mnie traktować. A moja matka stała się jego ukochaną babcią. To z nią spędzał najwięcej czasu, a ona w tych latach ponownie odnalazła sens życia. W końcu chłopiec był wnukiem Raistlina, jej pierwszej miłości, o którym sądzę, że nigdy nie zapomniała. Jednak ich relacje już nigdy się nie naprawiły. Nie spotkała się ani z nim, ani z Tiką, ani z Caramonem. Za to ja i Morrigan owszem, chociaż nigdy nie powiedziałem jej, że jest to jej prawdziwa rodzina. Nie miałem odwagi, Raistlin także nie, chociaż cieszył się jej towarzystwem. Ostatecznie była jego ulubioną uczennicą.
Blaise z czasem wyrósł ze swojej nieśmiałości. Zaprzyjaźnił się z Draco Malfoyem – synem Lucjusza. Chociaż wolałem, by znalazł dla siebie lepsze towarzystwo, Morrigan była innego zdania. Szczególnie, że w przyszłości mieli razem uczyć się w Hogwarcie.
Najgorsze okazało się jednak starcie z Dumbledore’em. Nie przyjął dobrze wieści o moim małżeństwie. Marionetka urwała własne sznurki i to w tajemnicy przed nim. W końcu to jemu przysięgałem wierność, obiecałem chronić syna Lily. Teraz, gdy miałem własną rodzinę, nie było mowy o wyłączności. Zabronił mi wyjeżdżać ze szkoły na weekendy, jakby sądził, że to coś zmieni. Serce nie sługa i powinien zdawać sobie z tego sprawę. Nie sądziłem, że właśnie w tym momencie stawi się za mną Raistlin. Starał się to obgadać z dyrektorem i krył wszelkie moje nielegalne wyjścia ze szkoły. I pozostał mi wierny do końca.
Wszystko zmieniło się pierwszego września tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego pierwszego roku. Blaise, Draco i Harry pojawili się w Hogwarcie. Skrycie marzyłem o tym, by zostali przyjaciółmi, lecz przeliczyłem się. Potter jako jedyny z nich trafił do Gryffindoru jak jego rodzice. Rozpoczął swoją legendę w Hogwarcie i nie było w niej miejsca dla Blaise’a Zabiniego.
To był początek zmian, początek tragedii, która rozpoczęła się przed wielu laty.
Początek końca.

4 komentarze:

  1. Szok.
    Potrzebuję chwili, by przetrawić informacje, które licznie pojawiły się w tym rozdziale. Pewnie chciałaś je zawrzeć w osobnych notkach, żeby nas nie przytłoczyłty, jednak teraz postanowiłaś je zamknąć w jednym rozdziale. W sumie dobrze, bo mówiąc szczerze, nurtowała mnie sprawa Eileen i żałowałam, że nigdy nie poznam jej końca.
    Dziękuję, że jednak zdecydowałaś się dokończyć swoją historię.
    Bardzo mi się podobało, wykazałaś się niezwykłą pomysłowością, zeszłaś na zupełnie inny tor niż oryginał. To wszystko było niesamowite ;)
    Super, że Sev jednak ożenił się z Morrigan!
    Co do postaci Raistlina...Wciąż pozostaje w niej coś intrygującego. Nie spodziewałam się, że tak kochał Eileen, że Morrigan jest jego córką i że na końcu wstawi się za Severusem. Szkoda mi również jego siostry Kit...
    Jeśli chodzi o Eileen...To niezwykłe, co łączyło ją z Majere i bardzo mi się podoba, ale również czuję pociąg do jej związku z Tobiaszem. Przedstawiłaś go zupełnie w innym świetle, jestem pełna podziwu i żałuję, że Sev go zabił...Przecież jego zła natura była efeketm brutalnej ingerencji Majere, a tak naprawdę kochał Eileen. Miłość jest trudna.
    Co tu jeszcze mówić, notka wspaniała i zaskakująca ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeny, wróciłam własnie z wakacji, a tu taka niespodzianka! Ileż się w tym wspomnieniu działo! Jak napisałaś pod epilogiem - rzeczywiście historia streszczona w tym rozdziale mogłaby być rozwinięta do 30 rozdziałów, jednak rozumiem, że nie masz już ochoty na tworzenie fanfictionów.
    Spodziewałam się po Juliet czegoś lepszego... Tzn. myślałam, że była dobrą kobietą, taką przykładną damą, brzydziła sę złem i obłudą. A tu taki spisek. W sumie straszcie ciekawie to przedstawiłaś i naprawdę podziwiam Twoją koncepcję popadnięcia w alkoholizm przez Tobiasza - wszyscy myślimy, że od początku był zły, zawsze pił, przejawiał skłonności do agresji. A przecież wcale tak nie musiało być ;D
    Niestety, nauczyciela run (jak zwykle nie umiem napisać jego imienia...) od początku uważałam za skłonnego do wszystkiego, więc nie zdziwiła mnie jego historia, wpleciona w historię Eileen.
    Miałaś rację - z tym małżeństwem Severusa to wysłałaś kanon na Antarktydę ;D Ale czy to źle? Nie powiedziałabym. Snape zmarnował już swoją jedną szansę na małżeństwo. Gdyby nie wykorzystał tej, zapewne na zawsze zostałby wiecznym kawalerem. Wiernym człowiekiem Dumbledore'a.
    W sumie, kiedy tylko przeczytałam nazwisko "Zabini" kilka lub kilkanaście rozdziałów temu, myślałam, że Morrigan nigdy nie ożeni się ze Snapem, tylko będzie miała wciąż nowych mężów - jak to było w kanonie ^^
    Fajnie, że Severus został ojcem ;D Nawet jeśli ojczymem w sumie, ale dziś dzień ojca, to już potraktujmy go jak prawdziwego ojca i życzmy mu wszystkiego najlepszego z okazji jego święta ;)
    Lecę czytać epilog.
    Całusy!
    Leszczyna ;*
    PS Ależ się rozpisałam! Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciężko poukładać całą tą historię w głowie, ten rozdział był napakowany wydarzeniami z przeszłości. Muszę przyznać, że w życiu nie rozwikłałabym tej zagadki przeszłości Eileen. Zaskoczyłaś mnie pod każdym względem - prawda o ojcu Morrigan, inny Tobiasz, niespełniona miłość Eileen i Raistlina. Poplątane to wszystko niesłychanie, ale Twoje i oryginalne, zmyślne, z pomysłem.
    Mamy happy end! Tego najmniej się spodziewałam. Severus został mężem Morrigan i traktuje Zabiniego jak własnego syna! Jestem w szoku, ale cieszę się. Przechodzę do przeczytania epilogu. Odważę się w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu. Jeszcze do mnie nie za bardzo dotarła treść tego rozdziału. Będę to musiała przeczytać jeszcze raz. morrigan córką raista? Tobiasz kochającym ojcem? Juliet niszczycielką szczęścia? Genialne!

    OdpowiedzUsuń